Kiedy kolejne tygodnie mijały, a pogoda stawała się chłodniejsza,
wnętrze domu, który tak naprawdę nie był jak prawdziwy dom, jakkolwiek wydawało
się być cieplejsze. Pomijając fakt, że Harry, ojciec mojego nienarodzonego
dziecka, wolał zimowe noce spędzać z kieliszkami alkoholu niż trzymać mnie w
swoich ramionach, to sprawy się polepszały. Po raz pierwszy, co było
wiecznością, zawarłam przyjaźń. Dopuściłam kogoś do siebie. Niall przychodził
za każdym razem, kiedy nie było Harry’ego. Wystarczyła zwykła wiadomość,
informująca go, że jestem sama, a on po dziesięciu minutach stał przed moimi
drzwiami, niezależnie od tego, jaka dzieliła nas odległość, czas, bądź grubość
warstwy lodu na drogach. Ściągał swój płaszcz w korytarzu i usadawialiśmy się,
by oglądać telewizję, zazwyczaj z jakimś jedzeniem na wynos, spędzając wieczór
na chichotaniu z siebie nawzajem. Tak łatwo się z nim rozmawiało, a poza tym,
zawsze lepiej dogadywałam się z chłopakami. Był taki beztroski, że nic mu nie
przeszkadzało. Nawet fakt, że jestem w ciąży. Nawet fakt, że był przyjacielem
mojego „chłopaka”. Po prostu tu był; chętny, by dbać po prostu o moje
bezpieczeństwo. Był początek grudnia, Harry kręcił się po mieszkaniu w swoim
jasnym płaszczu z wielkimi, ciemnymi worami pod oczami. Starałam się go zapytać,
gdzie wychodzi, ale on jedynie wzruszył ramionami i powiedział.
-Nick tam będzie.
Jakby to miało coś wyjaśnić. Wyglądało, jakbym narzekała,
ale Nick wywierał na nim zły wpływ. Niall zjawił się dziesięć minut po tym, jak
loczek się zwinął, dzierżąc w jednej dłoni reklamówkę z chińszczyzną, a w
drugiej tort czekoladowy. Znał mnie zbyt dobrze.
-Cześć, piękna- krzyknął, zostawiając jedzenie na wysepce
kuchennej, zanim przystąpił do szukania talerzy i sztućców- Mam czarny groszek,
bo wiem, że go lubisz, ale możesz też spróbować mojego słodko-kwaśnego, jeśli
chcesz.
-Wow, dzielisz się jedzeniem?- zdziwiłam się, wtaczając się
do kuchni- Na serio musisz mnie lubić.
-Nie myśl sobie, że tak będzie zawsze- drażnił się z uśmiechem,
wyciągając na zewnątrz małe, czyste pojemniki. Jeden z nich wypełniony był
ciemnym, czarniawym sosem i papryką z pokrojonym kurczakiem, a drugi był jasno
czerwony. Usiadłam na wysokim krześle, wyciągając trochę ryżu i frytek, praktycznie
się nad nimi śliniąc.
-Dobra robota, młody pasikoniku- zażartowałam, wkładając do
ust łyżkę z mięsem, wzdychając z satysfakcją na przepiękny, niezdrowy smak- To
jest absolutnie niebiańskie.
-Dobrze- odpowiedział z szerokim uśmiechem, kiedy zabrał się
za swoje własne jedzenie. Dzieliliśmy się jedzeniem i rzucaliśmy nim w siebie,
powstrzymując się od śmiechu z pełnymi ustami. Kiedy skończyliśmy, oboje
sięgnęliśmy po gigantyczne kawałki ciasta czekoladowego i założyliśmy się, kto
je szybciej zje. Oczywiście, że on wygrał, ale oboje skończyliśmy, zwijając się
ze śmiechu, z połówkami twarzy, umazanymi w brązowej masie i bułce tartej.
-To dlatego, że twoja gęba jest znacznie większa niż moja-
drażniłam się z nim, kiedy czyściłam twarz. Pacnął mnie lekko w ramię, a jego
niebieskie oczy błyszczały z rozbawienia. Nie mogłam zdecydować, czy był dobrze
wyglądającym chłopakiem, ze swoimi rozczochranymi blond puklami i uroczymi,
piegowatymi rysami. Miał w sobie ten urok, który składał się z jego narodowości
i akcentu. Ale teraz był dla mnie jak brat- najlepszy przyjaciel. Tym, czego
teraz potrzebowałam; światełkiem w tym całym mroku. Nie było mowy, aby stał się
kimś więcej- to by było po prostu niestosowne, zważając na moje okoliczności-
więc musiałam odrzucić wszystkie atrakcyjności, jakie się z nim wiązały.
Po naszej uczcie, Niall i ja ułożyliśmy się szczęśliwie na
białej kanapie, która należała do mnie i Harry’ego, w moim brzuchu bulgotało na
ogromną ilość jedzenia. Włączył maraton z „Friends”, a ja uśmiechnęłam się w
potwierdzeniu.
-Jak się dzisiaj czułaś?- zapytał mnie rutynowo, kiedy
zwinęłam się u jego ciepłego boku, założyłam nogi na jego odziane w szare dresy
kolana. Wdychałam zapach jego bluzy, obezwładniająca mieszanka miękkości
materiału i ciepłych uścisków.
-Nie tak źle. Wciąż trochę skostniała.
-Dobrze słyszeć- odpowiedział z uśmiechem- Kiedy kolejne
usg?
-Już z nimi skończyłam, Niall- zachichotałam, kiedy
szturchnął delikatnie mój brzuszek- Tylko kontrole od czasu do czasu.
-Więc masz zdjęcie?- zapytał ostrożnie- Zdjęcie dziecka?
Przytaknęłam z ciepłym uśmiechem. Sięgając do niższej
półeczki stolika na kawę i wyciągając je spomiędzy stron gazety.
-Tutaj jest, mały facet. Lubi przetrzymywać mnie bez snu w
nocy.
Niall wpatrywał się z oszałamiającym pół-uśmiechem w czarno
białą fotografię, w wyraźny zarys mojego dziecka- w kształt jego wielkiej
głowy, maleńkiego ciałka i tycich, jak kropelki rączek.
-Wow. To niesamowite, nieprawdaż?
-Taa- westchnęłam marzycielsko, poruszając dłonią na
brzuszku- Będzie tutaj za mniej niż osiem tygodni.
-Niewyobrażalne- stwierdził łatwo Niall, wiercąc się ze
zdjęciem w dłoni i wpatrując się w nie z roztargnieniem- Jak go nazwiecie?
Moja mina zrzedła, a usta wygięły się powoli w dół, moje
serce stanęło na nagły ból i poczucie nieszczęścia.
-Ja, uh, nie wiem. Nawet jeszcze o tym nie rozmawialiśmy-
srebrzysto niebieskie oczy Niall’a popatrzyły w moje, które natychmiastowo na
wzmiankę o Harry’m zaszkliły się w obawie. On często się za bardzo martwił-
Harry’ego nigdy nie ma, a gdy już jest, to nie chce ze mną rozmawiać.
Zapanowała długa cisza, która trwała, wydawać by się mogło,
że lata. Niall oczyścił swoje ochrypłe gardło i położył delikatnie zdjęcie na
stoliku.
-Gdzie dzisiaj wyszedł?
-Nie wiem- odpowiedziałam, słabo wzruszając ramionami-
Powiedział, że Nick tam będzie.
-Więc się upija, nic innego- wymamrotał pod nosem Niall, z
krzywym wyrazem twarzy, kiedy ponownie skupił wzrok na ekranie telewizora. Wiem,
że to było tylko na pozór; jego wzrok wędrował w zamyśleniu.
-To wszystko, co robi ostatnimi dniami- wyjaśniłam cicho,
łącząc swoje palce i patrząc z roztargnieniem- Wychodzi, upija się i wtacza po
schodach o 4 nad ranem, wstaje następnego ranka jak łasica i robi wszystko od
nowa. Nawet, jeśli wy chłopcy pracujecie, on później wychodzi. Nigdy nie ma go
w domu.
Niall obserwował mnie z uwagą, a ja mogłam poczuć, jak
mierzy moje uczucia. Powoli te kilka tygodni temu, pozwoliłam mu do siebie
dojść; zaczęłam mu mówić, jak się sprawy mają, jak się czuję. Był moim
ramieniem, chociaż zamiast płakać, on sprawiał, że się śmiałam. To sprawiało,
iż czułam, że żyję, śmiejąc się do niego. To dawało mi dawkę optymizmu za
każdym razem, kiedy tak się działo. Jeśli wciąż potrafiłam się śmiać, to
właściwie wszystko będzie dobrze, prawda?
-On jest idiotą- wyklął go Niall- Ma tutaj wszystko, czego
by chciał, a on bierze to za pewnik.
Po raz kolejny wzruszyłam anemicznie ramionami, rozważałam w
myślach. Ponieważ głęboko w środku wciąż Kochałam Harry’ego. Całym moim sercem.
To rozdzierało mnie od środka, ta myśl, że on nie potrafi ze mną rozmawiać o
tym, co się dzieje w jego głowie- rozdzierało mnie to, że on milczy. To powinna
być moja rola, być tutaj dla niego- ale jak mam być dla niego, skoro on mi nie
pozwala?
-Nie wiem- westchnęłam zmęczona- Po prostu chciałabym, by ze
mną rozmawiał. Marzę, by powiedział mi, co się dzieje… w jego wielkiej, głupiej
głowie.
Niall delikatnie złapał za moje ramię, a ja wypuściłam z
siebie ostry, niekontrolowany oddech. Nie ma sensu z nim mieszkać, powiedziałam
sobie. Nie ma sensu marnować czasu nad rozmyślaniem, gdy on ledwo do mnie gada,
nigdy mnie nie całuje, skoro nie ułożyliśmy sobie przyszłości po narodzinach i
śpimy w osobnych łóżkach. Zamiast tego skupiłam się na tym, co ma miejsce
przede mną. Obserwując ruchy ust, kiedy słowa przewijały się przez moją głowę. Myśląc,
że być może Harry czuje się tak, kiedy mnie słucha.
Minęło kilka godzin, zanim wstałam. Zajęło mi chwilę, by
otworzyć oczy i zauważyć, że odpłynęłam na kolanach Niall’a. Maraton musiał się
skończyć, bo mogłam usłyszeć „Made in Chelsea”.
Jego twarde od przebiegania po strunach gitary palce,
kreśliły gładko linie na skórze moich ramion. To sprawiało, że się
rozluźniałam, pozwalając uczuciu jego dotyku pokonać wszystko inne. Przymknęłam
oczy, kiedy wzory, jakie kreślił, nie były jakimiś szczególnymi wzorami, moje
myśli dryfowały. Marząc, bym mogła się transportować wstecz, kiedy to Harry
dotykał mnie w taki sposób i miał to na myśli. Wyobraziłam sobie, jak siedzę i
całuję jego pełne, ciemno-jagodowe usta, czując jego ciepły język, przebiegający
z pasją naprzeciw mojego. Słysząc nadchodzący przez ciszę jęk z głębi jego
gardła, kiedy wtulałam swoje ciało w jego.
Ale to nie było realne. W moim brzuchu zatoczyło się
straszliwie, kiedy uderzyło mnie to ostro w twarz, jak wymierzony policzek.
Harry nawet mnie już tak nie pocałuje. On mnie nie kocha, nie obchodzę go. On nie
będzie już Harry’m, w którym się zakochałam…
Żółć powstała w moim gardle na tę myśl. Mój odruch wymiotny
zadziałał i zaskoczyłam Niall’a, kiedy uniosłam się, instynktownie przyciskając
dłoń do ust i biegnąc z załzawionymi oczyma do łazienki. Upadając na kolana
przed zimną, ceramiczną toaletą, wyrzucałam z siebie zawartość mojego żołądka w
gwałtownych falach, które nie pozwalały mi nawet złapać oddechu. Od czasu, gdy
jedna fala się kończyła, kolejna uderzała mnie z siłą dopóki całe te podłe,
palące wymioty nie znalazły się poza moim organizmem, ja dyszałam i się
trzęsłam.
-Tamaro?! Wszystko w porządku, o mój Boże, zaskoczyłaś mnie,
jak nic jeszcze nigdy w życiu- Niall zmaterializował się za mną, kiedy opierałam
się o ścianę, włosy przyklejały się do mojej spoconej twarzy. Upadł na kolana, odgarniając
mi z twarzy ich pasma, przez co mógł zobaczyć moje zamroczone oczy. Nie podążałam
za jego ruchami, kiedy ponownie wstał, ale słyszałam bieżącą wodę uderzającą o
ceramikę. Podał mi kubek wody a ja byłam mu za to wdzięczna. Moje usta
piekielnie smakowały.
-Jezu, prawie tu zszedłem- wysapał, przepłukałam usta wodą i
wyplułam ją do ubikacji- Prawie dostałem zawału.
-Przepraszam- jęknęłam, okropnie mi się kręciło w głowie. Nagle
poczułam się spocona, było mi gorąco i byłam zdezorientowana. Chciałam zsunąć się
na zimną podłogę i zasnąć na zawsze- To przyszło tak nagle.
-Nie martw się tym- mruknął, odsuwając włosy z mojej twarzy.
Oddałam mu z powrotem kubek i chciałam wstać, krzyżując pod sobą nogi. Asystował
mnie podczas wstawania, moje napuchnięte ciało opadło słabo wprost w jego silny
uścisk. Czułam się jak gówno.
-Czuję się okropnie- wychrypiałam, mój głos brzmiał, jakbym
go nie używała przez wieki.
-Chcesz iść do łóżka?- zapytał delikatnie- Mogę zostać i
mieć cię na oku.
-Tak- westchnęłam, świat wirował wokół mnie. Moim głównym
celem w tym całym oszołamiającym wirowaniu, była jego piegowata twarz, troska w
jego oczach. Jego ostrożne ręce, podtrzymujące mnie, jego dotyk- czuły i
opiekuńczy. Przyłapałam się na myśleniu o tym, jakby to było go pocałować.
To byłoby delikatne i komfortowe. Tak jak on.
Trzymał mnie na schodach, doprowadzając mnie do łóżka ze
szklanką wody i słomką. Leżałam niewygodnie, moje ciało w jednej chwili płonęło,
a w drugiej przechodziły mnie dreszcze. Nie jestem pewna, ponieważ już prawie
zasypiałam, a moje ciało było w delirce, ale jego usta dotknęły delikatnie
mojego czoła. Szept w moich uszach, obietnica.
-Będę w pobliżu tak
długo, jak będziesz mnie potrzebować.
*Perspektywa Harry’ego*
Praktycznie wpadłem przez drzwi wejściowe, lądując w
korytarzu na kolanach i wybuchając niekontrolowanym chichotem. Moje ciało
trzęsło się od śmiechu, kiedy wstałem na nogi, ciskając drzwiami, by zamknęły
się mocno za mną. Trzasnęły z hukiem, a ja uciszyłem się, przypominając sobie,
że Tammy może być już w łóżku. Nagle myśl o niej spowodowała, że moje gardło
ścisnęło się z czystego, nieskażonego poczucia winy, kiedy pomyślałem o niej,
tutaj. Całkiem samej. To, co czułem, to było coś więcej niż poczucie winy; to
był wstręt.
Dopiero, gdy rozejrzałem się dobrze, zauważyłem wąską wiązkę
światła, wydobywającą się ze szczeliny pod drzwiami do kuchni, zmarszczyłem
brwi w zdekoncentrowaniu. Ruszyłem prosto, otwierając je z ciekawością, tylko
po to, by moje serce na chwilę upadło, na widok Niall’a usadowionego przy
wysepce, pijącego mój sok jabłkowy i
czytającego moje wydanie
zeszłotygodniowej gazety.
-Niall- bełkotałem nieskończenie, patrząc na niego wściekle
z pijackim poruszeniem- Co tu kurwa robisz?
-Zabieram twój czas, dotarcia do domu. Zgaduję, że miałeś
dobrą no…
-Wypierdalaj z majego piepszzonego domu!- krzyknąłem,
ogarnęła mnie zazdrość o terytorium. Moje myśli pracowały zbyt wolno, by
jeszcze ogarnąć, co on tutaj robi- po prostu wiem, że nie powinien być w moim
domu, sam, jedynie z moją ciężarną dziewczyną do towarzystwa.
-Harry, poczekaj aż wytłumaczę- westchnął, znudzenie
pobrzmiewało w jego głosie. Zeskoczył z krzesła i zaczął kroczyć w moją stronę,
wycofałem się, tracąc równowagę i potykając się. Moje plecy zetknęły się z
szafką, a ona poruszyła się głośno, ramki ze zdjęciami spadły na ziemię, a ja
uciszałem je bezużytecznie. Niall potrząsnął głową na mój upojny stan, a ja
znów to poczułem. Wstyd.
-Przyszedłem, żeby zobaczyć się z Tamarą.
-Trzymaj się od niej z daleka!- ostrzegłem go
niezdecydowanym tonem, chciałem być surowy, by pokazać mu, jak bardzo cięty
byłem- Tam jest moją dziewczyną, wielka cipo- zachichotałem dziecięco na swoją
zniewagę.
Zignorował mój wybuch, kontynuując spokojnie to, co miał do
powiedzenia.
-Naprawdę źle
się czuła, Harry, a ciebie tutaj nie było. To był łut szczęścia, że byłem w
pobliżu- mogła zemdleć przy ubikacji, jeśliby mnie tu nie było. Prawdopodobnie wciąż
by tam leżała, w basenie własnych wymiocin.
Zacisnął usta
w cienką linię, a ja przełknąłem słabo ślinę. To było jak kopniak w jaja. Uderzyło
prosto w moją pierś. Leżała tutaj z nim, wyrzucając swoje wnętrzności, kiedy ja
byłem poza domem, imprezując… wypluwając swoje własne wnętrzności w rezultacie
mojego samolubstwa i beztroskiego usposobienia.
-Przepraszam-
wymamrotałem prawie niesłyszalnie- Zostałbym, jeślibym… wiedział…
-Tak czy
inaczej powinieneś tu z nią być, Harry- wtrącił, wpatrując się desperacko w
moje zamroczone, zielone oczy- Każdej nocy. Ona jest w ciąży; powinieneś być ramieniem,
na którym mogłaby się wypłakać. To nie jest moja robota.
-Prze…
-To nie ja potrzebuję
to usłyszeć!- wybuchnął, odrzucając wściekle z dala moje przeprosiny. Skrzywił się,
kręcąc lekceważąco głową w kompletnej dezorientacji. Stałem niezręcznie, czując
się nagle kompletnie głupio za bycie tak pijanym. Miał rację. Powinienem być w
domu. I to nie jemu powinienem mówić, że mi przykro- to powinna być dziewczyna,
która nosiła moje dziecko.
-Poskładaj
wszystko do kupy, stary- namawiał, wstręt ociekał w glosie mojego przyjaciela-
Masz niesamowitą dziewczynę, rodzinę. Wszystko, czego byś zapragnął. Bierzesz ją
za pewnik, a pewnego dnia się rozejrzysz i zauważysz, że jej nie ma. Odejdzie-
takie są fakty.
Zacisnął szczękę,
a moje oczy zapełniły się słabo słonymi, alkoholowymi łzami. Więc mu
powiedziała? Żaliła się Niall’owi, kiedy ja byłem poza domem, pijąc do
zapomnienia, o tym, że marzy, by mnie zostawić, zostawić tą bezużyteczną świnię
za sobą?
Nie wiedziałem,
co powiedzieć. Desperacko walczyłem o powietrze, łzy znaczyły moją chłodną
skórę, kiedy płakałem.
-Ja… Ja nie…-
wziąłem drżący oddech, wzruszając ramionami, gdy uniosłem dłonie, by ukryć
przed nim moją zapłakaną twarz. Wpatrywał się we mnie z zimną wrogością. Widział
szczerą prawdę tam, gdzie ja jej nie dostrzegałem- Nie chcę jej stracić. Nie myślałem…
Nie chciałem tego…
-Cóż,
nadszedł czas, żeby się ogarnąć- Niall przeszedł obok, niewzruszony moimi
łzami, kiedy się oddalał. Kiedy przemówił z drzwi wejściowych, jego głos był
gruby i pełen odrazy. Pogardy. Nie miał teraz dla mnie czasu- on był tylko
kolejną osobą, którą od siebie odsunąłem przez swoją głupotę i samolubność-
Mógłbyś zechcieć ukryć tę malinkę na szyi. Robi mi się niedobrze; nienawidzę
myśleć, jak na nią mogłoby to wpłynąć.
Opuścił mój
dom, zatrzaskując za sobą drzwi. Zderzyłem się z wysepką, szlochając. Wyrzuty sumienia
wypalały każdą komórkę mojego samopoczucia. Czułem się brudny, zawstydzony. Popełniłem
tyle okropnych błędów- tyle obrzydliwych wyborów. Byłem okropną osobą.
Opuściłem dziewczynę,
którą kocham, kiedy potrzebowała mnie najbardziej. Odepchnąłem ją i moje
nienarodzone dziecko z mojego życia. Zniszczyłem wszystko moim
niezdecydowaniem- głównie, dlatego, że byłem egocentryczny, głupi. Ponieważ zdecydowałem,
że mam luksus wyboru czy chcę takie życie, czy jednak nie.
Położyłem się
zmęczony obok niej na królewskich rozmiarów łóżku, natychmiastowo czując nie do
zniesienia gorąco, bijące od jej ciała. Była rozpalona, zdecydowanie, ale wciąż
dostrzegałem jej trzęsące się pod pościelą ciało. Obudziła się zaspana, kręcąc
się i jęcząc na ruchy, powrót do rzeczywistości z jej niespokojnych snów.
-Hej, skarbie-
mruknąłem pod nosem, owijając ramię wokół jej półnagiej sylwetki i przyciskając
dłoń do jej spoconego czoła- Jestem teraz tutaj.
-Harry?-
pisnęła słabo, a ja musnąłem moimi mokrymi ustami punkt za jej uchem. Przeczesałem
palcami jej włosy, wtulając się w nią.
-To ja-
odpowiedziałem spokojnie, mając nadzieję, że moja obecność mogłaby ją uspokoić,
zamiast znów oburzyć drżącą dziewczynę. Nie wydyszała już żadnego słowa, ale
westchnęła i ułożyła się wygodnie, prawie spokojnie, naprzeciw kształtu mojego
ciała. Jej paląca skóra naznaczała się naprzeciwko mojej, ale było to bliskie
komfortu. Po prostu bycie blisko niej. Wszystko zostało zniszczone przez
swędzące uczucie na mojej skórze, czułem się brudny, jakby całe moje ciało
roiło się od robaków. Mogłem poczuć na sobie jej ręce, poczuć jej pot na mojej
skórze. Byłem na siebie oburzony; czułem to w kościach. Wstyd. Nieskażony,
tchórzliwy wstyd.
Starałem się zapomnieć.
Skupiałem się na kwitnącej dziewczynie w moich ramionach, na jej pełnych,
kobiecych kształtach, które reprezentowały rodzinę, którą dla mnie
podtrzymywała.
Może, jeśli
próbowałbym wystarczająco mocno, mógłbym to wszystko dla niej zrobić. Może nie
wszystko było jeszcze stracone. Może- tylko może- wciąż możemy dać temu razem radę,
w miłości.
-Mocniej-
jęknęła w moje ucho, kiedy pieprzyłem ją szybko, moje ciało skręcało się z
brudną, stopniową, pijaną satysfakcją, kiedy zaciskała się na moim kutasie- O,
Boże, Harry!
-Kurwa,
tak- jęknąłem, moje zmysły nadchodziły z niespełnioną siłą, gdy sięgnęła dłonią
między nas, poza zadartą na jej talii czarną spódniczkę i zaczęła zataczać
kółka na swojej łechtaczce. Jej smukłe uda drżały wokół mnie, jej ciało oparło
się o lustro w barowej łazience, z każdym wściekłym pchnięciem, jakie jej
dałem. Odrzuciła do tyłu głowę, długie, ciemne włosy opadały kaskadami na jej
ramiona. Jej cycki wyglądały niesamowicie pod tym kątem.
-Harry!-
wydyszała, kiedy jej ścianki ściągnęły się na moim twardym kutasie, jej ciało
pulsowało i drżało, kiedy orgazm przejął nad nią kontrolę. Moje myśli wygasły,
oczy zamknęły się, kiedy spuściłem się w nią i jęknąłem grzmiąco w powietrze. Tak
dobrze było sobie popuścić- poczuć przyjemność z prostego, bezmyślnego, taniego
pieprzenia.
Kiedy
otrząsnęliśmy się ze swoich szczytów, oparła się o zaparowane szkło i sapnęła.
-Nie
mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiliśmy- zachichotała w moje ramię, kiedy ja
łapałem oddech. Moje serce szalało, a żołądek zaciskał się okropnie. Było mi
niedobrze z poczucia winy. Zatrzepotałem oczyma, otwierając je i napotykając
jej ładnie osadzone, niebieskie. Wymusiłem uśmiech pomijając ochotę na wymioty.
-Tak,
Lydio. Ty i ja, oboje.
______________________________________________
I jak
wrażenia? Niezłe zwroty akcji, no nie? Piszcie w komentarzach, co o tym
sądzicie, bo już powoli zbliżamy się ku końcowi Friends with Benefits :)
Przepraszam
za opóźnienie, ale melanż poniósł, a dzisiaj nie chciało mi się iść do szkoły,
więc zamiast siedzieć bezużytecznie na lekcjach poświęciłam ten czas na
tłumaczenie, mam nadzieję, że się podoba.
Dziękuję za
wszystkie komentarze! Xxx
Pozdrawiam~Lady
Morfine <3
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl
P.S. sorki za takie pomylone akapity, ale jak zwykle coś wcisnęłam i nie potrafiłam tego naprawić xD
super <3
OdpowiedzUsuńo matko, co się dzieje!
OdpowiedzUsuńRozdział super <3
www.fallen-zayn-fanfiction.blogspot.com
Meeega ;)
OdpowiedzUsuń