*Perspektywa Tamary*
Następny dzień przyniósł miłe zmiany w zachowaniu Harry’ego;
był słodki i opiekuńczy o ile nie troszkę odległy. Całował mnie znajomo,
otwierał drzwi, kiedy wsiadałam do jego Range Rover’a i podtrzymywał miłą
rozmowę, podczas jazdy. To była tylko jego nagła potrzeba, która dała mi cynk,
jedyne odniesienie do jego ciemności, która znalazła w nim miejsce przez
ostatnie miesiące, cień jego poczucia winy. W jego oczach wciąż było to
przyćmienie, w jego rozciągniętym uśmiechu, który mówił mi przenikliwie, że nie
jest taki, jakim się pokazuje, że teraz w jego głowie pojawiają się okropne
niepewności. Ale on podtrzymywał swoją grę, a ja o nic nie zapytałam po moim
wczorajszym odbiorze. Ale głęboko miałam nadzieję, że to zniknie. Że wciąż
Kocha Mnie tak, jak Ja Kocham Jego.
Dzień spędziłam na nogach, które rosły jeszcze bardziej
niewygodne ostatnimi dniami. Moje kostki były nieco napuchnięte, a ja musiałam
teraz tachać ze sobą wszędzie mój brzuch, za pomocą kręgosłupa, który teraz
stale bolał. Czułam się, jakby minęły wieki, odkąd ostatni raz widziałam moje
stopy. Ale tego ranka byłam podekscytowana; zapowiadał się wspaniały dzień.
Szukaliśmy domu, widzicie, w droższych częściach miasta. Harry wyglądał na
wiecznie- niezadowolonego cenami domów z sześcioma sypialniami, na których
przeglądanie nalegał, ignorując moje argumenty mówiące, że nigdy nie będziemy
potrzebowali tak wielkiej przestrzeni.
-Zasługujesz na życie w luksusie- rzucił, ze ściągniętymi ustami
studiując kilka ulotek, które miał ze sobą agent nieruchomości, przewracając
niezorganizowanie papierami, skotłowanymi w jego dłoniach- Chcę jak najlepiej
dla ludzi, na których mi zależy.
-Ale nie będzie cię tak często w domu- wymamrotałam,
przełykając gulę w moim gardle. Wjechaliśmy na kolejny podjazd, odrzucając
kolejny „Stylowy”, wolnostojący dom z kuchnią pomalowaną na okropny bordowy
kolor i limonkową łazienką- Będę tylko ja i dziecko.
Zaciągnął ostro powietrze, zaciskając szczękę na moje słowa-
Będę w domu tak często, jak będę mógł.
Jego głos był napięty i pobudzony. Kurwa, tak szybko się
ostatnio irytował. Miałam dość stąpania po cienkim lodzie.
- Nie to miałam na myśli, Harry- jęknęłam z frustracją- Wiem, że będziesz się starał
być w pobliżu, ale rzeczywistość jest
taka, że będziesz w trasach i w ogóle, kiedy ja będę czekała. Nie chcę się sama
włóczyć po wielkim domu.
-Dobra- warknął- Poszukamy mniejszego.
Wywróciłam oczami na jego emocjonalną postawę i otwarłam
usta, by go przeprosić, ale on już ruszył przed siebie. Złapałam się za brzuch,
desperacko mając nadzieję, że żadni dziennikarze nie kryją się w krzakach. To by
trochę zjebało plany zarządu, by świat widział nas, jako młodych- zakochanych,
skoro właśnie omal nie odgryzamy sobie głów.
Toczyłam się powoli z tyłu, a Harry sapał i prychał z
przodu, łapiąc oddech i stając przed kolejnymi drzwiami domu, który z zewnątrz
nie robił jakiegoś wielkiego wrażenia, ale umykał doskonałości i prestiżowi. Nauczyłam
się, by nie oceniać domów powierzchownie- zazwyczaj otoczenie nie równało się z
wnętrzem.
-Harry powiedział mi, że jesteś zainteresowana mniejszymi
domami- powiedział agent nieruchomości, a to wciąż brzmiało jak propozycja. Wszystko,
co on mówił sprawiało, że czułam się, jakby odpowiedź miała mnie prowadzić do
procesów sądowych.
-Tak- odpowiedziałam, walcząc z uśmiechem, trzymając się za
brzuch, podczas gdy dwoma palcami drugiej dłoni zataczałam kółka na skroniach. Znowu
przeraźliwie bolała mnie głowa. Powróciło to do mnie niedawno, a w najgorszych
momentach czułam, jakby głowa mi pękała. Otwarłam moją torebkę i wyciągnęłam
butelkę z wodą, biorąc długi, piekący łyk, mając nadzieję, że to jedynie skutek
odwodnienia. Pomijając fakt, że wypiłam dzisiaj już chyba litr wody.
-Cóż, przed sobą mamy cztery sypialnie, przestrzenne, ale
niezbyt przestronne.
Gadał i gadał, głupi człowiek, w prążkowanym garniturze,
który w ogóle nie pasował do jego nudnego usposobienia. Zdecydowanie nienawidził
swojej roboty, biedny facet. Też bym tak miała, gdybym musiała chodzić i
pokazywać ludziom różne domy, na które nawet nie mogłabym sobie pozwolić. Zaczęłam
mieć już tego dość, a dom właściwie miał być dla mnie. Ja i Harry straciliśmy już 3 dni w zeszłym tygodniu,
szukając domu, Primrose Hill, Richmond, Teddington, Brent, Harrow… każde
droższe London Bourough, które agent miał do zaoferowania, a teraz jesteśmy
tutaj- Kingston- polując po raz kolejny. To było jedynie takie trudne, dlatego,
że z każdym domem, który mi się podobał Harry miał jakiś problem i vice versa. Nie
mogliśmy się dogadać, a to sprawiało, że szalałam. To raniło moje serce. Jak mamy
żyć ze sobą do końca życia, skoro nawet nie potrafimy wybrać sobie razem miejsca
do spędzenia tego czasu?
-Posiada basen, łazienkę na piętrze, całą w marmurze, drewniane
panele na podłodze, zdobiony kominek w salonie, a to wszystko poniżej siedmiu
milionów. Chcecie się rozejrzeć?
Jęknęłam w odmowie, kiedy Harry przytaknął na tak, natychmiastowo
spojrzeliśmy na siebie niecierpliwie. Jego zdenerwowane, zielone oczy wwiercały
się we mnie, twarz mu posiniała, kiedy wzruszyłam ramionami, nieporuszona
opisem tego miejsca.
-Nie potrzebujemy tych wszystkich rzeczy, Harry.
Wyrzucił ręce w powietrze, parskając i łapiąc niespokojnie
oddech.
-Czego ty kurwa ode mnie chcesz, Tamaro?- słowa opuściły
jego usta, a ja stałam, zszokowana jego wybuchem. Patrzyłam na niego z
niedowierzaniem, z szeroko otwartymi w szoku oczyma. Zamknął usta, wyglądał na
zaskoczonego swoimi słowami, zaczynając z furią przebiegać palcami po swoich skołtunionych
lokach- Czy mógłbyś, proszę dać nam chwilkę?- praktycznie jęknął do
zażenowanego pana Pike, który uniósł w górę dłonie i skierował się do kwiecistego,
jasnego ogrodu.
-Proszę, nie mów tak do mnie, Harry- wymamrotałam przez
zaciśnięte zęby, a on patrzył na mnie lekceważąco, udając, że nie słyszał mojej
uwagi.
-Staram się tutaj jak mogę, Tamaro, a tobie nie podoba się
żadne z tych miejsc, tylko stoisz, jęczysz i narzekasz. Co chcesz, żebym
zrobił? Czego ty kurwa szukasz?!
Spojrzał na mnie, a ja przełknęłam przestraszona ślinę,
prostując się z powrotem, kiedy moje serce zaczęło szybciej pompować krew na
żądlące słowa, które tchnął w moją stronę.
-Nie potrzebujemy tego wszystkiego, Harry. Marmurowych basenów,
pięknych żyrandoli i pieprzonych, diamentowych stolików do kawy….
-Chcę dla ciebie jak najlepiej- wtrącił, patrząc na mnie w
dół ognistym spojrzeniem, z wydętymi wargami. Był tak zły, tak nakręcony. Naprężony,
jak gumka, w każdej chwili gotowy do skoku. Harry za niedługo pęknie. Widziałam
to na horyzoncie.
-Ale to nie jest najlepsze- wyrzuciłam- Ja tylko chcę
ładnego miejsca, które będziemy mogli nazywać domem. Nie potrzebują trzech
milionów metrów powierzchni, nie potrzebuję ścian zrobionych ze złota. Ja tylko
chcę domu.- uniosłam ramiona, kiedy drążyłam bez celu, potrząsając głową. Chciałam,
by to zrozumiał, by zrozumiał, że jedyne, czego potrzebujemy, to siebie
nawzajem. Ale może on myślał inaczej, może dlatego nalegał na duży dom. Ponieważ
posiadanie siebie nawzajem nie było dla niego wystarczające?
Westchnął ciężko, drapiąc się niezręcznie po karku. Wezwał z
powrotem agenta, spotykając się z nim w połowie drogi, rozmawiając i przeglądając
różne ulotki, szemrając zawzięcie. Oddaliłam się, pozostając w ciszy, kiedy oni
załatwiali swoje sprawy. Moje gardło było ściśnięte w smutku, ale to nic
nowego. Czułam się niechciana i zawiedziona, praktycznie cały czas, kiedy Harry
był nieopodal. Jego złe humorki sprawiały, że czułam się nieswojo.
Wkrótce wyruszyliśmy z bloku w poszukiwaniu kolejnej
nieruchomości, ale nie byłam co do tego przekonana po słowach pana Pike, który
opisał ją jako „czteropokojowy dom wolnostojący”. Kiepsko to dla mnie brzmiało,
ale Harry uniósł brwi, siedząc obok mnie w drodze do następnego domu, miałam
wrażenie, że jeśli wkrótce nie zgodzę się z nim w kwestii domu, to Harry popadnie
w jakiś rodzaj załamania nerwowego.
Kiedy stanęliśmy na chodniku, poprowadził nas agent,
podążając za roztargnionym Harry’m, którego, przyjacielski, kochany nastrój z
poranka powoli przemieniał się w zwyczajowy brak reakcji. Kiedy nagle się
cofnął i złapał za moją rękę, delikatnie muskając ustami mój policzek,
błyskając zamierającym serce uśmiechem, moje wnętrze ociepliło się z nadziei i
pożądania, desperacko pragnąc poczuć się znów docenioną i zauważoną. Cały dzień
czułam się niewidoczna, a teraz to. Może moje przesłanie do niego dotarło- może
zdał sobie sprawę w tych swoich pokręconych myślach, że mam rację i że żaden
dwór nie zastąpi nam potrzeby posiadania siebie nawzajem.
Ale to było potem, gdy zobaczyłam fotografa na rogu ulicy,
ukrywającego się bezskutecznie za cienką ścianą. Mój żołądek zawiązał się w
supeł, a żółć narosła w moim gardle, kiedy zdałam sobie sprawę, że to było na
pokaz. Harry ucieka się do udawania przed kamerami, że mnie kocha.
Nienawistna świnia, pomyślałam uszczypliwie, z oczami
zasłoniętymi łzami. W ciągu tych ostatnich dwóch miesięcy, nigdy nie czułam się
bardziej samotna i przygnębiona. Nasze życie zmieniało się w kłamstwo, prawda?
Szliśmy leniwie do kolejnego wejścia, agent opowiadał o jego
zaletach i funkcjach, o sąsiedztwie i pobliskich szkołach. Nie słuchałam, byłam
myślami mile stąd.
Był śliczny, mogłam to przyznać. Jadalnie wykonana z drzewa
sosnowego, z różowymi podwieszanymi krzesłami i jasnymi, brzoskwiniowymi
ścianami, szklanymi drzwiami, które wpuszczały światło do przestrzennego
salonu, biały, tapicerowany i szklany stolik do kawy jeszcze bardziej odświeżał
pomieszczenie. Oślepiająco jasna była sypialnia, bielsza niż spadający śnieg. Toaletka
z białego drewna była bardzo stylowa i klasyczna. Wyobraziłam sobie siebie,
siedzącą przed nią, czeszącą moje blond fale i nakładającą czerwoną szminkę na
moje usta. Doskonałe wyobrażenie kochającej żony; szczęśliwej rodziny, matki,
która wciąż emanowała beztroską i pięknem. Jak kurewsko ironiczne może to wszystko
być.
Kiedy agent
nieruchomości, cudowny pan Pike, w końcu zadał nam pytanie, przywdziałam
uśmiech, wymamrotałam kilka rozanielonych słów z wymyślonym podekscytowaniem i
niepoliczonym entuzjazmem, wyciekającym z mojej skóry, kiedy lekko przytaknęłam
do Harry’ego, podpisującego wykropkowaną linię. Odwróciłam się w stronę
sypialnianego okna, rozglądając się na zielony obszar za naszym nowym domem. Może
postawimy kilka huśtawek, czy coś, kiedy on troszeczkę podrośnie i zacznie
dreptać. Mogłabym znaleźć kogoś, kto by to zrobił, pomyślałam żałośnie. Harry’ego
tu nie będzie. Nie będzie miał czasu.
Mężczyzna, którego kocham odwrócił się do mnie twarzą, kiedy
skończył z papierkową robotą, ale znalazł moje miejsce puste. Słyszałam jego
ciężkie kroki, lądujące na drewnianej podłodze, kiedy mnie szukał, zerkając
cicho przez uchylone drzwi do najmniejszego pomieszczenia. Mogłam wyczuć jego
obecność, wodę po goleniu w powietrzu, zmieszaną z zapachem jego skóry. Byłam po
drugiej stronie pokoju, tyłem do niego, kiedy obserwowałam, jak samochody
podążają w dół drogi, za ścianą z czerwonej cegły i naszą czarną bramą. Moje serce
pulsowało od bólu i zdezorientowania.
Gdzie przyszłość kiedyś wydawała się czymś, z czym mogłabym
się zmierzyć, ja teraz widziałam mroczną, przerażającą mgłę niejasności. Strach
wypełniał mnie, pochłaniał mnie. Obiecał, że będzie tu dla mnie, podczas gdy
będę chuda i gruba, tak długo, jak zatrzymam jego dziecko. Teraz zaczęłam
naprawdę kwestionować tą obietnicę.
-W porządku?- zapytał cicho, jego znajomy, ochrypły głos
zapalił świeczkę w moim sercu. Wychrypiałam słabe „tak”, zanim się zbliżył,
stukając conversami o drewnianą podłogę. Byłam zaskoczona, kiedy owinął od tyłu
ramiona wokół mojej talii- czuły gest, którego nie oczekiwałam. Ale jego
ramiona wciąż były znajome. Były ciepłe i bezpieczne. Jak dom.
-To może być pokój dziecinny- wyszeptał do mojego ucha, jego
oddech łaskotał moją skórę. Każda część mojego ciała wołała o niego, o jego
ciało i dotyk. To było straszne, zdać sobie sprawę, ile tak naprawdę minęło,
odkąd byłam właściwie blisko niego. Jego usta dotknęły delikatnie linii mojej
szczęki.
A potem jego ciepło zniknęło, ciało oddaliło się od mojego. Stąpał
do drzwi, a mnie bolało to, by mieć go z powrotem, wzięłam drżący oddech, zanim
ponownie się rozejrzałam i podążyłam za nim. Moja głowa wciąż pulsowała, a
nagły powalający ból zalał moje ciało, moja głowa piekła, a nogi potknęły się,
gdy straciłam równowagę. Całe pomieszczenie wirowało, a świat się kręcił. Moje plecy
przylegały do ściany, kolana mi się trzęsły, zmagałam się z chwianiem, nie
upadnij…
Ciepłe, miłe ramię objęło mnie, kiedy się potknęłam, Harry
wbijał we mnie spojrzenie z dzikim skoncentrowaniem, otoczenie tylko na chwilę
przystało, gdy wciąż się trzymałam. Źle się czułam. Boże, nie czułam się dobrze…
-Tamaro?!- zachęcił mnie gorączkowo- Tam, wszystko dobrze
skarbie?
-W porządku- westchnęłam, potrząsając głową, kiedy znów
poczułam stopy, walcząc po części ze szczególną niechęcią z jego ramionami. Jego
zielone oczy pełne były zmartwienia, podążając krytycznie za moim każdym
ruchem, podtrzymując moje ramie przed upadkiem- Po prostu czuję się…
oszołomiona… głowa mnie znów dzisiaj bolała.
Popatrzył na mnie sceptycznie, ściągając brwi- Powinnaś iść
się przebadać, to nie jest normalne. Takie oszołomienie. Gdybyś była sama
zapewne byś upadła.
-Mam kontrolę w przyszłym tygodniu- zapewniłam go z
roztargnieniem, zanim zaczęłam się toczyć do schodów, Harry szybko skoczył, by
prowadzić. Nienawidziłam, kiedy był tak zaniepokojony. Nie potrzebowałam tego,
nie od niego, kiedy on ledwo mnie w ogóle całował- Wspomnę wtedy o tym.
Wymamrotał zatwierdzenie. Wciąż panowała cisza w naszym
nowym domu. Dom, kochany, kurwa, dom, pomyślałam.
Zatrzymaliśmy się u podstawy schodów, a on powiedział coś o
pięknie tego miejsca. Przytaknęłam cicho, uznając piękne umeblowanie za
najlepszą z cech. Oddychając głęboko. Słowa wypłynęły z moich ust, zanim mogłam
je powstrzymać, moje oczy zapiekły, gdy desperacko przemyślałam wszystko w
kółko i znowu, szukając odpowiedzi w miejscach, w które aktualnie patrzyłam.
-Kocham cię, Harry.
Moje słowa znów były słabą chrypką, wyrzucając słowa, które
tak desperacko pragnęłam, by odwzajemnił i jeszcze miał je na myśli.
-Też Cię Kocham.
Zanim w ogóle miałam możliwość na przeanalizowanie
sztuczności, wyczuć ją na swojej skórze, westchnął i pociągnął mnie w swoje
ramiona, zderzając swoje giętkie usta z moimi, w pożądliwym pocałunku, który
przyspieszył bicie mojego serca i rozszedł się po moich żyłach, adrenalina dała
mi uczucie spadania w moim żołądku. Tęskniłam za tym tak cholernie, ból był
nieopisany. Ordynarna pasja, ściskająca potrzeba jego dłoni, kiedy łapał nimi
dziko, beznadziejnie moją skórę, wczepiając pożądliwie palce w moje włosy. Jego
język szalał niechlujnie naprzeciw mojego. Prawie błagając o reakcję- na
pocałunek w rekompensacie. To sprawiło, że prawie osłabłam. Moja głowa znów
wirowała, tym razem ze szczęścia.
Oderwał się i oboje nie mogliśmy złapać tchu, dysząc, z
wydętymi i zaróżowionymi ustami. Jego oczy studiowały moje z błyskiem
niepokoju, zakładając w pośpiechu palcami blond fale za moje ucho, jakby to
było istotne dla jego zdrowia i życia. Uśmiechnął się, ale nie dosięgało to
jego oczu. A potem po raz kolejny się odwrócił, otwierając drzwi i
przytrzymując je dla mnie. A cisza zapłonęła.
Byłam drażliwa. Miałam sucho w ustach, znajome uderzenie
pochodziło od dziecka, kiedy przełknęłam piekące łzy, instynktownie sięgając dłonią
do brzucha. Wszystko było nie tak. W sumie, nic nie było dobrze.
Desperacja w jego ustach przypominała mi resuscytację,
robioną zmarłemu. Ruchy były napięte i pilne, ale jednocześnie zmęczone. Ale chętne
i kurewsko desperackie. Chcą, by zaczął się zaciągać powietrzem, by usiadł i
zaczął przemawiać i starają się najlepiej, jak potrafią, ale wiedzą, że
odszedł. Iskra nie powróci i nie zabłyśnie ponownie, ponieważ odszedł. Nie żyje.
To było, jak Harry palący się do miłości do mnie, którą
kiedyś miał w sobie, iskra w jego krwi, która świeciła tylko dla mnie i nikogo
więcej. To było daremne. Bezcelowe. W jego oczach mogłam zobaczyć, że to
odeszło, dawno wymarłe i zapomniane uczucie. Kiedy to zarejestrowało się w jego
głowie, że jest bezużyteczne, to było wtedy, gdy prawdziwy ból się zaczynał. Ponieważ
raz, kiedy mężczyzna zda sobie sprawę, że pompuje w serce nieżywego człowieka,
że on nie powróci, mężczyzna się nudzi. Przestaje mieć nadzieję. Zostawia to,
znajduje coś nowego na horyzoncie i stara się ruszyć dalej i zapamiętuje osobę,
którą zostawił za sobą. Tą, której nie mógł ocalić.
Tą, dla której się poddał.
____________________________________________
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam na nic siły. Już
od miesiąca choruję i jestem wyczerpana. Dzisiaj się zebrałam, mimo wielkiego
bólu głowy, chyba udzieliło mi się o Tamary ;)
Piszcie, co sądzicie; co byście zrobili na miejscu Tamary?
Jak myślicie, jak to się dalej potoczy? Czekam :)
Dziękuję za komentarze, i ponad 10tys wyświetleń! Ah i powracam do dodawania tłumaczeń w niedziele, bo wtedy jestem bardziej zmotywowana :)
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
Hej rozdział jest świetny chociaż smutny :-) co się stało z kochajacym troskliwym i opiekuńczym harrym ? Myślę że dopiero uswiadomi sobie co do niej czuje jak ją straci bądź jak coś jej się stanie bo narazie ( chociaż w rzeczywistości kocham karnego i jestem jego fanką ) to zachowuje się jak dupek przecież ona sama sobie nie zrobiła dziecka co mówi że ma wątpliwości czy chce z nią być do końca bo dopiero jego kariera się rozwija a przecież ona też jest młoda i bardzo sławna :-) czekam na next:-) i życzę zdrowia - klaudia
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten ff. Martwie się o nich. Harry zachowuje się baaaaardzo dziwnie. Moze wszystko się zmieni jak dziecko już się urodzi?? Pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscia na nowy rozdzial. Aneta
OdpowiedzUsuńŁo matko ile rozdziałów! Zabieram się do czytania, bo mimo że zaczęłam od końca bardzo mi się spodobało :D
OdpowiedzUsuńDałabyś radę informować mnie na tt? @LadyMhor
Zapraszam do siebie:
Www.fallen-zayn-fanfiction.blogspot.com
Co połączylo Harrego i Zayna, dwóch nienawidzących się gangsterów? Dlaczego są w stanie poświęcić własne życie byleby tylko wygrać z rywalem?
Będę wdzięczna za każdy komentarz :))
Mam prośbę mogłabyś informować mnie na tt o nowych rozdziałach?
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna :)
@martynkakop
Swoją drogą fajnie tłumaczysz , podziwiam cię ! ♥