niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 26, część 1

Wrzesień.
Październik.
Listopad.
Obudziłam się ze zwiniętą w nogach pościelą, stłumiony huk przerwał mój spokojny sen. Usłyszałam syk Harry’ego i stwierdziłam, że uderzył się w palca u stopy, bo jęczał, kulejąc po pokoju. Wciąż leżałam w ciszy, próbując powrócić do mojego snu, który śniłam chwilę temu. Był schowany w niedostępnej dla mnie części mojego umysłu i nieważne, jak bardzo się starałam, nie mogłam go przywołać. Miałam urywki- jasne, szpitalne światła i łóżko, które pachniało detergentami. Harry też tam był. Trzymając desperacko moją dłoń, szepcząc coś natarczywie do mojego ucha. Zaczęłam krzyczeć. A potem nie pamiętam niczego.
Poczułam stłumione uczucie zawiedzenia, ale w sumie, to może lepiej, że nie mogę powrócić do tego snu. Miałam takie przeczucie, że nie byłam tam tą szczęśliwą osobą; może blokowałam to sobie w podświadomości. To było okropne, właściwie, dając chłodne uczucie smutku i przerażenia, które osiadło w moim żołądku. Przełknęłam ślinę, potrząsając głową, by pozbyć się koszmaru. To był tylko sen. Nie ma sensu tego roztrząsać.
Obróciłam się spokojnie, mój 29-tygodniowy brzuszek ostatnio bardzo ograniczał moje ruchy. Musiałam spać na boku z poduszką pod brzuchem, ale i tak budziłam się co godzinę, przez tego małego diabełka, kręcącego i wiercącego się w moim środku. Mogłabym przysiąc, że urodzę jakiegoś nocnego marka, strasznie ożywał w nocy. Kopiąc mnie brutalnie po żebrach tymi małymi, silnymi nóżkami.  Jego bolesne ruchy były niczym w porównaniu do nieczułej natury Harry’ego. Zaschło mi w gardle, kiedy pomyślałam o tym, jak kiedyś gaworzył do brzuszka, jak masował moje ramiona, kiedy nie mogłam zasnąć. Teraz jedynie warczał z irytacją, kiedy się wierciłam, desperacko starając się znaleźć wygodną pozycję, jęcząc, jak to wcześnie się obudził.
Tak bardzo się zmienił przez ostatnie miesiące. Nie lubiłam jego nowej strony- ten Harry był humorzasty, irytujący i cichy. Sprawiał, że czułam się nieswojo i niepewnie. Sprawiał, że czułam, jakby miał wątpliwości.
Obróciłam się twarzą do okna, w mojej głowie zawirowało, kiedy starałam się sobie przypomnieć, co mam dzisiaj do roboty, ale okazało się, że nic. Mój harmonogram znów był pusty, kiedy Harry był poza domem, nagrywając nową piosenkę. Fani przychodzili w dużych ilościach, by ich oglądać, kiedy ja oglądałam ich czasem, kiedy mogłam. Harry zazwyczaj dostawał od nich prezenty typu, pluszowe zabawki, piankowe miecze, kondomy i magazyny playboy, teraz dostawał kupony na śpioszki, zabawki dla dzieci i malutkie czapeczki. Niektórzy fani nawet własnoręcznie robili jakieś prezenty- jedna dziewczyna zrobiła malutki kombinezon z logiem 1D, a inna dała mu koszulkę z naklejonym na niej napisem „Mój tata jest w zespole”. Przyjmował je wszystkie z uśmiechem i ciepłymi podziękowaniami, a wtedy miałam nadzieję, że moje zmartwienia, odnośnie tego, czy ma wątpliwości pozostawały w mojej głowie, podszeptując mi, że on jedynie udaje przed tłumem. Rozmyślałam nad tym, czy to nie jest tylko przedstawienie, czy on w ogóle chce tego dziecka. Martwiłam się, że mnie zostawi. Że nie kocha mnie tak, jak dawniej.
Zerkając w stronę okna, wytrzeszczyłam oczy, a rozbawiony uśmiech zamajaczył na moich ustach. Delektowałam się widokiem przede mną. Sylwetka nagiej postaci Harry’ego odwróciła się do mnie tyłem w świetle zimowego poranka, prezentował swój goły tyłek, zanim ukrył go za zasłoną, rozglądając się po bokach. Włosy spływały dookoła jego głowy, jak aureola, jego długie nogi były złączone, mięśnie na jego plecach i masywne ramiona podkręcały moją wyobraźnię. Przygryzłam wargę, by nie zachichotać, obserwując w ciszy, jak się rozgląda.
Zacisnęłam dłoń na moim telefonie, leżącym na szafce przy łóżku, podnosząc się z wysiłkiem z materaca. Wstawanie ostatnio było trudne. Włączyłam aparat, uśmiechając się szeroko, kiedy jego czysta perfekcja ukazała się na małym ekranie, klikając na przycisk, kiedy byłam usatysfakcjonowana ujęciem. Głośny dźwięk migawki przedarł się przez panującą ciszę, a Harry obrócił się na pięcie, lokując swoje spojrzenie na mnie i marszcząc się w zdezorientowanym, ale komicznym uśmiechu.
-Co robisz?- wymamrotał przez chichot, oddalając się od okna, pozwalając by zasłona opadła. Zachichotałam w odpowiedzi, wchodząc w aplikację twittera.
-Zbieram materiał do mojego wank bank*- dodałam zdjęcie, wpisując wiadomość „Nic nie przebije pokoju z widokiem :P”
Skierował się w stronę łóżka, a ja odwróciłam wzrok na widok tego, jak bardzo nagi był. Moje policzki przybrały trochę koloru, a on zaśmiał się, wślizgując się pod kołdrę, popychając mnie na materacu.
-Rumienisz się, panienko Gold. To nic, czego byś wcześniej nie widziała.
-Ale wciąż- wymamrotałam zażenowana- Nie musisz tym wymachiwać, jeszcze ktoś zauważy- zaśmiał się, lekko, serdecznym dźwiękiem, który wciąż miał w sobie coś głęboko męskiego. To było, jak muzyka dla moich uszu, ponieważ minęło trochę, odkąd słyszałam go takiego szczęśliwego. To przypomniało mi o tym, jaki był.
Pozwoliłam mu, by przycisnął moje plecy do swojej klatki, wbijał podbródek w moje ramię przez górę mojej piżamy. Jego skóra była ciepła, a oddech na mojej skórze gorący. Leżałam do niego tyłem, a on zaglądnął na ekran mojego telefonu, jęcząc i ściskając mnie, kiedy zauważył, że właśnie wystawiłam jego nagość dla całego świata.
-Usuń to, zarząd mnie zamorduje.
-To nic takiego. Ja tylko daję fanom powód do omdleń- odwzajemniłam uśmiech, rozkoszując się jego ustami na mojej szyi. Ciesząc się wszystkim w tym momencie; ciepłem, bliskością. Rzeczami, których nie doświadczaliśmy od tak dawna. Zastępowane były one stopniowo przez sztywne, ostrożne ruchy, zwaśnione i niespokojne spojrzenia. Nieznaczące pocałunki, jego bezuczuciowy dotyk i nieszczere słowa. To nie był on, w żadnym tego słowa znaczeniu.
Owinął swoje ramiona wokół mojej połowy, krzyżując dłonie na moim brzuchu, oddychając głęboko, kiedy czekał na kopnięcie. Był cicho, a ja usiadłam niezręcznie, mając nadzieję na rozpoczęcie jakiejś rozmowy, moje serce upadło, kiedy cisza dalej trwała, a Harry westchnął za mną z przygnębieniem, opierając czoło na mojej skórze. Może jednak nie był w tak dobrym humorze.
-Harry- szepnęłam ostrożnie. Uniósł głowę, łapiąc kątem oka moje spojrzenie. Jego oczy pełne były wzburzonych myśli, a jego szczęka była, jak z kamienia. Ten widok zmroził krew w moich żyłach- Wszystko dobrze?
-W porządku- skłamał- Kocham Cię.
Jego słowa miały się podszyć pod solidarność, ale jego intencje zawiodły całkowicie przez drżący oddech, jaki nastąpił po nich. Dotarła do mnie podstawowa nieszczerość, kiedy przełknął nerwowo ślinę, odwracając z poczuciem winy głowę w stronę ściany, dłońmi kreśląc roztargnione wzory na mojej skórze. Poczułam w środku smutek, ponieważ nie mogłam ostatnio wierzyć w jego słowa.
-Nie prawda- odpowiedziałam uparcie, wykręcając się delikatnie z jego uścisku, obracając się, by się z nim skonfrontować- Nie jest w porządku, Harry- nie odpowiedział, nie patrzył mi w twarz, a jego wyraz twarzy stężał. Wyłamywał nerwowo swoje długie palce- Co się dzieje?- nalegałam delikatnie- Możesz mi powiedzieć, Harry. Wysłucham.
-Nic się nie dzieje!- wyrzucił, uniósł głos do krzyku, patrząc na mnie, ale w jego oczach nie było prawdziwej złości. Tylko strapienie i strach. A ja desperacko wiedziałam, co za tym idzie, miał mi powiedzieć, co jest nie tak, ale w tym samym czasie wiedziałam, że on nigdy tego nie zrobi. Przeraziłam się nagle, że całe życie może tak być- oziębłe, lakoniczne rozmowy, które nigdy nie byłyby właściwe.
Wypuścił mnie z uścisku, przechodząc niezdarnie do łazienki, żeby się ode mnie odseparować. Usłyszałam, jak wchodzi pod prysznic, wiedząc, że ma godzinę do wyjścia, na kolejne spotkanie z fanami. A ja tutaj zostanę, z dala od widoku, z dala od jego myśli. Nie chciałam nigdzie wychodzić. Nie miałam siły, by udawać bezkresną miłość i uwielbienie do niego przed całym światem, kiedy on nawet nie mówił mi, co go dręczy. Czułam się, jakbym żyła w kłamstwie. Moje całe życie było jednym, wielkim kłamstwem.
Moje serce biło boleśnie w piersi, otarłam pospiesznie łzy, nie mając na nie obecnie czasu. Miałam kurewsko dosyć płakania. Zwinęłam się w kulkę, trzymając ochronnie mój brzuszek, kiedy zanurzyłam się pod kołdrę, jak samotne szczątki kogoś, komu zostało skradzione życie. Żyjąca śmierć.
*Perspektywa Harry’ego*
Popatrzyłem ze znudzeniem na swoje odbicie, na worki pod oczami. Były tam z jej powodu. Przez jej wiercenie i pierdolone kręcenie się przez całą noc, budząc mnie i pozbawiając snu. To była jej wina, że nie spałem. To nie było dlatego, ponieważ moje myśli biegały z prędkością kilometra na sekundę, ostatnimi dniami, setki różnorakich myśli ubiegało się o moją uwagę. A najpewniej nie było to dlatego, że za każdym razem, kiedy zadawałem sobie pytanie, czy jestem tutaj z nią szczęśliwy, czy cieszę się naszym dzieckiem i życiem, które jest przed nami, nie mogłem znaleźć na to żadnej odpowiedzi.
Wszedłem pod prysznic, na chłodną, nieprzyjazną ceramikę pod moimi stopami. Podkręciłem temperaturę, pozwalając, by woda spływała po mojej chłodnej skórze. Byłem wyczerpany, woda uderzała w moje plecy, relaksując mnie trochę. Pamiętam, jak dobrze kiedyś było czuć taki jej dotyk na skórze, rozmasowującą mój stres. Teraz mogłem to ledwo znieść, ponieważ wyraz w jej oczach powodował, że mój żołądek zaciskał się z poczucia winy. Ponieważ jej serce i dusza były dla mnie otwarte, wówczas gdy ja nie odpowiadałem, kwestionując i bojąc się.
Jej dłonie mogły pracować tak delikatnie, z nadzieją, jej usta spotykały moje z taką miłością, że powodowało to palący kwas w moim gardle. To było kurewsko niewdzięczne, byłem nienawistnym kutasem, ponieważ nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego w moim sercu już nie tli się do niej takie uczucie, jak wcześniej. Dlaczego widok jej brzuszka sprawiał, że skręcało mnie w środku. Dlaczego nagle wszystkiego żałowałem.
Zaczęło się od Nick’a, naprawdę, tego dnia, kiedy powiedział mi swoje zdanie na ten temat i zapytał mnie, czy naprawdę chcę do końca żyć takim życiem, kiedy mam przed sobą całą młodość. Nagle wątpliwości zagościły w mojej głowie, a ja nie widziałem, co mam dalej myśleć. Jego słowa dzwoniły w moich uszach za głośno, za duży wpływ wywarły na moje serce. Gdybym mógł zapytać moją tęsknotę o tak ochocze zostanie z nią, co by powiedziała? Czy nie dowodziła ona, że nie jestem gotowy, że moje serce tak naprawdę nie jest na to gotowe, tak jak wcześniej sądziłem?
Pocierałem wściekle moją skórę, dopóki nie zrobiła się czerwona, widząc w myślach jej piękny uśmiech, kiedy zrobiła to zdjęcie. Jej oczy wciąż błyszczały z uwielbieniem, kiedy na mnie patrzyła, jej policzki wciąż się różowiły. Była we mnie taka zakochana, a ja tego nie oddawałem. Nienawidziłem się za to.
Rozmyślałem o tych razach, kiedy się od niej odwracałem. W noc kilka tygodni temu, kiedy chciała uprawiać seks, a ja obróciłem się do niej tyłem, ukrywając moje wymówki pod pretekstem, że jestem zmęczony.  Wciąż uważałem ją za cholernie atrakcyjną, oczywiście, ale nie mogłem znieść tego uczucia, jak bardzo mnie kochała, kiedy ja kwestionowałem swoje własne uczucia. Nie mogłem obserwować, jak pożądanie pali się w jej oczach, kiedy ją pieprze, słuchać jęków mojego imienia, kiedy walczyłem ze sobą w środku.
Kochałem ją. Oczywiście, że tak, kwestia tego, jak bardzo. To była kwestia uczucia, jakbym kochał mniej- gardziłem tym. To była kwestia bycia tak cholernie przerażonym przyszłością- tak strasznie, jak to brzmiało- przerażony, że będę musiał być z nią do końca życia, z dzieckiem, którego nie planowaliśmy i którego życia nie chciałem. Odrzucając młodość i okazje, jakie miałem. Żałując mojej krwi i kości.
Zakręciłem wodę i wyszedłem znów na zimną podłogę, woda spływała z włosów na moje ramiona, przez brzuch i V- linie. Tęskniłem za dotykiem Tamary. Minęło trochę, mówiąc szczerze. Kochałem ją; uważałem, że jest piękna. I kochałem stworzonko w jej środku. Kiedy tak o tym myślałem, zdawałem sobie sprawę, że może będzie w porządku. Może za bardzo rozmyślałem nad tym wszystkim i to wymknęło mi się spod kontroli, albo może tak miało być. Kim ja byłem by kwestionować to, jak potoczy się nasze życie? Kim ja byłem, by żałować decyzji czy tego chcę? Westchnąłem przez to wszystko, przez wszystkie, przebiegające przez moją pojebaną głowę pytania. Byłem zbyt podatny na wpływy i wyobrażałem sobie w głowie rzeczy, którymi one nie były. Kochałem Tamarę i to było teraz moje życie- nie było sensu dodawać temu melodramatyzmu. Musiałem się z tym pogodzić.
Będziemy mieli dziecko, pomyślałem nagle. To wciąż była myśl, która pobudzała moje serce.
Wysuszyłem się szybko, otwierając drzwi i wchodząc do hotelowego pokoju, ogarnął mnie wstyd, kiedy zauważyłem Tamarę, zwiniętą pod pościelą. Przełknąłem moje wyrzuty sumienia, wciągając bokserki i czarne dżinsy, wkładając przez głowę białą koszulkę z dekoltem w serek, potrząsając mokrymi lokami, zanim ruszyłem do niej, materac zapadł się, kiedy usiadłem na jego skraju.
-Śpisz?- wyszeptałem, serce waliło mi w piersi. Mówiłem do tyłu jej blond głowy, wystającej spod kołdry. Zamruczała w odpowiedzi, pogłaskałem jej włosy, przebiegając przez nie delikatnie palcami- Będę musiał za niedługo iść- nie odpowiedziała. Miałem poczucie winy- Kocham Cię, Tamaro. Nie bierz sobie do serca moich humorków, ja po prostu…- urwałem, walcząc ze słowami- jestem zmieszany, tak mi się wydaję.
Wynurzyła się delikatnie spod pościeli, obracając się tak, że jej oczy zerkały na mnie spod kołdry. Piękne, dziecięco niebieskie oczy, które trzepotały tak niewinnie, błyszcząc w świetle.
 -Zmieszany w związku z czym?
Zaschło mi w ustach, niechętny do wyznania moich wątpliwości. Faktem, że boję się, iż zanika we mnie miłość.
-W związku z przyszłością i tym, co zrobimy, kiedy pojawi się dziecko. Mam trochę wątpliwości, jak sobie poradzimy, ale jest w porządku. Obiecuję.
-Dobrze wiedzieć- jej oczy się uśmiechały. Wciąż czułem się źle, nie mówiąc jej.
-W każdym razie, miłego dnia- mruknąłem, zdobywając się na niewielki uśmiech.
-Trochę boli mnie głowa- poskarżyła się, a ja zagruchałem, przyciskające delikatny pocałunek do jej czoła.
-Dobrzej, skarbie- wyszeptałem, martwiąc się niepotrzebnie. Jak moja troska miałaby jej pomóc? Ale miałem w sercu to poczucie, by dbać o nią i o dziecko. O dwie najważniejsze dla mnie osoby.
Przytaknęła, zamykając oczy. Nie minęła chwila, a jej oddech był umiarkowany, a ja byłem pewien, że śpi, więc założyłem moje conversy i pozbierałem rzeczy, zerkając ponownie przez ramię na śpiącego w łóżku anioła. Moja piękna dziewczyna. Pod koniec dnia, wszystko będzie dobrze. Tak długo, jak mamy siebie.
Tak sobie powiedziałem. Ponieważ chciałem w to uwierzyć.
____________________________________________

*Wank bank- folder ze zdjęciami do fapowania :D- nie wiedziałam, jak to przetłumaczyć na polski, chcecie to wpiszcie sobie w gogle i tam wam wyjdą angielskie opisy :)
Postanowiłam podzielić ten rozdział, bo jest długi, a ja szczerze mówiąc, nie mogłam zabrać się za jego tłumaczenie, więc chyba lepiej trochę, niż w ogóle, prawda? 
Nie miałam czasu na tłumaczenie, bo codziennie od 8 do 17 pracuję, a na dodatek od 2 tygodni jestm chora i nie mogę się wyleczyć, bo nie mam możliwości, by poleżeć kilka dni w domu i wtedy tłumaczyć :(
Nie mogę zagwarantować, kiedy dodam kolejny rozdział, bo mam 3 referaty do napisania + muszę przysiąść do fizyki, bo sprawdzian sam się nie poprawi ;/
Mam nadzieję, że Wam się podoba i rozumiecie też moją sytuację :)
Życzę miłego wieczoru~Lady Morfine <3
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl
P.S. Zapraszam też na opowiadania:
10 minutes left by Fallen Demon
You just must believe by Boo Bear & Black Angel

2 komentarze:

  1. Świetne x Cudownie tłumaczysz:)

    http://emotionless-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział & dziękuje,że podjełaś się tłumaczenia i z niego nie rezygnujesz tak jak inny <3 pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń