Listopad.
Obudziłam się ze zwiniętą w nogach pościelą, stłumiony huk
przerwał mój spokojny sen. Usłyszałam syk Harry’ego i stwierdziłam, że uderzył
się w palca u stopy, bo jęczał, kulejąc po pokoju. Wciąż leżałam w ciszy,
próbując powrócić do mojego snu, który śniłam chwilę temu. Był schowany w
niedostępnej dla mnie części mojego umysłu i nieważne, jak bardzo się starałam,
nie mogłam go przywołać. Miałam urywki- jasne, szpitalne światła i łóżko, które
pachniało detergentami. Harry też tam był. Trzymając desperacko moją dłoń,
szepcząc coś natarczywie do mojego ucha. Zaczęłam krzyczeć. A potem nie
pamiętam niczego.
Poczułam stłumione uczucie zawiedzenia, ale w sumie, to może
lepiej, że nie mogę powrócić do tego snu. Miałam takie przeczucie, że nie byłam
tam tą szczęśliwą osobą; może blokowałam to sobie w podświadomości. To było
okropne, właściwie, dając chłodne uczucie smutku i przerażenia, które osiadło w
moim żołądku. Przełknęłam ślinę, potrząsając głową, by pozbyć się koszmaru. To był
tylko sen. Nie ma sensu tego roztrząsać.
Obróciłam się spokojnie, mój 29-tygodniowy brzuszek ostatnio
bardzo ograniczał moje ruchy. Musiałam spać na boku z poduszką pod brzuchem,
ale i tak budziłam się co godzinę, przez tego małego diabełka, kręcącego i
wiercącego się w moim środku. Mogłabym przysiąc, że urodzę jakiegoś nocnego
marka, strasznie ożywał w nocy. Kopiąc mnie brutalnie po żebrach tymi małymi,
silnymi nóżkami. Jego bolesne ruchy były
niczym w porównaniu do nieczułej natury Harry’ego. Zaschło mi w gardle, kiedy
pomyślałam o tym, jak kiedyś gaworzył do brzuszka, jak masował moje ramiona,
kiedy nie mogłam zasnąć. Teraz jedynie warczał z irytacją, kiedy się wierciłam,
desperacko starając się znaleźć wygodną pozycję, jęcząc, jak to wcześnie się
obudził.
Tak bardzo się zmienił przez ostatnie miesiące. Nie lubiłam
jego nowej strony- ten Harry był humorzasty, irytujący i cichy. Sprawiał, że
czułam się nieswojo i niepewnie. Sprawiał, że czułam, jakby miał wątpliwości.
Obróciłam się twarzą do okna, w mojej głowie zawirowało,
kiedy starałam się sobie przypomnieć, co mam dzisiaj do roboty, ale okazało
się, że nic. Mój harmonogram znów był pusty, kiedy Harry był poza domem,
nagrywając nową piosenkę. Fani przychodzili w dużych ilościach, by ich oglądać,
kiedy ja oglądałam ich czasem, kiedy mogłam. Harry zazwyczaj dostawał od nich
prezenty typu, pluszowe zabawki, piankowe miecze, kondomy i magazyny playboy,
teraz dostawał kupony na śpioszki, zabawki dla dzieci i malutkie czapeczki. Niektórzy
fani nawet własnoręcznie robili jakieś prezenty- jedna dziewczyna zrobiła
malutki kombinezon z logiem 1D, a inna dała mu koszulkę z naklejonym na niej
napisem „Mój tata jest w zespole”. Przyjmował je wszystkie z uśmiechem i ciepłymi
podziękowaniami, a wtedy miałam nadzieję, że moje zmartwienia, odnośnie tego,
czy ma wątpliwości pozostawały w mojej głowie, podszeptując mi, że on jedynie
udaje przed tłumem. Rozmyślałam nad tym, czy to nie jest tylko przedstawienie,
czy on w ogóle chce tego dziecka. Martwiłam się, że mnie zostawi. Że nie kocha
mnie tak, jak dawniej.
Zerkając w stronę okna, wytrzeszczyłam oczy, a rozbawiony
uśmiech zamajaczył na moich ustach. Delektowałam się widokiem przede mną. Sylwetka
nagiej postaci Harry’ego odwróciła się do mnie tyłem w świetle zimowego
poranka, prezentował swój goły tyłek, zanim ukrył go za zasłoną, rozglądając
się po bokach. Włosy spływały dookoła jego głowy, jak aureola, jego długie nogi
były złączone, mięśnie na jego plecach i masywne ramiona podkręcały moją
wyobraźnię. Przygryzłam wargę, by nie zachichotać, obserwując w ciszy, jak się
rozgląda.
Zacisnęłam dłoń na moim telefonie, leżącym na szafce przy
łóżku, podnosząc się z wysiłkiem z materaca. Wstawanie ostatnio było trudne. Włączyłam
aparat, uśmiechając się szeroko, kiedy jego czysta perfekcja ukazała się na
małym ekranie, klikając na przycisk, kiedy byłam usatysfakcjonowana ujęciem. Głośny
dźwięk migawki przedarł się przez panującą ciszę, a Harry obrócił się na
pięcie, lokując swoje spojrzenie na mnie i marszcząc się w zdezorientowanym,
ale komicznym uśmiechu.
-Co robisz?- wymamrotał przez chichot, oddalając się od
okna, pozwalając by zasłona opadła. Zachichotałam w odpowiedzi, wchodząc w
aplikację twittera.
-Zbieram materiał do mojego wank bank*- dodałam zdjęcie, wpisując
wiadomość „Nic nie przebije pokoju z
widokiem :P”
Skierował się w stronę łóżka, a ja odwróciłam wzrok na widok
tego, jak bardzo nagi był. Moje policzki przybrały trochę koloru, a on zaśmiał
się, wślizgując się pod kołdrę, popychając mnie na materacu.
-Rumienisz się, panienko Gold. To nic, czego byś wcześniej
nie widziała.
-Ale wciąż- wymamrotałam zażenowana- Nie musisz tym
wymachiwać, jeszcze ktoś zauważy- zaśmiał się, lekko, serdecznym dźwiękiem,
który wciąż miał w sobie coś głęboko męskiego. To było, jak muzyka dla moich
uszu, ponieważ minęło trochę, odkąd słyszałam go takiego szczęśliwego. To przypomniało
mi o tym, jaki był.
Pozwoliłam mu, by przycisnął moje plecy do swojej klatki,
wbijał podbródek w moje ramię przez górę mojej piżamy. Jego skóra była ciepła,
a oddech na mojej skórze gorący. Leżałam do niego tyłem, a on zaglądnął na
ekran mojego telefonu, jęcząc i ściskając mnie, kiedy zauważył, że właśnie
wystawiłam jego nagość dla całego świata.
-Usuń to, zarząd mnie zamorduje.
-To nic takiego. Ja tylko daję fanom powód do omdleń-
odwzajemniłam uśmiech, rozkoszując się jego ustami na mojej szyi. Ciesząc się
wszystkim w tym momencie; ciepłem, bliskością. Rzeczami, których nie
doświadczaliśmy od tak dawna. Zastępowane były one stopniowo przez sztywne,
ostrożne ruchy, zwaśnione i niespokojne spojrzenia. Nieznaczące pocałunki, jego
bezuczuciowy dotyk i nieszczere słowa. To nie był on, w żadnym tego słowa
znaczeniu.
Owinął swoje ramiona wokół mojej połowy, krzyżując dłonie na
moim brzuchu, oddychając głęboko, kiedy czekał na kopnięcie. Był cicho, a ja
usiadłam niezręcznie, mając nadzieję na rozpoczęcie jakiejś rozmowy, moje serce
upadło, kiedy cisza dalej trwała, a Harry westchnął za mną z przygnębieniem,
opierając czoło na mojej skórze. Może jednak nie był w tak dobrym humorze.
-Harry- szepnęłam ostrożnie. Uniósł głowę, łapiąc kątem oka
moje spojrzenie. Jego oczy pełne były wzburzonych myśli, a jego szczęka była,
jak z kamienia. Ten widok zmroził krew w moich żyłach- Wszystko dobrze?
-W porządku- skłamał- Kocham Cię.
Jego słowa miały się podszyć pod solidarność, ale jego
intencje zawiodły całkowicie przez drżący oddech, jaki nastąpił po nich. Dotarła
do mnie podstawowa nieszczerość, kiedy przełknął nerwowo ślinę, odwracając z
poczuciem winy głowę w stronę ściany, dłońmi kreśląc roztargnione wzory na
mojej skórze. Poczułam w środku smutek, ponieważ nie mogłam ostatnio wierzyć w jego
słowa.
-Nie prawda- odpowiedziałam uparcie, wykręcając się
delikatnie z jego uścisku, obracając się, by się z nim skonfrontować- Nie jest
w porządku, Harry- nie odpowiedział, nie patrzył mi w twarz, a jego wyraz
twarzy stężał. Wyłamywał nerwowo swoje długie palce- Co się dzieje?- nalegałam
delikatnie- Możesz mi powiedzieć, Harry. Wysłucham.
-Nic się nie dzieje!- wyrzucił, uniósł głos do krzyku,
patrząc na mnie, ale w jego oczach nie było prawdziwej złości. Tylko strapienie
i strach. A ja desperacko wiedziałam, co za tym idzie, miał mi powiedzieć, co
jest nie tak, ale w tym samym czasie wiedziałam, że on nigdy tego nie zrobi. Przeraziłam
się nagle, że całe życie może tak być- oziębłe, lakoniczne rozmowy, które nigdy
nie byłyby właściwe.
Wypuścił mnie z uścisku, przechodząc niezdarnie do łazienki,
żeby się ode mnie odseparować. Usłyszałam, jak wchodzi pod prysznic, wiedząc,
że ma godzinę do wyjścia, na kolejne spotkanie z fanami. A ja tutaj zostanę, z
dala od widoku, z dala od jego myśli. Nie chciałam nigdzie wychodzić. Nie miałam
siły, by udawać bezkresną miłość i uwielbienie do niego przed całym światem,
kiedy on nawet nie mówił mi, co go dręczy. Czułam się, jakbym żyła w kłamstwie.
Moje całe życie było jednym, wielkim kłamstwem.
Moje serce biło boleśnie w piersi, otarłam pospiesznie łzy,
nie mając na nie obecnie czasu. Miałam kurewsko dosyć płakania. Zwinęłam się w
kulkę, trzymając ochronnie mój brzuszek, kiedy zanurzyłam się pod kołdrę, jak
samotne szczątki kogoś, komu zostało skradzione życie. Żyjąca śmierć.
*Perspektywa Harry’ego*
Popatrzyłem ze znudzeniem na swoje odbicie, na worki pod
oczami. Były tam z jej powodu. Przez jej wiercenie i pierdolone kręcenie się
przez całą noc, budząc mnie i pozbawiając snu. To była jej wina, że nie spałem.
To nie było dlatego, ponieważ moje myśli biegały z prędkością kilometra na
sekundę, ostatnimi dniami, setki różnorakich myśli ubiegało się o moją uwagę. A
najpewniej nie było to dlatego, że za każdym razem, kiedy zadawałem sobie
pytanie, czy jestem tutaj z nią szczęśliwy, czy cieszę się naszym dzieckiem i życiem,
które jest przed nami, nie mogłem znaleźć na to żadnej odpowiedzi.
Wszedłem pod prysznic, na chłodną, nieprzyjazną ceramikę pod
moimi stopami. Podkręciłem temperaturę, pozwalając, by woda spływała po mojej
chłodnej skórze. Byłem wyczerpany, woda uderzała w moje plecy, relaksując mnie
trochę. Pamiętam, jak dobrze kiedyś było czuć taki jej dotyk na skórze,
rozmasowującą mój stres. Teraz mogłem to ledwo znieść, ponieważ wyraz w jej
oczach powodował, że mój żołądek zaciskał się z poczucia winy. Ponieważ jej
serce i dusza były dla mnie otwarte, wówczas gdy ja nie odpowiadałem, kwestionując
i bojąc się.
Jej dłonie mogły pracować tak delikatnie, z nadzieją, jej
usta spotykały moje z taką miłością, że powodowało to palący kwas w moim
gardle. To było kurewsko niewdzięczne, byłem nienawistnym kutasem, ponieważ nie
potrafiłem zrozumieć, dlaczego w moim sercu już nie tli się do niej takie
uczucie, jak wcześniej. Dlaczego widok jej brzuszka sprawiał, że skręcało mnie
w środku. Dlaczego nagle wszystkiego żałowałem.
Zaczęło się od Nick’a, naprawdę, tego dnia, kiedy powiedział
mi swoje zdanie na ten temat i zapytał mnie, czy naprawdę chcę do końca żyć
takim życiem, kiedy mam przed sobą całą młodość. Nagle wątpliwości zagościły w
mojej głowie, a ja nie widziałem, co mam dalej myśleć. Jego słowa dzwoniły w
moich uszach za głośno, za duży wpływ wywarły na moje serce. Gdybym mógł zapytać
moją tęsknotę o tak ochocze zostanie z nią, co by powiedziała? Czy nie dowodziła
ona, że nie jestem gotowy, że moje serce tak naprawdę nie jest na to gotowe,
tak jak wcześniej sądziłem?
Pocierałem wściekle moją skórę, dopóki nie zrobiła się
czerwona, widząc w myślach jej piękny uśmiech, kiedy zrobiła to zdjęcie. Jej oczy
wciąż błyszczały z uwielbieniem, kiedy na mnie patrzyła, jej policzki wciąż się
różowiły. Była we mnie taka zakochana, a ja tego nie oddawałem. Nienawidziłem się
za to.
Rozmyślałem o tych razach, kiedy się od niej odwracałem. W noc
kilka tygodni temu, kiedy chciała uprawiać seks, a ja obróciłem się do niej tyłem,
ukrywając moje wymówki pod pretekstem, że jestem zmęczony. Wciąż uważałem ją za cholernie atrakcyjną,
oczywiście, ale nie mogłem znieść tego uczucia, jak bardzo mnie kochała, kiedy
ja kwestionowałem swoje własne uczucia. Nie mogłem obserwować, jak pożądanie
pali się w jej oczach, kiedy ją pieprze, słuchać jęków mojego imienia, kiedy
walczyłem ze sobą w środku.
Kochałem ją. Oczywiście, że tak, kwestia tego, jak bardzo. To
była kwestia uczucia, jakbym kochał mniej- gardziłem tym. To była kwestia bycia
tak cholernie przerażonym przyszłością- tak strasznie, jak to brzmiało-
przerażony, że będę musiał być z nią do końca życia, z dzieckiem, którego nie
planowaliśmy i którego życia nie chciałem. Odrzucając młodość i okazje, jakie
miałem. Żałując mojej krwi i kości.
Zakręciłem wodę i wyszedłem znów na zimną podłogę, woda
spływała z włosów na moje ramiona, przez brzuch i V- linie. Tęskniłem za
dotykiem Tamary. Minęło trochę, mówiąc szczerze. Kochałem ją; uważałem, że jest
piękna. I kochałem stworzonko w jej środku. Kiedy tak o tym myślałem, zdawałem
sobie sprawę, że może będzie w porządku. Może za bardzo rozmyślałem nad tym
wszystkim i to wymknęło mi się spod kontroli, albo może tak miało być. Kim ja
byłem by kwestionować to, jak potoczy się nasze życie? Kim ja byłem, by żałować
decyzji czy tego chcę? Westchnąłem przez to wszystko, przez wszystkie,
przebiegające przez moją pojebaną głowę pytania. Byłem zbyt podatny na wpływy i
wyobrażałem sobie w głowie rzeczy, którymi one nie były. Kochałem Tamarę i to
było teraz moje życie- nie było sensu dodawać temu melodramatyzmu. Musiałem się
z tym pogodzić.
Będziemy mieli dziecko, pomyślałem nagle. To wciąż była
myśl, która pobudzała moje serce.
Wysuszyłem się szybko, otwierając drzwi i wchodząc do
hotelowego pokoju, ogarnął mnie wstyd, kiedy zauważyłem Tamarę, zwiniętą pod
pościelą. Przełknąłem moje wyrzuty sumienia, wciągając bokserki i czarne
dżinsy, wkładając przez głowę białą koszulkę z dekoltem w serek, potrząsając
mokrymi lokami, zanim ruszyłem do niej, materac zapadł się, kiedy usiadłem na
jego skraju.
-Śpisz?- wyszeptałem, serce waliło mi w piersi. Mówiłem do
tyłu jej blond głowy, wystającej spod kołdry. Zamruczała w odpowiedzi,
pogłaskałem jej włosy, przebiegając przez nie delikatnie palcami- Będę musiał
za niedługo iść- nie odpowiedziała. Miałem poczucie winy- Kocham Cię, Tamaro. Nie
bierz sobie do serca moich humorków, ja po prostu…- urwałem, walcząc ze
słowami- jestem zmieszany, tak mi się wydaję.
Wynurzyła się delikatnie spod pościeli, obracając się tak,
że jej oczy zerkały na mnie spod kołdry. Piękne, dziecięco niebieskie oczy,
które trzepotały tak niewinnie, błyszcząc w świetle.
-Zmieszany w związku
z czym?
Zaschło mi w ustach, niechętny do wyznania moich
wątpliwości. Faktem, że boję się, iż zanika we mnie miłość.
-W związku z przyszłością i tym, co zrobimy, kiedy pojawi
się dziecko. Mam trochę wątpliwości, jak sobie poradzimy, ale jest w porządku.
Obiecuję.
-Dobrze wiedzieć- jej oczy się uśmiechały. Wciąż czułem się
źle, nie mówiąc jej.
-W każdym razie, miłego dnia- mruknąłem, zdobywając się na
niewielki uśmiech.
-Trochę boli mnie głowa- poskarżyła się, a ja zagruchałem,
przyciskające delikatny pocałunek do jej czoła.
-Dobrzej, skarbie- wyszeptałem, martwiąc się niepotrzebnie. Jak
moja troska miałaby jej pomóc? Ale miałem w sercu to poczucie, by dbać o nią i
o dziecko. O dwie najważniejsze dla mnie osoby.
Przytaknęła, zamykając oczy. Nie minęła chwila, a jej oddech
był umiarkowany, a ja byłem pewien, że śpi, więc założyłem moje conversy i
pozbierałem rzeczy, zerkając ponownie przez ramię na śpiącego w łóżku anioła. Moja
piękna dziewczyna. Pod koniec dnia, wszystko będzie dobrze. Tak długo, jak mamy
siebie.
Tak sobie powiedziałem. Ponieważ chciałem w to uwierzyć.
____________________________________________
*Wank bank- folder ze zdjęciami do fapowania :D- nie
wiedziałam, jak to przetłumaczyć na polski, chcecie to wpiszcie sobie w gogle i
tam wam wyjdą angielskie opisy :)
Postanowiłam podzielić ten rozdział, bo jest długi, a ja szczerze mówiąc, nie mogłam zabrać się za jego tłumaczenie, więc chyba lepiej trochę, niż w ogóle, prawda?
Nie miałam czasu na tłumaczenie, bo codziennie od 8 do 17 pracuję, a na dodatek od 2 tygodni jestm chora i nie mogę się wyleczyć, bo nie mam możliwości, by poleżeć kilka dni w domu i wtedy tłumaczyć :(
Nie mogę zagwarantować, kiedy dodam kolejny rozdział, bo mam 3 referaty do napisania + muszę przysiąść do fizyki, bo sprawdzian sam się nie poprawi ;/
Mam nadzieję, że Wam się podoba i rozumiecie też moją sytuację :)
Życzę miłego wieczoru~Lady Morfine <3
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl
P.S. Zapraszam też na opowiadania:
10 minutes left by Fallen Demon
You just must believe by Boo Bear & Black Angel
P.S. Zapraszam też na opowiadania:
10 minutes left by Fallen Demon
You just must believe by Boo Bear & Black Angel
Świetne x Cudownie tłumaczysz:)
OdpowiedzUsuńhttp://emotionless-fanfiction.blogspot.com/
Cudowny rozdział & dziękuje,że podjełaś się tłumaczenia i z niego nie rezygnujesz tak jak inny <3 pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń