środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 25

Kiedy ostatnie akordy naszej piosenki rozbrzmiały na arenie, w budynku wybuchły fale krzyków. Byłem spocony, wykończony i ledwie dychałem, mrużąc oczy na świecące z oddali na moją twarz światła. Aparaty błyskały, migotały światła z  rozległego morza ludzi, ledwie dowierzałem wielkości tłumu, przed którym przed chwilą przyszło mi występować. Zerknąłem w dół, na przedni rząd, na wymalowane twarze fanek, które uwielbiały mnie tak bardzo, że moja obecność doprowadzała je do łez. Wciąż nie potrafię zrozumieć przyczyn, dlaczego one czcią mnie tak nieskończenie. Nie byłem nikim specjalnym, naprawdę, byłem? Właściwie, byłem trochę wkurzający. Podkradałem ludziom frytki, zawsze mówiłem coś niestosownego. Przez większość czasu czułem się niezręcznie w towarzyskich sytuacjach. Musiałem się naprawdę dobrze starać, żeby wyglądać na fajnego, niezależnego gracza, zanim Tamara wkroczyła do mojego życia. Zaszurałem stopą; byłem żałosny, a w najlepszym wypadku niepewny. A oni wciąż padali mi do stóp. Słyszałem wcześniej od ludzi, że nigdy nie powinienem czuć się samotny, bo mam tyle wspierających fanów; kochali mnie. Ale tak naprawdę tak nie było, myślałem. Nie kochali prawdziwego mnie. Kochali mój wizerunek, twarz, osobę, którą widzieli w telewizji, na ekranie komputera. Też go widziałem, ale on zdecydowanie nie był mną.
-Dziękujemy wam wszystkim bardzo- wydyszałem do mikrofonu, machając uprzejmie do tłumu, obserwując jak piszczą i machają w odpowiedzi, płacząc na mój kontaktu z nimi. Posyłałem buziaki, wbijając wzrok w jedną szczególną dziewczynę. Czternasto lub piętnastolatkę, z długimi, brązowymi włosami, nad których fryzurą siedziała zapewne cały ranek. Wpatrywała się we mnie, z oczami pełnymi łez, wyrazem czci i desperacji. Ten brzemienny wygląd, który mówił mi, że mnie potrzebowała. Więc uniosłem dłoń do ust, posyłając końcówkami moich palców pocałunek w jej kierunku… ale światła nagle zgasły. Ciemność. A ja zostałem z wyrazem jej twarzy wyrytym w mojej głowie, rozmyślając smutno, czy mój pocałunek by ją uszczęśliwił.
Nasza piątka ruszyła przez ciemność za kulisy, żeby następnie zająć miejsce. Trzymałem się niezdarnie z tyłu za Niall’em, podążając za nimi ślepo. Oczywiście, że byłem zadowolony z występu. Kochałem scenę, śpiewanie. To było wszystko, czegokolwiek pragnąłem, ale dzisiaj byłem jakiś roztargniony. Przybity. Smutny. To było słowo, którego szukałem. Tak proste, a idealnie opisywało wszystkie moje emocje. To był jeden z takich dni, kiedy nie potrafiłem się otrząsnąć, niezależnie, jak bardzo tego chciałem, lub jak bardzo starałem się uśmiechnąć. Czułem się trochę pusty i dokładnie wiedziałem, dlaczego. Powód mojego smutku miał imię; Josh Devine.
-Hej ty- głośny okrzyk, a ja użyłem resztek mojej energii, by unieść głowę. Zmusiłem się do uśmiechu, kiedy Grimmy zmaterializował się obok mnie, owijając wokół mnie ramiona w uścisku. A ja owinąłem swoje wokół niego, dwojąc się, kiedy w ostatniej chwili naszego uścisku zmienił zdanie i uderzył mnie w jaja.
-Och, Boże Nick!- jęknąłem, chwytając dłońmi za moje bolące krocze- Za co to kurwa było?
-Za bycie niedbałym, małym gównem- odpowiedział głośno, a to powinno być obraźliwe, gdyby nie uśmiechał się do mnie tak szeroko- Zaciążyłeś ją, prawda, ty ogromny kutasie!
-Zgaduję, że to jego sposób na złożenie gratulacji- dołączył kolejny głos, a Ed wyłonił się zza rozpromienionego Nick’a, unosząc na mnie z rozbawieniem swoje rude brwi. Odrzucił swoją gitarę, przyciskając się do mnie, wciąż zwijającego się z bólu.
-Śmieszny sposób na przekazanie dobrych życzeń- westchnąłem ciężko, starając się stać prosto, ale wciąż kątem oka obserwowałem przezornie Nick’a- Sprawiając, bym był bezpłodny.
-Chciał dobrze- zachichotał Ed, zanim znów dokończył niepewnie swoją wypowiedź- Tak myślę.
Pozwoliłem sobie na uśmiech, czując promień światła, przebijający przez całkowity brak nadziei wewnątrz mnie. Ci chłopacy byli dla mnie naprawdę dobrymi przyjaciółmi; dbali o moje dobre samopoczucie. Znali prawdziwego mnie. Fajnie było znaleźć się wokół innych ludzi, ludzi którzy nie byli tak bezpośrednio wdrożeni w to, co się dzieje. To było pokrzepiające.
-Gratulacje również ode mnie, tak w ogóle- powiedział cicho Ed, kiwając do mnie twierdząco- Mam nadzieję, że będziesz świetnym tatą.
Uśmiechnąłem się do niego ciepło. Sentymenty Eda były szczere. To dużo znaczyło- Tak w ogóle to gdzie się tak spieszysz? Zostań na spotkaniu.
-Chciałbym- odpowiedział uroczyście, pociągając ostrożnie za struny swojego instrumentu, przejeżdżając palcami do nadruków na jego końcu- Ale niby muszę iść i wystąpić, a następnie opuścić to miejsce.
Uśmiechnął się, patrząc w dół na brzdąkające palce. Ed brał wszystko na spokojnie- Ah, to niedobrze. Może innym razem?
-Możesz na to liczyć- zapewnił mnie, patrząc z uśmiechem- Będę pierwszą osobą, która zjawi się u twoich drzwi z prezentem dla dziecka. A prawdopodobnie zobaczymy się później.
-Brzmi dobrze- odpowiedziałem z uśmiechem, a on odszedł, dołączyłem do Grimmy’ego w jednym z pomieszczeń z tyłu. Po drodze minęliśmy Niall’a, siedzącego przy stole, napychającego sobie usta kurczakiem z kubełka z KFC. Nawet nie pytam, skąd to ma.
-Nie mogę uwierzyć, że zapomniałeś o kondomie- mruknął Nick, podkradając trochę kurczaka od blondyna, za co otrzymał niezbyt grzeczne spojrzenie. Mogłem poczuć, jak mój humor już się poprawił. Zabawne, co przebywanie we właściwym towarzystwie może zdziałać.
-Stało się- odpowiedziałem, wzruszając ramionami, kiedy siadaliśmy, opierając się o ścianę. To miejsce zagracone było rzeczami scenicznymi, a ja jestem prawie pewien, że nie powinno nas tutaj być, ale nic nie mówiłem. Nick wyciągnął puszkę cydru*, nie mam pojęcia skąd, rzucając nią do mnie, a ja złapałem ją z niesamowitym refleksem- Wszystko wyszło na dobre.
-Nie mogę uwierzyć, że będziesz tatą wcześniej niż ja- powiedział, potrząsając głową, kiedy wziął łyk napoju.
-Będziesz znakomitym dziadkiem- dokuczałem mu, przywołując sytuację, kiedy został wzięty za mojego ojca, podczas naszych zakupów. Popatrzył na mnie śmiertelnym wzrokiem, a ja próbowałem nie wypluć mojego picia, śmiejąc się z niego- Czy powinieneś w ogóle pić, skoro jesteś w pracy?
Przyłożył palec do ust, uciszając mnie- Nikt nie musi się dowiedzieć, prawda?- zachichotałem, potrząsając głową. Nie, zdecydowanie nie muszą.
-Więc, który tydzień?
-Jakiś dwudziesty tydzień teraz- powiedziałem mu szczęśliwy, biorąc kolejny łyk z mojej puszki. To już prawie dwa tygodnie; głównie przebywałem w studio, albo na próbach do naszego dzisiejszego występu, Teen Awards w Radio 1. Przez większość czasu czułem się okropnie, zostawiając Tamarę samą w domu na tak długo bez towarzystwa- nigdy by mi tego nie wypomniała, ale ja wiedziałem, że czuje się samotna. Była cicha i zdystansowana, zamknięta w jej własnym, małym świecie, gdzie nie liczyło się nic więcej niż to, ile lodów zostało jej w zamrażalce i co następnego będzie na MTV. Starałem się to nadrabiać w nocy, siedzieliśmy i gadaliśmy bezmyślnie, śpiewałem jej nasze nowe piosenki, pytałem ją o zdanie i uprawialiśmy seks. Hormony wciąż sprawiały, że była okropnie napalona i nie miałem wątpliwości, że większą część dnia spędzała, wyłączając się- Jakoś w połowie.
-Wow- wymamrotał w odpowiedzi- Nie wydaje się tak długo. To dziwne, że będziesz tatą.
-Taa- zgodziłem się, wzdychając, kiedy wyobraziłem sobie siebie, trzymającego malutkie dziecko w ramionach- moją malutką. Moje usta uniosły się instynktownie. Ją lub jego- nadal jawnie odmawiałem sobie przyznania, że to chłopiec- stawało się aktywne. Mogłem poczuć delikatne ruchy naprzeciw mojej dłoni, kiedy przykładałem ją do brzucha Tamary, a ona mówiła, że to niekomfortowe, kiedy kopanie nie pozwalało jej zasnąć w nocy. Jeśli mógłbym zrobić cokolwiek, by jej pomóc, zrobiłbym to. Patrzenie, jak traci sen, jak się wierci i kręci łamało mi serce- W mgnieniu oka.
-Znudzisz się- droczył się smutno- Nie będziesz mógł ze mną więcej wychodzić.
-Nie znudzę się!- krzyknąłem, mocno potrząsając głową, kiedy alkohol rozgrzewał moje żyły- Wciąż będę się z tobą spotykał, może nie tak często. Ale muszę się poświęcić.
Przytaknął i był cicho. Miałem dziwne wrażenie, że coś ukrywa, kiedy zacisnął usta, a to mnie zmartwiło, bo Nick nigdy nie krył tego, co chciał powiedzieć.
- Co?- przycisnąłem go.
-Nic- powiedział ozięble, wzruszając ramionami trochę zbyt zamaszyście- Nie wiem- mruknął, wahając się, zanim znów przemówił- O co chodzi z tym Josh’em? Czy to prawda?
Myśli ugrzęzły mi w gardle, pustka w moim sercu bolała. To było takie bolesne, ta zdrada. Za każdym razem, kiedy słyszałem jego imię, było tak samo; czułem znajomy ból w klatce, ten, z którym nie wiedziałem, jak sobie poradzić.
- Która część?- odpowiedziałem z mrocznym sarkazmem.
Wyglądał na zażenowanego to był trudny temat, ale to on się go podjął. Nick nie był dobry w sprawach sercowych. Był ekspertem w imprezowaniu, żartowaniu i spotkaniach. Nie był rodzajem przyjaciela, do którego zwracasz się z problemem.
-Przespała się z nim?
Przytaknąłem lekko. Nie lubiłem mówić tego na głos, będąc szczerym.
-Ale dziecko jest moje.
-Jest twoje?
-Taa.
-Na pew…
-Na pewno- dokończyłem jego pytanie- Jest moje.
-Dlaczego się z nim przespała?- jego głos brzmiał na ostrożny, ale dało się w nim wyczuć też nutkę oskarżenia. Nie lubił jej, nie ufał jej. Był bardziej skoncentrowany na mnie, wytłumaczyłem sobie. Ale ja nie lubiłem, kiedy ktoś zważał na mnie- nie potrzebowałem niczyjej litości, ani wsparcia.
-Nie chcę do tego wracać, Nick- westchnąłem, przejeżdżając we frustracji dłonią przez twarz. To na pewno był trudny temat, na który z nikim nie lubiłem rozmawiać. To za bardzo bolało. To niosło za sobą zbyt dużo pytań, zbyt dużo niepewności.
Przytaknął ze zrozumieniem, obserwując mnie kątem oka, zaciskając pustą puszkę w pięści, tworząc głośny, metaliczny pogłos, kiedy to robił. Znowu nie mówił, co miał na myśli. Niepewnie otworzył usta, by przemówić, ale znów je zacisnął. Widziałem, że zdobywa się na odwagę. Jego głos był niski i sekretny, prawie groźny.
-Jesteś pewien, ze podjąłeś właściwą decyzję, Harry?
 Odwróciłem głowę, by patrzyć w jego oczy, unosząc brew na jego zarozumiałe pytanie.
-Co masz przez to na myśli, Nick?
-Ja po prostu…- westchnął, wzruszając ramionami, patrząc w róg, unikając mojego spojrzenia- Nienawidzę patrzeć, jak rzucasz wszystko, co masz.
-Rzucam?- odpowiedziałem chłodno, jego ton ani trochę mi się nie podobał- Niczego nie rzucam, Nick.
-Robisz to- obstawał, nawiązując kontakt wzrokowy. Jego spojrzenie było natarczywe, oceniające- Możesz sobie myśleć, co chcesz, Harry, ale zapewniam cię, że nie będziesz wychodził do Mahiki i Paradise** tak, jak zwykłeś to robić. Nie będziesz imprezował. Wszystko ci się zmieni; porzucasz swoją młodość, twoją wolność…
-Nie mogę na to nic poradzić, Nick- splunąłem- Muszę to zrobić ze względu na moją rodzinę, okej?
-Ona jest twoją rodziną od jakiś pieprzonych pięciu minut- zrewanżował- A co z trasami, nagrywaniem, twoją całą pierdoloną karierą- to wszystko przez okno.
-Jak do kurwy to może być prawdą?!- zażądałem, czując pęcherzyki na ciele przez jego oskarżenia- Gadasz jakieś bzdury! Jak to może wpłynąć na moje śpiewanie?
-Ponieważ nastoletnie dziewczyny, nie lubią zostającego w domu taty z nieślubnym dzieckiem, Harry!
-Żaden fan nie będzie narzekać- to było krzykliwe kłamstwo, ale chciałem, by się zamknął. Nienawidziłem się z nim kłócić, ale nie mogłem zrozumieć, do czego dąży.
-Na pewno się ucieszą- zaszydził- Pomyśl o tym; jesteś zajęty, sprzedany za życia. One tego nie chcą, to jest niewskazane. Nawet dziecko cię nie usprawiedliwia.
-Cóż, one nie mają tutaj nic do powiedzenia.
-To trochę samolubne z twojej strony, Harry.
-I co, kurwa?- wybuchnąłem.
-Nie tylko ty masz tutaj coś do powiedzenia- wyrzucił, ciskając swoją zgniecioną puszką o podłogę, gdzie upadła z brzdękiem- Co z resztą chłopaków? Czy ci się to podoba, czy nie jesteś głównym kąskiem, jesteś ulubieńcem. Dasz klapy i co z pozostałą czwórką?
Zatrzymałem się w ciszy, mój umysł przygasł. Uderzył tym w sedno. Mogłem się pogodzić z moim upadkiem, ale nie pomyślałem, jak dziecko może wpłynąć na karierę chłopców w zespole. Nie tylko moje życie wchodziło w grę, ale ich też.
Ale oni cieszyli się razem ze mną. Nie dałem klapy. Wspierali mnie- byli ludzie, którzy mnie kochali, nawet, jeśli widzieli tylko Harry’ego z okładki magazynu, którego uwielbiali.
-Nie dam klapy-  odpowiedziałem słabo, wpatrując się w moje stopy- Nie dojdzie do tego.
Oblizał usta, wzruszając obronnie ramionami. Wpatrywałem się w niego, czekając na odpowiedź, a on ponownie toczył w myślach wojnę. Mogłem dostrzec na jego twarzy; powiedzieć, czy nie powiedzieć. W końcu zbliżył się do mojego ucha, szeptając, tak jakby obok ktoś miał go usłyszeć. Albo bał się słów, które wypowie.
-Wciąż jest czas, by się tego pozbyć, wiesz o tym.
Odsunąłem twarz, patrząc na niego wściekle.
-Jak kurwa śmiesz?
 -Tylko mówię, Hary!- krzyknął, zaciskając zęby- Nie wiem, dlaczego jesteś jej tak oddany, pieprzyła się z twoim perkusistą. Wykopałbym ją na ulicę, gdybym był na twoim miejscu.
-Nie znasz jej- warknąłem- Nie kochasz jej- złość wirowała w moim gardle, widziałem na czerwono przez jego wtrącenie słów, przebiegające wciąż przez moją głowę, jak okropna, irytująca, powtarzająca się piosenka. Pozbyć się tego. Możesz się „tego” pozbyć…
-Będziemy mieć dziecko- warknąłem, potrząsając głową na jego ignorancję- I będziemy szczęśliwi. Reszta się jakoś ułoży. Nie masz prawa, by wciągać w to Josh’a. To był błąd, przyznała się do niego i tego żałuje. To moje dziecko, więc on nie ma tu nic do rzeczy. Nie jestem typem człowieka, który poddaje się dla rodziny i nie zamierzam zostawić tego dziecka. Biorę za to odpowiedzialność- popatrzyłem na jego niespokojną twarz, uniesione brwi. Był moim przyjacielem, ale nie mógł mi mówić, jak mam żyć moim życiem- Myślałem, że będziesz po mojej stronie.
Otworzył usta, by odpowiedzieć, ale drzwi otworzyły się z siłą, a ruchoma sylwetka blond dziewczyny ukazała się we framudze. Serce podeszło mi do gardła.
-T-Tamara- jąkałem szalenie, kiedy weszła do pomieszczenia, pozostawiając za sobą chichoty i śmiechy.
-Hej, tu jesteś- krzyknęła radośnie, siadając ostrożnie na podłodze i przyciskając pocałunek do moich zaskoczonych ust- Niall powiedział mi, że mogę cię tutaj znaleźć….
-Skąd się tu wzięłaś?- zapytałem, przerywając jej bezmyślnie- To znaczy, co tutaj robisz?
Wydęła wargi, ale rozpromieniła się po chwili. Była w jednym z lepszych nastrojów od początku jej ciąży.
-Jestem tutaj, by pogratulować ci niesamowitego występu! I myślałam, że dziewczyna może odwiedzić swojego chłopaka po występie, może?- przymrużyła oczy, ponownie muskając mój policzek. Przełknąłem ciężko ślinę, patrząc na oceniającego nas z prawej Nick’a.
-Tam, to jest Nick Grimshaw. Mój dobry przyjaciel, nie wierzę, byście się wcześniej nie spotkali- wskazałem na niego, myśląc złośliwie, ze przyjaciel to trochę za mocne słowo. Nie wyczuła między nami tego wściekłego napięcia, albo mojej ponurej miny, za to uśmiechnęła się entuzjastycznie, potrząsając żywo jego dłonią.
 -Tak miło cię poznać- krzyknęła, chichocząc, kiedy próbowała się dźwignąć na stopy, ale w zamian upadła z powrotem na tyłek. Miała na sobie ładną, różowo białą, letnią sukienkę, która była rozszerzona w talii i nogach tak, że opływała jej brzuszek, okalając ją idealnie. Miała kwiaty we włosach i nieskazitelny makijaż. Wyglądała pięknie, nie żebym inaczej oczekiwał. W moich oczach zawsze była piękna- A teraz chodź, Harry, Lou i Tom zaprosili mnie na zakupy. Lux idzie! Musimy robić zapasy dziecięcych ciuszków!
-Brzmi dobrze- uśmiechnąłem się z roztargnieniem, wstałem niepewnie, wyciągając dłoń w jej stronę, by ją podnieść. Szybko pokonała drogę do drzwi, oczywiście zachwycona perspektywą małych, dziecięcych bucików i skarpetek i śpioszków-Pa, Nick- rzuciłem chłodno przez ramię, wciskając dłonie w kieszenie, czując tą depresję. Byliśmy ze sobą tak blisko. Dlaczego musiał zakładać, że wie, co dla mnie najlepsze? Dlaczego wszyscy zachowywali się tak, jakby znali mnie lepiej niż ja sam?
-Pa, Harry- odpowiedział głośno- Miej na uwadze, że ja chciałem tylko dobrze dla ciebie.
Obejrzałem się przez ramię.
-Nie sądzę, żebyś był odpowiednią osobą, by osądzać to, co jest „dla mnie dobre”, będąc szczerym.
Przełknął ciężko ślinę, a ja byłem gotów zostawić go tam samego na podłodze, odwracając się do niego tyłem, zanim znowu nie przemówił.
-Być może. Ale musisz w końcu zacząć słuchać swoich przyjaciół i przestać zachowywać się, jak rozpieszczony bachor.
Zacisnąłem zęby, zamykając za sobą drzwi i chwytając dłoń Tamary, ciągnąc ją gwałtownie za mną przez korytarz, kiedy jego słowa zalewały moje myśli. Musiał przyjść i skomplikować rzeczy, prawda? Pierdolone rzeczy. Psując naszą przyjaźń, sprawiając, że zacząłem mieć wątpliwości. Wątpliwości odnośnie wszystkiego.
Mogłem usłyszeć, jak Tamara mówi za mną, wołając moje imię i ciągnąc mnie, by mogła dotrzymać mojego szybkiego kroku. Moja głowa tonęła. Pamiętam, co Louis powiedział 2 tygodnie temu. Może źle robiłem, ignorując ich wszystkich- moich przyjaciół. Oni tylko chcieli mi pomóc, prawda? Kochali mnie, chcieli dla mnie jak najlepiej…
-Zamierzasz zachowywać się jak Josh, nigdy nic nie mówić, jakby ten artykuł nie miał miejsca? Chronić Tamarę i dziecko przed całym światem?
-Harry!
Głos Tam był teraz w moich uszach, histeryczny i zawiedziony. Obróciłem się szybko w miejscu, a ona wpadła na mnie, odczytując gorączkowo mój wyraz twarzy.
-Harry, wszystko w porządku?
-Nic mi nie jest- zapewniłem, ale mój głos załamał się słabo. Wiedziałem o tym, ona też to słyszała. Wpadłem, bo mimo tego, iż wmawiałem sobie, że jestem szczęśliwy, to czułem pustkę przez cały dzień, a nawet cały tydzień. Pomijając myśl, że zatrzymanie dziecka było dobrym posunięciem, traciłem przez to przyjaciół. Gdzie coś poszło nie tak?
Tamara zacisnęła usta i zmarszczyła brwi. Stanęła na palcach i złapała moje wargi w swoje, sprawiając, że mój puls przyspieszył bez wysiłku. Czułem jej zaokrąglony brzuszek przez sukienkę i uśmiechnąłem się naturalnie.
-Masz mnie- wyszeptała w moje usta, uśmiechając się lekko i przyjaźnie- Nas. To wszystko, czego potrzebujemy.
Przełknąłem gulę w moim gardle, przytakując uporczywie. Unosząc kąciki ust, by ją zapewnić, starając się, jak tylko potrafiłem, by uśmiech dosięgnął moich oczu.
-Tak- mruknąłem, podtrzymując delikatnie jej talię, kiedy stanęła na całych stopach, gaworząc o tym, co chce kupić na naszych zakupach; torbę, Przytulanki. Wciąż potrzebowaliśmy łóżeczka.
-Widziałam na internecie słodki kombinezon Kubusia Puchatka…
 Podążałem za nią w ciszy, przytakując, kiedy było to potrzebne. Rozmyślałem nad tym, co powiedziała. O nas. Naszej trójce, rodzinie. To wszystko, czego potrzebujemy. I tak powinno być.
Ale przyłapałem się na rozmyślaniu karygodnie- bez nadziei; jak długo będzie to wystarczające?
____________________________________________

   *Cydr- piwo jabłkowe, coś jak Somersby.
**Mahiki i Paradise- kluby nocne w Londynie.
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl
Trochę mi smutno, że potraficie tylko komentować, kiedy spóźniam się z rozdziałem, ale cóż, chyba nie zasługuję na Wasze komentarze...
Wciąż czekam na jakieś, jak sądzicie, co Harry wymyśli? Zgadzacie się z Nick'iem? 
Następny dodam w sobotę, a przybnajmniej sie postaram :)
~Lady Morfine<3

11 komentarzy:

  1. To jest takie omomomom *-* Grimmi ^^ i Ed ^^ OMG! Jeden z najlepszych rozdzialow ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah w rozdziale pojawił się nawet mój rudy Bóg :P Jezu Harry debilu! Więc tak: Nie słuchaj Nick'a. Tammy dobrze mówi, potrzebujecie tylko siebie. Nick to palant, a nie przyjaciel. Zatrzymacie dziecko, będziesz je kochał i będziecie wspaniałą rodzinką!
    Kocham twoje tłumaczenie. Jest zaiste *o* Z niecierpliwością czekam nn <3

    ~Zdesperowana Linka ^^ :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te komentarze :) Dzięki nim z uśmiechem zaczynam nowy dzień, bo przeczytałam, je dopiero rano :D Tak, jak mówiłam, nie musicie czekać długo bo tłumaczenie dodam na przełomie soboty/niedzieli, bo jak zauważyłam, rozdział 26 jest nieco dłuższy, więc troszeczkę mi to zajmie, ale zaczynam ferie, więc dam radę.
      Pozdrawiam~Lady Morfine <3

      Usuń
  3. Super rozdział.Hahaha Tamara w szale zakupowym xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze tlumaczenie.Dziekuje,ze je tlumaczysz <3 Pozdrawiam xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Szukałam już wiele tłumaczeń tego ff, twoje jest zdecydowanie najlepsze.x Świetnie tłumaczysz:)

    http://emotionless-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nn? Slodki rozdzial<3 Harry nie sluchaj go ! Xd

    OdpowiedzUsuń
  7. cześć, w końcu zebrałam się żeby wejść na Twojego bloga i zostawić komentarz. Zawsze czytam go na telefonie, ewentualnie tablecie, a tam nie ma opcji dodawania komentarzy :( strasznie cię za to przepraszam, bo wiem, ile znaczą dla was komentarze i jak was motywują.

    Chciałam też pochwalić twoje tłumaczenie, bo jest wspaniałe. To jedno z najlepszych tłumaczeń jakie czytałam. Dziękuję ci za nie, robisz to świetnie :)

    @fagotstyles x

    OdpowiedzUsuń
  8. „ Nazywano Ją terrorystką. Imię Gabriela oznaczało kłopoty..
    On miał miano grzecznego chłopca z dobrej rodziny, jedynie miano..
    Zaczęło się niewinnie – Zdrada chłopaka, jedna impreza, ogromny błąd, wspólny sekret. Kusząca tancerka i przystojny, tajemniczy adorator. Miała inne plany, ale stało się - połączyło ich namiętne uczucie, patrzyła na niego inaczej niż na innych, ale piękna bajka nie trwała długo .. Jak potoczy się los dwóch różnych osobowości, dwóch innych światów, które z pozoru inne są identyczne .. Czy przetrwają uczucia, które od samego początku nie miały prawa bytu ?! ”

    Serdecznie zapraszam do przeglądnięcia również mojego opowiadania, gdyż było by mi naprawdę miło zyskując czytelniczkę taką jak Ty.
    Było by fajnie, gdybyś zerknęła na mojego bloga i skomentowała styl pisania, gdyż tłumaczysz naprawdę ciekawie, a wszystkie uwagi są miło widziane : )
    Także zapraszam ..
    lostterroristhasfoundherprince.blogspot.com
    PS : Mam nadzieję, że nie pominiesz tego komentarza i zajrzysz do mnie *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam Cię do Liebster Award, więcej informacji tu http://taming-harry-styles-tlumaczenie.blogspot.com/2014/02/liebster-award.html Ponownie gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń