piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 24

*Perspektywa Harry’ego*
Następne 2 tygodnie w Europie były takie same; mieliśmy wywiad, pozowaliśmy do sesji zdjęciowych, graliśmy koncert i szliśmy spać. Wstawaliśmy i jechaliśmy na samolot. Lądowanie, koncert. Powtórka. Powtórka. Sam harmonogram już był stresujący, pogarszał to jeszcze fakt, że Tamara była obok, przez co ilość reporterów zajmujących chodniki wzrosła dziesięciokrotnie. Równie dobrze mogliśmy zmienić to na trasę Tamary; to nią wszyscy byli zainteresowani, znajdowała się w centrum uwagi. Nie mogłem stwierdzić, czy jej się to podoba, czy raczej jest niezadowolona.
Noc była jedynym czasem, kiedy naprawdę mogliśmy być razem. Wiem, że powinienem odpoczywać- musiałem być w formie na koncertach, dni były strasznie długie i męczące, a ja nie mogłem sobie pozwolić na worki pod oczami- ale zawsze było tak, że kładłem się o północy do łóżka, by później zdać sobie sprawę, iż jest czwarta nad ranem, a ja od kilku godzin rozmawiam z moją ciężarną dziewczyną o wszystkim, zaczynając od jakichś błahych spraw dochodząc do sensu życia.  To ważne, byśmy mieli ten czas na rozmowy. Czułem, jakbym naprawdę poznawał ją na poważnie od początku do końca. Chciałem znać każdy najmniejszy szczegół, dotyczący dziewczyny, która nosiła moje dziecko. A na dodatek, wyglądała tak pięknie o trzeciej nad ranem, zwinięta obok mnie, z kołdrą owiniętą niezręcznie wokół niej, kiedy wielkie niebieskie oczy patrzyły na mnie sennie. Ze splątanymi i rozrzuconymi dookoła włosami. I w mojej starej koszulce, ledwie okrywającej jej opalone uda… była idealna. Pomijając jej sterczący brzuszek, totalnie jej pożądałem. Jeśli nie marnowaliśmy czasu na rozmowy, to i tak pomijałem sen, na rzecz tego, co chłopcy lubią najbardziej, jeśli słyszą uderzający w ścianę zagłówek, tak głośno, jak ja.
Cieszyłem się z tych wszystkich zarwanych nocy na kontynencie, ponieważ kiedy wróciliśmy do UK to ja i chłopcy spędzaliśmy cały czas w studio. Biedna Tamara była skazana na samotne siedzenie w mieszkaniu, nie żeby miała coś przeciwko; cieszyła się ze swojego towarzystwa bardziej niż z czyjegoś innego.
-Powinnaś czasem gdzieś wyjść- powiedziałem jej pewnego poranka, kiedy piłem właśnie gorącą wodę z miodem, którą sobie przygotowałem przed całym dniem wysiłku wokalnego- Umów się z Danielle i El. Będziecie się dobrze bawić.
Wywróciła oczami i wydęła wargi. Właśnie sypała sobie do ust Frosties* prosto z paczki- Nie mam na ten tydzień w planach nic, co wymaga ubranie większej ilości ciuchów, niż mam teraz na sobie.
Zlustrowałem jej osobę, zauważając jedynie workowatą koszulkę, która jestem pewien, należała do mnie i nie mogłem się nie uśmiechnąć- Jak dla mnie brzmi dobrze, skarbie.
Wciąż pisała do mnie wciągu dnia, rozpraszając mnie i mówiąc, co robiła. Głównie piekła, mówiąc, że to hobby, którym się zajęła, by zabić długie godziny samotności. Przychodziłem w nocy na ciasto czekoladowe, ciasteczka ryżowe i muffinki domowej roboty, naznaczone każdą literką mojego imienia tak, że po złożeniu ich w rządek wychodził napis „Harry Styles”. Wstawiłem zdjęcie na tweetera, ale jedyne, co dostałem w zamian to masa negatywnych komentarzy. Nie mogłem zrozumieć, jak nie potrafili docenić faktu, że dziewczyna, która nosi moje dziecko zrobiła mi ciasteczka z nazwiskiem. Czy to nie był znak, że się o mnie troszczyła? Że byłem szczęśliwy? Czy to nie było to, czego powinni chcieć?
Nie pozwoliłem, by to mnie drażniło, ani nie pokazałem jej tego. Zamiast tego zabrałem się za ciasteczka i pocałowałem ją, mówiąc jej, że pięknie wygląda. Nikt więcej oprócz mnie nie musi być usatysfakcjonowany z mojego życia, a ja byłem bardziej niż zadowolony z takiego obrotu spraw.
Było czwartkowe popołudnie, po długich, czterech dniach nagrywania i bycia zamkniętym godzinami w ciemnym pomieszczeniu z mikrofonem naprzeciw twarzy, dopóki nie było wiadomości. Do momentu, gdy Brenda, tęga, przyjazna kobieta, która była głową naszej Komunikacji i PR-u, przerwała nasz dzień, byłem zadowolony; żadna przerwa nie była tutaj przewidywana. Było tak tylko wtedy, gdy wręczyła Louis’emu dziennik do rąk, a ja zdałem sobie sprawę, że jest jakiś problem.
-Strona 4 i 5- westchnęła, potrząsając głową- Podwójna kartka. Możliwe, że będziesz chciał to pokazać Harry’emu.
Louis rozpieczętował ostrożnie zawartość i skrzywił się, kiedy przewracał strony i popatrzył na nagłówek. Przeszedłem przez pokój, słysząc moje imię. Będąc szczerym, w momencie, kiedy Brenda otworzyła usta, ja już wiedziałem, że to będzie coś o mnie. Byłem w każdym cholernym miejscu, z oczywistym skandalem. Nie wiedziała, co ze mną robić w takim wypadku.
-Co to?- zapytałem powoli, strach wypełniał moje żyły. Byłem przerażony tym, co zobaczę; więcej plotkujących osób, próbujących nas rozdzielić. Ludzi, oskarżających Tamarę o kłamstwo, o to, że ja kłamię, że zostałem oszukany, albo ona udaje… każdy, kto ma wyobraźnię mógł powiedzieć o mnie wszystko do mediów i dostać za to kasę, ponieważ każdy dziennikarz umierał, by zaczerpnąć coś z nastoletniej miłości Harry’ego Styles’a/ Tamary Gold.
Kiedy podał mi gazetę, źle się poczułem. Twarz, która widniała na stronie była znajoma i pomijając fakt, że znałem go bardzo dobrze i gardziłem nim, wciąż bolało, że ponownie mnie zdradził. To był Josh. Patrzący głęboko w obiektyw aparatu, z oczami pełnymi smutku.
KTO JEST TATUSIEM” pisało. Cóż, niezbyt kreatywny nagłówek, ale to na pewno byłem ja, kiedy nosiłem taką koszulkę zeszłego miesiąca. Nosiłem ten tytuł na sobie, pomyślałem z uszczypliwym uśmiechem.
-Jaki kutas- zaczął nagle krzyczeć Louis- wymyślił historyjkę po tym wszystkim, co dla niego zrobiliśmy!
Potrząsnąłem słabo głową, skanując wzrokiem stronę. Przełknąłem żółć, zbierającą mi się w gardle, czując ten przeszywający ból w mojej klatce, który nazywał się bólem serca. Kiedy czujesz się tak smutno, tak samotny, że pozwalasz nieszczęściu, by raniło cię fizycznie. Tak właśnie się teraz czułem; smutny, samotny, zdradzony. Starałem się jej nie winić, ale nie potrafiłem za każdym razem, kiedy zobaczę jego twarz, ignorować jej widoku, który został wyryty w moim mózgu… jego dłoni na jej ciele. Jego brudnych, obrzydliwych rąk. To sprawiało, że chciało mi się rzygać.
-Po prostu ignoruj go, Haz- Louis kontynuował swoją przemowę, jakby to była bardziej jego niż moja sprawa- Nawet tego nie czytaj, on nie zasługuje na twoją uwagę.  
Wyrwałem mocno papier z jego uścisku, kładąc go na stoliku przede mną, z zamiarem przeczytania tego, pomijając całkowicie jego rady. Nie wiem, czy to siła, z jaką to od niego zabrałem, czy śmiertelny wyraz mojej twarzy, w każdym bądź razie nie kłócił się ze mną. Chciałem się dowiedzieć, co ta świnia ostatnio wymyśliła, w sumie mogę się już domyślać.  Twierdził, że dziecko jest jego. Skrzywiłem się na samą myśl, czułem nóż w boku.
„Tamara napisała do mnie, prosząc o spotkanie. Skończyło się na niesamowitym seksie, zainicjowanym przez nią. Powiedziała mi, bym nazywał ją Tammy…”
Oddychałem ciężko, ciągnąc za włosy, zmuszając się do dalszego czytania, aby przynajmniej znać streszczenie artykułu. Byłem świadom spojrzeń w moją stronę, każdy z ostrożnością obserwował moją reakcję. Wstrzymywali oddechy, by zobaczyć, czy będę wariował. Nienawidziłem tego, ze tutaj byli, tak nagle wszyscy. Chciałem być sam, by to przemyśleć.
Sądzę, że ona i Harry przechodzili przez ciężki okres; nie dogadywali się, dlatego przyszła do mnie…”
Dobrze, pomyślałem sprawiedliwie, przynajmniej to jest poprawne. Nie szukała w nim niczego, nie czuła pożądania czy pragnienia; ona po prostu znalazła się w złym miejscu. My byliśmy w złym miejscu, upomniałem się. To nie było dlatego, że mnie nie chciała i nie powinienem jej winić. Nie winiłem jej.
Jest w jakimś 18 tygodniu i właśnie od tak dawna się spotykaliśmy. Domagałem się testu na ojcostwo, ponieważ mam prawo wiedzieć, czy dziecko jest moje. Wierzę, że Harry może łatwo się przyznać, że to jego, bez konieczności zobaczenia czarno na białym, kto jest ojcem. Mógłby odmówić, ale ja wierzę, że istnieje szansa, iż to moje dziecko.”
-A to świnia!- krzyknąłem nagle, zaciskając szczękę i mnąc papier w pięściach. Natychmiastowo pożałowałem mojej reakcji; cały pomieszczenie było pełne napięcia, czekając na mój wybuch furii. Popatrzyłem na nich, na niespokojne twarze, gotowych, by mnie uspokoić, by mówić uspokajające słowa, żeby powstrzymać mnie, jeśli będę gwałtowny. Z badawczym wzrokiem, myśleli, że mnie znają, że wiedzą, jak zareaguję. Zmusiłem się do spokoju, normując oddech. Przemówiłem spokojnie, doprowadzając się do porządku- Myśli, że to jego. Nie jest, wiem, że nie jest. Zrobiła test…
-Możemy opublikować wyniki, jeśli chcesz to wszystko wyjaśnić- powiedziała radośnie Brenda. Moje oczy napotkały jej pełną nadziei twarz, miała miły wyraz twarzy, jakby chwaliła się odkryciem rozwiązania sytuacji. Westchnąłem rozdrażniony. To nie będzie takie proste. Nic nigdy nie jest proste.
-Zgaduję, że to jest sprawa, którą musisz obgadać z Tamarą- wtrącił cicho Louis, wierząc, że postawił się w mojej sytuacji. Znowu- Z jej zarządem i w ogóle. Mam rację?- popatrzył na Brendę, Paula i Preston, szukając potwierdzenia, że jest rozsądny, mówiąc z bezstronnego punktu widzenia, tego bardziej racjonalnego.
-Nie- powiedziałem gwałtownie, unosząc wzrok znad moich butów- Nie masz racji, Lou. Nikt nie będzie o tym rozmawiał z Tam, słyszycie?  Nie chcę, żeby wiedziała.
Wyglądali na zdumionych, ale nikt nic nie powiedział. Oczywiście za wyjątkiem niego. Louis nie potrafił trzymać gęby na kłódkę, nawet jeśliby mu się zapłaciło.
-Ona zasługuje, by wiedzieć, co się dzieje, Harry.
-Ona nie potrzebuje stresu, jaki to może spowodować- podkreśliłem, patrząc na niego- Nie potrzebuje tego teraz- wiem, jak ona się zachowa w zamian. Będzie się winić, znów będzie czuła tą niepewność i to, że nie jest dla mnie wystarczająco dobra. Tak bardzo, bardzo się myliła, ale nic, co powiem jej nie przekona, kiedy będzie w tym swoim ciemnym, pełnym wstrętu do siebie natłoku myśli. Nie chcę, by znowu jej się to stało. To nie była Tammy, którą kocham, kiedy taka była- Może kiedyś jej o tym powiem, ale teraz to zostawcie. Załatwię to.
Skończyłem swoją argumentację, odwracając się na pięcie i kierując do budki, ze słuchawkami w dłoni, gotowy do nagrywania- Powinniśmy wrócić do pracy- powiedziałem, świadom tego, że oni wciąż stali, czekając. Cisza. Patrzyli na mnie, obserwując mnie. Jak cały pieprzony świat. Można by przysiąc, że ja i Tamara byliśmy teraz jak jakiś występ w cyrku, albo nawet zwierzęta w zoo. Ludzie obserwowali nas uważnie przez szkoło, czekając aż zrobimy coś interesującego. Na to, aż któreś z nas wybuchnie w środku i da im jakiś temat do plotek.
Louis oczyścił gardło. Wciąż wyrażając swoją opinię. Kochałem go, ale czasem grał tak, jakby wiedział, co jest dla mnie najlepsze, lepiej niż ja. Okazyjnie miał rację, ale nie mógł za mnie przeżyć życia, miałem pretensję, że po prostu chciał robić tylko to- Myślę, że powinieneś jej powiedzieć. Nie pomagasz, nic nie robiąc.
-Louis- warknąłem, wściekłość rosła w moim brzuchu- Wiem, że chcesz tylko pomóc, ale to nie twoje życie. Ani moja dziewczyna, ani moje dziecko nie zasługują w tej sytuacji na taki stres.
Zaległa przerwa, kiedy wypowiedziałem te słowa. Miałem nadzieję, że zrozumiał przekaz i zacząłem wierzyć, że tak zrobił, kiedy przemówił, a moje myśli okazały się pochopne. W jego odpowiedzi znalazła się ironia w głosie, której nie lubiłem.
-I co? Zamierzasz po prostu udawać, że Josh nigdy niczego nie powiedział, jakby ten artykuł nie miał miejsca? Chronić Tamarę i dziecko przed całym światem?
Zacisnąłem usta, zakładając ciężkie słuchawki na moje uszy, odcinając się od wszelakich zewnętrznych dźwięków, za wyjątkiem mojego własnego głosu, który wypływał z nich do moich uszu- Są moją rodziną- powiedziałem jasno- Chronienie ich przed całym światem jest teraz moją pracą, Lou.
* * *
Oczekiwałem uczucia ciężaru na moich ramionach, kiedy wszedłem tej nocy do domu, potwierdzenia, że ten dzień przeminął, ale moja głowa wydawała się cięższa niż wszystko. Wciąż wydawało mi się, że źle się czuję, a kwas znów osiada na tyle mojego gardła i robi to od kilku godzin. Powinienem był wiedzieć, że to tak łatwo nie zniknie, ponieważ teraz byłem bezpieczny w domu. Myśli o artykule Josh’a ciążyły na mnie przez cały dzień, strach, do czego to może prowadzić. Obawa przed tym, jak bardzo może ją to zaboleć, kiedy się dowie, ponieważ szczerze, to wszystkim, czego chciałem w życiu, to uszczęśliwiać Tamarę. Zdrowie naszego dziecka wpływało na jej szczęście, a moje szczęście powodowało zdrowie ich obojga. Ale trzymanie tego w sobie mnie niszczyło; moja głowa pękała, a stopy i plecy bolały. To była jedna z tych nocy, kiedy po prostu chciałem się położyć, z nią w moich ramionach i spać do końca życia.
Potoczyłem się do salonu, wciąż denerwując się w ciszy, głęboko w sercu. Uśmiech wpłynął na moje usta i na moment zapomniałem, że patrzę na jej zrelaksowane na kanapie ciało, jej koszulka podwinęła się do pępka. Widok jej zaokrąglonego, wystającego brzuszka wywołał motylki w moim. I jej śliczna twarzyczka, patrząca próżno w telewizor, będący jedynym źródłem światła w całym pomieszczeniu. Usiadłem w wejściu, obserwując ją przez chwilę, szczęśliwy, czekając aż mnie zauważy, zamiast wyrywać ją z jej perfekcji, kiedy po prostu tam leżała. Mogłem ją obserwować godzinami.
-Cześć prześladowco- wymamrotała po kilku chwilach. Uśmiechnąłem się z rozbawieniem na jej komentarz. Jej oczy nie opuszczały odcinka Przyjaciół, lecących na ekranie- Tęskniłeś dzisiaj za mną?
-Bardzo- wymruczałem, ściągając buty i włócząc się do białej, skórzanej sofy. Usadowiłem się na jej końcu, obok jej stóp, układając swoje własne po obu stronach jej kolan, zanim pociągnąłem jej małe ciałko. Uśmiechnęła się do mnie, spotykając moje zmęczone oczy. Zniżyłem się, by pocałować jej miękkie, różowe usta, odgarniając włosy z jej oczu.
-Zrobiłam ciasteczka- wyszeptała, jakby to była tajemnica, a jej ciepły oddech połaskotał moją brodę.
-Fajnie- westchnął z uśmiechem w odpowiedzi, zasypując jej szyję mokrymi pocałunkami- Jakie?
-Z czekoladą i truskawkami- wyszeptała ponownie, promieniejąc na jej osiągnięcie.
Ułożyłem czoło na jej, zatrzymując się, szczęśliwy, że mogę po prostu patrzeć w jej oczy i szeptać do jej ucha przez resztę nocy.
-Jak było w studio?
-Gównianie. Jestem wykończony i plecy mnie tak strasznie bolą, będę musiał się podnieść- jęknąłem, prostując się, natychmiastowo zapominając o naszej bliskości. Przeciągnąłem się niezgrabnie, czując krótkotrwałe uczucie ulgi, zanim ponownie ból osiadł w moich mięśniach.
Powtarzała płynnie moje ruchy, kiedy usiadłem, sięgając do moich palców, by potrzeć bolące stawy. Wypełniła przestrzeń za mną, rozszerzając nogi tak, że siedziałem między jej udami. Jej małe dłonie dotykały przez koszulkę mojego kręgosłupa, wywołując tym gęsią skórkę.
-Chcesz, żebym zrobiła ci masaż?
Popatrzyłem na nią przez ramię, zauważając malutki uśmiech na jej twarzy. Przycisnęła szybki pocałunek do moich ust, a ja przytaknąłem, zgadzając się.
-Tak, byłoby miło.
-Więc się rusz- poinstruowała, popychając mnie do przodu na poduszki- I ściągnij koszulkę.
-Oooch- zagruchałem, przeciągając materiał przez głowę- Jesteś pewna, że nie jesteś tylko znowu napalona i nie szukasz wymówki?
-Cicho tam!- uciszyła mnie szybko, ale mogłem dosłyszeć bezczelny uśmiech w jej głosie. Boże, to było miłe. Prawie poczułem się dobrze, jakby wszystko było w porządku. Jakby nikt na świecie nie chciał nas rozdzielić. A sprawa z Josh’em była stopniowo odsuwana na tył moich myśli- ale nie może tam zostać na zawsze.
Wykręciła się momentalnie, wychodząc z pokoju na tyle szybko, na ile pozwalał jej brzuszek, wracając do pokoju z malutką buteleczką w dłoniach. Nie pozwoliłaby mi tego zobaczyć, jeślibym zapytał, ale kazała mi się przygotować. Poprawiłem się nieco, czekając cierpliwie na jej dotyk. Jej dłonie wreszcie dotknęły mojej  skóry, były ciepłe i lepkie. Mogłem wyczuć lawendę.
 -Co masz na dłoniach?- zapytałem, mój głos wyszedł trochę ciszej niż planowałem, kiedy jej palce działały na moje zmysły. Zgadywałem, że to był jakiś rodzaj olejku, kiedy kreśliła kciukami koła na mojej skórze, jej delikatne dłonie wędrowały w dół do paska moich spodni i w górę. To było takie przyjemne.
-Nie martw się tym, co jest na moich dłoniach- skarciła mnie, skupiając uwagę na moich ramionach, przesyłając dreszcze w dół mojego kręgosłupa, ściskając je ostro. Byłem w niebie- Po prostu myśl o tym uczuciu. Zrelaksuj się. Korzystaj- jej głos był zaraz koło mojego ucha, a to jedynie zwiększyło intensywność przyjemności, którą czułem dzięki jej ostrożnemu dotykowi. Zanuciłem w odpowiedzi, pozwalając moim oczom się zamknąć, kiedy kreśliła delikatne kółka na mojej skórze swoimi dłońmi. Nie przestawała ugniatać mojej skóry, usuwając cały stres z mojego ciała i napięcie z mojego umysłu.
-Mmm, Tam- westchnąłem, odrzucając lekko głowę do tyłu z przyjemności- To jest takie dobre- chciałem przełknąć ślinę, ale moje usta były wyschnięte. Każde zakończenie nerwu mrowiło, a ja zaciskałem paznokcie na materiale kanapy- Och, Boże.
Nagle zaprzestała swoich ruchów, a moja skóra pozostała mokra i mrowiąca. Obejrzałem się przez ramię, tylko po to, by spotkać się z jej namiętnym pocałunkiem, tańcem języka. Kiedy to przerwała, zabrakło jej oddechu- Wiesz, co Harry, wydaje mi się, że nie poświęciłam odpowiedniej uwagi twoim plecom. Masz naprawdę seksowne plecy.
-Cóż, dziękuję- powiedziałem między przerywanymi oddechami, patrząc w jej niebiańsko niebieskie oczy. Była rozbawiona, zagryzała dolną wargę, by powstrzymać chichot- Co?- zapytałem na wdechu. Popatrzyła w dół na moje krocze, a ja poczułem, jak rumieniec wpływa na moje policzka.
-Ktoś jest pobudzony- powiedziała śpiewnym głosem- Mój masaż musiał być dobry.
-Niewiarygodny, jest słowem, którego szukasz?- zapytałem, łapiąc jej wargi w moje- Chcesz iść ze mną do łóżka i pomóc mi rozwiązać ten problem? Czy wolisz, żebym sam siebie zadowolił?
Mrugnęła, a jej oczy pociemniały z pożądania- Tylko, jeśli będę mogła patrzeć, skarbie- przycisnęła swoje znajome, pełne usta do moich, w długim pocałunku, który sprawił, że moje serce szalało. Pociągnąłem ją na moje kolana, obracając się, by mogła się dostosować. Wziąłem drżący oddech, chwytając jej dłoń, gotowy, by zanieść ją ze sobą do łóżka. Rzeczy, które zamierzam z nią zrobić. Nie mogłem się doczekać, aż będę błądził dłońmi po jej ciele, dotykając jej ostrożnie, ciesząc się każdym kształtem.
Moja siła znów zmalała, gdy odrażający obraz zalał moje myśli. O nim. Jego dłoniach na niej. Jego brudne, podłe, kłamliwe ręce. Potrząsnąłem głową, by pozbyć się tych myśli, przełykając zaborczość i walcząc z rosnącym uczuciem w moim brzuchu. Mam nadzieję, że moje zmartwienie odpuści tak szybko, że zostanie niezauważone.
Ale jej uśmiech zmalał. Zauważyła- Harry?- powiedziała głosem grubym z konsternacji- Wszystko w porządku?
-Tak- skłamałem, uśmiechając się chyba trochę zbyt entuzjastycznie- Po prostu umieram, by cię już mieć, w ramionach, oczywiście. To wszystko, co jest nie w porządku.
Przerwa, która nastąpiła po moich nieprzekonywujących słowach trwała zbyt długo. Czytałem jej myśli z jej oczu, jak z otwartej księgi. Rozmyślała nad tym, co ukrywam. Martwiła się. Kochała mnie.
-Nie chcę, byśmy mieli przed sobą tajemnice, Harry- jej głos był słabym szeptem, jej oczy studiowały moją twarz z troską. Była zbyt mądra na moje kłamstwa, ale nie zamierzałem przestawać. Pomysł, że może powiedzenie jej prawdy, byłoby prostsze zawładnął mną, ale odrzuciłem go. Muszę ją chronić. Wolę nieść ten ciężar na moich barkach i być uspokajany przez jej kochający, nieświadomy dotyk, niż widzieć ją przerażoną, zmartwioną i zawiedzioną. Było lepiej, kiedy była niewinna i szczęśliwa w ignoranckiej rozkoszy. W szczęściu, w którym mogę ją utrzymać.
Dotknąłem delikatnie palcami jej ust, unosząc lekko ich kącik w uśmiechu. Odprężyła się na ten gest.
- Ja tak samo- wymruczałem cicho- Żadnych tajemnic.
Obserwowała mnie uważnie, oceniając mnie szczerze.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- westchnąłem, chwytając jej twarz w moje duże, niezdarne dłonie, co sprawiło, że wyglądała na taką drobną, delikatną, podatną na uszkodzenia. Pocałowałem ją z uczuciem, chcąc ją zapewnić. Nie chciałem, by zadawała pytania. Nie chciałem jej okłamywać, ale robiłem to dla jej własnego dobra. Ponieważ nie mógłbym znieść widoku, gdyby cierpiała.
Wczepiła palce w moje loki, jęcząc słabo w moje usta, kiedy znów je złączyliśmy, moje plecy zostały nagle pchnięte na skórzaną powłokę, a ona usiadła okrakiem na mojej talii. Rozpiąłem guziki jej koszuli, a moje serce szalało na widok jej nagiej skóry pod nią. Zwinąłem materiał w kulkę, wyrzucając go na drewnianą podłogę, jeżdżąc dłońmi po jej delikatnej skórze, jej oszałamiającym ciele. Stworzonym tylko dla mnie.
Złapała mój wzrok, jej dłonie pocierały moje sztywniejące krocze. Poruszyła się z powrotem w dół, rozpinając zamek moich spodni, odciągając szybko moje bokserki, pozwalając im zatrzymać się na moich kolanach. Owinęła swoje usta wokół mnie, pozwalając by moja długość twardniała w jej ciepłych ustach. Syknąłem na to zniewalające uczucie, na jej dotyk, na każdą myśl o niej. Sprawiała, że cały świat znikał. Chroniła mnie przed winą i żalem, osiadającymi w moim brzuchu. Cały ból, ciężar, zmartwienie. To wszystko przepadało.
_______________________________________
*Frosties- marka płatków śniadaniowych
Doczekaliście się? Chyba muszę tak częściej robić, to zyskam więcej komentarzy…
Anyway, dzięku za wszystko i przepraszam. Nie jestem dzisiaj w stanie powiedzieć, kiedy pojawi się kolejny, ale postaram się dodać najpóźniej w środę. To tyle z mojej strony.
Idę spać.
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl

~Lady Morfine <3

3 komentarze: