*Perspektywa Harry’ego*
Następne 2 tygodnie w Europie były takie same; mieliśmy
wywiad, pozowaliśmy do sesji zdjęciowych, graliśmy koncert i szliśmy spać.
Wstawaliśmy i jechaliśmy na samolot. Lądowanie, koncert. Powtórka. Powtórka.
Sam harmonogram już był stresujący, pogarszał to jeszcze fakt, że Tamara była
obok, przez co ilość reporterów zajmujących chodniki wzrosła dziesięciokrotnie.
Równie dobrze mogliśmy zmienić to na trasę Tamary; to nią wszyscy byli
zainteresowani, znajdowała się w centrum uwagi. Nie mogłem stwierdzić, czy jej
się to podoba, czy raczej jest niezadowolona.
Noc była jedynym czasem, kiedy naprawdę mogliśmy być razem.
Wiem, że powinienem odpoczywać- musiałem być w formie na koncertach, dni były
strasznie długie i męczące, a ja nie mogłem sobie pozwolić na worki pod oczami-
ale zawsze było tak, że kładłem się o północy do łóżka, by później zdać sobie
sprawę, iż jest czwarta nad ranem, a ja od kilku godzin rozmawiam z moją
ciężarną dziewczyną o wszystkim, zaczynając od jakichś błahych spraw dochodząc
do sensu życia. To ważne, byśmy mieli
ten czas na rozmowy. Czułem, jakbym naprawdę poznawał ją na poważnie od
początku do końca. Chciałem znać każdy najmniejszy szczegół, dotyczący
dziewczyny, która nosiła moje dziecko. A na dodatek, wyglądała tak pięknie o
trzeciej nad ranem, zwinięta obok mnie, z kołdrą owiniętą niezręcznie wokół
niej, kiedy wielkie niebieskie oczy patrzyły na mnie sennie. Ze splątanymi i
rozrzuconymi dookoła włosami. I w mojej starej koszulce, ledwie okrywającej jej
opalone uda… była idealna. Pomijając jej sterczący brzuszek, totalnie jej
pożądałem. Jeśli nie marnowaliśmy czasu na rozmowy, to i tak pomijałem sen, na
rzecz tego, co chłopcy lubią najbardziej, jeśli słyszą uderzający w ścianę
zagłówek, tak głośno, jak ja.
Cieszyłem się z tych wszystkich zarwanych nocy na
kontynencie, ponieważ kiedy wróciliśmy do UK to ja i chłopcy spędzaliśmy cały
czas w studio. Biedna Tamara była skazana na samotne siedzenie w mieszkaniu,
nie żeby miała coś przeciwko; cieszyła się ze swojego towarzystwa bardziej niż
z czyjegoś innego.
-Powinnaś czasem gdzieś wyjść- powiedziałem jej pewnego
poranka, kiedy piłem właśnie gorącą wodę z miodem, którą sobie przygotowałem
przed całym dniem wysiłku wokalnego- Umów się z Danielle i El. Będziecie się
dobrze bawić.
Wywróciła oczami i wydęła wargi. Właśnie sypała sobie do ust
Frosties* prosto z paczki- Nie mam na ten tydzień w planach nic, co wymaga
ubranie większej ilości ciuchów, niż mam teraz na sobie.
Zlustrowałem jej osobę, zauważając jedynie workowatą
koszulkę, która jestem pewien, należała do mnie i nie mogłem się nie
uśmiechnąć- Jak dla mnie brzmi dobrze, skarbie.
Wciąż pisała do mnie wciągu dnia, rozpraszając mnie i
mówiąc, co robiła. Głównie piekła, mówiąc, że to hobby, którym się zajęła, by
zabić długie godziny samotności. Przychodziłem w nocy na ciasto czekoladowe,
ciasteczka ryżowe i muffinki domowej roboty, naznaczone każdą literką mojego
imienia tak, że po złożeniu ich w rządek wychodził napis „Harry Styles”.
Wstawiłem zdjęcie na tweetera, ale jedyne, co dostałem w zamian to masa
negatywnych komentarzy. Nie mogłem zrozumieć, jak nie potrafili docenić faktu,
że dziewczyna, która nosi moje dziecko zrobiła mi ciasteczka z nazwiskiem. Czy
to nie był znak, że się o mnie troszczyła? Że byłem szczęśliwy? Czy to nie było
to, czego powinni chcieć?
Nie pozwoliłem, by to mnie drażniło, ani nie pokazałem jej
tego. Zamiast tego zabrałem się za ciasteczka i pocałowałem ją, mówiąc jej, że
pięknie wygląda. Nikt więcej oprócz mnie nie musi być usatysfakcjonowany z
mojego życia, a ja byłem bardziej niż zadowolony z takiego obrotu spraw.
Było czwartkowe popołudnie, po długich, czterech dniach
nagrywania i bycia zamkniętym godzinami w ciemnym pomieszczeniu z mikrofonem
naprzeciw twarzy, dopóki nie było wiadomości. Do momentu, gdy Brenda, tęga,
przyjazna kobieta, która była głową naszej Komunikacji i PR-u, przerwała nasz
dzień, byłem zadowolony; żadna przerwa nie była tutaj przewidywana. Było tak
tylko wtedy, gdy wręczyła Louis’emu dziennik do rąk, a ja zdałem sobie sprawę,
że jest jakiś problem.
-Strona 4 i 5- westchnęła, potrząsając głową- Podwójna
kartka. Możliwe, że będziesz chciał to pokazać Harry’emu.
Louis rozpieczętował ostrożnie zawartość i skrzywił się,
kiedy przewracał strony i popatrzył na nagłówek. Przeszedłem przez pokój,
słysząc moje imię. Będąc szczerym, w momencie, kiedy Brenda otworzyła usta, ja
już wiedziałem, że to będzie coś o mnie. Byłem w każdym cholernym miejscu, z
oczywistym skandalem. Nie wiedziała, co ze mną robić w takim wypadku.
-Co to?- zapytałem powoli, strach wypełniał moje żyły. Byłem
przerażony tym, co zobaczę; więcej plotkujących osób, próbujących nas
rozdzielić. Ludzi, oskarżających Tamarę o kłamstwo, o to, że ja kłamię, że
zostałem oszukany, albo ona udaje… każdy, kto ma wyobraźnię mógł powiedzieć o
mnie wszystko do mediów i dostać za to kasę, ponieważ każdy dziennikarz
umierał, by zaczerpnąć coś z nastoletniej miłości Harry’ego Styles’a/ Tamary
Gold.
Kiedy podał mi gazetę, źle się poczułem. Twarz, która
widniała na stronie była znajoma i pomijając fakt, że znałem go bardzo dobrze i
gardziłem nim, wciąż bolało, że ponownie mnie zdradził. To był Josh. Patrzący
głęboko w obiektyw aparatu, z oczami pełnymi smutku.
„KTO JEST TATUSIEM”
pisało. Cóż, niezbyt kreatywny nagłówek, ale to na pewno byłem ja, kiedy
nosiłem taką koszulkę zeszłego miesiąca. Nosiłem ten tytuł na sobie, pomyślałem
z uszczypliwym uśmiechem.
-Jaki kutas- zaczął nagle krzyczeć Louis- wymyślił
historyjkę po tym wszystkim, co dla niego zrobiliśmy!
Potrząsnąłem słabo głową, skanując wzrokiem stronę.
Przełknąłem żółć, zbierającą mi się w gardle, czując ten przeszywający ból w
mojej klatce, który nazywał się bólem serca. Kiedy czujesz się tak smutno, tak
samotny, że pozwalasz nieszczęściu, by raniło cię fizycznie. Tak właśnie się
teraz czułem; smutny, samotny, zdradzony. Starałem się jej nie winić, ale nie
potrafiłem za każdym razem, kiedy zobaczę jego twarz, ignorować jej widoku,
który został wyryty w moim mózgu… jego dłoni na jej ciele. Jego brudnych,
obrzydliwych rąk. To sprawiało, że chciało mi się rzygać.
-Po prostu ignoruj go, Haz- Louis kontynuował swoją
przemowę, jakby to była bardziej jego niż moja sprawa- Nawet tego nie czytaj,
on nie zasługuje na twoją uwagę.
Wyrwałem mocno papier z jego uścisku, kładąc go na stoliku
przede mną, z zamiarem przeczytania tego, pomijając całkowicie jego rady. Nie
wiem, czy to siła, z jaką to od niego zabrałem, czy śmiertelny wyraz mojej
twarzy, w każdym bądź razie nie kłócił się ze mną. Chciałem się dowiedzieć, co
ta świnia ostatnio wymyśliła, w sumie mogę się już domyślać. Twierdził, że dziecko jest jego. Skrzywiłem
się na samą myśl, czułem nóż w boku.
„Tamara napisała do
mnie, prosząc o spotkanie. Skończyło się na niesamowitym seksie, zainicjowanym
przez nią. Powiedziała mi, bym nazywał ją Tammy…”
Oddychałem ciężko, ciągnąc za włosy, zmuszając się do
dalszego czytania, aby przynajmniej znać streszczenie artykułu. Byłem świadom
spojrzeń w moją stronę, każdy z ostrożnością obserwował moją reakcję. Wstrzymywali
oddechy, by zobaczyć, czy będę wariował. Nienawidziłem tego, ze tutaj byli, tak
nagle wszyscy. Chciałem być sam, by to przemyśleć.
„Sądzę, że ona i Harry
przechodzili przez ciężki okres; nie dogadywali się, dlatego przyszła do mnie…”
Dobrze, pomyślałem sprawiedliwie, przynajmniej to jest
poprawne. Nie szukała w nim niczego, nie czuła pożądania czy pragnienia; ona po
prostu znalazła się w złym miejscu. My byliśmy w złym miejscu, upomniałem się.
To nie było dlatego, że mnie nie chciała i nie powinienem jej winić. Nie winiłem jej.
„Jest w jakimś 18
tygodniu i właśnie od tak dawna się spotykaliśmy. Domagałem się testu na
ojcostwo, ponieważ mam prawo wiedzieć, czy dziecko jest moje. Wierzę, że Harry
może łatwo się przyznać, że to jego, bez konieczności zobaczenia czarno na
białym, kto jest ojcem. Mógłby odmówić, ale ja wierzę, że istnieje szansa, iż
to moje dziecko.”
-A to świnia!- krzyknąłem nagle, zaciskając szczękę i mnąc
papier w pięściach. Natychmiastowo pożałowałem mojej reakcji; cały
pomieszczenie było pełne napięcia, czekając na mój wybuch furii. Popatrzyłem na
nich, na niespokojne twarze, gotowych, by mnie uspokoić, by mówić uspokajające
słowa, żeby powstrzymać mnie, jeśli będę gwałtowny. Z badawczym wzrokiem,
myśleli, że mnie znają, że wiedzą, jak zareaguję. Zmusiłem się do spokoju,
normując oddech. Przemówiłem spokojnie, doprowadzając się do porządku- Myśli,
że to jego. Nie jest, wiem, że nie jest. Zrobiła test…
-Możemy opublikować wyniki, jeśli chcesz to wszystko
wyjaśnić- powiedziała radośnie Brenda. Moje oczy napotkały jej pełną nadziei
twarz, miała miły wyraz twarzy, jakby chwaliła się odkryciem rozwiązania
sytuacji. Westchnąłem rozdrażniony. To nie będzie takie proste. Nic nigdy nie
jest proste.
-Zgaduję, że to jest sprawa, którą musisz obgadać z Tamarą-
wtrącił cicho Louis, wierząc, że postawił się w mojej sytuacji. Znowu- Z jej
zarządem i w ogóle. Mam rację?- popatrzył na Brendę, Paula i Preston, szukając
potwierdzenia, że jest rozsądny, mówiąc z bezstronnego punktu widzenia, tego
bardziej racjonalnego.
-Nie- powiedziałem gwałtownie, unosząc wzrok znad moich
butów- Nie masz racji, Lou. Nikt nie będzie o tym rozmawiał z Tam, słyszycie? Nie chcę, żeby wiedziała.
Wyglądali na zdumionych, ale nikt nic nie powiedział.
Oczywiście za wyjątkiem niego. Louis nie potrafił trzymać gęby na kłódkę, nawet
jeśliby mu się zapłaciło.
-Ona zasługuje, by wiedzieć, co się dzieje, Harry.
-Ona nie potrzebuje stresu, jaki to może spowodować-
podkreśliłem, patrząc na niego- Nie potrzebuje tego teraz- wiem, jak ona się
zachowa w zamian. Będzie się winić, znów będzie czuła tą niepewność i to, że
nie jest dla mnie wystarczająco dobra. Tak bardzo, bardzo się myliła, ale nic,
co powiem jej nie przekona, kiedy będzie w tym swoim ciemnym, pełnym wstrętu do
siebie natłoku myśli. Nie chcę, by znowu jej się to stało. To nie była Tammy,
którą kocham, kiedy taka była- Może kiedyś jej o tym powiem, ale teraz to
zostawcie. Załatwię to.
Skończyłem swoją argumentację, odwracając się na pięcie i
kierując do budki, ze słuchawkami w dłoni, gotowy do nagrywania- Powinniśmy
wrócić do pracy- powiedziałem, świadom tego, że oni wciąż stali, czekając.
Cisza. Patrzyli na mnie, obserwując mnie. Jak cały pieprzony świat. Można by
przysiąc, że ja i Tamara byliśmy teraz jak jakiś występ w cyrku, albo nawet
zwierzęta w zoo. Ludzie obserwowali nas uważnie przez szkoło, czekając aż
zrobimy coś interesującego. Na to, aż któreś z nas wybuchnie w środku i da im
jakiś temat do plotek.
Louis oczyścił gardło. Wciąż wyrażając swoją opinię.
Kochałem go, ale czasem grał tak, jakby wiedział, co jest dla mnie najlepsze,
lepiej niż ja. Okazyjnie miał rację, ale nie mógł za mnie przeżyć życia, miałem
pretensję, że po prostu chciał robić tylko to- Myślę, że powinieneś jej
powiedzieć. Nie pomagasz, nic nie robiąc.
-Louis- warknąłem, wściekłość rosła w moim brzuchu- Wiem, że
chcesz tylko pomóc, ale to nie twoje życie. Ani moja dziewczyna, ani moje
dziecko nie zasługują w tej sytuacji na taki stres.
Zaległa przerwa, kiedy wypowiedziałem te słowa. Miałem
nadzieję, że zrozumiał przekaz i zacząłem wierzyć, że tak zrobił, kiedy
przemówił, a moje myśli okazały się pochopne. W jego odpowiedzi znalazła się
ironia w głosie, której nie lubiłem.
-I co? Zamierzasz po prostu udawać, że Josh nigdy niczego
nie powiedział, jakby ten artykuł nie miał miejsca? Chronić Tamarę i dziecko
przed całym światem?
Zacisnąłem usta, zakładając ciężkie słuchawki na moje uszy,
odcinając się od wszelakich zewnętrznych dźwięków, za wyjątkiem mojego własnego
głosu, który wypływał z nich do moich uszu- Są moją rodziną- powiedziałem
jasno- Chronienie ich przed całym światem jest teraz moją pracą, Lou.
* * *
Oczekiwałem uczucia ciężaru na moich ramionach, kiedy
wszedłem tej nocy do domu, potwierdzenia, że ten dzień przeminął, ale moja
głowa wydawała się cięższa niż wszystko. Wciąż wydawało mi się, że źle się
czuję, a kwas znów osiada na tyle mojego gardła i robi to od kilku godzin.
Powinienem był wiedzieć, że to tak łatwo nie zniknie, ponieważ teraz byłem
bezpieczny w domu. Myśli o artykule Josh’a ciążyły na mnie przez cały dzień, strach,
do czego to może prowadzić. Obawa przed tym, jak bardzo może ją to zaboleć,
kiedy się dowie, ponieważ szczerze, to wszystkim, czego chciałem w życiu, to
uszczęśliwiać Tamarę. Zdrowie naszego dziecka wpływało na jej szczęście, a moje
szczęście powodowało zdrowie ich obojga. Ale trzymanie tego w sobie mnie
niszczyło; moja głowa pękała, a stopy i plecy bolały. To była jedna z tych
nocy, kiedy po prostu chciałem się położyć, z nią w moich ramionach i spać do
końca życia.
Potoczyłem się do salonu, wciąż denerwując się w ciszy,
głęboko w sercu. Uśmiech wpłynął na moje usta i na moment zapomniałem, że
patrzę na jej zrelaksowane na kanapie ciało, jej koszulka podwinęła się do
pępka. Widok jej zaokrąglonego, wystającego brzuszka wywołał motylki w moim. I
jej śliczna twarzyczka, patrząca próżno w telewizor, będący jedynym źródłem
światła w całym pomieszczeniu. Usiadłem w wejściu, obserwując ją przez chwilę,
szczęśliwy, czekając aż mnie zauważy, zamiast wyrywać ją z jej perfekcji, kiedy
po prostu tam leżała. Mogłem ją obserwować godzinami.
-Cześć
prześladowco- wymamrotała po kilku chwilach. Uśmiechnąłem się z
rozbawieniem na jej komentarz. Jej oczy nie opuszczały odcinka Przyjaciół,
lecących na ekranie- Tęskniłeś dzisiaj za mną?
-Bardzo- wymruczałem, ściągając buty i włócząc się do
białej, skórzanej sofy. Usadowiłem się na jej końcu, obok jej stóp, układając
swoje własne po obu stronach jej kolan, zanim pociągnąłem jej małe ciałko.
Uśmiechnęła się do mnie, spotykając moje zmęczone oczy. Zniżyłem się, by
pocałować jej miękkie, różowe usta, odgarniając włosy z jej oczu.
-Zrobiłam ciasteczka- wyszeptała, jakby to była tajemnica, a
jej ciepły oddech połaskotał moją brodę.
-Fajnie- westchnął z uśmiechem w odpowiedzi, zasypując jej
szyję mokrymi pocałunkami- Jakie?
-Z czekoladą i truskawkami- wyszeptała ponownie,
promieniejąc na jej osiągnięcie.
Ułożyłem czoło na jej, zatrzymując się, szczęśliwy, że mogę
po prostu patrzeć w jej oczy i szeptać do jej ucha przez resztę nocy.
-Jak było w studio?
-Gównianie. Jestem wykończony i plecy mnie tak strasznie
bolą, będę musiał się podnieść- jęknąłem, prostując się, natychmiastowo
zapominając o naszej bliskości. Przeciągnąłem się niezgrabnie, czując
krótkotrwałe uczucie ulgi, zanim ponownie ból osiadł w moich mięśniach.
Powtarzała płynnie moje ruchy, kiedy usiadłem, sięgając do
moich palców, by potrzeć bolące stawy. Wypełniła przestrzeń za mną,
rozszerzając nogi tak, że siedziałem między jej udami. Jej małe dłonie dotykały
przez koszulkę mojego kręgosłupa, wywołując tym gęsią skórkę.
-Chcesz, żebym zrobiła ci masaż?
Popatrzyłem na nią przez ramię, zauważając malutki uśmiech
na jej twarzy. Przycisnęła szybki pocałunek do moich ust, a ja przytaknąłem,
zgadzając się.
-Tak, byłoby miło.
-Więc się rusz- poinstruowała, popychając mnie do przodu na
poduszki- I ściągnij koszulkę.
-Oooch- zagruchałem, przeciągając materiał przez głowę-
Jesteś pewna, że nie jesteś tylko znowu napalona i nie szukasz wymówki?
-Cicho tam!- uciszyła mnie szybko, ale mogłem dosłyszeć
bezczelny uśmiech w jej głosie. Boże, to było miłe. Prawie poczułem się dobrze,
jakby wszystko było w porządku. Jakby nikt na świecie nie chciał nas
rozdzielić. A sprawa z Josh’em była stopniowo odsuwana na tył moich myśli- ale
nie może tam zostać na zawsze.
Wykręciła się momentalnie, wychodząc z pokoju na tyle
szybko, na ile pozwalał jej brzuszek, wracając do pokoju z malutką buteleczką w
dłoniach. Nie pozwoliłaby mi tego zobaczyć, jeślibym zapytał, ale kazała mi się
przygotować. Poprawiłem się nieco, czekając cierpliwie na jej dotyk. Jej dłonie
wreszcie dotknęły mojej skóry, były
ciepłe i lepkie. Mogłem wyczuć lawendę.
-Co masz na
dłoniach?- zapytałem, mój głos wyszedł trochę ciszej niż planowałem, kiedy jej
palce działały na moje zmysły. Zgadywałem, że to był jakiś rodzaj olejku, kiedy
kreśliła kciukami koła na mojej skórze, jej delikatne dłonie wędrowały w dół do
paska moich spodni i w górę. To było takie przyjemne.
-Nie martw się tym, co jest na moich dłoniach- skarciła
mnie, skupiając uwagę na moich ramionach, przesyłając dreszcze w dół mojego
kręgosłupa, ściskając je ostro. Byłem w niebie- Po prostu myśl o tym uczuciu.
Zrelaksuj się. Korzystaj- jej głos był zaraz koło mojego ucha, a to jedynie
zwiększyło intensywność przyjemności, którą czułem dzięki jej ostrożnemu
dotykowi. Zanuciłem w odpowiedzi, pozwalając moim oczom się zamknąć, kiedy
kreśliła delikatne kółka na mojej skórze swoimi dłońmi. Nie przestawała
ugniatać mojej skóry, usuwając cały stres z mojego ciała i napięcie z mojego
umysłu.
-Mmm, Tam- westchnąłem, odrzucając lekko głowę do tyłu z
przyjemności- To jest takie dobre- chciałem przełknąć ślinę, ale moje usta były
wyschnięte. Każde zakończenie nerwu mrowiło, a ja zaciskałem paznokcie na
materiale kanapy- Och, Boże.
Nagle zaprzestała swoich ruchów, a moja skóra pozostała
mokra i mrowiąca. Obejrzałem się przez ramię, tylko po to, by spotkać się z jej
namiętnym pocałunkiem, tańcem języka. Kiedy to przerwała, zabrakło jej oddechu-
Wiesz, co Harry, wydaje mi się, że nie poświęciłam odpowiedniej uwagi twoim
plecom. Masz naprawdę seksowne plecy.
-Cóż, dziękuję- powiedziałem między przerywanymi oddechami,
patrząc w jej niebiańsko niebieskie oczy. Była rozbawiona, zagryzała dolną
wargę, by powstrzymać chichot- Co?- zapytałem na wdechu. Popatrzyła w dół na
moje krocze, a ja poczułem, jak rumieniec wpływa na moje policzka.
-Ktoś jest pobudzony- powiedziała śpiewnym głosem- Mój masaż
musiał być dobry.
-Niewiarygodny, jest słowem, którego szukasz?- zapytałem,
łapiąc jej wargi w moje- Chcesz iść ze mną do łóżka i pomóc mi rozwiązać ten
problem? Czy wolisz, żebym sam siebie zadowolił?
Mrugnęła, a jej oczy pociemniały z pożądania- Tylko, jeśli
będę mogła patrzeć, skarbie- przycisnęła swoje znajome, pełne usta do moich, w
długim pocałunku, który sprawił, że moje serce szalało. Pociągnąłem ją na moje
kolana, obracając się, by mogła się dostosować. Wziąłem drżący oddech,
chwytając jej dłoń, gotowy, by zanieść ją ze sobą do łóżka. Rzeczy, które
zamierzam z nią zrobić. Nie mogłem się doczekać, aż będę błądził dłońmi po jej
ciele, dotykając jej ostrożnie, ciesząc się każdym kształtem.
Moja siła znów zmalała, gdy odrażający obraz zalał moje
myśli. O nim. Jego dłoniach na niej. Jego brudne, podłe, kłamliwe ręce.
Potrząsnąłem głową, by pozbyć się tych myśli, przełykając zaborczość i walcząc
z rosnącym uczuciem w moim brzuchu. Mam nadzieję, że moje zmartwienie odpuści
tak szybko, że zostanie niezauważone.
Ale jej uśmiech zmalał. Zauważyła- Harry?- powiedziała
głosem grubym z konsternacji- Wszystko w porządku?
-Tak- skłamałem, uśmiechając się chyba trochę zbyt
entuzjastycznie- Po prostu umieram, by cię już mieć, w ramionach, oczywiście.
To wszystko, co jest nie w porządku.
Przerwa, która nastąpiła po moich nieprzekonywujących
słowach trwała zbyt długo. Czytałem jej myśli z jej oczu, jak z otwartej
księgi. Rozmyślała nad tym, co ukrywam. Martwiła się. Kochała mnie.
-Nie chcę, byśmy mieli przed sobą tajemnice, Harry- jej głos
był słabym szeptem, jej oczy studiowały moją twarz z troską. Była zbyt mądra na
moje kłamstwa, ale nie zamierzałem przestawać. Pomysł, że może powiedzenie jej
prawdy, byłoby prostsze zawładnął mną, ale odrzuciłem go. Muszę ją chronić.
Wolę nieść ten ciężar na moich barkach i być uspokajany przez jej kochający,
nieświadomy dotyk, niż widzieć ją przerażoną, zmartwioną i zawiedzioną. Było
lepiej, kiedy była niewinna i szczęśliwa w ignoranckiej rozkoszy. W szczęściu,
w którym mogę ją utrzymać.
Dotknąłem delikatnie palcami jej ust, unosząc lekko ich
kącik w uśmiechu. Odprężyła się na ten gest.
- Ja tak samo- wymruczałem cicho- Żadnych tajemnic.
Obserwowała mnie uważnie, oceniając mnie szczerze.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- westchnąłem, chwytając jej twarz w moje duże,
niezdarne dłonie, co sprawiło, że wyglądała na taką drobną, delikatną, podatną
na uszkodzenia. Pocałowałem ją z uczuciem, chcąc ją zapewnić. Nie chciałem, by
zadawała pytania. Nie chciałem jej okłamywać, ale robiłem to dla jej własnego
dobra. Ponieważ nie mógłbym znieść widoku, gdyby cierpiała.
Wczepiła palce w moje loki, jęcząc słabo w moje usta, kiedy
znów je złączyliśmy, moje plecy zostały nagle pchnięte na skórzaną powłokę, a
ona usiadła okrakiem na mojej talii. Rozpiąłem guziki jej koszuli, a moje serce
szalało na widok jej nagiej skóry pod nią. Zwinąłem materiał w kulkę,
wyrzucając go na drewnianą podłogę, jeżdżąc dłońmi po jej delikatnej skórze,
jej oszałamiającym ciele. Stworzonym tylko dla mnie.
Złapała mój wzrok, jej dłonie pocierały moje sztywniejące
krocze. Poruszyła się z powrotem w dół, rozpinając zamek moich spodni, odciągając
szybko moje bokserki, pozwalając im zatrzymać się na moich kolanach. Owinęła swoje
usta wokół mnie, pozwalając by moja długość twardniała w jej ciepłych ustach. Syknąłem
na to zniewalające uczucie, na jej dotyk, na każdą myśl o niej. Sprawiała, że
cały świat znikał. Chroniła mnie przed winą i żalem, osiadającymi w moim
brzuchu. Cały ból, ciężar, zmartwienie. To wszystko przepadało.
_______________________________________
*Frosties- marka płatków śniadaniowych
Doczekaliście się? Chyba muszę tak częściej robić, to zyskam
więcej komentarzy…
Anyway, dzięku za wszystko i przepraszam. Nie jestem dzisiaj
w stanie powiedzieć, kiedy pojawi się kolejny, ale postaram się dodać
najpóźniej w środę. To tyle z mojej strony.
Idę spać.
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl
~Lady Morfine <3
Najlepszy <3
OdpowiedzUsuńSuper super super ! ;*
OdpowiedzUsuńhej pojawił się 13 rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://youjustmustbelieve.blogspot.com :)