sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 23

*Perspektywa Harry’ego*
Skanowałem jej twarz moimi zmęczonymi oczami. Każdą linię, punkt, każdą najmniejszą skazę na jej skórze. Sposób, w jaki jej rzęsy opadały na dół, delikatnie zaróżowioną skórę jej przymkniętych powiek. Śpi. Była piękna, moja księżniczka. Matka mojego dziecka.
Leżałem w ciszy wczesnym rankiem w moim pokoju we włoskim hotelu. Zasłony były lekko rozsunięte, pozwalając lipcowemu słońcu wpadać do środka. Mnóstwo myśli przepływało przez moją głowę, tak, jak to zwykle bywało, kiedy miałem chwilę spokoju ostatnimi dniami. W końcu teraz miałem na głowie więcej rzeczy niż w całym moim życiu. W większości myślałem o przyszłości. I o tym, jak mnie to trochę przerażało. Za pięć miesięcy będę ojcem; będę miał dziecko, które będzie brało ze mnie przykład, będzie polegało na mnie w każdej sytuacji. Będę miał Tamarę, oczywiście, ale rzeczy się tak drastycznie zmienią, wszystko się zmieni. Wciąż nie byłem pewien, jak pogodzę to z zespołem, podróżowaniem dookoła świata, nagrywaniem, promowaniem, by mieć też jeszcze czas na poznanie mojego dziecka. Przyrzekłem sobie, że nigdy nie będę takim tatą, którego nie ma w pobliżu, o którym dziecko będzie słyszeć tylko z opowieści. Nie chcę, by nowością było, iż spędzam czas ze swoim dzieckiem. Już zorganizowałem z zarządem kilka wolnych tygodni na czas porodu, a potem, by poukładać wszystkie te sprawy. Ale co potem? Moje spojrzenie wciąż błądziło po twarzy Tammy- nie chcę jej zostawić samej z wychowywaniem dziecka. Jakim człowiekiem bym był, gdybym to zrobił?
Zaprzestałem, kiedy dziewczyna obok mnie delikatnie się poruszyła, pocierając oczy wierzchem dłoni. Moje mięśnie znów się rozluźniły, kiedy zdałem sobie sprawę, że się przebudza, uśmiech uformował się na moich ustach, kiedy popatrzyła na moją twarz, pochłaniając mnie jasno niebieskimi oczami. Wyglądała jak mała panda, z rozmazanym dookoła oczu niezmytym tuszem. Przycisnąłem lekki pocałunek do jej spierzchniętych ust, czując naprzeciw ciepło jej ciała pod kołdrą, kiedy przyciągnęła mnie do siebie. Przedłużała moje pocałunki, pocierając zimnym nosem o mój. Moje palce przebiegały po znaczącej wypukłości jej brzuszka.
-Dobry- powiedziałem wesoło, będąc na jawie już od jakiejś godziny i postanawiając w tym czasie atakować jej twarz moim wzrokiem. Jak dla mnie w Milanie było za ciepło, by dobrze spać. Tamara przyleciała zeszłego wieczora, aksamitna ciemność ukryła jej podróż przed ciekawskimi osobami i reporterami. Teraz był dzień, a my nie możemy zostać w środku. Mam kilka wywiadów radiowych i sesję do odbębnienia. Nie możemy się razem ukrywać na zawsze.
-Harry- odpowiedziała niezręcznie pośród delikatnego ziewnięcia, naciągając pościel po sam nos tak, że widać teraz było jedynie jej oczy, co wyglądało uroczo. Musnąłem czule jej czoło, trzymając ją przy swojej klatce.
-Jak się ma dzisiaj moja piękna dziewczynka?- wymruczałem, obserwując, jak wychyla twarz, by spotkać moją, unikając moich ust i wciskając twarz w moją szyję.
-Zmęczona. Głodna. Prawie śpiąca. Nie chcę opuszczać tego łóżka…
Zachichotałem na jej słodkie minki. Była tak urocza, pocieszająca. Byłem taki szczęśliwy, że znów mogę ją mieć w ramionach. To były samotne 2 tygodnie bez niej, w fizycznym i psychicznym tego słowa znaczeniu. Ulga z wiedzy, że między nami wszystko w porządku po naszej kłótni była ogromna, tak spokojnie się czułem, kiedy drażniła mnie swoimi ciętymi dowcipami, kiedy mnie całowała i pozwalała się przytulać, pozwalała pieścić jej ciało w ekstazie. To było gorsze, gdy byliśmy osobno. Musieliśmy znaleźć sposób na przezwyciężenie tego szczególnego problemu.
Ponownie ją pocałowałem, przedłużając to, rozkoszując się tym uczuciem. Moje dłonie odnalazły jej 14-tygodniowy brzuszek, by poczuć delikatne ruchy stópek mojego dziecka.
-Wow- wyszeptałem z uśmieszkiem, totalnie zaskoczony.
Tamara była niewzruszona- Często tak robi. Chciałabym, żeby chwilkę posiedział.
Już miałem jej powiedzieć, że jest dokładnie taki sam, jak jego matka, kiedy dzwonek pokojowego telefonu się rozdzwonił, przerywając wszystko. Jęknąłem, odrywając dłonie i ciało od mojej dziewczyny, by podnieść słuchawkę. To był Paul, mówiący mi, że natychmiastowo mam zejść na śniadanie; nie przestrzegałem grafiku. Rozłączyłem się, ignorując jego polecenia, spędzając kolejne kilka minut na przyciskaniu protekcyjnie do siebie ciała Tamary, poruszając z pasją ustami naprzeciw siebie. To było słodkie spotkanie.
Kiedy skończyliśmy, ubraliśmy się, schodząc na dół na śniadanie, chłopcy właśnie pochłaniali swoje jedzenie, wciskając co rusz płatki zbożowe z jogurtem do ich wygłodniałych ust. Stanąłem z Tamarą w kolejce, wybierając jedzenie, moja dłoń otarła się przypadkowo o jej kilka razy.
-Co tam u chłopców?- zapytała ciekawie- Nie widziałam ich od wieków.
-Mają się dobrze- uśmiechnąłem się, chichocząc- W sumie trochę się ciebie boją. Myślą, że będziesz taką typową, humorzastą kobietą w ciąży. Myślę, że Zayn i Louis są odrobinę przerażeni wszystkim, co wiąże się z ciążą i/lub dzieckiem, będąc szczerym.
Zachichotała- To dobrze. Będę miała trochę zabawy- Ledwo załapałem, o co jej chodzi, bo już usiedliśmy przy ich stoliku, a Liam zaczął rozmowę, mówiąc.
-Wow, Tamaro, promieniejesz!
 Przybrała nachmurzoną twarz, jej głos był przenikliwy, ostry i mrożący- Co próbujesz przez to powiedzieć? Że nie promienieję każdego dnia? Byłam wczoraj brzydka; to właśnie chciałeś powiedzieć?
Musiałem ugryźć się w język, by nie wybuchnąć śmiechem, gdy Liam mamrotał przeprosiny, a jego mina była taka, jakby właśnie zepsuł coś bardzo drogiego.
-Oh, nie, nie miałem tego na myśli! Przepraszam Tamaro, ja tylko…
-Przecież kurwa żartuję- zachichotała z uśmiechem, klepiąc lekko jego ramię, gdy reszta chłopców zanosiła się śmiechem, a Liam się zaczerwienił. Przybiłem jej piątkę, zanim zaczęła plotkować z chłopakami, wymieniając się sprośnymi kawałami i tym podobne. Przez cały czas rozmyślałem nad tym, dlaczego Tamara nie ma przyjaciółek i doszedłem do wniosku, że dzieje się tak dlatego, iż lepiej dogaduje się z chłopakami. Wiem to z pierwszej ręki; byłem jej najlepszym przyjacielem.
*Perspektywa Tamary*
Miałam zaszklone oczy, kiedy zostałam przeciskana przez tłum, desperacko trzymając za ramię osobę, która wyciągała mnie z tego morza widzów. Harry chwycił ochronnie i z miłością za moją dłoń. Grożące twarze i ich niemiłe wyrazy, kiedy biegli. Goniąc za idealnym zdjęciem. Błyskając i robiąc zdjęcia. Obiektyw Cold ukazał mi się przed twarzą. Jedyna rzecz, którą najbardziej chcieli zobrazować. Moje dziecko.
W jakim stadium jesteś, Tamaro? Tamaro, jak się czułaś, gdy się dowiedziałaś? Zatrzymasz je? Myślałaś o pozbyciu się tego? Tamaro?
Tamaro?
***
Usiadłam na rogu z uśmiechem na twarzy, gdy chłopcy uczestniczyli w kolejnym wywiadzie, każdy z nich śmiał się i żartował, kiedy rozmawiali. Wysoka, ciemnowłosa kobieta przytuliła każdego z nich i musnęła ich oba policzki, kiedy to robiła. Próbowałam stłumić moje zaborcze uczucia, kiedy wzięła Harry’ego w ramiona, a jego uśmiech był bardziej niż zadowolony. Cóż, miała dosyć dobre kształty. Kto by go winił? Westchnęłam, potrząsając głową na moją dziecięcą uszczypliwość. To nie tak, że ona jest zagrożeniem. Kto jest dziewczyną, która ma tutaj jego dziecko?
Szli w moją stronę, a wysoka kobieta uśmiechnęła się zszokowana, gdy zobaczyła mnie i mój idealnie wyeksponowany brzuszek; upewniłam się, by ubrać coś ciasnego, ukazującego kształt mojego brzuszka. Jeśli chcemy, by media to wszystko zauważyły, to musimy wyjść im naprzód. Harry naprawdę się wczuł, zakładając czarną koszulkę z napisem „Kto jest tatusiem?” napisanym na biało. Nosił ją razem z okularami przeciwsłonecznymi, uśmiechem oraz mną pod ramieniem, co wyglądało idealnie.
-Tamara, witaj- rozpromieniła się kobieta z egzotycznym akcentem, jej uśmiech wyglądał na nieco wymuszony, a oczy niekoniecznie pozostawały na mojej twarzy. Zawsze błądzą po brzuchu. Tak, jak każdy dzisiaj…
Odwzajemniłam trwożnie uśmiech, zamroczona jej zainteresowaniem, znieważona, kiedy coś mi zaświtało. Chciała ze mną porozmawiać, ponieważ byłam w ciąży- chciała wyłączności.
- Tak, cześć.
-Słuchaj kotku, nie chciałabyś może powiedzieć czegoś do magazynu? Tylko to, jak się czujesz.
-Sądzę, że musisz porozmawiać z moim zarządem…- wzruszyłam ramionami, starając się jej pozbyć. Ale była niepokonana; media zawsze takie są…
-Dalej, skarbie, to tylko chwilka. Zrobimy tylko zdjęcie, jeśli tutaj staniesz Harry…- Harry stał za mną, trzymając ochronnie dłonie na mojej talii. Zanim w ogóle mogłabym powiedzieć „reporterzy” rozległ się błysk, a aparat był przed moją twarzą, robiąc zdjęcie Harry’emu, trzymającemu mnie asekuracyjnie. Kiedy już miałam zacząć się bronić, Harry stanął przede mną, przerywając to.
-Co do cholery myślisz, że robisz?- krzyknął na fotografa, Paul już szedł, by załagodzić sytuację. Nakazał fotografowi, by usunął zdjęcie, czemu przyglądałam się zza rogu. Nie miałam szansy, by powiedzieć coś od siebie. Odwróciłam się, miałam całą załogę, robiącą wszystko za mnie.
-Okażcie trochę szacunku, proszę- powiedział rozdrażniony Liam, Niall, Zayn i Louis, całą czwórką starali wtrącić się do rozmowy, wzdychając coś i unosząc głosy, potrząsając dłońmi i brwiami. Harry załatwiał to z fotografem, prowokując go.
-Co sprawiło, iż myślałeś, że możesz to zrobić?! Jakie prawo miałeś, by to zrobić?! Ona jest kobietą w ciąży i powiedzieliśmy wam, że nie będziemy się wypowiadać na ten temat, to było uzgodnione na samym początku wywiadu…
Wyglądał na wściekłego, zaciskając mocno szczękę. Boże, wyglądał gorąco, kiedy był zły. Moja wyobraźnia współgrała z hormonami i prawie mogłam poczuć jego dłonie na mojej ciepłej skórze, kiedy pieprzyłby mnie od tyłu. Boże, byłam tak okropnie napalona przez cały czas. I tak przeraźliwie emocjonalna. Okazało się, że płaczę przez to wszystko, co się teraz dzieje, nawet, jeśli to całe zdarzenie ze zdjęciem tak naprawdę mnie nie uraziło bądź zdenerwowało. W sumie szczerze, to oni walczyli bez żadnego wielkiego powodu i to mnie rozdzierało.
-Sprawiłeś, że ona płacze!- ryknął Harry, znajdując się przy moim boku, by wziąć ostrożnie w dłonie moją twarz- Jest dobrze, Tamaro, zmusimy go do usunięcia tego zdjęcia.
-Nie- pociągnęłam nosem- To nie tak. Ja po prostu…
-Co?- uścisnął mnie natychmiastowo, starając się za wszelką cenę pomóc- Co się dzieje?
-Jestem po prostu zmęczona- wykrztusiłam pomiędzy pociągnięciami- I głodna. I napalona- jego oczy rozbłysły z rozbawienia, dłonią założył mi kosmyk włosów za ucho- I jestem zapłakana, pełna emocji i w ciąży- zniżyłam głos do szeptu w jego uchu- Jestem w ciąży i nagle wszyscy chcą mnie poznać. Ponieważ jestem chodzącym skandalem.
-Nie bądź głupia- wymamrotał, przyciągając mnie do swoich ramion- Nie każdy chce cię poznać. Jestem prawie pewien, że mam kilka milionów fanów, którzy woleliby, byś nie istniała.
-Miło, Harry- wymruczałam, ale jednocześnie się uśmiechnęłam- Niech się lepiej do mnie przyzwyczają. W najbliższym czasie nie mam zamiaru przestać istnieć.
Odciągnął mnie od siebie, promieniejąc, kiedy pociągnęłam nosem i otarłam ostatnie łzy- Chodźmy, co?- przytaknęłam, a on odwrócił się, by zawołać resztę chłopców, prowadząc mnie w stronę drzwi, z moją ręką w jego. Samochód już czekał na chłopców przy tylnym wyjściu; nie musieliśmy ponownie stawiać czoła reporterom, ku mojej uciesze. To powinno być spokojne i ciche wyjście, a ja byłam zadowolona.
Ale oczywiście nic nie idzie po myśli, jeśli chłopcy z One Direction mają z tym związek. Paul popchnął drzwi, za którymi rozległy się krzyki i piski nastolatek, kotłujących się za bramami, wymachujących notesami z autografami, plakatami i aparatami. Mogłam wyczuć, że są skłonne do zabicia mnie. Jeśli fani Harry’ego nienawidzili mnie wcześniej, kiedy byłam tylko jakimś tam zauroczeniem, teraz mną gardziły. Dziewczynę, która nosiła jego dziecko; coś, do czego one byłyby skłonne.
Krzyczały jego imię, wyrzucając i rycząc wszystkie wyrazy uznania i miłość do reszty. Harry zamknął bezpiecznie moją rękę w swojej, owijając powoli ramię wokół mojej talii. Pogłaskał delikatnie mój brzuszek, odwracając się od krzyczących dziewcząt. Ale choćby nie wiem, jak się starał, to nie zakryje mi uszu. Słyszałam wszystko, co mówiły, każde pełne nienawiści słowo i wyzwiska, jakie do mnie kierowały.
Dziwka. Kurwa. Ofiara. Porażka. Niektóre nawet nazywały mnie kłamczuchą, krzycząc w moją stronę konspiracje, że udaję, iż dziecko jest Harry’ego. Te dziewczyny nie miały o niczym pojęcia. Naprawdę były omamione. Widziałam to już na twitterze, niektóre miały serce, broniły mnie i mówiły z sensem. Pisząc i retweetując w kółko, że jestem teraz rodziną Harry’ego i muszą mnie szanować. Doceniałam to. Pisałam do niektórych z nich wiadomości prywatne, by im podziękować. Były uprzejme. Byłam tak wdzięczna za niewielkie jednostki, które dobrze nam życzyły.
 -Są niegrzeczne- wymamrotał Harry do mojego ucha, potrząsając głową- nie zwracaj na nie uwagi. Są głupie.
Wzruszyłam ramionami- Jest w porządku. Nie mają tego na myśli. To tylko dlatego, że tak bardzo cię kochają. Przejdzie im.
Przełknął ślinę, a jego jabłko Adama się poruszyło, przytaknął sztywno. Wsiedliśmy do samochodu, cała piątka zaczęła gadać o jakichś rzeczach, które mnie nie dotyczyły. Ułożyłam głowę na ramieniu Harry’ego, relaksując się jego spokojem. Zamknęłam oczy, ale nie spałam. Poczułam, jak Harry wyciąga telefon i uchyliłam powieki, by zobaczyć, co pisze na twitterze.
Tamara jest teraz moją rodziną. Jeśli ją skrzywdzicie, skrzywdzicie mnie. Proszę, uszanujcie ją. Jest dużą częścią mojego życia. Xx
Uśmiechnęłam się, zrobiło mi się cieplej na sercu przez to, że mnie broni. Pomijając fakt, że świat mną gardzi, nazywa mnie dziwką i hańbą, nigdy nie czułam się tak kochana. Kogo obchodzi, co oni myślą? Miałam wszystko, czego potrzebowałam. W końcu miałam rodzinę.
Kiedy wróciliśmy tego wieczoru do hotelu, Harry bardzo chciał dołączyć do ich stylistki, Lou na basenie, na kilka godzin, przy okazji wyciągając mnie ze sobą. Nigdy wcześniej nie spotkałam tej kobiety, ale miałam ciężkie wspomnienia z Walentynek, kiedy Harry po mistrzowsku zjebał nasz obiad, podczas, gdy jej dziecko, Lux, siedziała, sprawiając, że Harry robił się miękki i cały czas śpiewał lub robił jakieś śmieszne miny. To było trochę urocze, więc nie miałam nic przeciwko temu. Jedyną rzeczą, którą miałam na myśli, był ostry seks w jego pokoju na piętrze. Nie żeby był do tego zobowiązany; choć tak to wyglądało, ponieważ byłam teraz w ciąży, nagle byłam załamana i potrzebowałam delikatnego wsparcia. Popadł w wolny, uczuciowy seks i to było świetne, ale moje szalejące hormony błagały o dymanko. Muszę się z nim rozmówić, ale to będzie niezaprzeczalnie tego warte.
Oglądałam ze szczęściem, jak mężczyzna, którego kocham wskakuje do wody, łapiąc roczną dziewczynkę i unosząc ją nad swoją klatkę, ponad wodę. Jego dłonie były prawie tak wielkie, jak jej malutkie ciałko, palcami wygładzał jej blond loczki, kiedy szedł ostrożnie przez basen, przyciskając jej plecki do swojego torsu, obracając się powoli tak, by mogła zobaczyć wszystko dookoła niej. Zatrzymali się z falą, przed mamusią, która wyciągała z torby zabawki dla dziecka. Po raz pierwszy byłam w otoczeniu kogoś, kto wie, przez co przechodzę.
-Kiedy byłam w ciąży z Lux- zaczęła ponownie, co było pozornie jej środkiem, na rozpoczęcie rozmowy- wpieprzałam chińszczyznę. Przez cały cholerny czas. Nie chciałam stać się kolejną wielką górą, które widzisz, gdzie ledwo możesz stwierdzić, że są w ciąży, ale nie mogłam na to nic poradzić. Po prostu napychałam sobie twarz wszystkim, co było słodkie i kwaśnym kurczakiem i grillowanymi rzeczami non stop. To było jak potrzeba, nie mogłam jej zwalczyć.
-Tak!- krzyknęłam, przytakując gorączkowo głową, mlaskając coraz bardziej, gdy widziałam niektóre rzeczy z jej całkiem przygotowanej torby- Ludzie tego nie rozumieją, nie możesz nic na to poradzić, po prostu musisz to zjeść, albo umrzesz. Kiedy Harry był daleko, jadłam czekoladę i lody na śniadanie, obiad i kolację, codziennie. Nie pozwoliłby mi na to, gdyby o tym wiedział, ale to tylko szczegół.
-To prawie jak seks- zachichotała- Fantazjujesz o Catburys*.
Zachichotałam, przytakując gorączkowo. Boże, naprawdę tego potrzebowałam. Ciążowa przyjaciółka, która wie, przez co przechodzisz. Bycie otoczonym cały czas przez samych chłopaków, nie było dla mnie dobre- To kolejna rzecz. Jestem cały czas napalona. Jak, mam na myśli cały czas!
Kiedy słowa opuściły moje usta, popatrzyłam na półnagiego Harry’ego, woda dotykała jego żeber, kiedy unosił piszczącą Lux nad głowę, zanim znów zanurzał ją w wodzie. Jego loki przyklejały się do jego twarzy i czoła. Jego łańcuszki były wyraźne na jego szyi, dwie tasiemki, srebrne i złote na bladej skórze.
-O dobry Boże- zachichotała, potrząsając głową, patrząc pomiędzy jego a mnie. Zauważyłam, że przygryzałam wargę, kiedy na niego patrzyłam i szybko tego zaprzestałam. Byłam zaskoczona, że nie zaczęłam się jeszcze ślinić- Wasza dwójka jest tak słodko w sobie zadurzona. Oboje jesteście tacy nienasyceni?
Wzruszyłam ramionami- Buzują we mnie hormony. Nie wiem. Coś sprawia, że chcę się z nim ruchać każdej minuty, każdego dnia.
-Cóż, korzystaj, póki możesz- poradziła z uśmieszkiem- Ponieważ po przebieraniu dziecięcych kup masz dość. To koniec. Żadnego więcej seksu dla ciebie, tylko brudne pieluchy, butelki i karmienie piersią.
-Brzmi fajnie- westchnęłam. Harry był już przy końcu basenu, oddając dziecko tatusiowi, zanim wyszedł z wody. Skierował się do nas, kłapiąc mokrymi stopami o posadzkę. Nie mogłam skłamać; wyglądał jak Bóg Seksu.
-Hej, skarbie- uśmiechnął się, potrząsając mokrymi włosami, jak przemoczony pies, opryskując mnie.
-Kurwa mać, Harry, co ty myślisz, że robisz?- krzyknęłam, ale nie mogłam ukryć w głosie uśmiechu. Roześmiał się perliście, opadając obok mnie.
-Zaprzyjaźniasz się?
-Po prostu rozmawiałyśmy, właściwie o tobie- uśmiechnęła się Lou, z rozbawionym wzrokiem, kiedy się zarumieniłam.
-Mam nadzieję, że gadałyście o samych dobrych rzeczach- uśmiechnął się, mrugając, kiedy na mnie popatrzył. Moja warga znów spoczęła między zębami. Patrzył na mnie tym swoim zamglonym spojrzeniem, a to doprowadzało mnie do szaleństwa. Przysięgam, że robił to celowo.
Przytaknęłam gorączkowo- Zdecydowanie. Lou jest dobrą towarzyszką. Rozumie, przez co przechodzę.
-Mam nadzieję, że Tamara nie wyłudzała od ciebie czekolady- zbeształ mnie z uniesionymi brwiami- Miałaś zdrowo jeść.
-Och, zamknij się Harry- zachichotała Lou- Co jeśli, wepchnęłabym ci dziecko do tyłka i zobaczyła, jak się wtedy czujesz?
-To brzmi strasznie nieprzyjemnie- wymamrotał Harry, uśmiechając się, kiedy Lou patrzyła na swoje dziecko, próbujące zjeść piankowy makaron do pływania. Starałam się, niestety bezskutecznie, oderwać od mojej talii mokre ramię Harry’ego. Lubiłam być blisko niego, niezależnie, czy ociekał wodą, czy też nie. Woda w końcu przesiąkła przez tył mojej góry od sukienki, ale naprawdę mało się tym przejmowałam, kładąc ponownie głowę na jego ramieniu. Przycisnął mokry pocałunek do moich włosów.
-Wkrótce to będziemy my- wyszeptał, kiedy patrzyliśmy na Lou, goniącą Lux, która skutecznie wymigiwała się od pływania. Była naprawdę słodka. Wyobraziłam sobie Harry’ego uczącego naszego synka pływać, a moje serce aż promieniało.
-Tak- westchnęłam- Dziwne, co nie? Będziemy mieli dziecko.
-Rodzinę- uśmiechnął się w moje włosy- Będziemy rodziną.
_________________________________________________

*Catburys- firma produkująca słodycze.

Nie chyba nic do dodania. Następny może w środę? Zależy od waszych komentarzy :) ~Lady Morfine <3
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl

12 komentarzy:

  1. Lolz świetne !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 strasznie slodkie <3 wydaje mi sie jednak,ze to bedzie dziewczynka :> czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. !!! Kiedy będzie następny???! CUDOWNE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyżej pisze, że w środę i postaram się tego trzymać, jeśli nie dam rady, dodam najpóźniej w czwartek :)

      Usuń
  4. Kocham to <3 czekam na następny <3 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie nowy?? Dziś już czwartek? Czy można się go dzisiaj jeszcze spodzoewać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, przepraszam bardzo, że tak Was zwodzę, ale teraz po krótce wyjaśnię moją stytucję... Otóż żyję między dwoma domami. W tygodniu mieszkam z dziadkami, bo chodzę do szkoły w Krakowie, a na weekendy wracam do rodziców. Praktycznie piątek i niedzielę mam rozbite na dojazdy, więc w piątek nie mam siły już tłumaczyć, a w niedziele jak wracam, to musze się też coś pouczyć do szkoły. Zostają soboty, ale ja mimo, iż jestem nastolatką, to w te dni pracuję. Niby od 8 do 14, ale też jestem zmęczona, mimo wszytsko biorę się wtedy za tłumaczenie, co wypominają mi rodzice, bo jak już do nich przyjeżdżam, to i tak siedzę przed laptopem... Ale odnośnie obecnego rozdziału, to tak jakoś wyszło, że codziennie mam jakąś kartkówkę, albo projekt do zrobienia, więc często nie ma mnie poza domem. Tak samo było dzisiaj, to zupełny spontan, przyjaciółka zadzwoniła, że kumpel ją wystawił, a mieli zrobić scenkę, więc musiałam do niej jechać i dopiero wróciłam na mieszkanie, a jeszcze muszę się na jutro nauczyć na sprawdzian z angielskiego i kartkówkę z rosyjskiego. Naprawdę staram się to wszytsko pogodzić i mimo to, próbuję dodawać tłumaczenia chociaż raz na tydzień, czasem częściej, jak mi się uda, ale daję radę. Zważcie na to, że nie dodaję postów raz na miesiąc, albo nie kończę tłumaczyć, bo zaczęłam nową szkołę. Nie chcę tutaj nikomu ubliżyć, bo nie to mam na celu. Chciałam Wam jedynie to wyjaśnić, bo na to właśnie zasługujecie. Cieszę się, że ktoś czyta moje wypociny i bardzo za to dziękuję! Proszę jedynie, byście też czasami pomyśleli o mnie i o tym, że nie jestem maszyną :)
      Co to tłumaczenia, to postaram się dodać je jutro na 99.9% wrócę na mieszkanie koło 15, więc jak siądę to o 22 najpóźniej powinien się pojawić. W razie gdybym nie dodała jednak do północy, to dodam w sobotę do południa, obiecuję, że nie zawiodę tym razem!
      Pozdrawiam~Lady Morfine <3

      Usuń
  6. Super slodki rozfzial.Warto czekan tak dlugo na nn.

    OdpowiedzUsuń
  7. witaj najlepsza fanko naszego ff xd hej xx pojawił się dwunasty rozdział na http://youjustmustbelieve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. O ktorej bd nn ? Awesome <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Juz prawie 22 a ja siedze jak na szpilkach.! Nie moge sie doczekac <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie już na 100% dodam dzisiaj, tylko koło 22:30, bo nie przewidzuiałam, że moja siostra zabierze mi na 2 godziny laptopa :)

      Usuń