środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 21

*Perspektywa Tamary*
Noc przemijała wolno. Z drugiej strony wydawało się przemijać  leniwie, a minuty mijały szybciej niż bym chciała. Czterdzieści z nich właśnie mignęło mi chytrze przed oczami. A jego wciąż tutaj nie było.
Popatrzyłam na zatłoczone ulice miasta spoza moich grubych krat w oknie, szyba dudniła od odbijającego się od niej deszczu. W odległości, powyżej fluorescencyjnych świateł miasta, ciemne chmury wylewały ciężko swą wilgoć, która wściekle spadała na umieszczony pod spodem Londyn. Rzuciłam wzrokiem na błyszczące kolorami budynki, wieżowce, rozmyślając o ludziach, chowających się pod lampami ulicznymi, rozświetlającymi teraz żółtym światłem rogi ulic, kochankowie i przyjaciele i matki. Tylko jeden z tych tytułów może się dzisiaj do mnie odnosić. Nie lubiłam przyznawać się przed sobą, że go kocham, ponieważ tego wieczoru byłam zapłakana i zraniona i potrzebowałam czyjejś ostrożnej troski i uwagi. A on po prostu o mnie zapomniał, o dziewczynie w domu, która nosiła jego dziecko.
Próbowałam wymyślać dla niego wymówki; był zajęty podczas trasy, całkiem niewinnie stracił poczucie czasu, albo zgubił ten tor. Jego głowa wciąż była pełna tego, co się stało z Josh’em, a to zasypywało jego myśli. Ale nie mogłam nic poradzić na moją zgorzkniałość, ponieważ go teraz potrzebowałam. Wciąż też byłam na niego zła, za jego gwałtowny wybuch na Josh’a w obecności fanów i kamer. Ludzie zaczęliby zadawać pytania, zaczęliby gdybać. Zrobił to, gdy zadzwonił do mnie tamtego wieczoru, głos miał wrogi, szorstki i niewybaczalny.
-Dlaczego on, Tamaro?
Starałam się mu wytłumaczyć, że to było proste- chciałam, by nienawidził mnie równie mocno, jak ja nienawidziłam siebie. Ponieważ „mądra dziewczyna odchodzi, zanim zostanie zostawiona”. A Josh był chętny. Był łatwą zdobyczą dla moich celi, ponieważ już mnie chciał. Ale Harry był na mnie wściekły, a to osiadło w środku. Ten chłód w jego głosie, kiedy mówił mi, że się zawiódł. To mnie zezłościło- czy on nie zdawał sobie sprawy, dlaczego to zrobiłam, nie widział, że to nic nie znaczyło? Harry nie miał pojęcia, jak jego oziębłą relacja i jego obecne zagrywki z stosunku do Josh’a we mnie uderzają? Czy to naprawdę miało wszystkim dowieść, że jest wystarczająco gotowy, by zostać ojcem? Czy nie zdał sobie sprawy z tego, że mogę się przez to źle poczuć, że mogę przez to zacząć się ponownie zastanawiać nad tym, czy zatrzymanie naszego rozkosznego chłopczyka, którego razem stworzyliśmy jest dobrą decyzją, że wszystkie jego obietnice odnośnie opieki i ochrony naszej dwójki, naszej rodziny, były w ogóle wiarygodne? Oczywiście, że o tym nie pomyślał, warknęłam w głowie, ponieważ Harry nigdy nie myśli o nikim innym poza samym sobą. Byłam za to na niego wściekła, kompletnie rozdrażniona jego bezmyślnością. Krzyczał na mnie. Wypytywał mnie o wszystko; zostawiając wszystko rozchwiane...
-Wiesz, co, Tamaro? Nie wiem, czy jestem gotowy, by mieć dziecko, czy oboje jesteśmy na to gotowi. Może to nie jest dobra decyzja. Ponieważ wciąż się nawzajem ranimy. I nie wiem, czy będę potrafił sobie z tym radzić do końca życia…
Winiłam go za ciążący smutek w moim wnętrzu, który nie wydawał się zniknąć, mimo moich prób rozweselenia się, niezależnie od tego, ile razy upiekłam ciasteczka, albo wyszłam pooglądać rzeczy w sklepach dla dzieci, oglądałam maratony telewizyjne, albo malowałam paznokcie. Głęboko w środku byłam zawiedziona. Cały ten chaos, jaki rozgrywał się w mojej głowie sprawiał, że nie mogłam myśleć, jeść ani funkcjonować. Winiłam za to Harry’ego.
Ale nie byłam na niego zła. Zrzucanie na niego winy było łatwe, ale to nie była prawda. Prawda była taka, że kochałam Harry’ego bezwarunkowo. Byłam zła na siebie. To ja go zraniłam. Taka była prawda. To to sprawiało, że byłam taka smutna, to to sprawiło, że miałam wątpliwości odnośnie nas, przechodzących przez tą ciąże. Fakt, że wciąż nie jestem dla niego wystarczająco dobra, nawet po tym wszystkim. Fakt, że nigdy nie będę tego warta.
-Wiem, że chciałaś mnie zranić, Tamaro, ale czy to naprawdę musiał być on?
-Taki był cel. Chciałam cię zranić, Harry i jest mi przy…
-Nie, Tam, proszę. Tylko nie to.
Spotkanie na lunchu było okropne. Eleanor i Danielle desperacko pragnęły być przyjazne, a ja byłam im za to wdzięczna, ale ostatnimi czasy nie nadawałam się do wyjść publicznych i jedyne, co czułam to dyskomfort, niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa za każdym razem, kiedy podejmowały temat ciąży.  Nie chciały, bym się źle czuła- w rzeczywistości, one chciały być tylko miłe, byłam pewna- ale kiedykolwiek pytały o termin, zdjęcia, kopnięcia, albo przypadkowo pokazywały na dziecięcy płaszczyk w sklepie, komentując, jak piękny był, sprawiało to, że czułam się równie zakłopotana. Nie zdawało się, by mnie osądzały, ale w mojej głowie właśnie to robiły. Tancerka z sukcesami i ambitna studentka oraz szesnastolatka z wpadką. Nie pasowałam tam.
Bardzo tęskniłam za Harry’m. Tęskniłam, gdy dziecko poruszyło się po raz pierwszy. Marzyłam, by tutaj był, bym mogła się do niego uśmiechnąć, kiedy sunąłby dłonią po moim brzuszku, z ciepłem i czcią na malutkie życie wewnątrz mnie. Byłam zbyt uparta po naszej kłótni o Josh’a, by dać mu tę satysfakcję, dzwoniąc do niego, żeby pozwolić mu myśleć, że moje serce tęskni, by usłyszeć jego głos. Przynajmniej odpowiedziałam na krótką wiadomość.
Jak tam dziecko? x
Dobrze. Wszystko w porządku. x
Westchnęłam, przełykając kolejny łyk soku żurawinowego, pustym wzrokiem patrząc w ciemność na zewnątrz mojej sypialni. Leniwy dźwięk klaksonu samochodowego przebił się przez szkło, niecierpliwy ruch, który przypomniał mi, że byłam otoczona przez tysiąc ludzi, a wciąż czułam się kompletnie samotna. Ikonka obok jego imienia na niebieskim ekranie laptopa przypominała ponury odcień szarego. Nadal nie był dostępny. Mój wzrok przeszedł na czas, zauważając, ze straciłam kolejne 20 minut, odkąd ostatni raz sprawdzałam, na moim pustym, czarnym telefonie. Nie trudził się nawet, by napisać. Przełknęłam gulę w moim gardle, mrugając wściekle, by odgonić napływające pod moje powieki łzy, zanim kliknęłam na zamknięcie i wyłączyłam laptop, kładąc go na szczycie łóżka. Zacisnęłam poły szlafroka, ukrywając żenujący fakt, że założyłam dla niego ładną bieliznę, tylko po to, by mnie kutas wystawił. Nasza pierwsza rozmowa na skype, a on się nie pokazał. Uroczo, pomyślałam kąśliwie, podnosząc się z materaca, włócząc się chorobliwie do kuchni. Byłam zmęczona i miałam dość tego wszystkiego, łzy spływały teraz cicho. Byłam żałośnie słaba.
Wyciągnęłam szklankę i nalałam sobie trochę wody. Poczułam lekki ruch w moim podbrzuszu, uczucie, które mnie wciąż przerażało. Czuję się winna, że nie powiedziałam Harry’emu, ale nie było cholernej mowy, że to ja będę tą, która przełamie lody. Byliśmy jak dzikie zwierzęta, zazdrosne i złośliwe względem siebie, ponieważ jedno posiadało terytorium, którego nie miało drugie. Przyciągając i ignorując się bezskutecznie, kiedy cały czas marzyliśmy o tym, by znaleźć się w swoich ramionach. Bezpieczni, gdzie wiedzieliśmy, że jesteśmy kochani mimo tego, że raniliśmy się nieuchronnie.
Przejechałam dłonią po moim małym brzuchu, uśmiechając się przez łzy, gdy pomyślałam o moim małym chłopczyku, który za kilka lat byłby roześmiany z loczkami na głowie. Wciąż z bólem serca rozmyślałam, czy dziecko było dobrą decyzją, kiedy ja i Harry ledwo ze sobą rozmawiamy po kłótni. Rozmyślałam, czy naprawdę spędziłabym z nim resztę życia, nazywając go moją rodziną, kiedy już byliśmy dla siebie oziębli, oddalając się i gardząc sobą. Może nigdy nie pisana nam była miłość; może to jest zapisane w gwiazdach, że zawsze coś będzie szło źle i zawsze jedno z nas będzie kończyło ze łzami. Wszyscy jesteśmy głupcami losu, w najlepszych czasach.
Przeszłam do zacienionej sypialni, tylko po to, by zobaczyć migający ekran mojej komórki, podniosłam ją ostrożnie. Jedna nowa wiadomość, od niego, pomijając smutną niechęć, niepewność, chłód i niezdecydowanie w moim sercu, moje usta wywinęły się w malutkim uśmiechu. Może jednak po tym wszystkim mu zależało.
Przepraszam, że nie byłem dostępny, nie mogliśmy się wydostać z miejsca przez jakichś kłopotliwych fanów, a korki były koszmarne. Naprawię to. xxx

*Perspektywa Harry’ego*
Wystukałem szybko wiadomość, biorąc jeszcze kolejny łyk mojej whiskey. Potrzebowałem się dzisiaj napić, żeby zapomnieć o tych wszystkich konfliktach w mojej głowie, a hotelowy bar był wciąż otwarty. Idealna okazja.
Palący płyn przepłynął w dół mojego gardła, to już moja trzecia szklanka. Wziąłem długi oddech, moje serce było ciężkie z niezadowolenia. Wszystko było pogmatwane, z mojego powodu, z jej, nie byłem do końca pewien. Oboje trwaliśmy w tej bezmyślnej, niedojrzałej ignorancji. Byłem zbyt zawzięty by zawszeć pokój. Taki byłem i wciąż pragnąłem jej, jak niczego innego. Im więcej wypiłem, tym dalej w mojej głowie chowały się myśli o niej, a spojrzenie stawało się bardziej mgliste. Ale wciąż za nią tęskniłem; wciąż nie potrafiłem zignorować bólu w moim sercu.
Czułem się winny. Pomyślałem o mojej dziewczynie i dziecku w domu. Jej serce rosło z nadziei, by zobaczyć mnie na ekranie komputera, o nas, sprowadzających wszystko na dobrą drogę, o naprawianiu rzeczy. Spodobałoby jej się tutaj. Tutaj jest idealny widok na wieżę Eiffla z mojego balkonu, ikonka wieży, świecąca jasnymi, mrugającymi światełkami. Marzyłem, by była obok mnie, patrząc na jasny krajobraz francuskiego miasta. Też bym się cieszył, gdyby tu była, żeby się we mnie wtulała i grzała dla mnie łóżko.
-Czy to miejsce jest zajęte?
Obróciłem głowę, by spotkać słodki głos, zwracającej się do mnie wysokiej dziewczyny z ciemnymi włosami i pasującymi do nich oczami. Powróciłem powoli wzrokiem do mojego drinka, przytakując bezwiednie.
- Nie, nie jest.
Wziąłem kolejny łyk mojej brandy, a ona usiadła, moje myśli wciąż nieuchronnie były przy mojej dziewczynie. Czy jakakolwiek ilość alkoholu da radę wyrzucić myśli o niej z mojego organizmu?
-Wyglądasz na trochę smutnego- powiedziała czysto, a ja rozpoznałem jej londyński akcent. Ale nie odpowiedziałem. Nie byłem w nastroju na rozmowę, zamiast tego dopiłem drinka i poprosiłem barmana o kolejnego.
-Wódkę z sokiem pomarańczowym, proszę- uśmiechnęła się, a ja mogłem poczuć na sobie jej uporczywy wzrok. Marzyłem o tym, że skłamałem jej mówiąc, że to miejsce jest zajęte, ponieważ zaczynała mi grać na nerwach. Już i tak miałem dosyć na głowie bez jakiejś napalonej fanki, próbującej ze mną pogadać- Czy jest coś, co pana smuci, panie Styles?
Odwróciłem się od niej, zaciskając zęby.
- Jest w porządku. To nie twoja sprawa.
Była cicho przez chwilę, a ja pomyślałem szczęśliwy, że może postanowiła się poddać i pozwolić mi się użalać nad sobą. Niestety nie mam szczęścia.
-Rozmowa może pomóc.
-Nie obchodzi mnie to- rzuciłem, patrząc w jej twarz. W sumie była atrakcyjna, stwierdziłem, zanim natychmiastowo nie poczułem się winien. Będę tatą, a ja wciąż myślę o tym, jak atrakcyjna jest przypadkowa dziewczyna z baru?- Po prostu zostaw mnie samego. Nie chcę z nikim gadać.
Moje słowa były niewyraźne i czysto zirytowane, a ona wciąż nie reagowała. Wzięła malutki łyk swojego drinka, gdy barman postawił go przed nią, popatrzyła w moje oczy.
-Możesz zapijać swoje problemy, ale one wciąż tutaj będą następnego ranka.
Popatrzyłem na nią, potrząsając głową, zanim przełknąłem nową szklankę odurzającego napoju- Czy to ma coś wspólnego z tym chłopakiem, twoim perkusistą?
-Co z nim?- odpowiedziałem szorstko.
Wzruszyła lekko ramionami- Cóż, widziałam w gazecie, że doszło między wami do bójki…
-Ta, cóż…- odparowałem nagle- Co ty masz do tego?
-Chcę pomóc- mruknęła- Wiem, ja to jest być samotnym w obcym kraju, zapijając swoje smutki- spuściła wzrok, zaciskając usta, a ja wczułem się w nią. Przeszła przez te wszystkie niezgodne uczucia cierpienia, których ja teraz doświadczałem. Może mogłaby pomóc- Niech zgadnę; masz złamane serce?
Jej głębokie, czarne oczy patrzyły ciężko na moją sylwetkę, a ja westchnąłem. Jakoś jej słowa trafiły w sedno, a ja wygadałem.
- Nie właściwie, ale to boli. Moje serce, tak.
-Tęsknota za dziewczyną zostawioną w domu?- zgadywała.
-Tak- westchnąłem, myśląc o jej twarzy, moja piękna dziewczyna. Matka mojego dziecka- Właściwie za dwoma.
Uniosła brew w zdezorientowaniu, a ja uśmiechnąłem się powoli. Stopniowo stawałem się coraz bardziej pijany, a słowa wychodziły ze mnie, zanim mogłem je powstrzymać.
- Jest w ciąży.
Rozszerzyła oczy, a ja zachichotałem, chowając twarz w dłoniach.
- Wow. Więc to dziewczynka?
-Nie- uśmiechnąłem się czule- lekarz powiedział, że to chłopiec, ale ja wciąż mam to uczucie. Sądzę, że to dziewczynka.
-To świetnie- uśmiechnęła się, przysuwając się do mnie na swoim krześle, bliżej, by usłyszeć więcej- A matka?
-Złota*- zachichotałem, upijając więcej drinka- Złota z nazwiska, złota z natury, to moja dziewczyna.
Wyglądała, jakby przebiegała przez te informacje kilka razy w swojej głowie, zniżając głos, aż wyszeptała.
-Tamara Gold?
-Ta jedyna- zachichotałem z uśmiechem- Nasza mała dziewczynka, będzie wyglądała dokładnie tak, jak jej matka.
-Więc dlaczego się smucisz?- zachęciła mnie dziewczyna, ściągając usta- To wszystko brzmi idealnie.
Moja twarz znów zmieniła się w smutny grymas, gdy przypomniałem sobie, dlaczego tutaj jestem, cały ten bałagan, który stworzyliśmy, uczucie między nami- Och. Jest na mnie troszeczkę zła. Nie jesteśmy w dobrej sytuacji.
-Z jakiego powodu?
-Jest na mnie zła, ponieważ uderzyłem Josh’a. A ja jestem zły, ponieważ ona…- przełknąłem ciężko nieproszoną gulę, która uformowała się w moim gardle. Ale mogłem zaufać tej dziewczynie- ona wiedziała, ja to jest- Ona spała z Josh’em. Myślała, że on może być ojcem, ale zrobiliśmy test na ojcostwo i ono jest moje. Ale Josh, nie wiedziałem, że to z nim sypiała, wkurzyłem się i go uderzyłem.
-Pozwól mi to zrozumieć- podsumowała- Ty i Tamara byliście razem. Sypiała z Josh’em i zaszła w ciążę. Zrobiliście test na ojcostwo i dziecko jest twoje. Uderzyłeś Josh’a, gdy dowiedziałeś się, że z nią sypiał?
Przytaknąłem smutno.
- Historia mojego życia.** A teraz ledwie rozmawiamy i ja po prostu… nie wiem, co zrobić. Nie wiem, czy jesteśmy na to wszystko w ogóle gotowi, czy jesteśmy wystarczająco dojrzali. Jeśli nawet z tym nie potrafmy sobie poradzić, to jak możemy mieć razem dziecko?
-Mhmmm- przytaknęła cicho- Ale musicie myśleć o pozytywach, wiesz? Dobrych rzeczach. Wszystko będzie w porządku.
Jej odpowiedź była ostra i pochopna, a ja byłem nieusatysfakcjonowany; potrzebowałem uspokojenia, czegoś więcej, niż to, co powiedziała- Ale co ja mam zrobić? Boję się przyszłości. We wszystko wątpię…
-Po prostu do niej zadzwoń. Porozmawiajcie-przełknęła szybko resztkę swojej wódki, wstając ze swojego krzesła barowego. Obserwowałem ją bacznie, wyrzucając ze zdezorientowaniem słowa.
- Gdzie idziesz?
Rzuciła mi wymuszony uśmiech- Och, muszę już iść. Mam robotę. Ale mam nadzieję, że wszystko ci się ułoży, tak?
-Tak- powiedziałem w konsternacji, zaskoczony jej nagłym wyjściem- Hej, nie możesz zostać na drinka?
-Eh, nie, muszę lecieć- oddaliła się, stukając obcasami o drewnianą powłokę- Pa, Harry.
-Pa- rzuciłem za nią, będąc nieco zaskoczonym jej nagłą ucieczką. Ale może miała coś ważnego do zrobienia; ważne było to, że mnie wysłuchała. Po raz kolejny wyciągnąłem telefon z mojej kieszeni, wystukując z westchnieniem drugą wiadomość, kilka rzeczy, które musiałem powiedzieć. Zdałem sobie sprawę, że to było bezsensu, wszystko, ta kłótnia.
Tęsknię za tobą. Przepraszam, za to całe starcie, to nie w porządku, że musisz się z tym teraz zmagać. Zawsze Cię Kochałem, Tam i rozumiem, dlaczego to zrobiłaś. Wybaczam ci. xx
Ekran zabłysł chwilę później, a wibracja zabrzmiała w mojej dłoni.
Nie zasługuję na ciebie, Harry. Też Cię Kocham. xx
Nie zajęło mi długo wymyślenie odpowiedzi.
Nie, nie zasługujesz na mnie. Zasługujesz na coś dużo lepszego. Śpij dobrze, opiekuj się dla mnie moim dzieckiem… xx
Obserwowałem topniejący w mojej szklance lód. Zraniła mnie, ale to nie znaczy, że jesteśmy straceni, prawda? Z mojego doświadczenia, zawsze ranimy osobę, którą kochamy, a ten, kto też nas kocha, również nas rani. Powodem, przez który zawsze będzie dobrze, jest to, że jej wady były łatwo wybaczalne. To było cudowne, że ze mną została, w ten sposób ją kocham. Rodzaj miłości, która boli, ponieważ ją wielbiłem. Wyobrażenie sobie, że jej nie kocham, to jak wyobrażenie sobie nieegzystowania; jest to niemożliwe. Miała moje dziecko, a my zawsze będziemy się kłócić i się ranić. Moja głowa tonęła w myślach o reszcie naszego życia razem, niezależnie, czy naprawdę byłem na to gotowy. Bałem się, oczywiście, byłem przerażony. To nie było w moich planach, by mieć w taki sposób dziecko, w wieku osiemnastu lat. Ale Kochałem Ją; Kochałem Nasze Dziecko, i będę Kochał Na Wieki.
Póki śmierć nas nie rozłączy.   
_____________________________________
*Gold= złoty, wszyscy wiedzą o co chodzi :D
**Autorka napisała tam Story OF My Life,  a ja miałam zawał i twierdzę, że jest ona prorocznią, bo FWB już od dawna jest zakończone a tu tytuł piosenki z nowej płyty ;o
Ryczę, jak pojebana, nawet nie wiem, jak to skomentować.
Harry, ty niezdaro, sam powinieneś podpisać umowę o milczenie!
Wybaczam ci za te słowa na końcu :3
A jak Wasze wrażenia? Piszcie, jestem ciekawa! :D
Zajrzyjcie również proszę na tłumaczenie, które przejęłam INKED :)
~Lady Morfine <3

1 komentarz: