*Perspektywa Harry’ego*
-Tęsknię za tobą, Harry.
Tamara powiedziała to już jakieś trzy tysiące razy, tylko
podczas tej jednej rozmowy telefonicznej, a zgadywałem, że robi to dlatego, by
upewnić mnie, że naprawdę ma to na myśli. Chciałem, by wiedziała, że też za nią
tęskniłem, bardziej niż za czymkolwiek na świecie. Byłem za daleko, setki i
tysiące mil od niej i mojego dziecka i nienawidziłem tego. Jedyna rzecz, która
mnie podtrzymywała, to jej głos po drugiej stronie telefonu; najlepszy dźwięk w
całym wszechświecie.
-Też za tobą tęsknię, Tamaro. Wrócę zanim się obejrzysz.
-Mam nadzieję. Maluszek za tobą tęskni. Mam te wszystkie
zachcianki, to jest śmieszne. Czekolada króluje…
-Więc przywiozę ci jakąś- powiedziałem z uśmiechem,
obserwując gwar dookoła; załoga montowała scenę, konfigurowali dźwięk oraz
podpinali techniczne części pokazu, a zespół rozkładał swoje instrumenty. Louis,
Liam i Niall byli kilka kroków za mną, rozmawiając i obserwując generalne
przygotowania, kiedy ja siedziałem na krawędzi sceny, ze zwisającymi z krańca
nogami, podejmując decyzję, że to najlepsza okazja, by nadrobić zaległości z
moją piękną dziewczyną, czekającą na mnie w domu.
-Kocham Cię, Harry- jej głos był cienki i zmęczony, prawie
śpiący, zupełnie tak, jakby dopiero co wstała. To sprawiło, że się
uśmiechnęłam, a moje serce zabolało z miłości do niej. To był ból, ponieważ za
nią tęskniłem, ponieważ potrzebowałem jej właśnie teraz, właśnie tutaj, w moich
ramionach, natomiast ona wciąż była tam, w swoim pustym apartamencie.
-Też Cię Kocham, skarbie. Rozmawiałaś w ogóle z Danielle? Albo
Eleanor?
Westchnęła zmęczona moimi propozycjami. Desperacko chciałem,
by spotkała się z innymi dziewczynami na jakichś zakupach, albo coś w tym
stylu; nigdy nie wychodziła. Tammy nie miała wielu przyjaciół; miała pewien
problem z zaufaniem, o którym wiedziałem z pierwszej ręki. Ciężko było jej
dopuścić do siebie ludzi po tym, jak została tyle razy zawiedziona, a większość
przyjaciół, których miała, wróciła do Stanów. Teraz potrzebowała kogoś bardziej
niż kiedykolwiek- nie mogła siedzieć zdana jedynie na siebie przez kolejne
cztery tygodnie. Minął już tydzień i wyglądało na to, że spędziła go w łóżku.
To nie jest zdrowe.
-Rozmawiałam, idziemy całą trójką na lunch we wtorek. Wiedzą
o dziecku?
-Lou i Li mówią, że wiedzą. Nic się nie stanie. Musisz
gdzieś wyjść, spotkać się z kimś, możesz im zaufać, nic nie powiedzą, albo będą
się smażyć w gorącej wodzie.
-W porządku- westchnęła, a ja miałem wrażenie, że rozmyślała
nad moimi słowami, rozważając, czy naprawdę może polegać na tych dziewczynach.
-Harry!- usłyszałem za sobą, spojrzałem przez ramię,
odrywając telefon od ucha. To był Liam, zauważyłem, że Zayn się pojawił. Cała
czwórka wkładała do uszu swoje słuchawki- Kontrola dźwięku!
Mój żołądek przewrócił się z rozczarowania na te proste
słowa, ukrywając to- Tak, jasne. Tylko minuta- przyłożyłem telefon z powrotem
do ucha, a mój humor natychmiastowo zepsuł się na myśl o zakończeniu połączenia
z moją śliczną dziewczyną- Muszę lecieć, kochanie, Kocham Ciebie i naszego
Maluszka. Kocham waszą dwójkę…
Wypowiedziałem smutno moje pożegnania, a moje serce pękło na
jej przepełniony smutkiem głos. Podniosłem się z podłogi, krocząc, by dopasować
słuchawki, zanim je założę, patrząc pusto w przestrzeń i rozmyślając o moich pięknych
dziewczynach, czekających w domu, o zdrowym dziecku…
Chłopczyku upomniałem
się. Mój mały chłopczyk.
-To była Tamara?- zapytał Louis wymijająco, szurając w
miejscu nogami, chwytając mikrofon- Eleanor mówiła, że spotykają się razem z
Danielle.
Liam włączył się na dźwięk imienia swojej dziewczyny i
wyglądał na kompletnie wtajemniczonego- Och tak, na lunch? Miło, prawda?
Dziewczyny się zaprzyjaźniają!- uśmiechnął się szczęśliwy, mrużąc oczy, a to
sprawiło, że kąciki moich ust uniosły się. Boże, Liam był naprawdę jedyny w
swoim rodzaju. Potrafił wyglądać jak szczeniaczek, prawie tak ładny, jak bomba
benzynowa z jego twarzą.
-Jak się miewa, tak w ogóle?- zapytał Louis, z zadowolonym z
siebie uśmieszkiem, klepiąc mnie po ramieniu w związku z ostatnimi dobrymi
wiadomościami- Jak poszły badania?
-Poszło dobrze- wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się z
powodu tego, że temat o moim dziecku napłynął tak łatwo. Mogłem rozmawiać o
moim dziecku godzinami- Lekarka powiedziała, że wygląda jej to na chłopczyka,
ale to tylko przypuszczenia.
-Aw, fajnie!- uśmiechnął się znów Liam, Louis także wyglądał
na zadowolonego, kiedy zachichotał.
-Mały chłopczyk! Przydałby mi się jeden do grania w nogę i
przekomarzania się. Kiedyś, oczywiście…
-Wciąż mam to wrażenie, że to dziewczynka- powiedziałem
nonszalancko- W każdym razie i tak będę szczęśliwy. Tak długo, jak będzie
zdrowe.
-O czym ty mówisz?
Rozległ się głos za mną, kilka stóp, a ja obróciłem się na
pięcie. Josh patrzył na mnie z uniesionymi brwiami i ustami zaciśniętymi w cienką
linię. Rozmyślałem nad tym, dlaczego wygląda na tak wkurzonego, ale po chwili
zdecydowałem, że nie miałem jakiegoś przymusu, żebym musiał się z nim dzielić
moimi wiadomościami. Mimo wszystko był częścią zespołu, zagrał z nami wiele
koncertów i jeździł w trasy. Mogłem mu zaufać, byłem tego pewien; jeśli komuś
powie, to tylko rzuci się na głęboką wodę, tracąc swoje miejsce w zespole. Nie
miał powodu, by komuś wygadać.
-Och, um, znasz Tamarę?- zapytałem niepewnie, mimo iż moja
głowa podpowiadała, że spotkali się jakoś wcześniej. Może po moich urodzinach…
tak, to było wtedy. W poranek po imprezie. Przytaknął niepewnie, a ja nie
mogłem powstrzymać uśmiechu, wstępującego na moją twarz, kiedy dzieliłem się
moim dobrze krytym sekretem- Jest oczekująca. 13 tydzień. Lekarz twierdzi, że
to chłopczyk, ale jest za wcześnie, by wiedzieć na pewno…
-Kurwa- krzyknął nagle Josh, a ja się zmieszałem. Wyglądał
na zszokowanego, jego usta przypominały teraz literę „o”, miał szeroko otwarte
oczy, utkwione gdzieś w przestrzeni.
-Och, jest w porządku- zapewniłem go- Nie martw się,
zatrzymamy je. Wszystko jest dobrze, jeśli mam być szczery, to nie mógłbym być
bardziej szczęśliwy. Też byłem w szoku i w ogóle, ale zarząd wie i nie ma nic
przeciwko. Ja tylko chcę by było zdrowe i…
-Um, Harry- westchnął Josh, spuszczając swój wzrok w dół na
podłogę- Muszę ci coś powiedzieć. To trochę ważne… o Boże…
Patrzyłem na niego, a moje oczy mrugały w te i z powrotem ze
zmieszania. Wyglądał trochę dziwnie, jakby kolory odpłynęły z jego twarzy.
- Tak, Josh, o co chodzi?
Popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma i jakby lekko…
niespokojnymi? Bardziej niż niespokojnymi, wyglądał na przerażonego. Poczułem,
jak mój żołądek wywraca się od domysłów, martwiąc się o wyraz jego twarzy. Czy
coś się stało…?
-Chłopcy- zawołał Paul, a moje oczy natychmiastowo przeszły
na niego- Próba dźwiękowa! Przestańcie plotkować i skupcie się!
Przytaknąłem do niego, oglądając się jeszcze raz za siebie,
po to tylko, by zobaczyć, jak Josh zasiada za swoją perkusją i unika mojego
wzroku, albo patrzy wszędzie indziej, byle tylko nie wprost na swój sprzęt.
Wzruszyłem sam do siebie ramionami, zatracając się w moim śpiewie. W końcu mi
powie, stwierdziłem.
To nie może być aż tak ważne.
* *
*
Wyszedłem z tour-busa, po to tylko, by spotkać się z fanami,
a moja ręka instynktownie ułożyła się w falę, machając do tłumu. Popatrzyłem w
górę znad ekranu mojego telefonu, uśmiechając się do fanów, którzy przyszli się
dzisiaj z nami spotkać w tym miejscu.
Był drugi dzień trasy po Europie, a ja już mogłem
powiedzieć, że to będą dobre cztery tygodnie, pomijając to, jak bardzo tęsknię
za domem. Po prostu bycie w Europie, było inne- wdychanie świeżego powietrza.
Fani tutaj byli uprzejmi, a słyszenie dziewcząt, krzyczących moje imię z
egzotycznymi akcentami, powodowało uśmiech na moich ustach. Anglia jest świetna
oczywiście, a Ameryka była niesamowita, ale na tym kontynencie było coś
ekscytującego, coś nowego i niedoświadczonego. Było tak dużo pięknych widoków,
a pogoda była uzależniająca. To było bardziej, jak wakacje, gdy byliśmy w
Europie; to było jak wyzwanie.
Reszta chłopaków kierowała się do tylnego wyjścia z budynku,
rozmawiając i patrząc na jasno niebieskie niebo, a światło słoneczne odbijało
się w ich okularach. Liam oczywiście wyszedł z inicjatywą, by spotkać się z
wszystkimi możliwymi fanami, a Louis bawił się w łapanie wszystkich rzeczy,
które wrzucili przez ogromną, metalową bramę. Trzymałem się z tyłu, sms’ując. Nie potrafiłbym teraz wymienić nawet trzech
osób, z którymi rozmawiałem. Tęskniłem za nią jak szalony, a zwykła wiadomość
na dzień dobry była dla mnie jak niebo. Dzień
dobry, panie Styles. Mam nadzieję, że spał pan dobrze i śnił o mnie? Mały
mężczyzna i ja mamy się dobrze, tęsknimy za panem :) xx
-Hej, Harry?
Popatrzyłem powoli na osobą, która mnie wołała, pisząc
ostrożnie moją odpowiedź, chcąc, by każde słowo, było napisane właśnie teraz. Josh
biegł za mną truchtem, wyglądając na spoconego przez ten upał. Co się ostatnio
dzieje z tym gościem? Złapałem go, przyglądającego się mi przynajmniej kilka
razy, podczas wczorajszej próby dźwiękowej i kilka razy podczas koncertu. Nie mogłem
rozgryźć tego, czy to tylko moja paranoja, ale mogłem przysiąc, że się na mnie
patrzył…
-Josh- odpowiedziałem niepewnie, trzymając nisko głowę,
kiedy utrzymywałem telefon z dala od jego zasięgu wzroku. Nie musi widzieć
wiadomości z moją dziewczyną…
Wyglądał, jakby zmagał się ze słowami, przygryzając od
środka swój policzek. Pocił się niemiłosiernie. I kręcił się. Czy to możliwe,
zacząłem myśleć, że jego pocenie się jest bardziej spowodowane nerwami, niż
zwykłym upałem? Ale jaki miał powód, by denerwować się w moim towarzystwie?
-Harry, naprawdę muszę z tobą pogadać, koleś.
-Cóż, mów teraz- zachęciłem z małym uśmiechem, rozśmieszony
jego zachowaniem- Co jest? Nie gryzę, Josh.
Zaśmiał się ciężko, bezdźwięcznie. Uniosłem nieco brew na
jego dziwactwo, czując się zdezorientowanym. Co do cholery jest z nim nie tak?
-Nigdy nie jesteś pewien, Harry.
-Cóż, co jest?
Kilka razy otwierał i zamykał usta, jakby miał coś
powiedzieć, ale jednak wolał to lepiej przemyśleć. Patrzyłem na niego
zaskoczony, aż przerwie ciszę. Czego on w ogóle chciał? Ja i Josh nie
rozmawiamy za wiele. Byłem zagubiony w myślach, co on może mi powiedzieć;
zawsze wydawało mi się, że mamy ze sobą raczej mało wspólnego. Przebiegł trwożnie
dłonią przez włosy, wzdychając, zanim w końcu przemówił.
-Więc, Tamara jest w ciąży?
Teraz poczułem się rozdrażniony. Tyle mu to zajęło, żeby
zapytać o Tam?
-Um, tak. Jest.
-Od jak dawna?
-Jakieś 13 tygodni. Słuchaj, co ciebie to obchodzi?
I tak nie usłyszał mojego pytania, albo po prostu
zdecydował, by je zignorować.
- Wy nie byliście razem przez cały czas, prawda? Nie byliście
ze sobą skłóceni, czy coś? Nawet przed tym… nie byliście właściwie parą, prawda?
Zatrzymaliśmy się teraz, przed samym tour-busem, reszta
nalegała, by pozdrowić fanów, co spotkało się z cudownymi dźwiękami ze strony
tłumu. Europejczycy byli zawsze spokojni i zazwyczaj byli za to nagradzani.
-Przepraszam, Josh, ale czy to naprawdę jest twój interes?-
zapytałem, trochę oburzony jego wścibskością i tym, w jaki sposób to robił. „Nie byliście właściwie parą” .
- Skąd możesz to
wszystko w ogóle wiedzieć? O naszych kłótniach?
Zmarszczyłem wyczekująco moje brwi, mogłem wyczuć jego
strach. Działo się to wtedy, gdy powiedział coś, czego nie powinien był mówić. Zacząłem
się wkurzać, ale głównie z powodu mojej dezorientacji. Teraz, kiedy myślę o ty
poważnie… skąd on o tym wszystkim
wie?
-Ja, um… Niall musiał mi coś powiedzieć. Tak było- przełknął
ciężko ślinę, szurając w miejscu. Byłem nawoływany teraz dużo razy, a
dziewczyny, znajdujące się za bramą wołały moje imię. Muszą poczekać- teraz
skupiałem się na Josh’u. Do czego on teraz zmierza?
-Co chcesz mi powiedzieć, Josh? Tylko do rzeczy, żebym mógł
iść.
Zrobił kilka wdechów, unikając mojego wzroku. Stałem niecierpliwie,
zdekoncentrowany, czekając na to, co ma do powiedzenia. Lepiej, żeby to było
dobre; szybko zepsuł mój dobry nastrój i mam o to do niego pretensje.
-Kiedy Tamara zaszła w ciążę- zaczął, a jego głos był tak
cichy, jakby miał jakiś sekret. Musiałem się nieco zbliżyć, by go usłyszeć-
Niezbyt się wtedy dogadywaliście, prawda?
Wróciłem niechętnie do czasu, kiedy lekko się załamywałem. Nie,
niezbyt dobrze się dogadywaliśmy. Wprawdzie był to czas, kiedy ona odnalazła
się w ramionach swojego chłopca-zabawki. Tak myśląc, to mu zazdrościłem. Ale cóż,
teraz miałem przewagę. Była moja- ona i moje dziecko.
-Nie, nie dogadywaliśmy się. Cóż, właściwie, może się dogadywaliśmy. A co ciebie to?-
wyzwałem, podnosząc ze złości głos. Kim on był, żeby to oceniać? Żeby wkroczyć
pomiędzy to, że ja i Tamara nie mamy idealnego związku? To nie był jego
interes, a ja nie zamierzam mu opowiadać o swoim życiu tak, jakby był moim terapeutą.
Szczerze, to może się jebać.
-Harry, proszę, ja tylko…- przerwał, biorąc uspakajający
oddech- Muszę to z siebie wyrzucić. Tamara widywała się z kimś innym, wiesz o
tym? Trzynaście tygodni temu. Sypiała z kimś innym…
-Wiem o tym- warknąłem pod nosem, w pełni skupiając mój
wzrok na nim- Serio, Josh, co ty masz z tym wspólnego? Tylko się wtrącasz, to
nie twoja sprawa. Tamara i ja jesteśmy teraz szczęśliwi, będziemy mieli dziecko
i jest w porządku- upominałem się, by utrzymać stonowany głos, uważając na to,
kto może słuchać, a w myślach na niego krzyczałem. Dupek. Kiedy już zaczynałem
myśleć, że możemy się dogadać, on od nowa rujnował wszystkie oczekiwania. Nieznośny,
głupi dupek- Skąd w ogóle to wszystko wiesz? I nie mów mi, że Niall ci
powiedział, bo on o tym nie wie…
Wściekałem się, wypluwając słowa w jego twarz, ale kiedy
uniósł głowę i spojrzał w moje oczy coś zaskoczyło w mojej głowie. Jego twarz
była pełna przerażenia, skruchy i przeprosin. I wtedy wiedziałem. Wszystko dobrze
wiedziałem, a moje serce nagle pękło, roztrzaskując się na miliony małych
kawałeczków. Moja głowa odlatywała, a ciało pulsowało z obrzydzenia,
wściekłości i zawodu, a moje serce bolało jak nic innego.
To był on.
Telefon wypadł z mojej wiotkiej dłoni, usłyszałem ostry
brzdęk, kiedy upadł na cementowe podłoże, moje oczy dryfowały, kiedy wściekle ignorowałem
moje uczucia. Smutek został zastąpiony wściekłością, a złamane serce wstrętem. Nie
mogłem przestać wyobrażać sobie jego rąk na jej ciele, dotykających mojej
pięknej dziewczyny, brudzących ją. Pieprzył
ją, a to powodowało kwas w moim żołądku. Nienawidziłem go. Gardziłem nim, a teraz widziałem na czerwono, musiałem się na czymś
wyżyć, na kimś.
Na nim.
-To byłeś ty- mruknąłem z obrzydzeniem, potrząsając głową,
gdy poczułem, jak moje mięśnie pulsują, moje serce szalało od adrenaliny- Ty
byłeś tym drugim.
-Harry, naprawdę mi przykro. Nie chciałem nikogo skrzywdzić,
ale teraz narobił się taki bałagan, a ona jest w ciąży i ja chcę tylko
wiedzieć, czy jest moje.
I tutaj moja wściekłość wzięła nade mną górę. Fakt, że on ośmielił się myśleć, że mój maluszek,
moje dziecko, jest jego? To sprawiło, że stałem się fizycznie chory. Nie była
jego. To była moja rodzina, a ja nie chcę widzieć go dopóty, dopóki żyję.
-Ty świnio- te
słowa wypłynęły z moich ust, jak jad i zanim mogłem się powstrzymać- pomyśleć
nad tym logicznie- moja pięść wylądowała na jego prawej skroni. Zanim zarejestrował,
co się stało, szok na jego twarzy mówił, że nie spodziewał się mojego
uderzenia, moje ręce już zaciskały się na jego gardle. Ledwie widziałem, ledwie
kontrolowałem moje ruchy. Wszystko, co wiedziałem to to, że powinien cierpieć
tak, jak ja cierpię teraz.
Upadł na beton, ciągnąc mnie za sobą, a jego pięść uderzyła
w mój nos. Wyrzucił swoją nogę, a mi ugrzęzł oddech, przez to, że jego stopa
uderzyła mocno w mój brzuch. Moje ręce zeszły na jego szyję i zmagałem się ze stopą,
by kopnąć go w bok, kiedy znajome ręce zaczęły mnie ciągnąc z dala od Josh’a,
który był zwinięty na ziemi, jak smutny, żałosny facet, którym chciałem, by
był. Byłem ostry i chciałem, by cierpiał. Chciałem, by poczuł te wszystkie emocje,
które ja czułem; upokorzenie, ból, zawód. Nie mogłem złamać jego serca tak, jak
było złamane moje, ale miejmy nadzieję, że ból fizyczny, jaki mu zadałem
wynagrodzi ból wewnątrz mojej pustej klatki piersiowej.
-Harry, co ty do cholery myślisz, że robisz?- usłyszałem w
uchu przenikliwy akcent z Yorkshire, kiedy zmagałem się z moim prześladowcą,
marząc o niczym innym, jak kolejnym uderzeniu w jego obrzydliwą twarz-
Przestań, nie możesz tego robić! Kontroluj się, Styles!
-Puść mnie, Louis- warknąłem przez zaciśnięte zęby, a moje
szarpanie się słabło z sekundy na sekundę- Zabiję go.
Praktycznie mogłem „usłyszeć”, jak Louis wywraca na mnie
oczami i w jego twarz też chciałem uderzyć pięścią. Myślałem, że on zrozumie;
on, jako jedyny wiedział, jaka niewierna była Tamara i jak mnie zaniedbywała. To
on wyciągnął tabletki z mojej dłoni.
-Zachowuj się, Harry i się kurwa uspokój.
Wypuścił mnie ostrożnie ze swojego uścisku, odciągając mnie
od miejsca, z którego Josh był do nas przodem. Czułem krew w ustach, i myślałem,
że mógł mi złamać nos. Na pewno będę miał przez to kłopoty.
-Kurewsko źle wyglądasz- westchnął Louis, otrzepując mój
brudny podkoszulek- Czemu to zrobiłeś?
-Ponieważ to on- warknąłem i przyłapałem się na tym, że mój
głos był porywisty, jakbym był bliski płaczu. Byłem, ale nienawidziłem tego, że
on może to usłyszeć. I Louis już wiedział, jak słaby i wrażliwy byłem. Musiałem
mu podziękować za to, że był jedyną osobą, która potrafiła mnie poskładać pod
koniec tamtego dnia.
Popatrzył na mnie, a ja nie mogłem spojrzeć w jego oczy. Patrzyłem
na moje brudne trampki, na rozdarty na kolanach materiał moich dżinsów, gdy
Josh pociągnął mnie na ziemię.
-To on był tym, z którym sypiała Tamara?
Przytaknąłem sztywno. Nie chciałem gadać, ponieważ moje oczy
teraz powodowały powódź, tak wielką, że nie widziałem twarzy Louis’ego. Będę musiał
się spoliczkować, jeśli Josh tego nie zrobi. Nie chciałem dać im tej całej
satysfakcji z mojej porażki. Miałem dość i byłem zmęczony tym, że jestem tą
słabą jednostką.
-Harry- westchnął Louis, a jego pełen zrozumienia i sympatii
ton złagodził trochę ból- To jest ten sposób, okej? Słuchasz?- przytaknąłem
ponownie- Dobrze, więc Tamara spała z nim kilka razy, wielkie rzeczy. Ale ty
już wiedziałeś, że ona z kimś sypia.
-Ale nie wiedziałem, kto to był- wyszeptałem. Byłem blisko. Był
w moim zespole, widywałem go cały czas, czasami dzieliliśmy nawet tour-busa. Czy
naprawdę aż tak bardzo chciała mnie zranić? Chciała mnie zabić?
-Cóż, w takim razie, to ma sens. Chciała, byś ją
znienawidził, ponieważ ona nienawidziła siebie. Więc to ma sens, prawda?-
tłumaczył mi Louis. Westchnąłem zmęczony, przytakując zgodnie. Właśnie teraz
nie chciałem rozwiązania. Wszystko, czego potrzebowałem, to zapewnienie, ze
zrobiłem dobrze, atakując go, ale słuchałem tych samych wykładów Lou.
-Więc on z nią sypiał. Ale kto jest tym, z którym została? Za
kim tęskni, gdy jesteśmy w trasie? To nie
on. Chce, byś ty był tatusiem, Harry, powiedziałeś mi to. I dziecko jest twoje.
Jesteś tutaj wygranym, uwierz mi. Jest frajerem, zdradzając cię w ten sposób. Nie
zniżaj się do jego poziomu.
Pozwoliłem jego słowom do mnie dotrzeć, podnosząc trochę
moje serce. Znał mnie zbyt dobrze, wiedział, co chcę usłyszeć. Wciąż musiałem
obgadać to z Tam, ale teraz przytaknąłem, by wiedział, że doceniam to, co
powiedział. Nawet się lekko uśmiechnąłem, mimo iż tego pożałowałem. Moja twarz
bolała okropnie i wypuściłem z ust delikatny jęk spowodowany bólem w mięśniach.
-Boże- westchnął Louis, ciągnąc mnie z powrotem na miejsce,
używając przejścia za autokarem, by uniknąć spojrzeń fanów- musimy cię
wyczyścić, wyglądasz jak śmierć. Tak dużo dla dobrego, czystego wizerunku
zespołu.
_____________________________________
Wyrobiłam się, mimo iż miałam TROCHĘ stresujący weekend.
Przetłumaczyłabym wczoraj, gdyby mi się ręce nie trzęsły aż
tak bardzo, że nie mogłam wklepać jednej literki…
Ważne, że jest i mam nadzieję, że się podoba :D
Co sądzicie o zachowaniu Styles’a i w ogóle o wszystkim?
Piszcie! Lubię czytać Wasze komentarze :3
Dziękuję za wszystkie i do napisania koło soboty, buziaki ~Lady
Morfine <3
Świetne. Czekam na next.xx
OdpowiedzUsuńSuper akcja sie rozkreca :D
OdpowiedzUsuńEj,ale to bedzie dziecko Hazzy,prawda?? :D rozdzial super,pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwszystko będzie wyjaśnioneczy potwierdzone w kolejnych rozdziałach :)
UsuńDziękuję za komentarze! xxx
Ale Anglia jest na kontynene europejskim wiec co on pieprzy z ta europa? XD
OdpowiedzUsuńNie rozumiem o co konkretnie Ci chodzi, podaj moment, w którym masz wątpliwości, a ja postaram się je rozwiać :)
Usuń