poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 19

W pokoju ściemniało się kawałek po kawałku, kiedy słońce chowało się za miastem, usadawiając swoje cienie na zaśmieconej porozrzucanymi ciuchami podłodze, oświetlając jego twarz na pomarańczowo i zielono. Uśmiechnął się do mnie leniwie, przyciskając swoje miękkie usta do mojego policzka i zostawiając tam malutki pocałunek, który był tak mokry, jak nos psa, kiedy owinął buntowniczo moje ramię, przez oświetlony ekran laptopa. Strzepnęłam go lekko, kontynuując moją wycieczkę po Amazon*, dodając  „Czego oczekiwać, kiedy ty oczekujesz” do koszyka. Robiłam zapas tych przewodników; potrzebowałam tyle pomocy, ile jestem w stanie dostać.
-Mają jakąś, zatytułowaną „Jak uświadomić twojemu zarządowi, że dziewczyna, którą dymałeś jest w ciąży, bez zabijania cię za pomocą piły łańcuchowej?
Zaśmiałam się z niego delikatnie, potrząsając ciężko głową- Ogarniesz to, Harry, nie martw się. Jestem pewna, że będą równie szczęśliwi, jak chłopcy- uśmiechnęłam się szeroko, kiedy przypomniałam sobie ich zszokowanie, które szybko przeszło w gratulowanie, kiedy zauważyli, jak pozytywnie podekscytowany był Harry, szczerzący się do nich niczym szczeniaczek. Wszyscy kładli ręce na mój brzuch, gaworząc o maluchu i o tym, jakimi wspaniałymi wujkami będą. Harry był zachwycony, głównie dlatego, że przyjęli to tak spokojnie. Ale ja wiedziałam, że tak będzie. Ponieważ oni go kochali.
-Rozumiem- mruknął zmartwiony- To nie jest zbyt dobry wizerunek, prawda? Dla zespołu? Gwiazda popu, popierająca nastoletnie ciąże. Będą mną za to gardzić...
Wzruszyłam smutno ramionami, zauważając, że teraz mówił bardziej do siebie. Przeprowadzaliśmy tą konwersację milion razy; wypowiadał na głos swoje myśli. Wszystko, co mogłam zrobić, to go trzymać i mieć nadzieję, że będzie dobrze tak, jak często to powtarzałam. 
Wypychał myśli ze swojej głowy, jednak wcisnął swój nos w moje włosy, wzdychając, pozostawiał kolejne, malutkie, mokre pocałunki na mojej szczęce. Jego oczy zamknęły się, kiedy zatracił się w swoich emocjach. Przeszedł mnie dreszcz, a on wyszczerzył się zarozumiale, znając dokładnie reakcję, jaką na mnie wywołuje, kiedy tak robi- Przestań, Harry, rozpraszasz mnie.
-Więc się rozprosz- mruknął do mojego ucha- Pozwól mi się pocałować…
Potrząsnęłam głową na jego śmiałość, kiedy nadgryzł moją szyję. Pomyśleć, że mój wciąż rosnący 12-tygodniowy brzuszek odciągnie go od seksu. Nie ma szans…
-Harry- jęknęłam, odciągając jego twarz od obojczyków, które lizał, by popatrzeć w jego ciemniejące, zielone oczy- Czy to nie ja powinnam być tą, która ma być cały czas napalona?
Zaśmiał się, muskając lekko i szybko moje usta. Uśmiechnęłam się na ten gest, kiedy on odsunął się, przygryzając wargę w zamyśleniu- Masz naprawdę ładne usta, Tamaro.
-Dziękuję- wymamrotałam, wędrując nieśmiało wzrokiem gdzie indziej. Harry owinął swoje ramiona dookoła mojej talii w ciepłym uścisku, kładąc głowę pomiędzy moim ramieniem a klatką, zanim zamknął oczy. Zrobił to dużo później, zasypiając w moich ramionach. Mówił, że to jego ulubione miejsce do spania. Najechałam kursorem na opcję „sprawdzaj” i kliknęłam, pobierając przerażająco dużą kolekcję książek z mojej karty kredytowej. Na pewno będą przydatne, byłam pewna.
-Kogo obchodzi, co oni myślą- jego głos był delikatny i cichy, prawie niesłyszalny w spokojnym pokoju, jedynym innym odgłosem był wiatrak laptopa na moim kolanie. Jego ręka wkradła się delikatnie na moje biodro, spoczywając pieszczotliwie na moim wydatnym brzuszku. Póki co wciąż mógł uchodzić jako wzdęcia. Jeśli zostanę sfotografowana, zaraz napisaliby jakiś szokujący artykuł o moim zatrważającym wzroście wagi. Wciąż jesteśmy w bezpiecznej strefie.
Przycisnął lekki pocałunek do bawełny mojej starej, rozciągniętej koszulki, którą ubrałam, jako pamiątkę z mojej światowej trasy kilka lat wstecz, jasno-zielona ze słowami „C’est La Vie!”, napisanymi na przodzie na różowo. Z Paryża, znalazłam ją na małym straganie przy brzegu Sekwany. Sprzedawali tanie drobiazgi dla turystów, ale nic innego nie przykuło mojego wzroku. Ta pamiątka ma dla mnie jakąś wartość sentymentalną, której nie potrafię do końca wyjaśnić. Nie mogłam się oprzeć. Po prostu ją kupiłam.
-Będę za tobą tęsknił- jęknął, wciskając we mnie swoją twarz, więc nie mogłam zobaczyć jej wyrazu. Za tydzień o tej godzinie będzie w Paryżu. Trasa po Europie. Tylko na miesiąc, kilka występów i sesji w celu promocji, ale ja już mogłam poczuć, że to będzie wieczność, bez niego, trzymającego mnie w chłodne, ciemne noce. Dużo go ominie. Po pierwsze, moje urodziny, które są w przyszłą sobotę, tydzień i sześć dni od 12 lipca. Opuści też dziecko. Tydzień był bardzo znaczący w terminarzu ciąż, a co dopiero cztery. Tego nienawidził najbardziej; myśli opuszczenia jednego momentu w egzystencji jego dziecka.
-Przykro mi z powodu urodzin.
-Zamknij się Harry, to nie ma znaczenia. Możemy gadać przez skype, czy coś, prawda?- przepraszał mnie już dobre trzysta razy, a mnie wkurzało słuchanie tego.  Jakby to naprawdę miało w czymś pomóc. To nie jego wina; to jego praca.
-Zamówiłem twoje prezenty- uśmiechnął się bezczelnie- Przyjdą pocztą w ten dzień, dobrze? Mam nadzieję, że ci się spodobają.
-Jestem tego pewna. O której masz samolot w środę?- zapytałam, starając się utrzymać głos, nawet, jeśli załamywał się okropnie. Przełknęłam gulę w gardle, powstrzymując się od myślenia o tym, że jego twarz nie będzie więcej pierwszą rzeczą, jaką ujrzę rano, tak jak się do tego przyzwyczaiłam. Ostatnio byliśmy blisko siebie i zwykłam myśleć, że jesteśmy taką niesłowną parą. Całowaliśmy się, dotykaliśmy. Będziemy mieli dziecko- to jakoś stwierdzało sens, że powinniśmy być razem. Mówił o „nas” dużo razy, wtrącając „w naszej przyszłości” i „kiedy będziemy mieli swoje miejsce”. Kiedyś nawet wymsknęło mu się „kiedy będziemy małżeństwem”, ale udawałam, że tego nie słyszałam. Polubiłam tą myśl. Być Panią Styles.
-O siódmej- wyszeptał, trącając kciukiem moją lekką wypukłość- Muszę wyjść około 4 albo 5 rano. Wyjdę cicho, nie martw się. Nie ma potrzeby, by cię budzić.
-Chcę, żebyś to zrobił- odparłam dziecinnie- Chcę się pożegnać.
-Potrzebujesz snu, Tam- westchnął, prostując na mnie swoją głowę- Ty i maluszek. Będziesz za mną tęsknić?
-Czy niebo jest niebieskie?
-Dobrze, będę tęsknił za wami obydwojgiem. Będziecie się trzymać przez te kilka tygodni beze mnie, macie siebie nawzajem. Moje dwie ulubione dziewczynki.
-Harry- westchnęłam niespokojnie- Nie znamy jeszcze płci, pamiętasz?
Uśmiechnął się, marząc, przytakując naprzeciw mnie lekko- O nie, wiem. Po prostu…cóż, nie wiem. To nie ma znaczenia.
Myślał, że to dziewczynka. Nazywał to „ją”. Nie popierałam go, nie chcąc, by był zawiedziony, jeśli tak nie będzie, nawet, jeśli wiedziałam, że taki nie będzie, będzie szczęśliwy niezależne od tego, tak długo, jak nasz mały aniołek będzie szczęśliwy i zdrowy. Podobał mi się fakt, że nie mogę tego negować. Myśl o nim i jego małej księżniczce, zachwycającym się jej pięknymi sukienkami i brokatowymi tiarami, z szeroko otwartymi oczami i przesadnym entuzjazmem. To wyobrażenie wywoływało uśmiech na mojej twarzy.
-Wciąż to nosisz?- wyszeptał szorstkim głosem, a ja spojrzałam w dół, by upewnić się, o czym mówi. Obracał między palcami małą zawieszkę od mojej bransoletki Tiffany, obserwując, jak małe diamenciki na serduszku błyszczą w świetle.
-Nigdy tego nie ściągam- powiedziałam ze zszokowanym wyrazem twarzy. Kiedyś pomyślałam, by wrzucić ją do Tamizy, wtedy, kiedy widziałam go w gazetach, uwieszonego na tych kobietach, po tym, jak go zostawiłam, to tak strasznie bolało. Ale nie potrafiłam ściągnąć tego z mojego nadgarstka- była ona tam odtąd, gdy włożył ją tam w święta. To było dziwne, że od grudnia byłam gotowa do wystrzału. Mogliśmy mieć dziecko od świąt. Wspomnienia zeszłego roku momentalnie sprawiły, że pomyślałam o jego rodzinie, o myśli, która mnie przerażała. Dobry Boże, co oni o tym wszystkim powiedzą….
-Nie mówiłeś jeszcze swojej rodzinie, prawda, Harry?- zapytałam ostrożnie.
Jęknął ze strachu, przyciskając swoją twarz do mojej klatki i opuszczając ramiona. Myślałam, ze Harry będzie już spał, kiedy odłożę laptopa, jego mamrotanie było coraz cichsze i bardziej niezrozumiałe. Był uroczy, kiedy spał, a ja stwierdziłam, że to będzie dla mnie najlepszy sposób na spędzenie drugiej, ostatniej nocy razem; oglądanie go śpiącego.
-Będzie dobrze- wymamrotał Harry pomiędzy swoimi długimi i powolnymi oddechami- Kogo obchodzi ich zdanie, będzie dobrze…

Odgarnęłam loki z jego czoła, podziwiając jego piegowatą skórę, szczeciniasty zarost nad jego górną wargą i jego nastoletnie pryszcze. Był perfekcyjnie nieidealny i taki młody. Oboje byliśmy tak młodzi. Ale spał z dłońmi na moim wybrzuszeniu i odzywał się teraz do mojego brzuszka tak, jakby był czymś osobnym, gaworząc  i rozmawiając do dziecka, mówiąc mi zadowolony, że te konwersacje będą dla „niej” dobre. Uwielbiał to dziecko, a ja nigdy więcej nie pomyślałabym o tym, by się go pozbyć. Odbiegłam już od tego pomysłu i tak zżyłam się z moim wybrzuszeniem. Byłam podekscytowana. Byłam zdenerwowana. Ale byłam szczęśliwa. Wydawało się, że to dziecko wszystko rozwiąże; połączy mnie i Harry’ego, a moje nowo rozwijające się kształty sprawiały, ze byłam bardziej pewna siebie niż kiedykolwiek w życiu byłam. Harry miał rację, mamrotając przez sen. Po prostu wszystko będzie dobrze.
Through your sorrow,
Through the fights,
Don’t you worry,
Cause everything’s gonna Be Alright**

*Perspektywa Harry’ego*
Młoda, blond stażystka z dużym biustem, która została przydzielona do zmian na dziale położniczym „zupełnie przez przypadek”, jak powiedziała, nie mogła spuścić ze mnie wzroku. Zaczynałem robić się niespokojny przez jej kokieteryjne uśmieszki, sposób, w jaki ukazywała swoje atuty, pochylając się za każdym razem, a ja byłem zmuszony, by utrzymywać mój wzrok z dala od niej. Była gorąca i w ogóle, ale słodki Boże, byłem tutaj z moją ciężarną dziewczyną- jeśli było coś na świecie, krzyczące „Niezainteresowany” bardziej ewidentnie niż to, to nie mogłem tego nazwać.
Zabłysnęła kolejnym, chorym uśmiechem w moim kierunku i wycisnęła bezbarwny żel USG na lekko zaokrąglony brzuszek Tamary. Oczywiście była pod ścisłą kontrolą swojego nadzorcy. Nasz lekarz, wysoka, w średnim wieku, sukcesywnie wyglądająca kobieta, która mówiła o swoich ośmiu zdrowych dzieciach i milionach odniesionych z sukcesem porodach. Była najlepiej wykwalifikowanym i najgodniejszym uwagi położnikiem w całym Londynie, a ja wybrałem ją na tą, która ma się opiekować Tamarą i moim dzieckiem przez następne 6 miesięcy. Najlepsze, co mogą kupić pieniądze- nie zaakceptowałbym czegoś gorszego dla moich ukochanych. Alternatywnie, zrobiłem to dlatego, że to była jedyna metoda kontrolna, jaką miałem, żeby wszystko dla nas szło gładko. I tak będzie, przyrzekłem sobie. Wszystko będzie idealne dla mojego dziecka i mojej dziewczyny.
Kiedy maść wypłynęła z tubki, Tammy pisnęła trzpiotowato, chichocząc i ściskając w dłoni moją dłoń. Odszukała wzrokiem moich oczu, a ja posłałem jej nerwowy uśmieszek- To jest naprawdę zimne!- zaśmiała się delikatnie- Myślałam, że tylko w filmach tak mówią.
Potrząsnąłem z rozbawieniem głową na jej nerwowy entuzjazm, jej drobne dłonie trzęsły się delikatnie w moich. Była na skraju i mogłem jeszcze powiedzieć, że jest podekscytowana tym, że zobaczy po raz pierwszy swoje dziecko. Nasze dziecko.
-Teraz musimy tylko zlokalizować bicie serca- doktor Clark zaszczebiotała radośnie. Blondynka zrobiła krok do tyłu, wciąż taksując mnie wzrokiem. Patrzyła, rozglądała się, powracała wzrokiem, przygryzała wargę jak uczennica. Trochę mi się to nie podobało. Te szeroko otwarte w grymasie oczy, kiedy po raz pierwszy zobaczyła naszą idącą dwójkę, to wystarczyło, by mnie już wkurzyć i jej wścibskie pytanie „czy na pewno chcemy je zachować” sprawiło, że widziałem na czerwono. Wyglądała na zdegustowaną i rzuciła mi spojrzenie mówiące „zrobiłbyś lepiej”. Za wysokie progi na jej nogi, przynajmniej jak dla mnie. Nie była godna, by oceniać tego, co zrobimy w naszej sytuacji; nie miała pojęcia jak bezkreśnie pokochałem to dziecko.
I moment, kiedy wydawała się być całkowicie uszczęśliwiona faktem, że jest jedną z niewielu osób na świecie, wiedzących o tym, że Tamara Gold została przydybana z dzieckiem Harry’ego Styles’a. Każdy z kim współpracowaliśmy w tej klinice był oczywiście proszony o podpisanie dokumentów odnośnie ochrony prywatności, pod nakazem mojego zarządu, któremu w końcu wczoraj o tym powiedziałem podczas naszego spotkania odnośnie Europejskiej Trasy. Tak jakby to z siebie wyrzuciłem, naprawdę. Byli zszokowani, i wściekli poza całą skalą, ale kiedy to osiadło w ich głowach, zapewniłem ich, że z niczego nie zrezygnuję, uspokoili się i zaczęli mi gratulować i dawać przyjazne rady. Paul był zachwycony tak, jak Lou, która cały czas, podczas robienia mojego makijażu na sesję, gadała o najlepszych miejscach do kupienia rzeczy dla dziecka. Przynajmniej to zaakceptowali, to było najlepsze i wszyscy zgodnie zdecydowaliśmy, aby nie wygłaszać tego jeszcze prasie przez najbliższy czas. Ewentualnie to wyjdzie, ale ja i Tamara nie byliśmy na to jeszcze zbytnio gotowi. Zarząd mógł wysłać wiadomość do jej i zwołaliby konferencję, gdzie ja i Tammy podjęlibyśmy oficjalnie oświadczenia. To prawie wyglądało prosto- do czasu, aż nie trafię na nagłówki mówiące o tym, że zostanę tatusiem.
Doktor Clark przesuwała urządzeniem po skórze Tamary, rozsmarowując żel, szukając punkciku na czarno białym ekranie. Ścisnąłem uspokajająco dłoń Tamary, utrzymując wzrok na obrazie z ekranu, umierając, by dojrzeć moją małą cenną dziewczynkę.
Nie, Harry, nie dziewczynkę. Twoje dziecko. Może być chłopczyk, mały łobuziak, grający na x-boxie. Prawie roześmiałem się z siebie na głos i mojego przyzwyczajenia do rzeczownika „ona”. Tamara dużo mi o tym mówiła, ale ja nie mogłem nic na to poradzić. Po prostu byłem do tego bardziej przychylny.
Po kilku chwilach szukania, Tamara zaczęła się niepokoić. Widziała tą sytuację milion razy w telewizyjnych dramatach, a to doprowadzało ją do paranoi- Czy coś jest nie tak?- denerwowała się Tamara, ściskając moją dłoń tak, jakby miało nie być jutra. Odwzajemniłem uścisk, kiedy popatrzyła na mnie z szeroko otwartymi, niespokojnymi oczami. Wyglądała, jak mały, przestraszony jelonek, oświetlony światłami reflektorów.
-Nie, nie, proszę nie panikować- zapewniła ją położna- Znalazłam małego faceta!
-To chłopiec?- oboje wydyszeliśmy podekscytowani, wymieniając się euforycznymi spojrzeniami.
-To metafora- zachichotała do nas, przyciągając trochę monitor, kiedy ekran zamigotał, a czarna linia pojawiła się przed moimi oczami tak, jak w filmach. Zarys malutkiej główki i dziecięcego ciałka. Naszego dziecka…
Czułem, jak mi się oczy pocą, gdy patrzyłem na malutki kształt naszego dziecka, zarys jego malutkich dłoni i ciała, cały na czarno-biało. Tamara ścisnęła moją rękę, przygryzając wargę, kiedy obserwowałem, jak jej oczy lśnią od łez.
-Czy można już rozpoznać płeć?- zapytałem głośno, dostając od Tammy zirytowane spojrzenie, zignorowane moją niegrzeczną niecierpliwością. Wzruszyłem lekko ramionami w odpowiedzi, kiedy uniosła swoją dłoń, by zetrzeć łzę, uciekającą w dół mojego policzka.
-Możemy zgadywać- zaszczebiotała radośnie z mojej gorliwości, a mój żołądek wywracał się z niecierpliwości- Chcecie wiedzieć?
-Tak!- oboje wydyszeliśmy radośnie, pochyliłem się bliżej, myśląc, że jeśli będę bliżej niej, to ta wiadomość dotrze do mnie jakimś sposobem szybciej.
Jej oczy skupione były przez chwilę na ekranie, szukając- Nigdy się nie myliłam, tylko mam takie wrażenie. A teraz wygląda to, jak mały chłopczyk.
Tamara zachichotała, przełamując to promiennym uśmiechem, kiedy łzy spływały gładko po jej policzkach. Ostatnimi czasy płakała z każdego powodu. Pewnego ranka, znalazłem ją na podłodze, wypłakującą oczy, ponieważ skończyły nam się płatki śniadaniowe.
-To wspaniale!- westchnęła, zaciskając lekko moją dłoń- Prawda, Harry? Malutki chłopczyk?
Przytaknąłem, myśląc, że coś jest nie tak. Mój instynkt wciąż obstawał przy dziewczynce- po prostu miałem to przeczucie, którego nie potrafiłem wyjaśnić. Byłem prawie pewien, przygryzłem wargę ze zdezorientowania, komu wierzyć- medycynie czy mojemu sercu.
 -Mam wrażenie, że to dziewczynka- wymamrotałem.
-Cóż, pani doktor powiedziała, że nie- Tamara zamrugała z mojej przezornej głupoty- To chłopczyk, Harry, nie cieszysz się?
Przytaknąłem niepewnie. To znaczy, byłem, oczywiście, że się cieszyłem. Mały chłopczyk brzmiał cudownie, idealnie. Nic nie mogłoby być lepsze. I nie, że wybrzydzałem z powodu płci, mogę podołać temu tak długo, jak będzie zdrowe, kochane i szczęśliwe. Ale nie mogłem ogarnąć tego, co powiedziała lekarka; nie potrafiłem w to uwierzyć, kiedy wszystko we mnie krzyczało coś innego. To dziewczynka.
-Coś nie tak?- zapytała Doktor Clark z profesjonalnie białym uśmiechem.
-Jest uparty- Tammy uśmiechnęła się złośliwie- Jest przekonany, że to dziewczynka.
-To się zdarza- przytaknęła- Ale ostrzegam pana, panie Styles, nigdy się nie pomyliłam.
-Widzisz?- Tamara jęknęła do mnie, kiedy lekarka zaczęła drukować dla nas kopie z ultra-sond- To mężczyzna, facet, koleś, mały mężczyzna. To nie dziewczynka.
  Wzruszyłem niepewnie ramionami- Po prostu coś mi mówi, że to dziewczynka- jej spojrzenie wyglądało tak, jakbym właśnie nasrał jej na poduszkę. Musiałem się powstrzymać od roześmiania się z jej śmiesznej wściekłości; jej hormony szalały i cholernie szybko wkurzało ją wszystko. Wczoraj włożyłem jej skarpetki do złej szuflady i zaczęła krzyczeć o złej „organizacji” i o tym, jak pomyłki takie, jak ta łatwo ukazują to, że w ogóle jej nie znam i że nasz związek jest stracony, a nasze dziecko skończy jak Chav*** z rozbitej rodziny. Wszystko wróciło do normy trzy minuty później, kiedy Louis zaproponował jej lody truskawkowe, które mieliśmy w zamrażarce.
-Powinniśmy się założyć-wyzwała Tamara. Zaśmiałem się, ale ona wyglądała na wielce poważną- Jestem śmiertelnie poważna, Harry. O co chcesz się założyć?
-Nic od ciebie nie chcę- zachichotałem- Chcę mieć po prostu satysfakcję z trzymania mojej malutkiej dziewczynki w ramionach.
-Cóż, jeśli urodzę malutkiego chłopca, powiem mu, że go nie chcesz i chciałeś, by był dziewczynką.
-Będę je kochał, bez względu na płeć, jakiej będzie- westchnąłem, pocierając jej ramiona, kiedy Doktor Clark ścierała resztki żelu z jej brzucha i wyłączyła monitor, wręczając nam nasze zdjęcia. Pożegnaliśmy się, a Tamara umówiła się na kolejną wizytę w przeciągu kilku tygodni. Ta świadomość, że nie będzie mnie wtedy przy jej boku, łamała moje serce to, że będę setki mil dalej. Potrzebowała mnie teraz bardziej niż kiedykolwiek; to jest najgorsze zrządzenie losu.
-Więc do zobaczenia za kilka tygodni- pożegnała nas Doktor Clark, a pielęgniarka posłała mi wstrętne oczko, kiedy już wychodziliśmy.
- Pa, Harry- wymruczała z całą słodkością i namiętnością. To było ohydne.
Kiedy przemierzaliśmy razem korytarz, Tamara chwyciła moje ramię, wywracając rozdrażniona oczami- Przysięgam na Boga, Harry, moje hormony na ten moment szaleją; jeśli wszystkie twoje fanki będą zachowywać się, jak ta szmata, jestem pewna, że skończy się na jakimś morderstwie.
-Jakby mnie obchodziła- zapewniłem ją- Jedyne dziewczyny, o których myślę, są właśnie tutaj.
Popatrzyła na mnie, szczerząc zęby z wściekłości, a ja musiałem powstrzymać się od śmiechu- Chłopiec, Harry, to jest CHŁOPIEC.
*Perspektywa Tamary*
Moje oczy zatrzepotały w ciemności, jedynym światłem był delikatny błysk, przebijający się do środka przez zasłony. Słońce wstawało szybko w tych letnich miesiącach, przez co często wcześnie mnie budziło, ponieważ moje okno wychodziło na wschodnią stronę. Leżałam w porannym słońcu i obserwowałam, jak śpi, albo pisałam nowy materiał do albumu. Byłam zainspirowana, ostatnio nawet odroczyłam nagrywanie, z powodu mojego „złego stanu zdrowia”. Zarząd wciąż nie miał o tym pojęcia, ale mnie nie obchodziło tak, jak Harry’ego, co sobie pomyślą. Mogli wsadzić sobie swoje rzeczy i opinie tam, gdzie słońce nie dochodzi, tyle to dla mnie znaczyło.
Słyszałam, jak kręci się gdzieś w pobliżu, zbierając ostatnie rzeczy i zasuwając swoją walizkę. Wciąż byłam śpiąca, sięgając dłonią na dźwięk jego ruchów, mamrocząc cicho jego imię. Myślę, że mnie usłyszał, bo zaprzestał swoich czynności.
-Harry- mruknęłam, podnosząc głowę, by na niego spojrzeć, na jego idealnie prezentujące się oblicze. Był ubrany na podróż samolotem w szarą bluzę z długim rękawem i nisko zawieszone dżinsy, jego włosy kotłowały się pod czarną czapką. Spojrzał na mnie niepewnie, zostawiając swoje bagaże, by usiąść na skraju łóżka, a materac ugiął się lekko pod jego ciężarem- Witaj, najpiękniejsza- westchnął, całując delikatnie mój policzek. Dotknął mojej dłoni, a ja dostrzegłam moją okazję i pociągnęłam go bliżej za nadgarstek.
-Nie chcę, żebyś jechał- wyszeptałam, zderzając ostro nasze usta. Jego pocałunek był natarczywy, pełen pasji, ale zupełnie nie naciskał. Po sposobie w jaki mnie dotykał zeszłej nocy wiem, jak będzie za mną tęsknił; był tak delikatny, tak jakby to był nasz ostatni raz, a on starał się wszystko zapamiętać.
-Wrócę- wyszeptał bezgłośnie, muskając moje usta- zanim się obejrzysz. Będziemy rozmawiać na skype, będę do ciebie dzwonił. Dostaniesz prezenty w przyszłą sobotę.
-Jesteś taki wspaniałomyślny- wymamrotałam, ponownie go całując, łapiąc między zęby jego wargę. Jęknął, popychając mnie delikatnie za ramiona.
-Za niedługo muszę iść, Tam…
-Nie- jęknęłam, przechodząc na jego szyję, czemu wiedziałam, że się nie oprze. Przycisnęłam usta do miejsca, gdzie jego szyja łączyła się z ramionami, zasysając mocno jego skórę. Chciałam zaznaczyć, gdzie byłam, żeby wszyscy wiedzieli, że był mój.
-Nie mogę, Tamaro- jęknął, ale jego dłonie wplotły się w moje włosy, a ja wiedziałam, że się poddaje. Byłam napalona, tak bardzo, bardzo napalona każdej minuty, codziennie i zwalałam to na hormony, ale pragnęłam go teraz. Ostatni raz, zanim wyjedzie. Myślał, że wczoraj był nasz pożegnalny raz, kiedy dotykał mnie ostrożnie, ale pragnęłam go właśnie teraz. Nie chciałam, by wyszedł za drzwi, bym czuła się samotna.
W kilku chwilach ściągnęłam jego bluzę przez głowę, zgarniając przy okazji czapkę, a on potrząsnął głową, odgarniając loki i zderzając nasze usta, całując mnie zaciekle. Przełożył moje włosy na jedno ramię, odrywając pościel, by mieć widok na moje nagie ciało, to, które ujeżdżał w ekstazie kilka godzin wcześniej. Jęknął głęboko, przyciskając głowę do mojej klatki, schodząc pocałunkami niżej do moich piersi, zanim wziął do ust jeden sutek, ssąc go lekko. Wiedział, że musi być ostrożny; ostatnio wszystko było bardziej delikatne. Dłońmi chwycił moje uda, podciągając moje biodra tak, bym ocierałam się moim mokrym wejściem o jego okryte dżinsem krocze, sprawiając, że jęknęłam głośno na cały pokój.
Odciągnął swoją uwagę od mojej klatki, walcząc desperacko z guzikiem spodni. Przeciągnął ciasny materiał w dół swoich lekko owłosionych ud, jego oddech był ciężki i ponaglający, kiedy mu pomagałam, ściągając je do końca i wyrzucając za łóżko. Miał skarpetki w pandy. To sprawiło, że zachichotałam.
-Czytałam- zachichotałam, kiedy muskał moje obojczyki, wędrując w górę, do szczęki, zanim ugryzł moje ucho- że kiedy mężczyzna ma ciepłe stopy, staje się lepszy w łóżku…
Zaśmiał się gardłowo, szczypiąc palcami moje uda- A ty ganiałaś mnie, mówiąc, że skarpetki w łóżku nie są seksowne?
Jego zręczne palce wkradły się na napięte mięśnie moich ud, głaskając ostrożnie przestrzeń miedzy nogami, obserwując jak drżę w odpowiedzi. Uśmiechnął się na moją reakcję, wciskając końcówkę swojego środkowego palca naprzeciw mojej łechtaczki, uczucie, które wiedział, że uwielbiałam. Minęło trochę czasu, zanim na nowo się odkrywaliśmy. Poprosił mnie, bym pokazała mu, jak to robię, kiedy jestem sama, co lubię sobie robić. Pokazałam mu ten ruch, a on nigdy nie zapomniał, jak doprowadza mnie to do szaleństwa.
-Czujesz się dobrze?- wyszeptał troskliwie, jego oczy przymknęły się, kiedy obserwował, jak się skręcam, wiedząc, że ta odpowiedź jest twierdząca, ale wciąż uśmiechnął się, kiedy wydyszałam „Tak”. Wsunął we mnie palce, uderzając w mój czuły punkt tak, jak tylko on potrafił; znał mnie zbyt, zbyt dobrze.
Wysunął swoje palce po kilku rozdzierających pchnięciach, rozpościerając śluz na moim brzuchu- Spodobało mi się to- wymruczał radośnie.
-Mi również- westchnęłam, uśmiechając się, kiedy mnie pocałował. Popchnęłam jego klatkę piersiową, tak, że opadł na plecy i usiadłam na nim okrakiem- Lepsza pozycja- wymruczałam prędko- nie wywiera nacisku na brzuch.
Przytaknął, przyciągając moją twarz do pocałunku, głębszego tym razem, jego język wdarł się do moich ust. Jęknęłam, drżąc na nim i owijając biodra naprzeciw twardości w jego bokserkach. Jego erekcja uderzała łatwo w moją łechtaczkę z każdym moim ruchem, a ja umierałam, by poczuć go właściwie.
-Ostro i szybko czy delikatnie i powoli?- uśmiechnęłam się do niego, muskając go moją mokrą dziurką, obserwując z satysfakcją, jak oddech grzęźnie mu w gardle.
-Zazwyczaj to ja pytałem- wydyszał, chwytając moje biodra, by mieć choć odrobinę kontroli nad moimi nieregularnymi pchnięciami- Tak i tak, jeśli możesz to pogodzić.
Przytaknęłam, przygryzając wargę, kiedy się na niego opuściłam, uwielbiając to, jak rozdziera mnie do końca tak, jak zapamiętałam. Podniosłam się powoli, leniwie, opierając wagę na dłoniach, które spoczywały na jego sześciopaku, zanim znów przeniosłam mój ciężar w dół, w ostrym pchnięciu, pochłaniając go. Wędrował twardymi palcami po moim kręgosłupie, sprawiając, że drżałam wokół niego.
Wplatał się we mnie, unosząc swoje kolana, wiec miał lepszą władzę w biodrach. Wychodził naprzeciw moim pchnięciom, trącając kilka razy moją łechtaczkę swoją kością łonową. To było takie błogie uczucie- to było tak kurewsko intensywne.
Wyjęczałam jego imię, ale zostało to zduszone przez jego usta i silne dłonie. Uniósł mnie, opuszczając z szybkością, wzmagając mój szczyt, eksplodujący we mnie. Czułam to nieopisanie, nieprawdopodobnie. Był tylko jeden problem; nie chciałam by szedł.
-Dobry Boże, Harry- pisnęłam prawie bezgłośnie, otwierając usta, kiedy zacisnęłam się wokół niego, podkurczając stopy, a zakończenia moich nerwów błyszczały z intensywności. Dołączył do mnie później, pociągając moje spocone ciało na siebie, kiedy wytryskiwał we mnie. Wplątał dłonie w moje włosy, przyciskając usta do mojego ramienia, gdy ja wdychałam jego woń. Pachniał słodko, wodą po goleniu połączoną z potem. Pachniał jak Harry. Jego niezgolony zarost drapał mnie po brodzie, kiedy całowaliśmy się trwożnie, przekręcając się na bok. Owinął pościel wokół mojego drżącego ciała, muskając lekko moje czoło. Wstał powoli, a ja obserwowałam, jak od nowa się ubiera. Moje serce bolało i nagle zaczęłam płakać, gorącymi, lepkimi łzami, które sprawiły, ze poduszka była mokra pod moją skórą.
-Nie tęsknij za mną za bardzo, skarbie- wyszeptał, zanim pocałował mnie na pożegnanie- macie siebie nawzajem. Dbaj o nią- niego- dla mnie, dobrze?
-Wiesz, że będę- wychrypiałam smutno, moje serce pękało. Potrzebowałam go, tutaj, teraz. Byłam w ciąży, a on zostawiał mnie na kilka tygodni. Czułam, jak złość we mnie rośnie, ale poinstruowałam się, by uspokoić moją głupotę. Wiem, że by został, jeśliby mógł, ale to jego praca. Musiał iść i żadne dziecięce wymówki nie mogły tego zmienić.
-Kocham Cię, Tamaro Gold- wymruczał ze smutnym uśmiechem, całując mnie dokładnie, sprawiając, że moje serce szalało od pożądania go.
-Kocham Cię, Harry.
Odgarnął włosy z mojej twarzy, zniżając głowę do miejsca, gdzie mój brzuch był przykryty pościelą- Ciebie też kocham, maluszku. Tatuś cię kocha, tatuś będzie tęsknił…
Zachichotałam, ocierając jedną dłonią łzy, kiedy zagarnął mój brzuch do niezręcznego uścisku, przyciskając pocałunek do kołdry- Też będzie za tobą tęsknił, jestem pewna.
-Zadzwoń do mnie, jeśli coś się stanie- poinstruował mnie rygorystycznie- nawet najmniejsze kopnięcie, chcę o tym wiedzieć, dobrze?
-Oczywiście- westchnęłam- Będę tęsknić, Harry. Bądź ostrożny.
-Będę- ostatni raz musnął moje usta, podnosząc się z łóżka. Jego twarz wciąż była zarumieniona od naszych porannych ekscesów, a to mnie trochę rozpromieniło. Będzie o mnie myślał, gdy będzie daleko, wiedziałam to. Wcisnęłam czarne stringi do jego bagażu, zasuwając go, wiedząc, że je znajdzie. To będzie wystarczające, by za mną zatęsknił.
Popatrzył na moją koszulkę do spania, porzuconą na ziemi, tą jasno-zieloną z różowym napisem, głoszącym „C’est La Vie”, rozpromienił się, otwierając drzwi- Wezmę cię kiedyś znów do Paryża. Naszą trójkę.
-Podoba mi się to- powiedziałam z mocno bijącym sercem- Ciesz się. Przywieź mi coś ładnego, dobra?
-Oczywiście- westchnął smutno, kładąc dłoń na klamce. Zapanowała długa cisza, moment, który wydawał się być przedłużony, a czas spowolniony. Nie chciałam przerwać naszego kontaktu wzrokowego, albo żeby otwarł te drzwi i wyszedł, zostawiając mnie za nimi. Chciałam być z nim w Europie, siedzieć z nim w gondoli, kiedy przepływalibyśmy rzekę Wenecji, albo spacerować z nim w Paryżu, Szwecji, albo Niemczech, gdziekolwiek. Ale to nie było możliwe, natomiast będę tutaj, w domu, w ciąży z humorami, zajadając lody i obchodząc urodziny z samą sobą.
-Do widzenia, Tamaro- wymamrotał cicho, otwierając groźnie drzwi. Naciągnęłam pościel na moje ramiona, ukrywając się przed myślą bycia samotną, bycia bez niego.
-Pa, Harry. Baw się dobrze.
-Do widzenia- westchnął ponownie, robiąc pierwszy krok za drzwi, odwracając się do mnie tyłem, a ja zanurkowałam pod ciepłą kołderkę, która pachniała jego ciałem. Nie wiedziałam więc, czy mówił do mnie, czy nie- Do widzenia, skarbie.
_________________________________________
   *Amazon- księgarnia internetowa
**Nie tłumaczyłam, ale to fragment piosenki Justina Biebera- Everything is gonna be alright
***Chav- Brytyjczycy mówią tak na dzieci, które z powodu swoich rodzin zostają bezrobotne.
Wow, przetłumaczyłam, choć ciężko było. Następnego radzę się spodziewać nie wcześniej niż w niedzielę, bo tacy frajerzy, jak ja muszą iść w czwartek i piątek do szkoły.
Jutro na tłumaczenie odpada, bo jestem nianią, a potem na sylwestra, a środa przeznaczona jest na odsypianie :D
Powiem Wam, że śmiesznie mi się to tłumaczy, gdyż moja siostra (a właściwie to 2, nevermind…) jest w ciąży i też będzie miała dziewczynkę, a jej chłopak zachowuje się identycznie, jak Harry.
Ta, nieważne.
Taki słodko-ostry rozdział, wy świntuszki :3
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia, jesteście kochani!
Jakie plany na sylwestra? Nie upijcie się za bardzo! Miłej zabawy życzę!
~Lady Morfine <3


2 komentarze:

  1. No sylwester raz w roku wiec mozna sie upic xD ja tez musze isc w czwartek i piatek do szkoly hahahah poprostu super czujesz ten sarkazm xD Mam nadzieje ze tb tez sie uda sylwester... a wiec do nastepnego rozdzialu. ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział <3


    to Ty napisałaś na moim blogu wyczerpujący komentarz do rozdziału 9, który był bardzo motywujący! pojawił się rozdział 10, myślę że najciekawszy ze wszystkich, Louis wróci do nałogu i znów wpakuje się w problemy, a co z Nicole? tego dowiesz się na blogu! xx
    youjustmustbelieve.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń