piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 18

Słuchałem tykania zegara. Tik tak, tik tak. Każda sekunda wydawała się być godziną, miałem wyschnięte usta, niecierpliwy wzrok, a mój żołądek zwijał się z głodu. Nie mogłem jeść; zmuszałem się do przełknięcia kromki wysuszonego chleba, ale nerwy wywierały na mnie zbyt duży wpływ i moje wnętrzności nie tolerowały uczucia niewielkiej ilości jedzenia w moim gardle.  Chciałem coś zrobić, przyspieszyć jakoś czas, ale telewizja ostatnimi dniami wydawała się dla mnie nieistotna. Wyglądało na to, że jeśli wszystko w twoim życiu zaczyna się pieprzyć, potrzeba oglądania dramatu kogoś innego zanika. Ledwie zmrużyłem oko, ale nie byłem nawet w najmniejszym stopniu zmęczony. Byłem cholernie pobudzony; otwarte oczy, zmysły wyczulone miałem na najcichsze stuknięcie do drzwi frontowych, albo najmniejszą wibrację mojego telefonu.
To czekanie było okropne, a przez nie moje myśli stawały się tylko jeszcze bardziej rozbiegane. Jeśli spędzała swój czas, na obwieszczaniu wiadomości, oznaczało to, że tego unika? Ponieważ wiadomości, jakie miała dla mnie, były złe, ponieważ wiedziała, że to mnie złamie? Może po prostu jeszcze się to nie odbyło. Korki. To mogło być to. Albo była zajęta, niezdolna, by zadzwonić; byłem pewien, że ciężarne kobiety mają dużo spraw do załatwienia. Może to lepiej, że jeszcze nie przyjechała. Nie byłem zbyt pewien, czy jestem już gotowy na tego rodzaju wiadomości, czy byłem na nie emocjonalnie przygotowany. Co jeśli to były dobre wiadomości? Czy to w ogóle mogą być dobre wiadomości? Mój brzuch skręcał się przez niespokojne myśli, wziąłem łyk wody, by się uspokoić. Starałem się tego nie pokazywać- nie w pobliży Niall’a, a w szczególności nie w pobliżu jej- po prostu, jak okropnie przerażony czułem się tym, co się teraz działo. Naprawdę byłem przerażony; bałem się cholernie. Jakąkolwiek wiadomość mi dzisiaj oznajmi, to wszystko było w głowie. Wszystko, byłem jednym wielkim, beztroskim zamieszaniem, tłumionym emocjami, cholernym zdezorientowaniem, ciemnym i wciąż świecącym uczuciem wewnątrz mnie, za każdym razem, kiedy myślałem o Tamarze, tym okropnym , małym uśmieszku, który utrzymywała, odbierając cały ból zagnieżdżony w moim sercu. Wszystko było chaotyczne; poplątane.
Żadne z nas nie planowało, by tak się stało. Skończyliśmy, spędzając dużo długich, cudownych godzin, gadając o wszystkich innych możliwościach i aspektach jej ciąży. Tak było tylko wtedy, gdy rozmawialiśmy przez krótkie godziny ranka, gdy dowiedziałem się z bólem serca, że nie jestem jedyną osobą, która była oszołomiona wiadomością o dziecku, znajdującym się w niej; Tamara była tak samo zmieszana, jak ja, ale dobrze to ukrywała. Grała przez długi czas, przypuszczam- że była dobra w ukrywaniu twarzy. Ewidentnie robiła mi to przez długi czas, kiedy była ze swoim drugim mężczyzną. Kiedy była tak przerażona wizją, że mógłbym ją skrzywdzić, ani razu nie pomyślałem, że jej odrzucenie mnie, mogło być spowodowane brakiem zaufania z jej strony. Było tak jedynie w jej najsłabszych momentach, kiedy całe przedstawienie upadało, wtedy pojawiała się załamana Tamara.  Tylko wtedy, gdy wylewała do mnie wszystkie swoje myśli, ukazując swoje uczucia, widziałem tę jej stronę, dziewczyny, która wydawała się być silną…
Jak mogłabym poradzić sobie z dzieckiem, Harry? Co jeśli dziecko jest jego, Harry? Co wszyscy powiedzą, Harry? Będę taka samotna, Harry…
-Będę dla ciebie- zapewniłem ją- Niezależnie, co się stanie. Bez względu na to, czy będzie moje, czy jego, czy je zatrzymasz, czy nie. Będę tutaj, jeśli będziesz mnie potrzebować.
-Zostaniesz ze mną, prawda?- wyszlochała spomiędzy spływających łez, wciskając się w moje ramiona, które teraz trzymały ją blisko- Jeśli jest… twoje? Nie pozwolisz mi być samą. Nie poradzę sobie sama…
-Oczywiście, że nie- obiecałem spokojnie, przemieniając wszystkie jej obawy w słodkie słówka, o których nie do końca wiedziałem, czy mówię prawdę- Zostanę z tobą. Stworzymy rodzinę. To będzie w porządku, prawda?
-Taa. Będzie miło, Harry.
Nie chciałem, by tak się wydarzyło. Nie mogłem tego powstrzymać, nawet jeśli wiedziałem, że to zły pomysł. Ona po prostu nagle na mnie spojrzała, wtulając się w moje ramiona, ze spływającymi łzami i tymi różowymi, wydętymi wargami. Tymi cholernymi ustami, które znalazły się na moich, a moje dłonie przyciągnęły ją delikatnie bliżej, chyba trochę erotycznie. Wiedziałem, że to nie powinno się dziać. To mogłoby wywołać między nami tylko większe zamieszanie, tylko pomieszać w jej głowie bardziej, niż jest to potrzebne, ale pragnąłem jej tak bardzo strasznie. Była wszystkim, czego potrzebowałem, była moim tlenem. Kochałem ją, kochałem ją tak bardzo. Moglibyśmy być rodziną, pomijając to, jak okropny byłem. Nie dbałem o to, co pomyśli świat, albo o to czy dziecko było moje czy nie. Po prostu ją kochałem, a teraz moje serce łamało i paliło się jednocześnie ze zdumienia i po prostu potrzebowałem mieć ją w swoich ramionach, albo mogłem wybuchnąć. Jeśli to było złe, nie obchodzi mnie to. Tak długo, jak mam ją i ciche marzenie w mojej głowie o nas i naszym małym dziecku, które nas na nowo połączyło. Modliłem się, by było moje. Miałem nadzieję, że te wszystkie nadzieje są pokładane w małym dziecku, które jest moje.
Nie wiedziałem, czy żałować tego następnego ranka, kiedy obudziła się w moich ramionach, mrużąc te malutkie niewinne oczka, kiedy patrzyła na mnie pod światło- Cześć, piękna- wymruczałem w jej włosy, ciesząc się wiedzą, iż miałem ją ponownie obok siebie, nagą, a wspomnienia naszych ciał, ruszających się razem delikatnie poprzedniej nocy, jej ciche westchnienia, ciężki oddech odbijały się od ścian mojego pokoju, jej ciało, za którym tak okropnie tęskniłem. Nie było jeszcze po niej widać, nie, jeśli nie wiedziałeś. Jej brzuch był lekko twardy, delikatnie zaokrąglony, ale można było to łatwo zwalić na wzdęcia. Nikt by na to nie wpadł. Co wychodziło jedynie na dobre; bo nasza dwójka miała więcej czasu, by wszystko sobie poukładać. To wszystko między nami było takie skomplikowane; nawet nie wiedziałem, czy mogę się wkurzać o innego faceta, skoro ona nigdy nie była moja- czyż to nie był nasz warunek? Być po prostu „Przyjaciółmi z korzyściami”?
-Dlaczego mnie zostawiłaś?- zapytałem ją cicho, gdy leżała w całej swojej okazałości w zakresie moich ramion- Dlaczego czułaś potrzebę posiadania kogoś innego? Nie byłem dla ciebie wystarczający?
-Nie, Harry. Oczywiście, że nie- zaprzeczyła ostrożnie, błądząc palcami po mojej klatce, rysując niewidoczne znaki na mojej skórze- Po prostu dużo się działo. W mojej głowie… miałam lekkie załamanie, czułam się, jakbym nie była dla ciebie wystarczająco dobra. Czułam, że bycie z kimś innym udowodni to, że jestem głupią dziwką, która na ciebie nie zasługuje- zachichotała mrocznie- Wciąż tak sądzę.
-Mylisz się- wymamrotałem.
-Też bałam się zranienia. Tego, że mnie zranisz. Moja niepewność po prostu przez chwilę przejęła nade mną kontrolę; zawsze taka byłam. To się do mnie zakradło. Wiesz, że pewnego razu przedawkowałam, kiedy miałam czternaście lat?
-Nie. Dlaczego?
-Ponieważ po prostu czułam się okropnie. Wszystko było okropne. Świat wydawał się beznadziejny, byłam pewna, że już nigdy nie będę szczęśliwa. Każdej minuty na jawie, powtarzałam sobie w głowie to, jak bezużyteczna, okropna i bezwartościowa jestem, bezustanne obelgi kierowałam do siebie. Myślę, że ta depresja znów do mnie powróciła.
-Powinnaś była mi powiedzieć. Mogłem pomóc.
Westchnęła zmęczona, potrząsając do mnie głową- To nie jest coś, co może być naprawione za pomocą pocałunku, czy uścisku, Harry. To coś więcej.
-Jak się masz teraz? Dalej się tak czujesz?
Była cicho, skupiając się na swoich palcach, przebiegających po moim sercu- Nie jestem pewna. Czuję się trochę lepiej, ale wiem z doświadczenia, że kolejna załamka może przyjść w każdej chwili. Ale czuję się bardziej stabilnie. Czuję się, jakbym znów mogła dać sobie radę.
-Nawet z tym wszystkim…?- wiedziała, o co mi chodziło. Jej dłoń spadła z mojej klatki, instynktownie wędrując do jej brzucha, a moja podświadomość szeptała mi, że Tamara jest bardziej przejęta małym życiem wewnątrz niej, niż to do siebie dopuszcza.
-Dam radę- westchnęła z małym uśmieszkiem na ustach- Jesteś tutaj. Mam na myśli… cokolwiek się stanie, jeśli zatrzymam to dziecko, nie będę więcej musiała się martwić o bycie samotną, prawda?- zamrugała zamyślona powiekami, kładąc swoją głowę na moim ramieniu- Tak długo byłam samotna. To dlatego przedawkowałam. Myśli nagromadziły się w mojej głowie, nie było nikogo, kto dostrzegłby, że to mnie wykańcza i mnie powstrzymał.
Czułem się źle i nie mogłem utrzymać w sobie gorzkich myśli- Więc dlaczego mnie zostawiłaś? Jeśli nie chciałaś być zdana na siebie? Powiedziałaś, że potrzebujesz czasu, by pomyśleć. Myślisz, że mi podobało się przebywanie samemu, Tamaro?
Zdałem sobie sprawę z tego, że nieco podniosłem głos, przez co wyglądała na zaskoczoną. Popatrzyła na mnie z rozszerzonymi oczami, odpowiadając mi z pokerowym wyrazem twarzy. Potrafiła tak dobrze ukrywać swoje emocje, kiedy chciała- Jeśli zraniłabym cię, zanim ty mógłbyś to zrobić, myślałam, że będzie to dla mnie lepsze, że to nie będzie tak bolało. Byłam tak przerażona myślą bycia opuszczoną, bycia tą, która zostanie porzucona, bycie kontrolerem miało sens, być tym, który burzy uczucia, a nie ofiarą. Byłam po prostu tak przerażona tym, że mnie zranisz. Ale wtedy zdałam sobie sprawę, że nie chcę być sama, Harry, nie teraz, kiedy przyzwyczaiłam się, że jesteś w pobliżu.
Przełknęła gulę, o której bardzo dobrze wiedziałem, że uformowała się w jej gardle, jej oczy zaszkliły się od łez. Wciąż bolało to, że nie wierzy, iż mogę być dla niej dobry, ale trzymałem ją, kiedy zwinęła się naprzeciw mojego ciała, całując jej włosy i mrucząc do jej ucha, grubym z emocji głosem- Nie zranię cię. Będę przy tobie, będę cię kochał tak długo, jak będę żył.
Pomijając nasze ponowne spotkanie, wciąż zapewniałem się, że jestem głupi, iż jestem od niej tak zależny, tak uzależniony i zakochany w dziewczynie, w której jestem zauroczony. Powinienem zachować dystans, powinienem przestać o niej myśleć i pozostać chłodnym i bezuczuciowym, przynajmniej dopóki nie upłynie tydzień. Zmuszając się, by nie widzieć jej ponownie, by nie dotykać jej delikatnego, znajomego ciała i nie myśleć o niej i o dziecku, włączającym dookoła niebezpieczne alarmy. Marzyłem, aby to dziecko było moje, chętny do zrobienia testów DNA, o które zapytała, by rozpoznać ojca jej dziecka. Płód, tak to nazywali. To sprawiało, że brzmiało to tak medycznie, tak mechanicznie i bezuczuciowo. Ale ja wyobrażałem już sobie, promiennego, małego brzdąca z jej włosami i moimi oczami, podskakującego dookoła z maleńkimi blond loczkami, zwisającymi dookoła niewinnej twarzyczki z dużymi oczami. Marzyłem o tym, jak mógłbym rozpieszczać moją księżniczkę, wszystkimi rzeczami, które mógłbym jej kupić, projektowanymi sukienkami i brokatowymi tiarami, najlepszymi zabawkami i drobiazgami, które można kupić za pieniądze. Miałaby wszystko i nic, wszystko, czego by sobie zażyczyła. Nie brakowałoby jej niczego, a ja śpiewałbym jej, gdy leżałaby wygodnie w różowej pieluszce, całując jej czółko, by ją uśpić. Byłaby tak piękna jak jej mama. Moje dwie, ulubione dziewczyny…
Musiałem się upominać, że to jedynie fantazje, moje marzenia o ślicznej, małej dziewczynce w różowej pieluszce, nazywającej mnie „tatuś”, proszącej mnie, bym oglądał jej treningi baletu. Moja córka może nie istnieć, dziecko może nie być moje. W lepszym wypadku, to może być chłopczyk, mój syn, z którym oglądałbym piłkę nożną i grał w Power Rangers. W każdym razie, wszystko jest niepewne, zniszczone przez jedną osobę. Czekałem, aby wszystko się wyjaśniło, na wyniki procedury, nazywanej „CVS”*, które miały się pojawić, jak wiadomość z nieba i oznajmić mi radośnie, że będę ojcem na sto procent. To było wszystko, czego chciałem i wszystko, o czym myślałem. Pragnąłem tego, jak niczego innego.
Pierwszy strach, który mnie dopadł już dawno odpuścił. Im więcej o tym myślałem, tym więcej wzruszających planów miałem. Mogłem się zmienić, mogłem się ustatkować. Kochałem Tamarę całym moim sercem. Oczywiście, to może wnieść zamieszanie do zespołu i mojej kariery, ale rozmowa z Niall’em upewniła mnie, że mogę liczyć na wsparcie ze strony chłopców i że to wszystko może się udać. To może wywołać skandal, ale od kiedy przejmuję się tym, co mówią media? Tak długo, jak byłem szczęśliwy- i mogłem być razem z moją nową rodziną. Osiemnastoletni ojciec i szesnastoletnia matka. Możemy być symbolami nastoletniej ciąży.
Zapewniła mnie, że wyniki będą dzisiaj. Zamówiła tylko jedną kopię, na jej adres i powiedziała, że przyjedzie, by mi powiedzieć. Ale spóźniała się. Zaczynałem mieć paranoję.
Co jeśli nie jest moje? Ten pomysł mnie przerażał. Zbudowałem moje marzenia, moje życie, oparte na tym dziecku i upływie kilku krótkich dni. Tęskniłem teraz za moim dzieckiem. Było wszystkim, czego chciałem.
Usłyszałem pukanie do drewna. Drzwi. Zerwałem się z łóżka, z rozdrażnionymi oczyma, kiedy wytrząsnąłem z nich włosy, praktycznie skacząc z mojego siedzenia. Przemierzałem przez puste mieszkanie- Louis wyszedł raczej wcześnie, by odwiedzić Eleanor. Każdy mój krok brzmiał jak grzmot w niczym nieprzerwanej ciszy. Moje serce biło prawie głośniej niż moje kroki. Krew buzowała w moich uszach. Wszystko sprowadzało się do tego….
Zatrzymałem się naprzeciwko mahoniowej powłoki, oddychając głęboko. Czułem, jak moje płuca rozszerzają się z każdym wdechem, pozwalając tlenowi rozluźnić moje napięte mięśnie. Byłem mieszanką latających myśli i pytań. Uspokój się, Harrry. Wszystko będzie w porządku. Ty będziesz w porządku.
Ty i twoje dziecko zawsze będziecie w porządku.
Otworzyłem drzwi, spotykając jej jasne oczy. Była blada, jej cera była aksamitna i ciepła. Nie płakała, co wyglądało na dobry znak. Nic nie powiedziała, moje oczy wciąż gorączkowo szukały na jej twarzy jakiejś oznaki mojego przeznaczenia; by żyć długo i szczęśliwie z moją kochaną rodziną, lub umrzeć na tej drewnianej podłodze z bólem serca i wiedzą, że dziecko, którego tak desperacko pragnąłem nie jest moje.
-I?- warknąłem, utrzymując na niej wściekłe spojrzenie, myśląc nad tym, dlaczego tego z siebie po prostu nie wyrzuci. To sprawiało, że byłem niespokojny; to są złe wieści, powiedziałem sobie, jeśli nie chce się nimi ze mną podzielić.
Wzruszyła lekko ramionami, a ja chciałem krzyczeć z frustracji- Nie wiem. Nie otworzyłam tego- potrząsnęła trwożnie brązowym listem, nudną kopertą, która zawierała w sobie tak dużo obietnic i potencjału.
-Cóż, dlaczego do kurwy nędzy nie?
-Stwierdziłam, że lepiej będzie zaczekać, aż będę tutaj. Możemy się dowiedzieć razem.
Patrzyłem na nią, rozważając jej logikę, która wydawała się irytująco mądra. Przytaknąłem sztywno, wyciągając list spomiędzy jej drżących palców.
-Sprawdź pierwszy-  powiedziała ciężko- Jestem zbyt przerażona.
Przytaknąłem, moje palce szarpały się z nerwów z papierem, rozrywając w pośpiechu jednym ruchem uszczelnienie. Moje wielkie palce najechały niezręcznie na przestrzeń, wyciągając papier ze środka, rozkładając go szybko i trwożnie. Był naznaczony całą masą logo i oficjalnymi oświadczeniami, a moje oczy skanowały z obawą informacje i musiałem przypatrzyć się dobrze ze trzy razy, zanim odnalazłem w sobie siłę, by to przeczytać.
Do panny Tamary Gold
Skanowałem drukowane pismo, szukając jednego kluczowego słowa, którego potrzebowałem. Jednego zdania, które miało mnie upewnić. Moje serce się zatrzymało, kiedy je znalazłem, przerażone, by bić ze strachu przed życiem w rozczarowaniu bądź rozkoszy.
W odniesieniu do biopsji kosmówki, która odbyła się w dniu 29 czerwca…
Ręce mi się trzęsły, a oddech był płytki. Słowa napisane na kartce były niewyraźne dla moich przerażonych oczu.
…pragniemy panią poinformować, że w wyniku testu…
Słodki Boże. Krew mi się zmroziła, ręce słabły, a w głowie jaśniało. Zaraz się wykończę. Dobry Boże, proszę, niech będzie moje. Byłem religijną osobą, modliłem się. Ostatnie podejście.
Potrzebuję, by to dziecko było moje.
…DNA, które było wykonywane na płodzie. Oznacza to, że kandydat typowany na test jest biologicznym ojcem…
Moje serce zamarło. Popatrzyłem w jej oczy, w jej niespokojne oczy, które zadawały tysiące pytań, z tym jednym, które teraz było najważniejsze. Płakałem bez świadomości. Nie tylko płakałem, ja ryczałem, moje ramiona trzęsły się w agonii z ulgi, szczęścia, w absolutnym, pozytywnym podekscytowaniu.
-Jest moje- wydusiłem poprzez zaschnięte usta- Dziecko jest moje.
Ledwie mogłem zrozumieć jej paplaninę słów, kiedy przyciągnęła mnie do uścisku, jej twarz rozbłysła radosnym uśmiechem, a łzy spływały spokojnie. Odwzajemniłem słabo jej uścisk, moje płuca były ściśnięte, ziemia wirowała w spowolnionym tempie. Wszystko było stłumione, rozgrywane w zwolnionym tempie. Świat był rozmazany, jedynie uczucie moich palców na jej brzuchu, było jasne w moim umyśle. Jest moje. Ona jest moja. Definitywnie.
Będę tatusiem.
___________________________
*CVS-Inaczej testy na ojcostwo, tylko brzmi to bardziej biologicznie.
I jak się podoba? Zadowoleni?
Bo ja szczerze mówiąc, miałam taki zaciesz, jak Harry sobie „marzył” o swojej córeczce :D
Słodko. Btw. Dziękuję za komentarze xxx
Następny postaram się dodać na przełomie poniedziałek/wtorek.
Jak po świętach? Pojedli, bo ja czuję, jak pękam…
Twitter:
~Lady Morfine <3


  

1 komentarz:

  1. Super super super. Tak sie ciesze ze Harry jest ojcem!!! :D A po swietach dobrze tylko mi sie chyba przytylo. :D

    OdpowiedzUsuń