czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 17

Wciąż siedziałam w ciszy, kiedy Niall podał mi ostrożnie do rąk kubek z gorącą herbatą, posyłając mi mały uśmiech, zanim usiadł, kładąc na stoliku do kawy w połowie pełną paczką ciasteczek Rich Tea. Pociągnęłam żałośnie nosem, wciąż będąc podbitą łzami, które wylałam w samochodzie, gdy chłopak wiózł mnie do swojego bloku mieszkalnego. Tego samego bloku, który dzielił z Harry’m. Histeryzowałam, przekonana tym, że mnie nie zostawi, albo gorzej, powie Harry’emu. A najbardziej, byłam zszokowana, że ktoś mnie nakrył, że mój ogromny, okropny sekret, połączony z upadkiem na kolana, i wyjściem na jaw, że jestem naprawdę w ciąży w końcu mnie dogania. Ale Niall zapewnił mnie, że chce mi tylko pomóc, porozmawiać, być przy mnie. Powiedziałam mu, że nie chcę rozmawiać. Nalegał.
Więc teraz jestem tutaj, zwinięta wygodnie w kulkę na jego kanapie, pijąc toksycznie słodką herbatę, którą mi zaserwował. Powiedział mi, że taką robią w Irlandii do wypicia, by pomogła. W czym pomogła, nie rozumiałam. Nie wymaże problemu z dzieckiem, rosnącym we mnie, prawda?
Niall usiadł obok mnie, na ciemno-zielonym, materiałowym podłokietniku, który wyglądał bardzo ładnie. Nigdy nie byłam w mieszkaniu Niall’a, ale jego wnętrze mnie zaskoczyło. Było bardzo przytulne, skromne, powiedział mi, że to dlatego, że tęskni za Irlandią i jego rodziną. Zrobił z tego mały azyl, projektując je tak, jak wyglądał jego dom w Irlandii, by pomagało mu to, kiedy tęsknił za domem. Pomyślałam, że to świetny pomysł. Zastanawiałam się, jak to jest tęsknic za domem. Nigdy nie miałam takiego uczucia- New Jersey nie przywoływało u mnie niczego innego, jak mroczne wspomnienia, a niewiele pamiętam z mojego drugiego domu w Nowym Jorku. Jedynymi rzeczami, za którymi tęskniłam w tych miejscach, były zazwyczaj wspomnienia związane z moim ojcem- chodzącym wzdłuż Time Square, trzymającym w swojej dłoni moją, albo lepienie bałwana przed naszym domem w Jersey z nim i moją młodszą siostrą, wspomnienia te były niewyraźne i odległe w mojej głowie, czas wyrył piętno w moim mózgu, kiedy lata mijały stopniowo, a wspomnienia zagnieżdżały się głęboko w moim umyśle. Teraz były jedynie nie więcej niż namiastką czasów, które minęły. Nieprawdziwa pamięć, prawda.
Żadne z nas się nie odzywało, siorbiąc swoje herbaty. Niall zaszeleścił, kiedy wyciągał ciasteczko z opakowania, zanurzając je powoli i ostrożnie w swojej filiżance. Jęknął głośno, kiedy się złamało. Potem westchnął, odpuszczając sobie tą czynność i naszą szaradę z ignorowaniem się, jak słonia w pokoju. Popatrzył na mnie czujnym wzrokiem; zmartwiony i zamyślony.
-Chcesz o tym porozmawiać, Tamaro?- zapytał cicho. Krótka wypowiedź, która sprawiła, że źle się poczułam.
Przełknęłam herbatę- Nie. Ale chcesz mnie do tego nakłonić, prawda?
Nastąpiła cisza, ale miałam rację. Niall zapytał- Jak zaawansowany stan?
-8 tydzień.
-Od jak dawna wiesz?
-Od kilku dni.
Odpowiadałam lakonicznie na jego pytania, unikając dłuższego tematu do dyskusji. Byłam szczera, kiedy mówiłam mu, że nie chcę rozmawiać. Nawet nie chciałam tutaj być. Ponadto, teraz to wszystko, czego się bałam naprawdę się działo; to była rzeczywistość, a ja tego oczekiwałam. Marzyłam o tym, że teraz nagle się budzę, zwijam się przez kilka chwil na łóżku i zdaję sobie sprawę, że cały ten dzień był tylko koszmarem, wytworzonym przez mój mózg i byłam tylko chora z powodu wirusa żołądkowego. Nie ciąży.
Niall patrzył na mnie badawczo, zaciekawiony. Teraz był wścibski, prawda? Szukał skandalu.
-To Harry’ego?- zapytał powoli, zaciekawiony.
-Nie wiem- odpowiedziałam chłodno. Ale przynajmniej to była szczera prawda.
Niall potrząsnął głową, osądzając. Zwiesiłam głowę, nie czując się bardziej komfortowo, jak w tej okropnej klinice- Nie wierzę, że ten idiota nie powiedział nam, że jesteś w ciąży. Nie, żebyśmy chcieli wiedzieć.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana, zanim zdałam sobie sprawę, co miał na myśli- Och, nie. Harry nie wie.
Niall popatrzył na mnie zdezorientowany- Co? Nie powiedziałaś mu?
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie wiem, jak. Boję się.
-Cóż, zasługuje, by wiedzieć!- ton głosu Niall’a wzrastał z każdą sylabą i wyglądał teraz na wściekłego. Pozostałam zwinięta, myśląc z roztargnieniem, jak jego akcent zmieniał każde zdanie w delikatny, śmieszny limeryk.
-Co on powie, Niall?- odpowiedziałam cicho- Co ja powiem? Och, cześć Harry, tak jakby jestem w ciąży. Ale bez obaw, możliwe, że w ogóle nie jest twoje! On nie potrzebuje, bym znowu namieszała, już wystarczająco wszystko zepsułam.
-Co, jeśli to jego? Musi się o tym dowiedzieć.
Potrząsnęłam zmęczona głową. Niall nie rozumiał- nie wiedział, jak często wypominałam sobie w głowie te wszystkie argumenty, w kółko i w kółko, przeczesując każdy otwór i zakątek mojego umysłu, rozważając każdą opcję, jaką miałam, każdy powód, przyczynę.  Podjęłam decyzję. Aborcja była prosta i nikt nie będzie cierpiał, ani nie będzie miał nadziei. Bez niezręcznych odkryć, testów na ojcostwo, bez skomplikowanych postępowań prawnych lub alimentów. Nie potrafiłabym stawić temu czoła, jeśli okazałoby się, że opiekuję się dzieckiem Josh’a, dzieckiem, którego całkowicie i absolutnie nie chciałam. Harry nigdy nie musiałby się martwić i mi pomagać, tylko dlatego, że jestem matką tego dziecka, nie musiałby czuć presji, by przyjąć mnie z powrotem, nawet jeśli jestem bezużytecznym kłopotem, który wciąż go rani. Aborcja była jedyną opcją uniknięcia wszelkich komplikacji.
-Może go nawet nie chcieć- spierałam się z Niall’em- Nie potrzebuje, bym spieprzyła jego życie, wkraczając do niego z niechcianym dzieckiem.
-Chciałby wiedzieć- powiedział stanowczo Niall- Ja bym chciał, gdyby to było moje dziecko. Zamierzasz usunąć jego dziecko, bez powiedzenia mu o tym?
-To najprostszy sposób- stwierdziłam logicznie- Wszystko wróci do normy, a on będzie mógł dalej żyć sowim życiem, beze mnie, stojącej mu na drodze.
Oczy Niall’a patrzyły teraz na mnie znudzone. Popatrzyłam na niego trwożnie, kiedy wstał z kanapy, z dawno już zapomnianą herbatą, z frustracją wczepiając dłonie w jego blond włosy. Teraz krzyczał, ale ja ledwo to zauważyłam. Wstrząsnęłam swoją herbatą z roztargnieniem.
-Dorośnij, Tamaro!- krzyknął- Wiesz, nie wszystko kręci się wokół ciebie? Harry zasługuje, by mu powiedzieć. A ty nie możesz po prostu sprawić, by wszystko wróciło do normy. To dziecko, żyjąca istota, nie jakieś głupie zjawisko bez uczuć czy rozumu. Jeśli jest jego, to jego ciało i krew, jego dziecko… musi wiedzieć!
-Ale co, jeśli mu powiem i okaże się, że jednak nie jest jego?- odezwałam się, wreszcie reagując. Niall myślał, że wie wszystko, myślał, że to było zgodne z zasadami moralności, sprawiając, że czułam się jak bezuczuciowa dziwka, bo chciałam się tego pozbyć. Ale on nie miał o tym pojęcia. Nie wiedział, jak bardzo zależy mi na Harry’m. Nie chciałam ponownie złamać jego biednego serca, po to, by tak to rozwiązać.
-Przynajmniej by wiedział- odpowiedział słabo Niall- Przynajmniej miałby szansę.
-Nie- powtórzyłam- Wiesz, co się potem stanie? Harry się załamie, ponieważ będzie pokładał nadzieję w dziecku, które nie będzie jego. Wciąż chcę aborcji. Ja nawet nie wiem, czy chcę to dziecko, Niall. Mam swoje życie, karierę… nawet jeśli jest Harry’ego, to zostawiłam go dlatego, że jestem popieprzona i potrzebuję czasu dla siebie. Czy bycie z nim w ciąży jest dobrym pomysłem? Czy ja, będąca matką, to dobry pomysł, kropka? Ja ledwo o siebie potrafię się zatroszczyć…
-Harry by ci pomógł- Niall przyrzekł daremnie- Wiem, że by to zrobił.
-Co jeśli nawet tego nie chce? To może zrujnować jego życie.
-To może poprawić jego życie. Może chcieć tego dziecka. Nie możesz po prostu dokonać aborcji, bez mówienia mu o tym.
-Ale co, jeśli ja tego nie chcę?!- krzyknęłam do niego, ponownie płacząc. Cały czas płaczę- Czy ja nie mam wyboru? Czy ja nie mam zdania? Albo czy wszystko kręci się wokół pieprzonego Świętego Harry’ego?
Patrzył na mnie zszokowany, kiedy łzy spływały w dół mojej twarzy, uświadamiając mu, że wywierał na mnie presję, atakował mnie, stojąc po stronie swojego przyjaciela, Harry’ego. Zmiękł w swoim fotelu. Jego zakłopotany wzrok był przepraszający.
  -Przepraszam, Tamaro- wymamrotał.
Pociągnęłam nosem, przełykając gulę w moim gardle- W porządku, Niall- bąknęłam- Ja po prostu…- wzięłam głęboki wdech pomiędzy moimi łzami, potrząsając głową- Ja po prostu nie chcę być dziewczyną, która zrujnuje jego życie.
*Punkt widzenia Harry’ego*
Szedłem powoli w ciszy przez korytarz. Wciąż było wcześnie, a na korytarzu było pusto, większość z ludzi wciąż leżała w swoich łóżkach, śpiąc i śniąc. Westchnąłem ciężko, marząc, że też tam jestem. Poprzedniej nocy znów o niej śniłem. O jej uśmiechu, jej ustach, jej głosie, kiedy chichotała do mojego ucha. O trzymaniu jej mocno w moich ramionach, jakbym miał jej nigdy nie puścić. Ale to wszystko było wyobraźnią, fantazją, wytworzoną przez tęsknotę w mojej głowie. To nie było prawdziwe. Nie była moja.
Rozmyślałem dużo o tym, czy spędza czas z facetem, dla którego mnie zostawiła. Rozmyślałem nad tym, czy on jest milszy ode mnie, kiedy używa jej lepiej niż ja kiedykolwiek bym potrafił. Jeśli pozwala mu się całować, trzymać, w sposób, w jaki ja o tym marzyłem. Myślałem nad tym, czy jest ode mnie lepszy w łóżku. Zatraciłem się, poszukując kilka razy pocieszenia, lądując pijany w łóżku z tanimi blondynkami, które mi o niej przypominały, tylko po to, by przypomnieć sobie, że potrafię. Powiedziałem sobie, że mogę mieć każdego i chciałem ruszyć dalej. Zmuszałem się do pożądania tych dziewczyn, z którymi spałem, do dotykania ich i do uczucia wolności i tego, że żyję, tak jak zwykłem. Ale jej twarz zaprzątała moją głowę, była wszystkim, co widziałem, wszystkim, co czułem. Pragnąłem tylko jej. I to bolało.
Czasami bolało za bardzo. Którejś nocy jakoś przyłapałem się na rzucaniu po łóżku, łzy spływały strudzenie po mojej twarzy, mając dosyć świata, a pudełko leków przeciwbólowych opustoszało w moich rękach. Byłem gotów, by je zażyć. Jeśli jej nie mam, to nad czym jeszcze myślę? Nic nie było dłużej takie, jak kiedyś. Nie chciałem dłużej żyć, nie bez niej. Jeśli pojawiłoby się to w wiadomościach następnego dnia, może zdałaby sobie sprawę, że powinna była mnie kochać. Że się myliła, że nie zraniłbym jej. Że żyłem dla niej.
To Louis mnie znalazł. Wyrwał tabletki z mojej dłoni, każąc mi wypić szklankę wody, zanim zatrzasnął mnie zszokowanego w swoich ramionach, niebywałe przerażenie było wymalowane na jego twarzy, kiedy płakałem niekontrolowanie w jego ramię.
Nie mógł na mnie więcej patrzeć poważnie. To był ten dystans, smutek malował się w jego oczach, kiedy patrzył na mnie, z dozą troski. Sądził, że oszalałem. Miałem wrażenie, że już nigdy nie popatrzy na mnie tak, jak dawniej.
Zapukałem lekko do drzwi mieszkania Niall’a, czekając chwilę, by sprawdzić, czy odpowie. Przyszedłem oddać mu kurtkę, którą pożyczyłem od niego kilka dni temu. To nie jakiś pilny powód, w żadnym wypadku, ale szukałem towarzystwa, a bałem się rozmawiać z Louis’m. Mógłby przywołać mój słaby moment. Nie chciałem o tym rozmawiać. Nie rozumiał, co dzieje się w mojej głowie.
Popchnąłem drzwi, wiedząc, że będą otwarte. Niall prawdopodobnie spał. Obudzę go, taki był mój plan, więc moglibyśmy pogadać przez chwilę, kiedy będzie jadł śniadanie. Potrzebowałem beztroskiej rozmowy. To może oczyścić moje myśli.
Wszedłem na ganek, ruszając w stronę drzwi, prowadzących do salonu, zanim zatrzymałem się w pół kroku. Jakieś głosy wydobywały się ze środka, przedzierając się przez drzwi- delikatny dziewczęcy ton. Moje serce tonęło, zdając sobie sprawę, że pewnie zaliczył zeszłej nocy, a teraz zabawiał swojego gościa. Nie mogłem tam tak po prostu wejść i mu tego zniszczyć. Kiedy nadstawiłem uszu, mogłem dosłyszeć amerykański akcent w jej głosie. Egzotycznie. Byłem pewien, że Niall jest z siebie zadowolony.
Moja ciekawość wzięła nade mną górę, i przycisnąłem głowę do solidnego drewna. Zmroziło mi krew w żyłach, kiedy głos dobiegający ze środka uruchomił dzwoneczki w mojej głowie, rozpoznając go natychmiastowo. Mógłbym rozpoznać jej głos wśród tysiąca innych.
-Nie chcę być dziewczyną, która zrujnuje jego życie.
Przełknąłem ciężko ślinę, mocniej przyciskając ucho do drzwi. Tęskniłem za nią. Boże, tak bardzo za nią tęskniłem. Jej głos brzmiał niebiańsko, nawet tłumiony przez drzwi i chciałem wbiec tam, by pochwycić ją i całować i trzymać i…
Moje myśli zostały przerwane przez głośniejszy ton Niall’a- Tęskni za tobą, wiesz o tym. Nie jest sobą. Od razu przyjmie cię z powrotem.
Uniosłem brew w koncentracji, kiedy tego słuchałem, ogarniając, że rozmawiają o mnie. Nagle zacząłem rozmyślać, co do cholery Tammy tutaj robi, rozmawiając z Niall’em, ze wszystkich ludzi, co ona robi w jego mieszkaniu. Wcześniej nie wydawali się być ze sobą blisko…
-Nie chcę tego- odpowiedziała cicho, a ja przycisnąłem swoją głowę bliżej drewna- Zostawiłam go, by zrobić porządek w mojej głowie. Jestem pieprzoną pomyłką, Niall. Jestem przerażona faktem bycia zranioną. Co jeśli to się teraz stanie?
-Ale on by cię nigdy nie zranił- odpowiedział.
-Skąd mogę to wiedzieć?
-Ja to wiem- zapewnił ją Niall- Widzę to. Sposób, w jaki na ciebie patrzy…
Słuchałem, oszołomiony. Czy Niall namawiał ją, by do mnie wróciła? Moje serce nagle wypełniło się radością, zdumione jego przyjacielskością. Zrobiłby to dla mnie? Ledwo w to wierzyłem. Mój puls przyspieszył na samotną myśl- bycia z powrotem z moją piękną Tamarą…
-Nie mogę- westchnęła smutno- Nie mogę tego wiedzieć. W każdym razie, za bardzo go zraniłam. Zasługuje na lepsze. Wiesz o tym.
Zapanowała cisza. Namawiałem ich w myślach, by coś mówili, umierając by on odpowiedział coś na to, by powiedział jej, że jest idealna, że jest dla mnie wszystkim. Cholera, jeśli on jej tego nie powie, to wpadnę przez te drzwi i sam jej to powiem…
-Wciąż musisz mu powiedzieć- wymamrotał mrocznie Niall. Moje myśli nagle stanęły, zmieszanie zastąpiło miejsce nadziei na jej powrót. Musi mi powiedzieć? Co mam wiedzieć?
Głos Tamary brzmiał ciężko, był pełen emocji, smutny- Dlaczego?
-Ma prawo wiedzieć- powiedział Niall, brzmiąc niecierpliwie. Prawo, by wiedzieć? moja ciekawość sięgała szczytu, mój żołądek zaciskał się od motylków, a serce biło oszałamiająco niepewnie. Miałem złe przeczucie.
-Jedynie go zranię. Nie mogę mu powiedzieć.
-W takim razie, ja to zrobię.
-Nie!- krzyknęła w odpowiedzi- Nie, to ja powinnam mu o tym powiedzieć. To ode mnie powinien to usłyszeć.
Byłem teraz niespokojny. W głowie mi wirowało. Moje myśli przemieniły się w torturujące obrazy, które miałem w głowie, obrazy jej z innym mężczyzną. Z mężczyzną, dla którego mnie zostawiła. Z nieznanym chłopakiem, który rozbił moje życie na kawałki, pozostawiając mnie załamanego i umierającego w środku. Nieznany chłopak w mojej głowie teraz wyglądał, jak Niall.
-Co, jeśli to wypłynie do telewizji?- niepokoiła się Tamara- To będzie okropne. Nie zniosę tego…
-To się nie wydarzy. Nie pozwolę na to. Nikomu nie powiem, obiecuję.
Jego ton był delikatny, łagodny, a ja myślałem, że się porzygam. Moja głową tonęła od obrazów jej z nim, moim tak zwanym przyjacielem, kumplem z zespołu. Jego ręce na niej, dotykające jej pięknego ciała, tak jak ja to powinienem robić, całując ją delikatnie, szepcząc do jej ucha sprośne rzeczy…
Zabiję go. Zabiję go kurwa. Kopnę go w głowę i będę bił, dopóki nie zacznie pluć krwią. Jak mógł mi to zrobić? Wiedział, co ona dla mnie znaczy- wiedział- i zdradził mnie w najgorszy możliwy sposób. Mój przyjaciel, spał z dziewczyną, którą kocham, wiedząc, jak mi na niej zależy, kiedy była dla mnie najważniejsza na świecie. Z dziewczyną dla której dałbym się zabić. Był powodem mojego cierpienia, próby samobójczej… prawie się zabiłem. Z powodu Niall’a.
-Tamaro wiesz, że się o ciebie troszczę, prawda? Będę tu dla ciebie. Wiesz o tym. Jeśli będziesz kogoś potrzebowała.
Jego głos był cholernie słodki- jeśli tak strasznie mu na niej zależało- miałem ochotę rzygać. Wciąż się z nim spotykała, nie ze mną. Co zrobiłem, prócz tego, że traktowałem ją, jak najważniejszą rzecz na ziemi? Zawsze byłem dla niej dobry; byłem wszystkim, czego potrzebowała. Na zawsze mogłem być wszystkim, czego by potrzebowała, a ona wciąż chciała jego? Może był lepszy w łóżku, pomyślałem z przygnębieniem. Może mnie po prostu nie chciała. Prawdopodobnie byłem nudny, monotonny, irytujący. Bezużyteczny.
-Dzięki, Niall- westchnęła. Prawdopodobnie ją przytulał. Trzymając ją tak, jak ja powinienem- Nie mogę uwierzyć, że uczestniczę w tym zamieszaniu. Nie chcę cię w to wciągać…- brzmiała na zapłakaną. O Boże, pomyślałem gorączkowo. Chroniona przez niego, zaniepokojona. Jebać ich. Mam nadzieję, że to wyjdzie na jaw, a ona będzie cierpieć tak bardzo, jak ja cierpię teraz. Mam nadzieję, że będzie przez to płakać i będzie zawiedziona. Mimo moich ostrych myśli, moje serce bolało bezlitośnie. Nie potrafię jej źle życzyć. Wszystko, co dla niej chciałem, to by była szczęśliwa- nawet, jeśli ja nie byłem.
 -Nie martw się skarbie, jest okej- wymamrotał Niall. Jego głupie imię sprawiło, że żołądek mi się zacisnął- Jasne, kto wie, może będziesz prowadzić o tym swój własny program w telewizji!
Zaśmiał się lekko, a ja byłem zdezorientowany. Jak głupi żart zrobił? Nie rozumiałem, wytężyłem słuch jeszcze bardziej, oczekując jej odpowiedzi.
-Co masz na myśli?- zapytała, wydawała się być tak samo zmieszana, jak ja, mimo to zaśmiała się delikatnie. Tym delikatnym, rozbrzmiewającym w uszach śmiechem. To sprawiło, że moje serce wyrywało się z klatki.
-Widzisz to?- wykrzyknął Niall, śmiejąc się- Tamara Gold: Szesnastolatka w ciąży! Odcinek pierwszy- Kto jest tatą?!
Oboje się zaśmiali.
Ten dźwięk, przebił się przez drzwi. Ledwie to słyszałem. Pokój wirował, a głowa pulsowała. Wszystko się przewracało, przewracało się w moim wnętrzu. Moje serce biło słabo w mojej klatce, oddech spowalniał, a żołądek wywracał się z nudności.
Ciąża.
Myliłem się. To nie był Niall, nie spotykała się z Niall’em. Zwierzała mu się. Ponieważ nie miała nikogo innego.
Ponieważ była w ciąży.
Przełknąłem okropny, palący moje gardło kwas, kiedy ta myśl odbijała się w mojej głowie, a przerażenie otoczyło mnie instynktownie. Niemowlak, dziecko, zarodek… była w ciąży, a to znaczyło, że mogę… być…
Być ojcem. Zaschło mi w ustach, wczepiłem dłonie w moje włosy, kiedy pomyślałem o malutkim, blond dziecku, z moimi zielonymi oczami, osadzonymi na twarzy jego matki. Malutka rączka owinięta wokół mojego kciuka, tak, jak słyszałem od innych ludzi. Trzymając cudownie z ciekawością rękę swojego ojca. Oczekując pomocy, porady, ochrony. Czy będę potrafił zapewnić mu to wszystko? Miałem tylko osiemnaście lat, moje życie, moja kariera ledwo się zaczęły…
Zanim mogłem zarejestrować moje zachowanie, moje dłonie otwarły drzwi, wkroczyłem do środka, patrząc na dziewczynę, którą kocham i chłopaka, który zapewniał ją o tym, gdzie powinienem być. Oboje popatrzyli na mnie zszokowani, z otwartymi ustami, a ja byłem pewien, że moje też takie były. W głowie mi wciąż wirowało i wydawało mi się, że godziny zajęło mi wypowiedzenie się.
-Jesteś w ciąży?
Słowa te opuściły moje usta- to nie brzmiało, jak mój głos. Tamara, moja piękna dziewczyna, ta, którą tak bardzo kochałem, przełknęła ślinę i przytaknęła w moją stronę. Jej dłonie spoczęły instynktownie na brzuchu, jej delikatnym, wciąż płaskim brzuszku. Patrzyłem na nią w ciszy, a każda część mnie była gorąca, niewyraźna.
-Harry, nie panikuj- zainterweniował Niall, pozostałem jedynie zdrowy na umyśle dzięki jednej osobie w pokoju, dzięki przerażonej twarzy Tammy- Wszystko jest w porządku. Wszyscy musimy usiąść i porozmawiać. Nikt nie podejmuje na razie żadnych działań…
-Chcesz dokonać aborcji?- wrzasnąłem, ignorując Niall’a, zatrzymując rozwścieczony wzrok na broszurkach, leżących na stoliku do kawy- Nie możesz się tego pozbyć, nie jeśli jest moje!
Wzruszyła słabo ramionami- Nie wiem, czy jest…- jej palce zataczały kółka na brzuszku, przez jej cienki top, co obserwowałem z czcią. Tam było dziecko. Być może moje. Moje i Tamary.
Jeśli ja i Tamara, będziemy mieć ze sobą dziecko… cóż, to by wszystko rozwiązało. Moglibyśmy być razem, mielibyśmy do tego powód- nie musiałaby martwić się tym, że zostanie zraniona, miałaby dziecko jako asekurację, a ja miałbym Tamarę z powrotem w moich ramionach. Pragnąłem podejść do niej, położyć dłonie na jej brzuchu, rozmyślając nad tym, czy jest jeszcze za wcześnie, by czuć jakieś ruchy małego stworzonka ze środka. Nie miałem pojęcia o ciążach… czy usłyszałoby mnie teraz? Czy dorosłoby do tego, by rozpoznawać mój głos? Nauczyłoby się kopać, kiedy usłyszałoby, że tatuś mówi?
Niall mamrotał do nas. Posadził mnie, popychając w moją stronę herbatę, kiedy siedziałem oniemiały, wciąż patrząc na Tamarę. Chciał, abyśmy o tym porozmawiali. A wszystko, co chciałem wiedzieć, to to, czy to maleństwo w jej środku jest moje. Moim własnym dzieckiem, z ciała i krwi.
Moim jedynym.
________________________________
Zdziwieni,  że Harry dowiedział się w taki sposób?
I w ogóle, co o tym wszystkim sądzicie?
Piszcie w komentarzach :)
Konta ta tt:
@Harry_FWB
@Tamara_FWB

Chciałam Wam wszystkim  życzyć miłych, pogodnych  Świąt Bożego Narodzenia, żebyście spędzili je w gronie rodzinnym o sylwestrze jeszcze nie będę pisać, bo rozdział na pewno pojawi się przed nim. No cóż, cieszcie się przerwą od nauki! xxx

~Lady Morfine <3

2 komentarze:

  1. Wow ja sie tego nie spodziewalam ale byla to mila niespodzinka :D Takze zycze ci wesolych swiat wspanialych prezentow oraz wszyskiego co sobie zyczyc i niech sie spelnia twoje wszystkie marzenia :****

    OdpowiedzUsuń