Miękkie, frotowe prześcieradło było niesamowite w kontraście
z moim gorącym ciałem, kiedy leżałam na plecach na łóżku. Światło wpadało do
pokoju przez wielkie, otwarte okno, rozświetlając moje mieszkanie. Był piękny
dzień; słońce rozświetlało świat zewnętrzny, było przyjemnie ciepło, choć
niezbyt gorąco czy wilgotnie. Ludzie z Anglii byli zachwyceni, tak samo, jak
zaskoczeni nagłym wzrostem temperatury i tym, że lato zaczęło się wczesnym
kwietniem. To była najładniejsza pogoda w Londynie, jaką kiedykolwiek
widziałam, a miasto wówczas wyglądało oszałamiająco, ze światłem, odbijającym
się od każdej powierzchni. Ogromne, czyste, błękitne niebo pochłaniało każde
twoje zmartwienia i problemy, pozostawiając uczucie beztroski. Wszystko
wyglądało na lepsze, kiedy świeciło słońce, prawda? Każdego wprawiało w dobry
nastrój.
Niestety potrzebowałam czegoś bardziej wpływowego niż blask
słońca, by oczyścić emocje, jakie przepływały teraz przez moją głowę.
-Leniuch- usłyszałam niski, gruby głos, mruczący z drugiego
końca pokoju, mimo to, utrzymywałam wzrok na jasnym oknie, nie patrząc na
niego.
Na drugim planie widziałam chłopaka z piaskowymi włosami,
zakładającego przez głowę swoją białą koszulkę. Naprawdę nie chciałam na niego
patrzeć-kiedy tego nie robiłam, mogłam udawać, że go tutaj nie ma.
-Jestem po prostu śpiąca-wymamrotałam w odpowiedzi, wciąż
utrzymując spojrzenie na oknie. Dlaczego trudził się, by nawiązać konwersację,
której ja nie pojmowałam. Może myślał, że mi zależy, że jest kimś więcej niż
tylko moją ucieczką od uczuć.
-Widzimy się wkrótce, tak?-zapytał, zbierając ostatnią
rzecz, należącą do niego, aż zaczął kierować się do drzwi, a ja modliłam się,
aby wychodził szybciej. Tak naprawdę to
nie chciałam go tutaj. A póki co, byłam tą, która go tutaj zaprosiła. Później
nie wiedziałam, co jest dobre, a co złe- wciąż robiłam rzeczy, których
zarzekłam się nie robić, a nie robiąc rzeczy, które powinnam była zrobić. Świat nie wydawał się być bardziej
rzeczywisty, czy niewłaściwy. Po prostu wysilałam się, starając się znaleźć
odpowiedź na wszystkie moje pytania i zrozumieć to, co dzieje się w mojej
głowie, ale za każdym razem, kiedy myślałam, że jestem już blisko, robiłam coś
źle i sprawy szły się jebać.
-Mmmh- wymruczałam krótko w odpowiedzi, nie chcąc udzielić
mu prawdziwej odpowiedzi. Nie mogłam mu niczego obiecać, ponieważ moje uczucia
zmieniały się z dnia na dzień. Jeśli miałabym być ze sobą szczera, to wiem, że
ponownie z nim wyląduję. Zawsze tak robiłam, kiedy coś szło nie tak.
-Więc okej- odpowiedział zwięźle, brzmiąc lekko zmieszanym
na moje niezainteresowanie nim. Wiem, że powinnam czuć się źle, ale tak nie
było. Nie naprawdę. Rozmyślałam nad tym, czy on ma w ogóle jakiekolwiek
pojęcie, że ja go wykorzystuję tylko dla własnego uspokojenia, jako przyrząd,
by znienawidzić siebie jeszcze bardziej. Prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego
sprawy, stwierdziłam. Kto w ogóle byłby w stanie rozszyfrować moje popieprzone
myśli, by dojść do jakiegokolwiek wniosku?
Wszystko zaczęło się w Walentynki. Tyle wiem. Harry
wypowiedział te słowa, złożył propozycję bycia razem, na początku moje serce
waliło jak oszalałe w piersi i czułam się, jakbym skakała z radości. To było to,
czego zawsze chciałam, prawda? Dla mnie i dla Harry’ego, bycie razem, żeby mnie
kochał, tak jak ja kocham jego. Kocham go. Jakżeby inaczej?
Teraz naprawdę nie rozumiem mojej reakcji- sposobu, w jaki
się z niego śmiałam, obserwując, jak jego twarz pokrywa się rozczarowaniem. Dlaczego odrzuciłam coś, czego pragnęłam
najbardziej na całym świecie? Dlaczego raniłam jedyną osobę, która się dla mnie
liczyła?
Ale potem wpłynęła świadomość, wspomnienia wcześniejszego
bólu. Złamane serce, zdrada. Wszyscy, z którymi kiedykolwiek byłam blisko mnie
zranili. Nigdy nie miałam nikogo, o kogo bym się tak troszczyła, jak kochałam
Harry’ego, jedynie wszyscy, którym pozwoliłam być bliżej siebie, zaniedbywali
mnie, zapominali, oszukiwali i ranili…
Co jeśli coś stałoby
się Harry’emu i by zginął? Co jeśli zostałby w Ameryce, jak bym sobie
poradziła? Co, jeśli przestanie mnie kochać? Znajdzie kogoś lepszego? Co jeśli
mnie zrani?
Moje serce już za dużo razy było złamane. Nie mogłam
przechodzić przez to po raz kolejny. Ryzyko było zbyt duże- coś, czego nie
mogłam się podjąć.
Ale Harry nigdy tego nie zrozumie. Będzie próbował przekonać
mnie do tego, że mnie nigdy nie skrzywdzi, nie zostawi-ponieważ oczywiście mnie
kocha. To jasne, że tak zamierzał powiedzieć, byłam tego prawie pewna. I tak
utknęłam na sabotażowaniu własnego życia. Będę ranić Harry’ego, dopóki już
nigdy więcej nie będzie mnie mógł pokochać- powoli sprawię, że mnie
znienawidzi. A jak zrobić to lepiej niż pieprzyć się z jego perkusistą?
Po tej nocy, kiedy dołożył wszelkich starań, by mnie o to
poprosić i wciąż starał się, by było idealnie mimo, iż wszystko poszło źle,
rozpoczęłam swoją misję, by wszystko zniszczyć. I wszystko, co zrobiłam, to
krótka wiadomość. Kilka krótkich słów.
Jesteś zajęty
dzisiejszego wieczoru?
Josh był zaintrygowany i telefon zawibrował zaraz po
wysłaniu przeze mnie wiadomości. Po upływie kilku krótkich godzin krzyczałam w
jego poduszki, kiedy rżnął mnie ostro od tyłu, w sposób, w jaki Harry uwielbiał
to robić. Naprawdę byłam wdzięczna za jego wybór- to oznaczało, że nie musiałam
oglądać jego twarzy. W ten sposób łatwiej było mi udawać, że to palce Harry’ego
ślizgają się po moim kręgosłupie i mogłam usłyszeć, jak pełen pasji, głęboko
szepta mi do ucha, jak bardzo mu zależy.
Z biegiem czasu pieprzyliśmy się coraz częściej, nauczyłam
się nie słyszeć wtenczas Harry’ego w mojej głowie. To przeszło w czysty seks,
nic mniej czy więcej i to było idealne. W ten sposób mogłam się odseparować od
Harry’ego i zapomnieć o tym, jak sprawiał, że czułam się piękna, kiedy byliśmy
razem. Natomiast, kiedy byłam z Josh’em, czułam się jak jakaś ohydna dziwka.
Ignorowanie Harry’ego było najgorsze. Obserwowanie, jak
coraz bardziej się wściekał i jak zdezorientowany był, dobijało mnie. Jego
wiadomości stały się retoryczne, bez oczekiwania na odpowiedź, a jego ciągłe
telefony, które były stałe i niespokojne, stały się okazjonalne i lekko
beznadziejne. Rozłączał się zaraz po pierwszym sygnale, a jeśli już decydował
się na rozmowę, to stwierdzał, iż było to żałosne i daremne, po czym się
rozłączał. Marzyłam, by odpowiedzieć mu na te telefony, po prostu leżeć w łóżku
i słyszeć jego głos w uchu, tak jak byłam przyzwyczajona robić to przed
Świętami. Nigdy nie zasypiał bez powiedzenia dobranoc, a ja zaczęłam słyszeć
jego głos, życzący mi dobrych snów. Ten głos w mojej głowie, nigdy nie brzmiał
tak dobrze, jak ten jego, w rzeczywistości. Brakowało w nim tego jedwabistego
wydźwięku, nutki śmiechu w jego głosie i uczucia w jego słowach, dającego znać,
że o mnie myśli.
Nieuniknionym było, że spotkaliśmy się raz czy dwa. Pod
koniec marca wyjeżdżał na dwa tygodnie do LA i błagał mnie, bym się z nim
wcześniej zobaczyła. Kiedy do niego napisałam, to było to wytłumaczenie, że
jestem zajęta, mówiąc mu, iż jestem w studiu, pisząc, co było prawdą, ponieważ
wtedy przykładałam długopis do papieru, tworząc nowy album. Nigdy mnie nie
wypytywał, odpisywał tylko smutno, mówiąc, że chciałby zobaczyć moją twarz.
Seks był strasznie ograniczony. Był mechaniczny, mimo wszystko
wiedziałam, że starał się nam jak najlepiej dogodzić. Zmusiłam się do
pozostania obojętną, nawet, jeśli jego delikatny, pełen uczuć dotyk doprowadzał
mnie do szaleństwa, on musiał zrozumieć, że już więcej go nie chcę. Musiał
zauważyć, że się nim znudziłam, wtedy mógłby mnie zacząć nienawidzić. To był
jedyny sposób, bym mogła usprawiedliwić mój strach przed kochaniem go- jeśli on
by mnie nie kochał.
Bolała mnie wiedza, że go ranię, a on zdecydowanie cierpiał.
Jego oczy już więcej nie błyszczały, a ja byłam przekonana o tym, że wie, iż
mam kogoś innego. To łamało jego małe, niewinne serduszko, a wszystko, co
mogłam zrobić, to przypominać sobie, że to było najlepsze na dłuższą metę.
Kiedy nie będzie mnie już więcej chciał, znów będę zdana na własną łaskę, wolna,
by być samotną i nieszczęśliwą. To był najlepszy sposób, by pozostać w tym
wciągającym rodzaju smutku. Bycie szczęśliwym jest zbyt skomplikowane, ponieważ
w każdej minucie istnieje ryzyko, że możesz to wszystko stracić. To byłoby
najgorsze, ponieważ jeśli raz zasmakujesz prawdziwego szczęścia, będzie bolało
bardziej, jeśli wszystko osunie ci się spod stóp.
To jest to, czym był Harry; smakiem prawdziwego szczęścia. Nie mogłam
znieść myśli, że zostanie mi to zabrane, więc postanowiłam to dla siebie
zniszczyć. A potem nie miałam nikogo, kto by mnie znienawidził, za wyjątkiem
mnie, żadnych pytań i rozmyślań typu „dlaczego ja?”. Raz mnie Harry znienawidzi
i znów będę mogła być samotna i nieszczęśliwa, nie miałam niczego do stracenia.
To naprawdę była najlepsza opcja.
Pozostałam w ciszy w moim pokoju, gdy Josh się z niego wymknął,
zostawiając mnie po raz kolejny leżącą nago w łóżku. Naprawdę byłam śpiąca,
więc nie sprzeciwiłam się jego odejściu. Stwierdzam, że byłam zmęczona
wszystkim. Zmęczona ilością gówna, które przepływa przez moje myśli każdego
dnia.
Ale było zbyt jasno, by pozostać w łóżku, więc nie mogę
zmarnować tak pięknego dnia. Nawet jeśli tylko poleżę przez chwilę, na
balkonie, to przynajmniej będę miała świadomość, że zrobiłam coś z moim czasem.
Wstałam z łóżka, zgarniając moje włosy w kucyk i wyciągając z jednej z szuflad
moje niebieskie bikini. Ubrałam się powoli, wciąż wyczuwając w powietrzu wodę
po goleniu chłopaka. Jego zapach utkwił nieznośnie w moich poduszkach w ciągu
ostatnich kilku tygodni, zwłaszcza, kiedy Harry był w LA. Nie pachniał tak
dobrze jak Harry; zbyt gorzko. Zapach Harry’ego był świeży, słodki, bardziej
uderzający w moje nozdrza. Może było tak
dlatego, że ten zapach przypominał mi o tym, jak moja głowa leżała wygodnie na
jego szyi, kiedy oglądałam, jak śpi.
Podskoczyłam na dźwięk ostrego pukania do drzwi, wylewając
na podłogę balsam do opalania, kiedy pominęłam w zaskoczeniu moją dłoń.
Przełknęłam ślinę, nakładając na siebie pierwszą lepszą koszulkę, jaką miałam
pod ręką, stwierdzając, że to musi być Josh, który zapomniał czegoś przez swoje
dąsy.
Otworzyłam powoli drzwi, dostrzegając parę szmaragdowych
tęczówek, patrzących na mnie trwożnie, malutki uśmieszek błąkał się w kącikach
jego ust, przy znacznie mniej zarozumiałym wyrazie niż kiedykolwiek mogłam
zauważyć. Bezczelny uśmieszek zniknął ostatnimi czasy, zastąpiły go za to
nieśmiałe uśmiechy i okropne rumieńce. Tak bardzo zniszczyłam jego pewność
siebie i to była jedna z rzeczy, za które najbardziej siebie nienawidziłam.
Zniszczyłam aroganckiego, bezczelnego chłopaka i zamieniłam go w myszkę, bojącą
się swego własnego cienia. Świadoma jego przemiany spomiędzy prześcieradeł,
gdzie starałam się zdesperowana walczyć, by nie rozpuścić się w spazmach w jego
ramionach, do determinacji, by sprawić, aby mnie nienawidził, do determinacji,
by sprawić, abym sama siebie znienawidziła…
-cześć- wymamrotał cicho, stojąc niezręcznie przed drzwiami,
spuszczając wzrok na moje stopy, oglądając moje skąpo ubrane ciało, za którym
prawdopodobnie ostatnio tęsknił.
-Hej- odpowiedziałam, czując narastający we mnie chaos, proszący
o zezwolenie na upust. Umierałam, by pokazać mu, że go nie nienawidzę, ten cały
chłód był tylko na zewnątrz, by pokazać mu, że powinien mnie zostawić samą. Ale
nie mogłam. Więc po prostu stałam, patrząc na niego, pozwalając, by zalegała
między nami cisza, a nuda nas pożarła.
Zaczął przestępować z
nogi na nogę, rozglądając się dookoła. Postanowiłam przejść do sedna; bądź
stanowcza i ostra, powiedziałam sobie. To było to, co było potrzebne.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam obojętnie, pozostawiając mój
wzrok nieugiętym, a głos pozbawiłam ciepła i nonszalanckiej nuty. Sprawiając,
aby wyglądało to tak, jakbym nie mogła mu dać nic więcej niż seks, kiedy w
rzeczywistości, chciałam owinąć wokół siebie jego silne ramiona i nigdy go nie
puszczać.
Natychmiastowo skarciłam się za brak koncentracji, kiedy
obrazy jego, trzymającego mnie zalały moje myśli. Te myśli były głupie,
niebezpieczne, rozprzestrzeniające małe diabełki, które mogły zniszczyć mój dystans,
sprawiając, że ponownie bym do niego powróciła, dokładnie tak, jak tego
chciałam. Te myśli, o jego bezpieczny ciele, trzymającym moje, nie pomagały,
kiedy łamałam serce, po tym jak mnie zranił. Teraz widzę, że Josh zawsze miał
rację; czy chciał, czy nie, Harry i tak by mnie zranił. Więc lepiej, jak byłam
sama.
Przełknął ciężko ślinę i prawie mogłam wyczuć żal, kiedy po
raz kolejny przypominał sobie, po co tutaj jest. Myśli, przepływające przez
jego przewidywalną, małą główkę były prawie słyszalne.
Nie kocha mnie. Nie
chce mnie. Nie tęskniła za mną. Nie powinienem był tutaj przychodzić… dlaczego
w ogóle to zrobiłem? Jeszcze bardziej spieprzyłem sprawę… wyglądam
dramatycznie… ona mnie nawet nie potrzebuje…
Oglądałam go z bólem w sercu, kiedy zaszurał zmęczony
stopami, pocierając swój kark, w jasnym znaku zdenerwowania. Jego napięte
ramiona uniosły się delikatnie nimi wzruszając, a jego oryginalny, malutki
uśmieszek przemienił się w jakąś jego krzywą imitację.
-Nie widziałem cię przez dłuższy czas. Pomyślałem, że możemy
się spotkać. Jeśli chcesz?
Patrzył na mnie z nadzieją, wyglądał na zmęczonego. Nie
zasługiwał na to, co mu robiłam. Mogłam dostrzec, jak słabnie fizycznie przed
moimi oczami, a wiedziałam, że tracił na wadze, kiedy był pod presją lub był
zestresowany. W tej chwili był sztywny, jego zazwyczaj dobrze zbudowana
sylwetka i szerokie ramiona wyglądały wątło i kościście, jego obojczyki
wystawały bardziej wyraźnie, aż nienaturalnie. Wyglądał, jak ktoś, kto jest
chory- i to była moja wina.
Przytaknęłam, siląc się na delikatny uśmiech- Wejdziesz?
Uniósł kącik ust, wchodząc do środka, szurając niezręcznie,
kiedy lustrował wzrokiem wnętrze mieszkania, które kiedyś tak dobrze znał. Teraz
tutaj ledwie bywał, mieliśmy tu zwyczaj spędzać razem dni w naszym wolnym
czasie, po rozpoczęciu nowego roku, po prostu leżeliśmy zaplątani w pościel,
zamawiając chińszczyznę i rozmawiając głównie o życiu.
-Co porabiałeś?- zapytałam, starając się podtrzymać rozmowę,
ale martwiłam się, że mogło to mieć zły wydźwięk. Jeśli chciałam, by mnie
zostawił, pozwolić mu bez trudu ode mnie odejść, nie było mowy o wciąganiu go w
rozmowę z flirtem.
Bardziej martwiłam się o to, że okrutnie robiłam mu
nadzieję, kiedy jego twarz pojaśniała na mój komentarz, w jego oczach pojawił
się błysk podekscytowania, którego dawno nie widziałam, na fakt, że zwróciłam
na niego uwagę, w jakikolwiek sposób- Niewiele. Jedynie kilka wywiadów dla
magazynów, więc się nie przemęczyliśmy- przytaknęłam, uśmiechając się
grzecznie, ale nie komentując już więcej- Piękna pogoda, nieprawdaż?-
uśmiechnął się, kiwając głową w kierunku szklanej ściany mojego mieszkania,
przez którą wpadało do niego jasne światło.
-Tak, miałam zamiar się poopalać- powiedziałam mu, mając
nadzieję, że to zmotywuje go do zostawienia mnie z moimi planami. Wręcz
przeciwnie, czułam jego palące spojrzenie przebiegające po moich udach,
obserwując, jak rąbek mojej starej koszulki okrywa moją skórę. Kiedy uniosłam
wzrok, jego spojrzenie pociemniało. Przez to mój oddech stał się szybszy, a
moje myśli natychmiast zalały wspomnienia jego dotyku na mojej rozgrzanej skórze,
uczucie jego perfekcyjnych, pełnych ust na mojej łechtaczce, jak jego zęby
przygryzały moje uda, zostawiając najmniejsze, najdelikatniejsze,
fioletowo-brązowe plamy.
Natychmiastowo otrząsnęłam się ze swoich myśli- taki rodzaj
myśli był zabójczy dla moich planów- ale biedny Harry prawdopodobnie czuł się
nieco twardy i napalony, jego wygłodniały wzrok kontynuował wędrówkę w górę
mojego ciała, rozbierał mnie wzrokiem, moje policzki zapłonęły, kiedy po cichu
przewidywałam wszystkie sprośne pozycje, w jakich mnie sobie wyobrażał.
-Posmarować cię olejkiem?- wymruczał mrocznie, uśmiechając
się do mnie delikatnie. Byłam zaskoczona jego otwartym flirtem, a jeszcze
bardziej zaskoczona tym, jak się delikatnie zarumienił- Harry się nigdy nie
rumienił. Zgaduję, że to jedynie ukazywało, jak bardzo zniszczyłam jego ego-
przecież ono nie powinno być nigdy zranione. Ciepło nagromadziło się w moim
podbrzuszu i między moimi nogami, kiedy przełknęłam ślinę, wbijaliśmy w siebie
spojrzenia, jego ciemne, szmaragdowe tęczówki wierciły we mnie dziurę,
sprawiając, że moje wnętrze płonęło.
To nie tak powinno się
to rozgrywać, skarciłam się, miej trochę samokontroli. Nie powinnaś go pragnąć,
tylko ranisz siebie i jego…
Zachichotałam cicho, pocierając swoją szyję, zastanawiając
się, co powiedzieć- Może, tak.- było wszystkim, co udało mi się wypowiedzieć
przez grymas na twarzy. Poczułam, jak mój brzuch skręca się ze smutku, kiedy
zauważyłam, jak jego oczy znów zasnuwają się niepewnością, promyk zaufania i
odwagi zniknęły natychmiastowo, kiedy wzruszyłam ramionami, na jego próbę
uwiedzenia mnie. Znowu poczułam się okropnie i marzyłam, by Harry to rzucił i
zostawił mnie samą. Nie powinien cierpieć i nie stałoby się tak, jeśli
natychmiastowo by mnie zostawił, tak jak robili to inni.
Zapanowała głęboka cisza i Harry zaczął szurać stopami,
wciskając dłonie do kieszeni. Kiedy nie patrzył, pozwoliłam sobie krótko na
niego spojrzeć, moje serce zabolało na to, jak bardzo schudł. Jego koszulka
ramones wisiała na nim- nie jadł? Tak bardzo moje ignorowanie go zraniło?
-Nie odbierałaś moich telefonów- wymamrotał, jego głos był
bliski szeptu. To już dwa tygodnie, odkąd ostatni raz się widzieliśmy i odkąd
po raz ostatni się z nim kontaktowałam. Mówiąc to, nie widywałam się z nikim
innym; dzisiejszy poranek był moim pierwszym razem z Josh’em, zbieg
okoliczności. Potrzebowałam czasu, by spokojnie usiąść i pomyśleć nad wszystkim
w ciemności, nadganiając czas z samą sobą. Niewiele to pomogło- dalej byłam tak
samo zdezorientowana jak wcześniej.
-Byłam zajęta- wypowiedziałam cicho moją dobrze wyćwiczoną
wymówkę- Naprawdę mi przykro.
Wypowiadałam to zdanie za często, brzmiało już staro. Harry
to zauważył; przechylił głowę na kłamstwo w moim głosie, jak fałszywie to
musiało brzmieć. Wyglądał na zranionego, ale znowu, w ostatnich dniach nie
wyglądał inaczej.
-Zbyt zajęta, by wysłać wiadomość?- zażądał, jego głos stał
się nagle burzliwy i silny, obijając się echem w mojej pustej klatce
piersiowej. Był zły, w kącikach jego oczu wezbrały łzy, rozszerzył usta,
patrząc z obrzydzeniem- To trwa minutę, Tam, to nie takie trudne.
-Wiem, przepraszam- zakrztusiłam się, nie wiedząc, co
powiedzieć. Poczułam, jak oczy mnie pieką, a serce boli, pragnąc, bym się
poddała i pobiegła do niego, powiedziała mu, jak się czuję i że nie miałam na
myśli żadnej z tych rzeczy- ale moja głowa wiedziała lepiej.
-Wiesz, co? Przepraszam nie wystarcza- zagrzmiał,
potrząsając w moją stronę głową, obracając się na pięcie, by ruszyć w kierunku
drzwi, ale nie zanim zdążyłam zauważyć pierwsze łzy, spływające delikatnie po
jego policzkach- Nie mogę więcej przyjmować przeprosin.
Moja skóra piekła na ból w jego głosie, do moich oczu
niekontrolowanie napłynęły łzy, kiedy się załamałam, każda komórka mojego ciała
krzyczała i nawoływała mnie, abym przestała i po prostu dopuściła go do siebie.
Nieważne czy mnie zranił, czy nie, nic z tego nie było warte jego widoku w tym
stanie, załamanego chłopaka, z zatopioną nadzieją, ze stałym otępieniem w jego
oczach. Nie był moim Harry’m. Potrzebowałam
zobaczyć dawnego Harry’ego po raz ostatni zanim pozwolę mu odejść na dobre.
Mogłam sprawić, by zobaczył, jak mi przykro, pokazać mu, że się staram. Nie
było na to innego sposobu.
-Harry- westchnęłam, chwytając go za jego kościste ramię,
przez co niechętnie odwrócił się do mnie mokrą i zaróżowioną od płaczu twarzą.
Zaczął, kiedy moje usta zderzyły się mocno z jego, a moje wygłodniałe ręce
pociągnęły go mocno w moją stronę, nagła potrzeba w moim brzuchu podpowiadała
mi, by był tak blisko mnie, jak to tylko możliwe.
Wahał się, prawie ostrożnie, ale jego dłonie szybko
dostosowały się do jego myśli i już po chwili jego ręce błądziły po mojej
skórze, sprawiając, że włoski mi stanęły, a brzuch wywinął się z nerwowego podekscytowania.
Czułam się cudownie, zdałam sobie sprawę, że dam mu siebie, po raz ostatni.
Obiecałam to sobie- ostatni raz.
Chwycił mój tyłek, podnosząc mnie i kładąc z powrotem na
moje łóżko, jego znajome, jednak chude ciało zawisło nade mną, kiedy nasze usta
spotykały się w chaotycznych, mokrych pocałunkach. Błyskawicznie przeciągnął
swoją koszulkę przez głowę, a moje palce rozpinały guzik jego dżinsów, nie
pragnąc w tej chwili niczego więcej, niż posiadania go nagiego. Jego duże,
szorstkie dłonie, za którymi tak tęskniłam, jego dotyk, który był o tysiąc razy
bardziej kojący, jeszcze seksowniejszy niż ten Josh’a mógłby kiedykolwiek być,
jeżdżące w górę mojego brzucha, sięgając pod moją koszulką, by rozwiązać
sznureczki od mojego bikini. Nie poopalam się dzisiaj, pomyślałam z nikczemnym
uśmiechem.
To zajęło krótką chwilę, kiedy oboje byliśmy rozebrani,
byłam zdziwiona tym, jak bardzo chudy jest- to sprawiło, że mój żołądek
wywrócił się z poczucia winy i nienawiści, ale tak czy inaczej przebiegłam
dłońmi po jego opalonej klatce, ignorując wystające obojczyki, zaczepiając o
najdrobniejsze, najmniejsze żebra. Ponownie mnie pocałował, złączając nasze
języki, kiedy kciukami pieścił moje piersi, mój oddech momentalnie
przyspieszył. Czułam się dobrze. Czułam się dobrze, by na to pozwolić.
-Pieprz mnie, Harry- westchnęłam naprzeciw jego ucha,
odgarniając loki z jego twarzy- wyglądał tak cholernie seksownie, kiedy miał
odgarnięte do tyłu włosy.
-Tak zrobię, nie martw się- zachichotał ze mnie lekko,
zjeżdżając dłońmi do mojego podbrzusza, żeby podrażnić moją łechtaczkę przez
cienki materiał bikini, pisnęłam, jednocześnie przypominając sobie o tym, jak
po raz pierwszy z nim byłam, niewyraźne wspomnienie czegoś podobnego do
zalotów, co wyjęczał do mnie tej nocy. Wtedy nie wyobrażałam sobie, że do tego
dojdzie- że moje serce będzie zdolne do bicia tylko dla niego, przerażona tym,
że może to wpłynąć na moje bezpieczeństwo. Wtedy mój kompleks zaufania nie był
tak silny- co tak naprawdę się stało, że popadłam w taką paranoję? Jedyną
odpowiedzią, jaką dla siebie miałam było to, że może jestem trochę nienormalna.
Może psychicznie ze mną jest coś nie tak. Miejmy nadzieję, pomyślałam mrocznie.
Przynajmniej mam prawdziwy powód.
Moje jęki i krzyki rosły, kiedy Harry położył mnie delikatnie z powrotem, jego
palce wsuwały i wysuwały się z miękkiego materiału w moim dole, na przemian zataczając
gładkie, powolne kółka na mojej łechtaczce, penetrując mnie. Wiedział, w które
punkty ma uderzać- znał mnie tak dobrze.
Pocałowałam go ostro, owijając go, więc jego mała sylwetka
opadła na prześcieradło, zanim usadowiłam się pomiędzy jego nogami. Chciałam to
dla niego zrobić, kolejny raz. Zawsze lubiłam mieć Harry’ego w ustach i miałam
ochotę doświadczyć tego po raz kolejny.
Ściągnęłam ciasne bokserki z jego twardej długości, która
wystawała lekko z jego szortów, dotykając delikatnie lekkiej linii włosków na
jego brzuchu. Poczułam, jak jego dłonie odgarniają włosy z mojej twarzy, kiedy
popatrzyłam w górę, chwytając w zęby wargę, uśmiechając się złośliwie, patrząc,
jak jego oczy mnie obserwują, błyszcząc gorącą niecierpliwością i szczęściem,
na fakt, że znów zwracam na niego uwagę; na fakt, że go dotykam, czując go tak,
jak to było kiedyś. Cóż, może nie dokładnie tak samo, ale tak podobnie, jak to
tylko możliwe. Czułam w tym momencie, jakby ostatnich dwóch miesięcy nie było,
z szalejącym sercem i myślami wypełnionymi tylko nim. W sposób, w jaki tego
chciałam- ale w sposób w jaki bałam się pozostać.
Sunęłam językiem po dolnej części jego długości i wzięłam go
całego do ust, odruchowo uśmiechając się na przyciszone, żenujące dźwięki, o
wysokim tonie, jakie z siebie emitował. Jego oddech był krótki, czoło szybko
pokryło się potem, obserwowałam go subtelnie, dostrzegając w nim ze smutkiem
każdą malutką rzecz, spijając esencję Harry’ego. Sposób, w jaki zagłębienie
jego obojczyków pogłębiło się, gdy odrzucił do tyłu głowę, obserwowałam żyłę na
jego szyi, loki, zwisające dookoła jego twarzy i jego usta, które rozchylały
się z każdym moim liźnięciem czy pocałunkiem.
Podniosłam się z niego, kiedy już prawie nie mógł złapać
oddechu, a on przycisnął zmęczony pocałunek do moich ust, ramionami podciągając
mnie mocno na jego kolana tak, że już po chwili poruszaliśmy się razem w
idealnej harmonii, wzdychając nawzajem w swoje szyje, całując się delikatnie,
kiedy popychał lekko biodra w moją stronę, a ja unosiłam się i opadałam, więc
wchodził we mnie bez wysiłku, uderzając w każdy punkt tak, jak tylko on
potrafi.
Przewrócił mną, więc łatwo mnie zdominował, wchodząc we mnie
mocno, wywołując u mnie nagły pisk rozkoszy i po raz pierwszy od bardzo dawna
wyjęczałam jego imię, kiedy mnie pieprzył. To było coś, czego sobie
zabraniałam, mówiąc sobie, że to jest złe, zbyt niebezpieczne, doprowadzające
go… ale teraz brzmiało to dobrze, po raz ostatni. Kiedy oboje osiągaliśmy
szczyt, ja dochodząc chwilę przed nim, jego imię wyszło niekontrolowanie z
moich ust, upadając i brzmiąc jak dwie najpiękniejsze sylaby w języku
angielskim.
Zawaliliśmy się oboje w spoconym bałaganie, jego ciało
nakryło moje, kolanami wciąż usadowionymi po obu stronach mojej talii, wówczas
jego głowa opadła, po środku złączając nasze czoła. Szybki, ostateczny
pocałunek, jego gorące, wilgotne i czerwone od przygryzania ich, usta na moich.
Sapaliśmy, oboje próbując się uspokoić, miałam nadzieję, że zajmie mi to
chwilę, ponieważ im dłużej będę leżała tutaj, oddychając w jego ramionach, tym
dłużej mogę odkładać powiedzenie mu, że nie chcę go już więcej widzieć. Ta myśl
naprawdę łamała moje serce. Ale musiałam to zrobić. Zasługiwał na coś lepszego,
a ja nie mogę z nim dłużej być. Nie z bałaganem, jaki teraz panował w mojej
głowie, nie z paraliżującym mnie strachem, że może mnie zranić, mimo poprawy.
Zszedł ze mnie, kładąc mnie na rozgrzane od jego ciała
prześcieradło. Pod głową mogłam poczuć jego kościste ramiona, ale nic nie
mówiłam, wciąż szczęśliwa, że z nim jestem. Przez chwilę panowała idealna
cisza, rozkoszując się promieniami słonecznymi, padającymi na drewnianą
podłogę. Słyszałam w uszach bicie serca Harry’ego i bez powodu zaczęłam płakać.
Będę tęsknić za tymi dniami, tymi momentami. Będę za nim tęsknić.
-Dlaczego płaczesz?- zapytał cicho, jego palce otarły kilka
kropel łez z moich rzęs, uniósł brew w konsternacji.
Wzruszyłam ramionami, przymykając oczy, próbując powstrzymać
łzy, by przynajmniej powiedzieć mu to z godnością- Nie jestem dla ciebie
wystarczająco dobra. To wszystko.
Poczułam, jak delikatnie zakłada mi włosy za ucho,
zacieśniając swój uścisk na moim ciele, trzymając mnie mocno przy sobie. Wiem,
że chciał mnie w ten sposób pocieszyć, ale to jedynie sprawiło, że łzy spływały
szybciej; był taki cudowny, wspaniałomyślny. Łamałam jego serce, prawdopodobnie
dlatego, że się bałam. Przerażona tym, że zostanę zraniona i będę ofiarą
swojego losu.
-To nieprawda- wyszeptał kojąco- Jesteś idealna. Jesteś
cudowna.
-Nie- zadławiłam się, potrząsając ostro głową, zaczynając
szlochać- Nie, nie jestem. Tak bardzo cię zraniłam. Ignorowałam cię,
zasługujesz na kogoś lepszego…
Szlochałam i płakałam w jego ramię, kiedy on milczał, a ja
wiedziałam, że się ze mną zgadza. To bolało bardziej; wiedza o tym, że on ma
świadomość, iż zachowywałam się źle.
-Jest ktoś inny?- wyszeptał cicho.
Przytaknęłam sztywno, głos ugrzęzł mi w gardle.
-Kim on jest?
-Nie znasz go- kłamstwo- Ale przyrzekam, Harry, on nic nie
znaczy. To była tylko odskocznia, ponieważ musiałam wiedzieć, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra, a ranienie
cię sprawiało, że tak było…
Przełknął ciężko ślinę, wczepiając mocno dłonie w moje
włosy- To dlatego byłaś zajęta…
Mogłam usłyszeć ból w jego głosie, a to złamało moje serce-
Tak mi przykro, Harry.
Zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie moim zduszonym
szlochem i płaczem. Harry uniósł kciukiem mój podbródek tak, że moje
zapuchnięte, zapłakane oczy patrzyły w jego zielone oczy, które były zasłonione
bólem.
-Możemy zapomnieć, że to się kiedykolwiek
wydarzyło-wymamrotał z rozbitym blaskiem nadziei w głosie- Mogłoby nam razem
być tak dobrze. Nie zraniłbym cię nigdy, nie specjalnie. Wiesz to?
Poczułam jak moje serce załamuje się na jego słowa. To było
dokładnie to czego nie wiedziałam.
-Po prostu…- zaczęłam, wyrzucając słabo, starając się
uzyskać siłę, by powiedzieć to, co zamierzałam- Po prostu mam teraz dużo
rzeczy, które muszę sobie poukładać. To może głupio zabrzmieć, ale to nie ty,
to ja…
Wiedziałam, jak żałośnie brzmiałam, ale utrzymywałam jego
wzrok, czując się źle na widok łez, napływających do jego oczu.
-Możemy zrobić sobie
przerwę- mruknął, prosząc, jego głos stał się zdesperowany i błagalny, a w tym
momencie bolało mnie to, jak bardzo mnie chciał i pragnął. To go rozdzierało na
kawałeczki- ja go rozdzierałam.
Potrząsnęłam zmęczona głową, przyciskając usta do jego
długiej, pełnej wdzięku szyi, którą tak zawsze podziwiałam- Nie sądzę, Harry.
Mogłam dostrzec, jak to wszystko się w nim kotłuje i
wiedziałam, że w końcu wybuchnie. Był taki wrażliwy, wkrótce po jego twarzy
spłynęły łzy, oczy zaczerwieniły się, a usta były wydęte i różowo- Proszę,
Tamaro…- błagał, jego głos był zwykłym oddechem w moim uchu, kiedy wczepił się
desperacko w moje włosy, próbując zatrzymać mnie na tak długo, jak to tylko
możliwe. Upewniłam go, że nie ma mowy, tak, jak tego chciałam. W tej chwili
chciałam być sama- może na zawsze- i nie było sensu, by na mnie czekał,
unieszczęśliwiając siebie samego. Nie było sensu, w kontynuowaniu tej szarady. Może
lepiej zrobić sobie ostateczną przerwę. Może wtedy to nie będzie tak bardzo
bolało.
Trzymał mnie mocno, całując delikatnie skórę za moim uchem, kiedy
płakał w moje włosy. Nie oczekiwałam, że przyjmie to aż tak źle; był
rozhisteryzowany.
-Więc to jest to?- pisnął bezgłośnie, a słowa zawibrowały w
jego piersi. Przytaknęłam do niego słabo, po jego twarzy nadal spływały łzy,
łaskocząc moje ucho i wiedziałam, że będę za nim okropnie, desperacko i
przerażająco tęsknić.
-Tak będzie lepiej- wyszeptałam w odpowiedzi, zaczesując na
czoło jego loki- Obiecuję.
Wtedy po raz pierwszy, nasze usta spotkały się bez innego
kontaktu seksualnego. Delikatny, słodki pocałunek, który wyrażał wszystko, co w
nim kochałam. Delikatne, ciche ujęcie, jego dłonie, wplątujące się leniwie w
moje włosy, palce tańczące po moim kręgosłupie, a moje przebiegały po jego
falowanych włosach, moje palce trącały wystające kości policzkowe, jego
policzki były zapadnięte po tygodniach bólu, jaki przeszedł.
Tak było lepiej. Mógł
ruszyć dalej i znaleźć kogoś, kto będzie dla niego odpowiedni. Kogoś, kto
odwzajemni jego miłość. Mógłby być szczęśliwy, przez co czułam się dobrze.
Kiedy słońce skryło się za miastem, Harry zakładał na siebie
powoli ciuchy, wówczas ja oglądałam go spod mojej pościeli, gdzie udawałam, że
zasnęłam kilka godzin temu. Słyszałam, jak jego miękkie łzy spadają na podłogę,
zanim nie zamknęłam oczu, widząc, jak się odwraca. Przycisnął lekko usta do
mojego czoła i westchnął smutno.
Drzwi otwarły się, a potem zamknęły. A on odszedł.
___________________________
Od razu przepraszam za taką zwłokę, ale przeliczyłam się i
nie zdążyłam całego rozdziału przetłumaczyć w weekend, zwłaszcza, że byłam w
domu, w pracy i jeszcze na zakupach -.-
Nie martwcie się, w niedzielę pojawi się kolejny rozdział,
który jest przez autorkę podzielony na 2 części, więc ja też to tak
przetłumaczę J
Obserwujcie konto Harry’ego i Tamary na twitter’ze!
oraz ja:
Do niedzieli! ~Lady Morfine <3
Oni muszą być razem.
OdpowiedzUsuńWow świetny jest ten FF ♥
OdpowiedzUsuńJa w większości czytam bromance, ale to opowiadanie, naprawdę mnie zauroczyło, i jest świetnie tłumaczone ;)
A co do Tammy i Harry'ego to naprawdę jestem ciekawa co się dalej wydarzy ^.^
@MaraxxXO