2 miesiące później.
***
Harry odrzucił głowę
do tyłu, napinając rozkosznie swoją szyję, kiedy jęknął gardłowo z
przyjemności, zamrugałam oczami, patrząc łapczywie na krzyżujące się, długie i
widoczne żyły na jego szyi.
Tak piękne, jak jego szyja, te żyły pojawiały się tylko w
dwóch wypadkach; kiedy śpiewał i kiedy się pieprzył.
Uderzał swoimi biodrami tam i z powrotem nieubłaganie,
czułam uczucie ciepła, rosnące w moim podbrzuszu, a palce u moich stóp
podkurczyły się na to doznanie. Piszczałam, pragnąc dotrzeć do mojego szczytu,
z utęsknieniem wyczekując orgazmu. Końcówka Harry’ego trącała idealnie mój
punkt-G, a ja krzyczałam bez tchu, moja głowa wirowała zawrotnie, kiedy
pracował ciężko przede mną. Ułożyłam moje biodra naprzeciw jego ostrych pchnięć
tak, że teraz jego kość łonowa uderzała prosto w moją łechtaczkę, posyłając mi
skurcze nietykalnej i nie do opisania przyjemności, moje palce wczepione były w
jego włosy, ciągnąc delikatnie za jego loki.
-Kurwa, Tamaro…-jęknął
szorstko, głosem ciężkim od pożądania, z twarzą schowaną głęboko w mojej szyi- Czujesz się tak dobrze…
Westchnęłam, mrucząc niespójnie w zgodzie, pracując prosto,
ciesząc się uczuciem, jakie wytworzył wewnątrz mnie. Pragnęłam tylko przyjemności, pragnęłam tylko orgazmu. To mogłoby
mi polepszyć humor, zapewniłam się. To pomogłoby mi się pozbyć tego pustego
uczucia w dole mojego brzucha, tego, które nie zniknęło, mimo dużej ilości
czułych słówek, jakie mi wyszeptał, pomimo jego żarliwych palców na mojej skórze.
To nie było takie samo. Nie
byliśmy tacy sami.
-Dochodzę- jęknął w moje włosy; długie, niezdarne palce
odgarnęły ich fale z mojej twarzy. Czułam ukłucie nudności, kiedy dotykał mnie
w taki pełen miłości sposób, kiedy starałam się ignorować to, że uczucia nie
były takie same- on nie czuł tego
samego.
Zacisnęłam mocno oczy, w taki sam sposób, jak to zrobiłam,
kiedy pierwszy raz we mnie wszedł.
Nie mogłam się przemóc, by na niego spojrzeć.
-Tammy- jęknął, jego głos był gruby i chropowaty- Tamaro,
jesteś blisko?
Przytaknęłam twardo, wolno zataczając biodrami kółka, głos
ugrzązł mi w gardle na cudowne uczucie tarcia mojej łechtaczki. Mogłam poczuć,
jak stąpam po krawędzi, ale nie chciałam upaść. Zagryzłam wargi, aby na dłużej
powstrzymać mój orgazm, a moje ciało wygięło się w łuk naprzeciw niego, z
drżącymi udami i zmęczonymi dłońmi, trzymającymi bezwiednie wilgotną skórę na
jego umięśnionych ramionach.
Jego imię nie opuściło moich ust, kiedy on sam siebie
tracił, wytryskując we mnie wszystko, co miał, ciepło z jego głębi przelało się
z jego skóry do mojej. Wypowiedział moje imię, kiedy jego ciepłe, silne ciało
weszło we mnie. Silne ramiona ustąpiły, a on zwalił się na mnie, złączając
delikatnie nasze czoła, pomimo tego, że w całym stosunku nie było czułości.
Tylko wina głęboko, w dole mojego żołądka.
Jego usta poczęły atakować moją szyję, ale to głównie było z
przyzwyczajenia, jak również potrzeby zaspokojenia, że wszystko było w
porządku. Jego pocałunki nie działały na mnie tak samo, a w tym, że jego ciało
było przyciśnięte do mojego, nie było żadnej przyjemności- wszystko, co czułam,
to obrzydzenie do siebie.
Przynajmniej był spokojny, tuląc mnie w ramionach, z głową
spoczywającą na mojej klatce, więc jego loki łaskotały moje obojczyki.
Trzymałam go, mimo że czułam się źle; oburzona tym, jak go zawiodłam, jego
serce było złamane przeze mnie.
W pokoju panowała długa, nieprzerwana cisza, kiedy leżał w
moich ramionach, oboje byliśmy zmęczeni i oboje czuliśmy w powietrzu napiętą
atmosferę, patrzyliśmy uparcie w róg pokoju.
Oblizał powoli swoje usta, błyszczące, zielone oczy,
wpatrywały się we mnie spod długich, ciemnych rzęs- Jak ci było?- wymamrotał
bezgłośnie, dłońmi bawiąc się moimi włosami- coś, co dla postronnego widza
mogłoby wyglądać, jak uwielbienie, a co ja postrzegałam takim, jakim było.
Prawda była taka, że Harry się porównywał, z mojego powodu.
Krępująco pytał za każdym razem, kiedy kończyliśmy, czy „było okej” lub czy
„czułam się dobrze pod koniec”.
Wkurzało mnie to, że się porównuje- to, że bał się tego, że
to nie zaspokoiło mnie tak, jak jego.
Może myślał, że nie jest wystarczająco dobry w łóżku i to
dlatego odeszłam, szukając czegoś więcej. Może torturował się myślami o swojej
nieudolności tak, jak ja torturowałam siebie myślami o jego cierpieniu.
-W porządku- wymamrotałam cicho w odpowiedzi, przejeżdżając
dłońmi przez jego włosy, pewnie dlatego, że to było takie znajome. Rozmyślałam
nad tym, jak włosy innego chłopaka znajdowały się w moich palcach kilka dni
temu wówczas, gdy ja krzyczałam w ekstazie jego imię.
Coś dziwnego
podpowiadało mi, że Harry również o tym myślał.
Leżeliśmy w niezręcznej ciszy, licząc oddechy, z palcami
wplecionymi w swoje własne, oboje rozmyślając nad tym, gdzie popełniliśmy błąd.
Może to był strach przed zaangażowaniem, albo przerażenie przed tym, że ukażemy
drugiej stronie swoją słabość. W każdym razie oddaliliśmy się od siebie
znacznie od czasu Walentynkowej Nocy.
Wiedziałam, że to moja wina. Chciał, abyśmy byli razem, a to
mnie jedynie jeszcze bardziej przestraszyło, z wielu powodów. Głównie, dlatego,
że jeśli na to pozwolę, to ludzie będą mieli szansę, by mnie zranić. Nauczyłam
się tego. Kochanie ludzi było słabością, ponieważ to dawało im siłę, by
zniszczyć cię jednym skinieniem palca. Teraz jestem zbyt zadurzona w Harry’m,
by powiedzieć sobie, że mi na nim nie zależy, by powiedzieć sobie, że jeżeli
rzuciłby się na mnie jutro na ulicy, to nie rozerwałoby mnie to na strzępy.
Było za późno na kłamstwa i wmawianie sobie, że nie kocham go każdą częścią
mojego ciała. Ale smutna logika mojej sytuacji była taka, że on nie może mnie
zranić, skoro ja zraniłam go pierwsza.
-Tęskniłem za tobą- westchnął. Zamrugał powoli, oddalając
chłodny wzrok, kiedy powiedział- Nie odbierałaś moich telefonów.
Mój brzuch skręcił się ze wstrętu, byłam przerażona samą
sobą. Tym, jak rzadko kontaktowałam się z nim podczas trwania jego
dwutygodniowej trasy w L.A., powstrzymując się od wysłania choćby jednej
wiadomości, by upewnić go, że nadal żyję. Odrzucałam każde jego połączenie,
nawet nie myśląc, by je odebrać.
-Też za tobą tęskniłam Harry- wychrypiałam, a słowa były jak
kwas w moim gardle. To było kłamstwo. W ogóle za nim nie tęskniłam, ani razu.
Nie, kiedy on siedział zdesperowany po drugiej stronie telefonu, trzy tysiące
mil ode mnie, starając się do mnie dobić, tylko po to, by usłyszeć mój głos,
kiedy ja byłam zaplątana w ramiona kogoś innego. Po prostu ignorowałam jego
telefony, nie myśląc o nim ani razu.
W ogóle tak naprawdę nie myśląc.
-Więc dlaczego nie zadzwoniłaś?- wymamrotał słabo, patrząc w
dół, więc nie mogłam ujrzeć cierpienia w jego oczach. Był jak dziecko, które
starało się powtrzymać płacz po zdarciu kolana, zażenowane tym, że wygląda
słabo i żałośnie. Był tak wrażliwy, tak podatny na zranienia, a ja zamknęłam go
w moich dłoniach.
Przełknęłam ostro ślinę, nie mając dla niego prawdziwej
odpowiedzi. Tylko słabe wymówki.
-Byłam zajęta- mój głos był oschły i brzmiał fałszywie,
nawet jak dla moich uszu, ale on przytaknął ulegle, nie mając siły, by ze mną
walczyć.
Znów zapadła ciążąca cisza, czułam, jak moje serce rozpada
się na widok jego, leżącego na mojej klatce piersiowej, nabierającego siły,
wyglądając, jakby był najbardziej bezbronną rzeczą na świecie. Czułam się obrzydzona.
To wszystko była moja wina. Wyłącznie dlatego, że to ja
jestem osobą, która mu to zrobiła, która zamieniła go w drżący, niepewny wrak,
który został zmuszony do zrezygnowania z 4 występów z powodu „złego stanu
zdrowia”. Nie był już więcej silnym, mieszającym, z deka aroganckim chłopakiem,
którego spotkałam za pierwszym razem, tym, który płynnie ze mną rozmawiał i
wziął mnie do domu bez żadnych ogródek. Ten, który był lekko bezczelny,
zwłaszcza w sypialni- ale teraz trzymał swoją głowę w dole i zgadzał się na
wszystko.
Stracił przeze mnie całą pewność siebie. Teraz, kiedy
uprawialiśmy seks, to wszystko było mechaniczne, bez emocji. Nie było więcej
tych samych uczuć, pasji w jego ruchach, napięcia między nami, połączenia.
Dotarło do mnie, że to było takie, jak powinno być pomiędzy Przyjaciółmi z
korzyściami- ponieważ teraz, seks był czysto fizyczny, nie mniej czy więcej.
Najgorsze i sprawiające, że czułam się źle było to, że w jego oczach nie było
już tego błysku- nie było miłości.
Mój telefon zawibrował głośno na podłodze obok łóżka,
przełamując panującą ciszę. Poczułam, jak moje serce przyspiesza, zanim
rozeszło się to po kościach.
Popatrzyłam trwożnie w dół na Harry’ego, z nieuchronnie
pieczącymi oczyma. Obserwowałam jego oczy, pełne żalu, a na dodatek
zdystansowane. Jego szczęka była napięta, a uścisk rąk oplatających moją talię
zelżał, przesunął swoje ciało tak, że mogłam się ruszyć. W głębi siebie
wiedział, że nasz uścisk zbliżał się teraz do bliskiego zakończenia, kiedy moja
uwaga skupiona była zupełnie gdzie indziej.
Stał się jeszcze bardziej zły na widok mojego Blackberry.
Tego, który obecnie wciąż wibrował , tego, na którym wciąż sprawdzałam nowe wiadomości.
Szybko stałam się jego wrogiem, tak szybko, jak stał się podejrzliwy w stosunku
do telefonu.
Poczekałam chwilę, leżąc tak, jakbym była niewzruszona
dźwiękiem telefonu. To było bezsensu; wiedziałam, że może poczuć moje
przyspieszone bicie serca.
Powoli uwolniłam się spod niego, nachylając się nad krańcem
materaca, podnosząc do rąk małe, czarne urządzenie, które leżało pod moją
porozrzucaną bielizną i jego niebieskimi dżinsami. Popatrzyłam na ekran, by
zobaczyć małą, migającą ikonkę i niebieskie powiadomienie, które niegdyś było
zarezerwowane wyłącznie dla Harry’ego.
Ostrożnie położyłam się z powrotem; upewniając się, że ekran
jest poza zasięgiem jego podejrzliwego wzroku, starając się ukryć mój
entuzjazm. Miałam ochotę na siebie nakrzyczeć, kiedy obserwowałam delikatny smutek
wpływający na jego twarz; powolna świadomość, że walczy w przegranej bitwie.
-Kto to?- zapytał niewyraźnie, jego słowa były niskim
pomrukiem, przez co były prawie niezrozumiałe. Nie musiał się zadręczać. Harry
nie był głupi; wiedział równie dobrze, jak ja, kto to był. Mógł nie znać
dokładnie imienia lub wieku, albo adresu, czy koloru włosów osoby po drugiej
stronie mojego telefonu, ale był jeden fakt, którego Harry był pewien; ten chłopak go zastępował.
A to złamało jego niewinne, małe serduszko.
Wykrztusiłam w agonii zwykłą wymówkę- Nikt.
Obserwowałam, jak skrzywił twarz, marszcząc brwi na ból,
który wyrył się w jego głowie na fakt, że pisałam do niego, nawet jeśli dopiero co skończyliśmy się kochać. Czułam jak
moje własne serce pęka, pragnąc, by go do siebie przygarnąć i zacząć płakać,
mówiąc mu, że mi przykro, że nie jestem dla niego wystarczająca. Powiedzieć mu,
że nigdy nie chciałam go skrzywdzić, ale to było najlepsze. Chciałam, by
wiedział, że to nie jego wina, i że to nie z nim jest coś nie w porządku. Jeśli
już, to był zbyt idealny. Każda
dziewczyna byłaby zachwycona tym, jak Harry mnie wielbił; jak się troszczył,
jak mnie nazywał, jak byłby w stanie poświęcić mi każdy swój oddech, jeśli bym
go o to poprosiła.
To wszystko było dla mnie niczym, bo byłam samolubna i
okropna. Ponieważ byłam niewystarczająca; ponieważ byłam przerażona.
1 Nowa Wiadomość:
Nie odpisałaś… jesteś
z nim?
Mam nadzieję, że nie
dotyka
Cię w taki sposób, w jaki ja
to robiłem poniedziałkowej
nocy…
-Josh xxx
_________________________________________________________
Co sądzicie o zachowaniu Tamary?
Ja się tego kompletnie nie spodziewałam…
Dziękuję za tyle wyświetleń, jesteście niesamowici! <3
Na twitterze powstały konta Tamary i Harry’ego, zapraszam do
ich follow’ania J
Oraz moje konto, jeśli ktoś chce być informowany czy coś :P
Do niedzieli! ~Lady Morfine <3
Super super. ;*
OdpowiedzUsuńO BOŻE JOSHA??? PERKUSISTĘ??? NIE LUBILI SIE
OdpowiedzUsuńcios poniżej pasa, no nie?
UsuńJa się pytam Tamaro co ty robisz ???? Mając Harego całego tylko dla siebie zdradzasz go z perkusistą serio ??? A tak ogólnie to świetnie tłumaczone jest to opowiadanie I nie mogę doczekać się następnego rozdziału mam nadzieję że Tamara w końcu zmądrzeje :-D
OdpowiedzUsuńŚwietnie tłumaczysz.:)x Czekam na next.
OdpowiedzUsuńhttp://grenade-tlumaczenie.blogspot.com/
Przy okazji zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Szczegóły u mnie na blogu http://grenade-tlumaczenie.blogspot.com/.:)
OdpowiedzUsuń