Ostrożnie ustawiłem ostatnią świeczkę na małym, drewnianym stoliczku do kawy, stojącym obok kanapy, odsuwając się kilka metrów do tyłu, by ocenić wygląd pomieszczenia. Spędziłem cały poranek, łamiąc sobie nogi i próbując posprzątać salon w moim mieszkaniu- niezbyt łatwa sprawa, jeśli mieszkanie okupywane jest przez dwóch, leniwych, flegmatycznych i bogatych chłopaków. Wyrzuciłem cały worek pustych kartonów po jedzeniu i wielką górę porzuconych i pojedynczych butów, która zdążyła się uzbierać. A najlepsze jest to, że nie wiadomo jak, znalazłem kawałek nie-chcę-nawet-wiedzieć-jak-starej pizzy, schowany pod kanapą, pokryty niezbyt apetyczną warstwą kurzu i śmierdzący jakby, co najmniej coś tam umarło. Radość z życia tutaj, pomyślałem sobie.
W moich myślach, wszystko musiało być dzisiaj idealne. To nie jest tylko kolejny wieczór z Tamarą, żaden kolejny film z chińszczyzną na wynos; dzisiaj ma być wyjątkowo.
Ponieważ dzisiaj jest 14 luty.
Walentynki.
Wiem, że to nie jest dokładnie zachowanie z podręcznika Kumpli od pieprzenia, by być swoimi walentynkami, ale byłem zdeterminowany, by sprawić, aby ten wieczór był wyjątkowy, żeby pokazać jej, jak wspaniały potrafię być, jak dobrze potrafię się o nią zatroszczyć. Zdecydowałem się przekonać ją, że mogę być kimś więcej, że mogę być wszystkim, czego pragnie- kochankiem, przyjacielem, miłością, pożądaniem- że mogę być więcej niż jej najlepszym przyjacielem. Nie było sensu, bym dłużej trzymał to wszystko w sobie, przekonywałem się, nie było sensu w ukrywaniu moich uczuć, bałem się siebie, bałem się wypuścić mój strach, który może mnie uwięzić, jak więźnia, gdy dziewczyna, którą kocham wyjdzie i mnie zostawi. Nigdy nie pragnąłem nikogo bardziej w całym moim życiu, a jestem typem mężczyzny, który dostaje to, czego chce.
Zamierzałem jej wszystko powiedzieć. Wszystkie uczucia, wszystkie pragnienia. Wyjaśnię jej wszystko i upewnię się, że wie, jak ja się czuję.
To mnie przeraża, myśl o odrzuceniu. O tym, że ona powie mi, iż nie pragnie mnie tak samo, w sposób, w jaki ja pragnę jej, ale to i tak jest lepsze niż niewiedza. Lepsze niż siedzenie i patrzenie jak mnie omija. Miałem dosyć tego, że jestem pomijany… miałem dosyć bycia „przyjacielem”.
To jest najgorszy wypadek nawet, jeśli powie, że mnie nie kocha, przynajmniej będę wiedział. Przynajmniej będę mógł zacząć działać; zacząć starać się z wszystkich moich sił, by zauważyła, że powinna mnie kochać. Mogę sprawić, że odwzajemni moją miłość.
Podziwiałem moją pracę; pokój wyglądał dużo czyściej, a wszystko było na miejscu, dokładnie tak jak sobie wyobrażałem ten wieczór- jedzenie kolacji przy świecach, to jak, nieskazitelnie będzie wyglądać w każdym stroju, jaki postanowi założyć. Będziemy jeść truskawki z bitą śmietaną i popijać szampanem, zanim zasłonię jej oczy i poprowadzę ją ostrożnie do salonu, okrywając nas narzutą, by odtworzyć romantyczną scenę, na kanapie będzie mnóstwo poduszek oraz porozrzucane płatki róż. Kochalibyśmy się w przygaszonym świetle, w akompaniamencie jej delikatnych jęków mojego imienia, odbijających się od ścian, podbudowując moje zaufanie. Potem, kiedy skończymy, pocałuję ją i powiem jej wszystko. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pocałujemy się i będziemy uprawiać seks w poplątanym prześcieradle, a później będziemy ze sobą. Poprawnie. Będzie moja, a ja będę mógł to ogłosić i całować ją publicznie i wszystko będzie tak, jak powinno być.
Jeśli ona nie czuje tego samego… mój żołądek skręcił się na samą myśl. Cóż, będę myślał, kiedy tak się stanie.
Popatrzyłem na tykający na ścianie zegar, czując jak moje serce przyspiesza z nagłego zdenerwowania, podekscytowania i niecierpliwości na nadchodzącą noc. Mogę stwierdzić, że jestem sztywny ze zdenerwowania, ale to może być tego warte, powiedziałem sobie. Warte tego, że ona po prostu będzie wiedziała, jak się czuję.
Dochodziła szósta, więc kończyłem wszystko w salonie, rozstawiając jeszcze gdzieniegdzie świeczki, rozpylając trochę odświeżacza do powietrza, który miał przyjemny zapach kwiatów, których nie potrafiłem rozpoznać. Powłóczyłem się do kuchni, w nisko opuszczonych dżinsach, zaczynając bawić się kurkami od kuchenki. To było to, czym się denerwowałem; kupiłem stek, i nie miałem, żadnego pojęcia, jak go przygotować. Patrząc wstecz, zastanawiałem się, dlaczego to zrobiłem. Mogłem pozostać przy fajitas, powiedziałem sobie, trzymać się tego, co wiem.
Uśmiechnąłem się figlarnie do siebie, kiedy położyłem kawał mięsa na patelnię, która posmarowana była oliwą z oliwek- jebać to, dzisiejszej nocy idę na żywioł.
Kiedy tylko położyłem patelnię na gazie, zanuciłem sobie pod nosem, usłyszałem słabe, prawie niesłyszalne pukanie do drzwi wejściowych. Moje serce zawibrowało szybciej w mojej klatce- Tamara nie może już tutaj być, prawda? Nie byłem nawet ubrany. Zmniejszyłem ogień, tak, by się dusiło, odwracając się, by odpowiedzieć komuś, kto śmie mnie teraz rozpraszać.
Otworzyłem drzwi, oczekując, że to może Tamara przyszła wcześniej, albo, że to Louis wrócił się od Eleanor, bo czegoś zapomniał. To, co zobaczyłem, sprawiło, że mój wyraz twarzy zmienił się drastycznie.
-Harry!- wysoka, blondynka uśmiechnęła się do mnie radośnie, chichocząc dziko, kiedy potrząsnęła lekko znudzoną Lux w jej ramionach.
-Cześć- wymamrotałem niepewnie, delikatnie przerażony tym, co ma się stać, moje myśli stały się natychmiastowo czujne, aby nie wkopać się w nic zobowiązującego.
To się nie może stać, powiedziałem sobie stanowczo, nie możesz zepsuć mojej nocy. Nie dzisiaj.
-Harry- zaczęła Lou Teasdale, ten niewinny ton w jej głosie uruchomił alarm w mojej głowie. Jest naszą stylistką już dłuższy czas i przyjaciółką wystarczająco długo, bym wiedział, że chce mnie prosić o przysługę.
-Nie- odmówiłem automatycznie, kręcąc przekornie głową- Nie możesz tego zrobić, Lou, mam plany!
Zatrzepotała słodko swoimi długimi, czarnymi, wytuszowanymi rzęsami. Była w pełni gotowa i miała na sobie niebieską sukienkę- ewidentnie też miała plany- Harry, nawet nie wiesz, o co chciałam zapytać!
Przewróciłem zmęczony oczyma- Domyślam się, nie jestem głupi, i lubię zajmować się Lux i w ogóle, ale nie dzisiaj, proszę!
Uniosła brew w wyrazie złości i zdezorientowania- Dlaczego? To walentynki, a ty się z nikim nie spotykasz!- wyraz jej twarzy zmienił się szybko, przemieniając się w to samo niewinne żebractwo z sympatyczną maską- No dalej, Harry, proszę! Wychodzimy na obiad, mógłbyś wziąć Lux tylko na kilka godzin?
Popatrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem, wzrokiem, który sprawiał, że czułem się winny za rzeczy, których nigdy nie zrobiłem źle. Przełknąłem ciężko ślinę. Lou była dobrą przyjaciółką, ale zdarzały się wyjątki, tak jak teraz, kiedy wolałbym cofnąć moje wyznanie, że „uwielbiam spędzać czas” z jej dzieckiem.
-W każdym razie, jaki rodzaj planów masz na dzisiaj?- zapytała, kołysząc się lekko w miejscu, kiedy mała Lux coraz bardziej się niecierpliwiła, ciągnąc bardzo często za jej włosy.
Wzruszyłem ramionami- Przychodzi do mnie dziewczyna, to dla mnie ważne. Nie ma nikogo innego, kto mógłby się nią zająć?
Potrząsnęła głową- Wiem, że to na ostatnią chwilę, ale opiekunka odmówiła, a ty jesteś jedyną osobą, która… która jest w domu…- westchnęła, a ja mogłem stwierdzić, że stawała się zdesperowana. Po raz kolejny czułem się winny. Czułem, jak pękam i nienawidziłem się za to- co się stało z obrazami mnie i Tamary w głowie, kochających się z pasją na podłodze w salonie, spoconych, dyszących i krzyczących tak głośno, jak tylko by nam się podobało, całkowicie samych, razem, bez żadnych ograniczeń? Co się stało z budującym się nastrojem, atmosferą, dopóki to nie byłby odpowiedni moment, bym wyznał jej wszystkie uczucia, jakie odczuwam względem niej?
-Proszę, Harry, będę dozgonnie wdzięczna. Dziewczyny uwielbiają dzieci, jestem pewna, że zasłabnie na ten widok, kimkolwiek ta szczęśliwa panienka jest!
Zadrwiłem, szurając stopą, kiedy powróciłem myślami do nocy na lodowisku, a Tamara powiedziała stanowczo- Nie sądzę, bym kiedykolwiek chciała mieć dzieci.
-Nie ta, przysięgam- zachichotałem, potrząsając głową w nieporozumieniu. Lou była cicho, patrząc na mnie wyczekująco. Jęknąłem wewnętrznie. Wiedziałem, że nie ma możliwości, bym się z tego wycofał; w jakiś sposób w tym utknąłem, obojętne czy mi się to podoba, czy nie. Obojętnie czy zjebałem moje plany, czy nie. Popatrzyłem w dół na małą, uśmiechniętą twarzyczkę Lux. Naprawdę była urocza. Moja mała księżniczka, zawsze mówiłem. Fajnie było spędzać z nią czas, w większości dlatego, że w jej świecie wszystko było czarne i białe i łatwiejsze niż rymy w alfabecie. Zero komplikacji, problemów czy zmartwień, zwykłe dziecięce życie, uśmiechy i tęcze. I kiedy byłem z nią, wszystko w moim świecie również zamieniało się w radość i tęcze.
Westchnąłem ponownie, biorąc głęboki i ciężki oddech, wiedząc, że Lou może odczytać mój wyraz twarzy, jak z książki i już wiedziała, że wygrała. Uśmiech wpłynął na jej twarz z radości, kiedy wyciągnąłem słabo ramiona w poddańczym geście.
-Dobra- wymruczałem, wyciągając ramiona, kiedy przekazała mi lekką Lux do rąk, zawieszając na moim ramieniu kremowo-kolorową torbę dla dzieci, tę, która była wypchana po brzegi tym, co potrzebują dzieci- Tylko kilka godzin, racja?
Lou przytaknęła, uśmiechając się do mnie wdzięcznie- Tak, nie za długo, dziękuję ci bardzo, Harry, nie zapomnę tego! Jesteś kochany!
Uśmiechnąłem się skromnie, opierając Lux o moje biodro. Uśmiechnąłem się do niej, kiedy powoli zaczęła mnie rozpoznawać, malutki, pełen śliny uśmiech zaczął się formować na jej lepkiej, małej, różowej twarzyczce.
-Zatem do zobaczenia; wiesz, kiedy ją nakarmić i tak dalej?
Przytaknąłem- Ta, wszystko będzie w porządku. Miłej zabawy.
Rzuciła mi przez ramię uśmiech, kiedy zamykałem drzwi, pozostawiając mnie samego, z dzieckiem w rękach. Zaczęła chichotać, a ja zrobiłem to samo, biorąc ją do kuchni, gdzie położyłem ją na podłodze razem z zabawkami i kocem, patrząc na nią jednym okiem i zaczynając zbierać świeczki i płatki róż, chyba rozłożyłem ich za dużo.
Byłem zawiedziony tym, że moje plany zostały popsute, ale zdecydowałem się zrealizować większość z nich; dalej mogę zjeść z nią obiad. W porządku, to może być niezbyt satysfakcjonujące i romantyczne, tak jak miałem nadzieję, że będzie, nie z Lux, grzebiącą i plującą dookoła zmiksowanym puree z ziemniaków, ale to nadal była szansa na spędzenie czasu z Tamarą. A potem, kiedy Lux zaśnie, a my będziemy się przytulać na kanapie, jak dwójka niegrzecznych nastolatków, która przestała się już opiekować dzieckiem, wtedy jej powiem.
Nic mnie dzisiaj nie powstrzyma przed moim wyznaniem.
***
Radosny głos z kolejnego odcinka Pengu rozbrzmiał w moim mieszkaniu, bębniąc irytująco w mojej głowie. Słyszałem z tyłu delikatny chichot Lux, kiedy klaskała swoimi maleńkimi rączkami, kiedy program, który tak bardzo uwielbiała znów pojawił się na ekranie mojego laptopa. Osobiście nie byłem tego wielkim fanem. Kreskówkowy pingwin robiący hałas za pomocą trąbki był jedynie czasami śmieszny.
Praktycznie czułem, jakby moja głowa miała zaraz pęknąć. To prawda, co mówią; mężczyźni nie są dobrzy w robieniu wielu rzeczy naraz. W tym momencie, desperacko staram się obrócić na drugą stronę stek na grillu, jednocześnie wiedząc, że warzywa powinny się już gotować, kiedy musiałem co chwilę spoglądać na Lux, i wszystko to na raz, ze względu, że dochodziła już siódma, więc w tym czasie powinienem się już przebierać w moją koszulę i czarne spodnie. Teraz już wiem, dlaczego moja mama miała zwyczaj pijać lampkę wina wieczorami- dzieci to nie błahostka, kiedy nie ma nikogo, kto mógłby je od ciebie wziąć, gdy się znudzisz.
Pomieszałem warzywa, sprawdzając w piekarniku ziemniaki z czosnkiem domowej roboty, a kiedy cieszyłem się, że gotowanie wychodziło dobrze, obróciłem się na pięcie, by w prędkości światła się przebrać.
Moje rozbiegane myśli zamieniły się nagle w śmiertelne przerażenie, gdy Lux czołgała się w moją stronę, a ja zauważyłem, że byłem o krok od jej głowy. Odetchnąłem ciężko z ulgą, kiedy przestała, obserwowałem ją, jak patrzyła na mnie w górę przez niewinność małego, niebieskiego basenu. Nie mogłem zostawić jej samej w kuchni z gorącym piekarnikiem i leżącymi dookoła nożami, więc wziąłem ją na ręce, krocząc z nią prosto do mojej sypialni.
-Gotowa na małą wycieczkę, eh, Lux?- zanuciłem, a ona zachichotała w odpowiedzi. Uśmiechnąłem się, kopiąc za sobą drzwi od pokoju, by zamknęły się lekko, zanim położyłem ją na środku łóżka. Uniosłem na nią jeden palec, ostrzegając ją, by została i obróciłem się w kierunku garderoby, wyciągając na wierzch białą koszule i ciemnoszary blezer. Położyłem ciuchy na końcu mojego łóżka, zaczynając ściągać moją koszulkę przez głowę, zanim niepokój nagromadził się w moim żołądku. Przerwałem moje czynności, spoglądając na dziecko, które turlało się po moim łóżku, z oczami rozjaśnionymi uśmiechem i skierowanymi prosto w moim kierunku. Oblizałem niepewnie usta- jakoś nie czułem się dobrze, rozbierając się przed dzieckiem, w szczególności, jeśli to nie było moje dziecko.
Zarumieniłem się niezręcznie, kiedy złapałem z dzieckiem kontakt wzrokowy- Nie przeszkadzaj mi, ja tylko…- wymamrotałem, czując jak moja twarz płonie, więc odwróciłem się niezgrabnie twarzą do garderoby.
Ponownie zacząłem przeciągać koszulkę przez głowę, zastępując ją koszulą, w której zostawiłem kilka odpiętych u góry guzików. Tammy lubiła, gdy miałem je odpięte. Uśmiechnąłem się na myśl, że niedługo się pojawi- jednocześnie bojąc się jej reakcji, kiedy zda sobie sprawę, że musi naszą randkę dzielić z rocznym dzieckiem.
Porzuciłem moje dżinsy, pozostając jedynie w skarpetkach i ciasnych, szarych bokserkach. Przełknąłem ślinę, czując się niekomfortowo i dziwnie niepewien siebie, kiedy usłyszałem za sobą dziecięcy śmiech Lux.
-Podoba ci się moja pupa?- zagruchałem żartując, przez moje ramię, kiedy sięgałem do górnej szuflady mojej komody, gdzie znajdowały się moje spodnie w kolorze czerwonego wina, a kiedy to robiłem za mną rozległ się nagle ogromny huk.
Czułem moje serce w gardle, kiedy się rozglądałem, milion czarnych scenariuszy przewinęło się teraz w mojej głowie- Lux spadła z łóżka i rozwaliła głowę, spadła na podłogę i pociągnęła na siebie jakiś mebel- natomiast, kiedy się odwróciłem, zauważyłem coś o wiele bardziej rozczarowującego niż moje przypuszczenia.
Moja ulubiona butelka wody kolońskiej Dior leżała rozbita na drewnianej posadzce, kawałki szkła były wszędzie rozsypane- a największy z nich leżał niebezpiecznie blisko mojej stopy. Jęknąłem głośno, przełykając ze złością ślinę, kiedy wyobraziłem sobie, jak długo zajmie sprzątanie tego bałaganu, wyciągnięcie każdego, maleńkiego kawałeczka szkła spod szafki nocnej i mojego łóżka. Będę miał szkło w stopach przez jakieś najbliższe 6 miesięcy.
-Do jasnej cholery, Lux, coś ty narobiła?- krzyknąłem ostro, patrząc na malutkie dziecko, siedzące karygodnie na szczycie mojego łóżka, z rękami wyciągniętymi w stronę szafki obok mojego łóżka, gdzie kilka sekund temu stała buteleczka z perfumami, oczywiście zepchnęła ją z końca, aby oglądać, jak się roztrzaskuje. Pokiwałem na nią palcem, będąc wściekłym na jej bezmyślność- Nie, to było złe, Niegrzeczna Lux! Popatrz na ten bałagan!
Natychmiastowo pożałowałem podniesienia głosu, kiedy jej malutka, anielska buźka skrzywiła się i zaczęła zawodzić na cały głos, co niezbyt pomogło na mój rosnący ból głowy.
Westchnąłem, przeklinając teraz siebie i wymyślając, jak ja mam teraz zamiar ją uciszyć- Nie, kochanie, nie płacz, wszystko w porządku- uspokajałem, podnosząc ją z łóżka i kołysząc w ramionach, przyciskając małe, delikatne pocałunki do jej czoła, gdzie zaczynały się jej miękkie brązowe włosy- Wszystko w porządku, Lux, spójrz, nie jestem zły!- próbowałem ją rozproszyć, robiąc śmieszne miny, wystawiając język i zezując, ale wyglądało na to, że ją to bardziej podjudza, a jej krzyki stawały się jeszcze głośniejsze. Jęknąłem poirytowany, kiedy trzymałem ją w ramionach, głęboko oddychając, by się uspokoić…
Cuchnący, stęchły zapach dotarł do mojego nosa, pewnego rodzaju przypalenizna, która piekła moje oczy. Zmarszczyłem nos, czując ogarniające mnie deja vu. Mój proces myślenia w końcu załapał i prawie przez to upuściłem Lux.
Stek.
Zbiegłem do kuchni, skacząc do drzwi sypialni, jakby podłoga była lawą, by ominąć szkło, z Lux wypłakującą swoje malutkie oczka w moich ramionach. Postawiłem ją na ziemi miedzy jej zabawkami, ignorując jej wzmagający się płacz o uwagę, kiedy wyciągałem palącego się grilla, patrząc z daremnym rozczarowaniem na zwęglona kawałki mięsa, które teraz były czarne. Warzywa się zagotowały, a woda wykipiała i zalała kuchenkę, a ziemniaki były pokryte powłoką przypalenizny.
Czułem się zniewieściały na fakt, że miałem ochotę się rozpłakać.
Nieefektywnie zacząłem ścierać ten bałagan, warzywa zdobiły jedną stronę kuchenki, obracając wszystkie rzeczy na ścianę.*Byłem zły, sfrustrowany i podniosłem w furii grill, wrzucając wszystko do kosza, kiesy przeklinałem pod nosem, piana dalej spływała i teraz zdałem sobie sprawę, że to zostawi okropne ślady na naszych drogich, sosnowych drzwiach. Lux teraz stanowczo wyła za moimi plecami, a ja pragnąłem już krzyku. Nie może być już gorzej, prawda?
Znając moje szczęście, może.
Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w mieszkaniu, a ja myślałem, że moja głowa wybuchnie od ciśnienia. Jęknąłem długo i głośno, wlekąc się przez pokój, zbierając wrzeszczące dziecko w ramiona i zbliżając się do drzwi, otwierając je ostrożnie- i naprawdę nie mogłem bardziej dać dupy w tym momencie.
Tamara stała, uśmiechając się do mnie radośnie, ubrana w nieskazitelną, krótką, śliwkową sukienkę, która podkreślała jej kształty i ukazywała jej delikatną, lekko opaloną skórę przez dwa wycięcia na jej bokach. Fakt, że wyglądała tak idealnie jedynie podjudził moją irytację i wściekłość- pragnąłem tak cholernie pieprzyć ją bokiem na podłodze, ruchać od tyłu, sprawić, by krzyczała. Ale niestety, wrzeszczące przeraźliwie w moich ramionach dziecko przypomniało mi, że nic dzisiaj nie dostanę, w szczególności pozycji bocznej na podłodze.
Jej wesoły nastrój wyparował, kiedy popatrzyła przerażona na krzyczące w moich ramionach dziecko. Kiedy Lux była zazwyczaj uroczo rozkoszna, teraz wyglądała jak zasmarkany, wrzeszczący koszmar. A Tamara była wyraźnie mniej niż pod wrażeniem.
-Ja, eh- wyjąkała, patrząc z powrotem, jak kołysałem na rękach oszalałe dziecko, próbując je bezskutecznie uspokoić- Wow, nie sądziłam, że to miałeś na myśli, kiedy powiedziałeś Walentynkowa niespodzianka…
Potarłem czoło, dostrzegając pulsujący ból w mojej głowie, patrzyłem na nią, obojętnie wzruszając ramionami- Przepraszam Tamaro, chciałem, by dzisiaj było wyjątkowo i wspaniale, a w końcu utknąłem z Lux, a potem ona stłukła moją wodę kolońską, a ja krzyknąłem na nią i teraz płacze, a później stek się spalił i nie ma jedzenia i jestem wkurzony i jest mi przykro, że zniszczyłem całą noc…
Moje słowa brzmiały jak emocjonalny wybuch frustracji, a ona złapała delikatnie moje ramie.
-Hej, zwolnij Harry- mruknęła, uśmiechając się do mnie słabo- To nie twoja wina. A teraz zróbmy z tym porządek. Po pierwsze… jak to się stało, że nie masz na sobie spodni?
Uniosłem brew w zdezorientowaniu, patrząc w dół, by ujrzeć, że wszystko, co okrywa mnie od pasa w dół to jedynie ciasne bokserki.
Westchnąłem, wspomnienia uderzyły do mojej głowy- Przebierałem się, kiedy Lux roztrzaskała o podłogę moje perfumy, co mnie rozproszyło… a potem sytuacja tylko się pogarszała. Chyba po prostu zapomniałem- popatrzyłem na stopy, wywracając oczami na własną głupotę, ale uniosłem wzrok, kiedy usłyszałem melodyjny chichot, opuszczający jej pełne wargi.
-Co cię śmieszy?- sapnąłem, patrząc na nią, kiedy kontynuowała śmianie się- Nawet nie wiesz, jak zły jestem; wszystko zrujnowane, a chciałem, by było wyjątkowo…
Popatrzyła na mnie, ewidentnie powstrzymując kolejny chichot, kiedy przygryzła wargę- Harry jesteś taki… nawet nie wiem, co powiedzieć. Śmieszny? Uroczy?- kontynuowała, jakby moje cierpienie było czymś śmiesznym, a ja jeszcze bardziej się rozzłościłem, krzywiąc się na nią posępnie. Sięgnęła ręką, wygładzając delikatnie moje zmarszczki.
-Nie dąsaj się, Styles! No dalej, pomogę ci posprzątać…
Weszła za mną do mieszkania, chwiejąc się na szpilkach i wykrzywiając usta, kiedy zobaczyła kuchenkę zalaną pianą. Lux uspokoiła się w moich ramionach, delikatnie skomląc i płacząc, zabiegając tym ponownie o uwagę. Tammy obróciła się do mnie; przekazując mi przerażone spojrzenie.
-Lekki bałagan…- wymamrotała, uśmiechając się anemicznie.
Przytaknąłem, wzruszając ramionami- Żadnego jedzenia. Przykro mi.
Potrząsnęła głową, podchodząc do mnie i ku mojemu zaskoczeniu zabierając ode mnie Lux, by się nią zaopiekować- To nie ma znaczenia, Harry. Możemy coś zamówić i oglądnąć film, czy coś. Jak za dobrych czasów. Wciąż mile jest spędzać z tobą czas!
Uśmiechnąłem się wdzięcznie, pomijając wciąż ssące uczucie w moim żołądku- Wiem, ale chciałem, by było wyjątkowo… tylko ty i ja, coś miłego i… romantycznego.
Natychmiast wyczułem, jak coś w niej zamiera i szybko zdałem sobie sprawę, że mam każdy dobry powód.
-Wyjątkowo? Romantycznie?- zadrwiła, chichocząc delikatnie pod nosem- Harry, nie mógłbyś taki być, nawet gdybym ci zapłaciła! A tak w ogóle, to nie na miejscu, to znaczy, nie jesteś moim chłopakiem, prawda?
Popatrzyłem na nią, czując, jak drżący guz tworzy się w moim gardle- Nie. Ale to nie jest taki szalony pomysł, co?- pożałowałem tych słów, kiedy opuściły moje usta, ale było za późno, by je wycofać, a one dalej wypływały, jak wymioty- Tworzymy dobrą parę. Dogadujemy się, lubimy się nawzajem. Uszczęśliwiasz mnie. To naprawdę nie jest takie szalone…
Przełknąłem ciężko ślinę, patrząc na nią spod moich rzęs i oglądając jej niewinny i bezmyślny wyraz twarzy, czułem, jak moje ręce robią się śliskie od nerwowego potu. W moim brzuchu było napięcie, i chłód w mojej krwi, kiedy czekałem na odpowiedź, reakcję, odzew. Wszystko, co mogłem stwierdzić, to to, że rozważa moje słowa.
Krótki, ostry chichot opuścił jej małe usta. Ten jeden, pojedynczy dźwięk mnie złamał i zniszczył wszelką nadzieję, która była w moim sercu.
-Okej, dobra, Harry. Nie rób ze mnie Mili Kunis**, to nie to, co uzgodniliśmy, prawda?
Patrzyła na mnie chłodno i jeśli nie miała na myśli tego, co powiedziała, to cholernie dobrze to ukrywała. Starałem się, jak najlepiej potrafiłem, by zignorować ukłucie w klatce piersiowej, żałowałem moich słów, byłem zażenowany, byłem wściekły na moją własną, głupią ignorancję. Głupi, bo myślałem, że ona czuje to samo. To tylko ja; ona nie czuje tego, co ja. Byłem głupi i to wszystko.
-Tak, tak myślę- wysiliłem się na uśmiech, wiedząc, że to prawdopodobnie wygląda dziwnie i sztucznie, ale nie obchodziło mnie to- Przepraszam, moje myśli uciekły.
Uśmiechnęła się, potrząsając głową i chichocząc, jakby to wszystko było jednym wielkim żartem. Skierowała się do salonu, wciąż podśmiewając się z pomysłu bycia razem, ciągle patrząc oszołomiona na dziecko w jej ramionach, które nie było do końca pewne osoby, która je trzymała. W tym czasie ja stałem w kuchni, patrząc na bałagan, będąc przygnębionym i myśląc o innym bajzlu, który był w mojej sypialni.
Wygląda na to, że będzie dużo chaosu.
Podniosłem rolkę papieru, zaczynając czyścić kuchenkę, wyrzucając warzywa do kosza razem z moimi długo wyczekiwanymi czosnkowymi ziemniakami. Wyciągnąłem z kosza grill, który znalazł się tam w momencie mojej bezmyślności. Zupełnie jak moje uczucia i godność, stwierdziłem.
Wziąłem zmiotkę i łopatkę i ruszyłem do sypialni, klękając, by zmieść kawałki szkła, leżące wokół mnie.
Zacząłem sprzątać cały bałagan, jaki narobiłem.
***
*Punkt widzenia Tamary*
Nienawidziłam siebie za to, co mu powiedziałam.
Nienawidzę fali smutku, która zmyła jego wyraz twarzy, kiedy zaczęłzaczęłam się śmiać. Z propozycji bycia razem- z rzeczy, której pragnęłam najbardziej na świecie.
Nie rozumiem, skąd wziął się ten chichot, ta szydercza satyra w moim głosie. Chciałam wykrzyczeć „Bądźmy razem, zróbmy to!”. Ale jak zawsze strach stanął mi na drodze.
Powracając znów do mnie, pomyślałam uroczyście, pozwoliłam sobie wszystko spieprzyć. Nigdy nie pozostawiając sobie próby na naprawienie tego. Wszyscy, których kiedykolwiek kochałam umarli, albo mnie zawiedli. To pozostawiło strach.
I w pewnym momencie zostawiło to ślady na moich udach. Te, które Harry widział, ale nigdy ich nie kwestionował.
Nie mam rodziny. Kilkoro przyjaciół, których kiedykolwiek miałam, zraniło mnie. Moja stylistka, która stała się konfidentem. Później okazała się być źródłem wiadomości w gazetach.
Jeśli dopuściłabym do przyszłości z Harry’m, on również mógłby mnie skrzywdzić. I tak skomplikowane jak złamane serce był widok jego załamanej twarzy, blasku opuszczającego jego oczy, łatwiej było zranić jego niż samą siebie.
Musiałam się bronić, to był mój instynkt.
Zbyt dużo bym zaryzykowała utratą wiary w siebie, której resztki wciąż trzymałam przy sobie desperacko.
***
*Punkt widzenia Harry’ego*
Ziewnąłem przeciągle, kiedy ostatnia scena Bambi mignęła na ekranie LCD, jedynej rzeczy, która w miarę oświetlała ciemny salon. Zamrugałem kilkakrotnie, starając się utrzymać świadomość, ale słabłem z sekundy na sekundę. Moje powieki stały się jakby największym ciężarem na planecie, kiedy oglądałem, jak napisy przewijają się na ekranie w akompaniamencie, jak zwykle wesołej muzyczki, ruszyłem się, by wyłączyć telewizor pilotem, leżącym obok mojej ręki.
2 nad ranem. Tak podobne do zajmowania się Lux przez „kilka godzin”. Po zadzwonieniu po pizzę i zjedzeniu jej powoli przed kolejnymi piętnastoma minutami Pengu, włożyłem Gdzie jest Nemo do DVD i zasiadłem na kanapie, z Lux po prawej stronie i Tamarą leżącą wygodnie na moim lewym ramieniu. Nie zamierzałem przed sobą udawać, że nie czułem wewnętrznego bólu i nieznośnego cierpienia serca, albo tego, że moje serce nie zostało złamane przez jej bezmyślne słowa. Ale nie zamierzałem robić awantury; zamierzałem utrzymać to w tajemnicy. Przynajmniej, jeśli będę grał, jakby mnie to nie zabolało, dalej będziemy mogli się przyjaźnić. Dalej będziemy mogli czerpać korzyści, a w mojej głowie mógłbym udawać, że za każdym razem, kiedy uprawialiśmy seks, szeptałem jej wszystkie pragnienia i uczucia.
Przynajmniej w taki sposób miałbym pretekst, by móc ją widywać.
Moje ramie ścierpło pod jej lekkim ciężarem, jej oczy się zamknęły, oddychała miarowo, z myślami wędrującymi w chmurach w jej snach. Około północy, kiedy drugi z kolei film- Piękna i Bestia- się skończył, Tammy poprosiła mnie, bym puścił jej ulubiony, Bambi, więc zwinęliśmy się razem na kanapie, by go oglądnąć. Niestety, w przeciągu mniej niż pół godziny, zasnęła w moich ramionach. Dźwięk śpiącej Tamary był dla mnie najpiękniejszą rzeczą na świecie, a ja nie wziąłem jej za pewnik. To trochę raniło moje serce, gdy moje zmęczone oczy skanowały jej giętkie, idealne kształty, spokojne podczas snu. Nie była tak naprawdę moja. Nie moja do posiadania, czy trzymania, pieszczenia, kochania i kształcenia. Była jak książka, którą pożyczyłem z biblioteki- moja, jedynie na chwilę. Mogłem się nią cieszyć, kiedy miałem możliwość, zanim gruba koperta nie przyjdzie z poczty z informacją, że się spóźniłem i ktoś inny- ktoś, kto bardziej na nią zasługuje- chce ją mieć. Wtedy będę musiał ją oddać. Jak świetne i przyjemne to może dla niej być, pomyślałem, perspektywa posiadania doskonałego, usłanego różami związku z idealnym, złotym chłopcem. Nie będzie za mną bardzo tęsknić, prawda?
Usiadłem, obserwując jej twarz moimi śpiącymi oczyma, dzwonek do drzwi zadzwonił, wyrywając mnie z mojego leniwego otumanienia. Podniosłem się, nagle bardziej czujny, zanim delikatnie i powoli, ułożyłem ją na sofie tak, by jej nie obudzić. Podszedłem do drzwi, sądząc, że to już czas, by Lou przyszła odebrać swoją córkę, która teraz drzemała w nosidełku.
Otworzyłem drzwi, ukazując blond kobietę, szepczącą swoje najszczersze przeprosiny i nietypowe wymówki za bycie spóźnioną- gadała ze starym znajomym, późno skończona kolacja, korki, samochód zjedzony przez krokodyla- zanim podniosła swoje dziecko, ewidentnie zaskoczona widokiem długiej sylwetki dziewczyny, śpiącej na mojej kanapie.
-Wow, byłeś poważny, kiedy mówiłeś, że przychodzi do ciebie dziewczyna!- zachichotała cicho, wciąż wpatrując się w prześliczną blondynkę sceptycznym wzrokiem- Ty i Tamara Gold? Jak mogłam o tym nie wiedzieć?
Wzruszyłem ramionami, zbyt wykończony, by wymyślić konstruktywną odpowiedź- Nie spotykamy się jako tako, to taka odskocznia.
Lou uniosła na mnie brew z powątpieniem- To dlatego spędzacie razem Walentynki?
Jęknąłem, czując połączone zmęczenie ze smutkiem, kotłujące się w moim wnętrzu, grożące wybuchem emocji, moje oczy zapiekły niemiło.
-To nic, okej? Nie wnikaj, proszę.
Ponurość i uraza w moim głosie na szczęście ostrzegły ją przed tym, by nie naciskała. Szybko podziękowała mi za przysługę, a ja upewniłem ją, że nie miałem problemów z pilnowaniem Lux, zanim wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Przeczesałem desperacko moje włosy, śpiąc w połowie, kiedy pochyliłem się, zgarniając e ramiona drzemiącą na kanapie piękność, zanosząc ją w ślubnym stylu do mojej sypialni. Położyłem ostrożnie jej delikatne ciało na prześcieradle, nie wysilając się, by zaświecić światło- to mogłoby mnie jedynie rozbudzić, czego nie chciałem. Obmyślałem, jak w ogóle poradzę sobie z jej ciuchami, kiedy obróciłem się do okna, oglądając odległe światła miasta i rozbierając się do zera. Wyobraziłem sobie, jak wielu kochanków w Londynie musi się teraz kochać z osobą, która ich kocha. Z osobą, którą mogą nazwać swoją własnością.
Westchnąłem, wspinając się na szczyt łóżka, przesuwając się, by być obok niej. Przebiegłem moimi zielonymi oczyma przez jej malutki nosek, aż do kształtu jej zamkniętych oczu i cieni, rzucanych na policzki przez rzęsy. Delikatna, miękka skóra na jej twarzy i pełne, różowe usta, i sposób, w jaki ostrożnie nałożony tusz do rzęs i makijaż, zmył się, gdy opierała w śnie swój policzek o moje ramię. Jak dla mnie wciąż wyglądała idealnie w tym nieładzie.
Była dobra w robieniu bałaganu, prawda? W mieszaniu w twojej głowie i ranieniu cię nie do poznania.
Moje delikatne, ostrożne dłonie zaczęły podciągać rąbek jej sukienki, przeciągając ją przez jej delikatne, ciepłe uda, uda, które chciałem poczuć pod swoim językiem. Uniosłem materiał wyżej na jej biodra, ukazując kuse, czarne koronkowe majtki, które założyła tylko dla mnie, a dreszcz przeszedł mój żołądek. Czułem się źle, przebiegając moim wygłodniały, pełnym pożądania spojrzeniem po jej skromnym ciele, kiedy spała. Ale lubiłem to, że był wrażliwa.
Ciągnąłem materiał dalej w górę, aż do biustu, gdzie się zatrzymałem. Żeby przeciągnąć sukienkę przez jej głowę musiałem odsunąć zamek, znajdujący się na jej plecach, co jest niemożliwe, kiedy leży. Oblizałem usta w koncentracji, starając się najlepiej jak potrafię, by mój dotyk był delikatny i nieodczuwalny, kiedy starałem się wsunąć dłoń za jej plecy w najbardziej niezręczny sposób próbując palcami dosięgnąć do suwaka.
-Harry?
Zatrzymałem się nagle. Jej delikatny, miękki głos wywołał u mnie gęsią skórkę, złapałem jej mrugające spojrzenie, kiedy się wybudzała.
-Co robisz?- wymamrotała, jej głos był głęboki i zachrypnięty przez sen, pozornie zdezorientowany przez otoczenie- Która godzina?
Obserwowała mnie uważnie, kiedy wyjąłem dłoń spod jej pleców, moje palce instynktownie powędrowały do jej twarzy- Jest po drugiej, zasnęłaś w salonie, więc cię tutaj przyniosłem. Starałem się rozebrać cię, bez budzenia, ale mi się nie udało… oczywiście…
Wysiliłem się na żartobliwy uśmiech, patrząc z zachwytem, jak go odzwierciedla. Usiadła powoli, bez problemu przeciągając sukienkę przez głowę, jej pełne wdzięku ramiona i całe jej ciało było nagie, kiedy rzuciła ją niżej na podłogę, przyglądając mi się bacznie spod potarganych włosów z ciemnymi oczami, za którymi tęskniłem cały wieczór.
-Zrobione- odetchnęła, drażniąc lekko, jak piórko palcami moją długość, która drgnęła w odpowiedzi, zaczynając twardnieć już od momentu, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie miała na sobie stanika. Przycisnęła swoje ciało do mojego, przesuwając ustami po moim policzku, delikatnymi dłońmi chwytając moją rosnącą erekcję. Byłem oszołomiony, niepewny, przestraszony tym, jak to może wpłynąć na moje złamane uczucia. Sądząc po tym, jak zdezorientowany teraz byłem, nie muszę myśleć podczas seksu, co może jedynie jeszcze bardziej rozjebać mój mózg. Ale kiedy jej usta przysunęły się do mojego ucha i wszystkie jej niegrzeczne, stłumione pragnienia wypłynęły z jej warg, nie mogłem tego znieść. Nasze usta się zderzyły, języki tańczyły entuzjastycznie, kiedy moje chciwe, bezmyślne dłonie wędrowały szybko w górę i w dół jej kręgosłupa, jej delikatne ciało wiło się naprzeciw mojego, kiedy się całowaliśmy.
Pociągnąłem ją na moje kolana, jej klatka przyciśnięta do mojej, kiedy nasz uścisk stał się bardziej gorączkowy, cisza w mieszkaniu była przerywana jedynie przez miękkie cmoknięcia naszych ust w pocałunku. Była zniewalająca; jej mokre krocze ocierało się o moją sztywniejącą długość, a ja umierałem, by być w niej. Pociągnąłem jej bieliznę w dół jej smukłych nóg, zanim usiadłem z powrotem, wplątując dłoń w jej włosy, kiedy usiadła okrakiem na moich kolanach. Jej pocałunki były jeszcze głębsze, a ja pociągnąłem ją do niego, jej język ślizgał się teraz jeszcze bardziej żarliwie na moim, nasze usta były ze sobą zespojone. Jęknęła miękko, przyciskając się do mnie ciałem. Czułem jej przyciśnięte do mojego torsu piersi, przez co kompletnie oszalałem.
Przebiegła swoim wejściem po mojej główce i poczułem, jak mokra jest. Jęknąłem pełen pożądania, pragnąc od niej więcej, pragnąc absolutnie wszystkiego, co miała do zaoferowania. Jej usta były gorące i wściekłe, kiedy przeszła na moja szyję i mogłem stwierdzić, że jest tak samo pobudzona, jak ja. Dalej mnie drażniła, a ja jęknąłem, kiedy zacisnęła swoje jedwabiste, miękkie, mokre wnętrze wokół mojej końcówki, ledwie mnie muskając. Zachichotała cicho na moją sfrustrowaną reakcję, kiedy walczyłem o powietrze, jęcząc głośno jej imię.
-Skończ z tym i pieprz mnie- westchnąłem, chowając twarz w jej drobnej szyi. Składałem krótkie, miękkie pocałunki na jej ramionach, czekając cierpliwie, aż ustawi swoje wejście na moją główkę, powoli opuszczając się na mnie, pozwalając mi ją wypełnić.
Pisnęła na nowe doznanie, zatrzymując się na chwilę, przyzwyczajając się do mojego rozmiaru i kształtu w niej. Jej duże, niewinne oczy otworzyły się i popatrzyła na mnie, poczułem palenie, pieczenie i ból miłości w moim żołądku. Marzyłem, by zobaczyć w jej oczach blask emocji, ten, który musiał być zawarty w moich.
Przygryzłem dolną wargę, kiedy zaczęła ślizgać się w górę i w dół, słysząc jej jęki za każdym razem, kiedy spotkała się z pchnięciem moich bioder. Ruszała się wolno, delikatnie, podbudowując mnie. Trzymałem mocno jej biodra, kiedy się ruszała, łącząc nasz kontakt wzrokowy. Czułem stopniowo rosnące uczucie ciepła w moim podbrzuszu, to było niesamowite- to było wszystko- ale w końcu pragnąłem więcej.
Przycisnąłem delikatnie usta do jej ucha, mrucząc delikatnie- Pozwól mi dominować.
Zobowiązała się ochoczo, wychodząc i kładąc się na łóżku, jej włosy rozsypały się seksownie dookoła jej głowy. Ustawiłem się, wchodząc w nią, aż sapnęła, zasysając gorące powietrze. Zacząłem wchodzić i wychodzić, czując ją o niebo lepiej w tej pozycji. Była tak ciasna i mogłem wejść dużo głębiej, dużo szybciej. Jęczała teraz bardziej, przebiegając dłońmi w górę i dół moich boków.
Byłem blisko i wiedziałem, że ona też. Jej oczy przysłonięte były pożądaniem, a jej twarz odzwierciedlała seksualną przyjemność, jęczała moje imię tak głośno. Nie oczekiwałem, że będzie taka głośna, zważając na fakt, że kilka minut temu spała. Nasze usta po raz kolejny się połączyły z elektrycznym błyskiem, a ja poczułem znajome, rosnące ciepło w moich kończynach, cieknące po zakończeniach moich nerwów, jak gorący wosk. Poczułem ciepły wytrysk, a moje myśli były rozmazane, mój żołądek zasupłał się i ścisnął i jęknąłem ostro. Mogłem poczuć, jak zaciska się wokół mnie, a delikatne krzyki mojego imienia stawały się głośniejsze, wyższe. Uderzyłem w nią jeszcze kilka razy, zanim mój orgazm przejął kontrolę, przelewając się przeze mnie falą eksplozji, sztucznych ogni, uderzeniem, które pozbawiło mnie wszelakiej świadomości… całkowita przyjemność.
Doszła prawie idealnie w tym samym czasie, wzdychając moje imię raz za razem, kiedy rozluźniała się w moich ramionach. Położyłem się, zadowolony z kolejnej nocy, naciągając prześcieradło na nasze spocone ciała, trzymając ją blisko- tak blisko, że czułem bicie jej serca pod moją dłonią. Zasnęła prawie natychmiastowo, czując się wygodnie i bezpiecznie w moich ramionach.
Zasnąłem, myśląc, jak plany na wieczór nie wypalały krok po kroku. Jak zdecydowałem wcześniej, jeśli rzeczy pójdą źle, będę przebywać w pobliżu. Poczekam, w ukryciu, aż zda sobie sprawę, że mnie potrzebuje, tak bardzo, jak ja jej potrzebuję. Wreszcie zda sobie sprawę, jak dobrze może nam być ze sobą. Albo przynajmniej to było to, na co miałem nadzieję i o czym myślałem, kiedy odpływałem w spokojny sen, ze światłami oddalonego miasta, wpadającymi przez okno mojego pokoju.
_______________________________________
*To zdanie nie ma sensu, ale w oryginale druga jego część brzmi: “ the veg had made down the side of the stove, turning the whole thing off at the wall” , za cholerę nie wiem, jak to inaczej przetłumaczyć.
**Mila Kunis- grała główną rolę w filmie Friends with Benefits (Tylko seks) razem z Justinem Timberlake.
Zaskoczeni reakcją Tamary? Bo ja tak pół na pół :D
Trochę głupio, że tak zrobiła Harry’emu, biedaczek :c
Moim zdaniem rozdział był chyba ciekawy, a Wy jak sądzicie?
Jeśli ktoś chce być informowany niech pisze w komentarzach nazwę tumblr, twittera, nr gadu, czy coś ;)
Czekam na komentarze, do niedzieli~Lady Morfine <3
@ladymorfinepl
rozdział był bardzo ciekawy :) czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuń