niedziela, 22 września 2013

Rozdział 5



Siedziałem, trzymając ręce przy dmuchawie w samochodzie. Moje oczy skanowały okolicę w tę i z powrotem. Moje serce było niespokojne i miałem nudności. Za każdym razem miałem nadzieję zobaczyć ją pośród tłumu, ale z drugiej strony byłem przerażony tą myślą. Westchnąłem do siebie. Uspokój się Harry, to tylko koleżanka.
Tylko przyjaciółka, która może chcieć pieprzyć się z tobą pod koniec dnia.
Przesunąłem ogrzewanie wyżej, uśmiechając się na buchające ciepło, ogrzewające moje palce. Chciałem wytłumaczyć sobie powód, dla którego siedzę w samochodzie. Mogło to być spowodowane, lękiem przed wywołaniem zamieszania z fankami. Ciemne szyby w samochodzie pozwalały mi na nieco prywatności, nikt nie mógł mnie dostrzec. Ale prawda była taka, że nie chciałem wychodzić; nazwijcie mnie mięczakiem, ale powietrze na zewnątrz było mroźne, a to gorące w moim Mercedesie było zbyt przekonywujące.
Popatrzyłem na zegar w moim IPhon’ie. 19:08. Starałem się nie być zbyt niespokojnym, z powodu jej ośmiominutowego opóźnienia, ale musiałem już zmniejszyć temperaturę, bo moje dłonie zaczynały się pocić.
Może ci cali przyjaciele z bonusami to był zły pomysł. Zaczynałem być bardziej zestresowany niż na wcześniejszych randkach. Jej wiadomości od ‘spotkajmy się czasem‘  do ‘poznajmy się lepiej‘  spotkały się z zaszokowaniem z mojej strony. Na początku myślałem, że to tylko insynuacja z jej strony, ale później zaczęła coś wspominać o łyżwach. Chyba, że była ekshibicjonistką , mam nadzieję, że nie będzie chciała uprawiać seksu w tłumie na dodatek w miejscu publicznym.
Wziąłem telefon do moich ciepłych dłoni, rozważając, czy napisać wiadomość, czy też nie. Odblokowałem ekran, szybko wpisując treść wiadomości- Jesteś niedaleko, piękna…? x- zanim skasowałem wszystko, zablokowując telefon i rzucając go na kolana. Nie chcę jej odstraszyć.
Jęknąłem. Tylko przyjaciele, Harry. Tylko przyjaciele. Powtórzyłem to sobie kilka razy, wciąż patrząc w dół na kolana. Jeśli się wkrótce nie pojawi, to do niej zadzwonię. Chyba nic się nie stanie, jeśli to zrobię?
Podniosłem wzrok, jeszcze raz spoglądając na ludzi kręcących się w zasięgu parku. Powiedziałem jej, żebyśmy spotkali się tutaj, prawda? Byłoby głupio, gdyby czekała na mnie na lodowisku.
Ale zanim zdążyłem zacząć panikować, dostrzegłem ją pośród tłumów rodzin, przyjaciół, par i wszystkich, cieszących się ze spędzania zimowego wieczoru na zewnątrz.
Stała tam tak wyraźna; nie było mowy, żebym mógł ją przegapić. Promieniała jak jakiś anioł, w niesamowitej, śnieżno-białej poświacie.  Rozglądała się niewinnie, poszukując w tłumie znajomej twarzy- mojej oczywiście. Jej ładna buźka wyglądała spomiędzy kolorowego, wełnianego szalika, którego połowa zakrywała jej usta, utrzymując ciepło i pasując do czapki z pomponami. Miała zarumienione z zimna policzka, a jej ciało, chociaż całe pokryte zimowymi ubraniami nadal działało na moją wyobraźnię. Jej wiśniowe, przygryzione usta, wołały, by być całowane, a śnieżnobiała skóra chciała być dotykana.
Szybko założyłem czapkę- pandę, z małymi uszkami, które lubił Louis- wsunąłem czarne rękawiczki, razem z szalikiem. Na zewnątrz każdy, kto był bez okrycia wierzchniego mógł zamarznąć na śmierć, a ja nie jestem fanem niezręczności.
Wyślizgnąłem się z samochodu, wciągając nosem mroźne powietrze, szczęśliwy, że założyłem buty zimowe, które teraz trzeszczały na śniegu. Próbowałem utrzymać na niej spojrzenie, ale tłum mijających ludzi uniemożliwiał mi to skutecznie. Kontynuowałem przedzieranie się, omijając wszystkie pary, trzymające się za ręce, prawie wchodząc na jakieś dziecko, wymijając szybko wszystkie ładne dziewczyny, które oniemiałe otwierały buzie, zdając sobie sprawę z tego, kim jestem i dotarłem do niej. Natychmiast mnie zauważyła, jej twarz rozjaśnił uśmiech, kiedy jej oczy spotkały się z moimi. Pomimo chłodu czułem, jak moje serce roztapia się szybciej niż masło w mikrofalówce.
Nie znam się szczególnie na modzie, ale jej kremowy płaszczyk, założony na wełnianą sukienkę wyglądał perfekcyjnie, a jej nogi wciąż były kuszące, nawet w tych grubych, czarnych rajstopach, zakolanówkach i brązowych UGGs*. Wyglądała uroczo. Jak mały Eskimosek. Albo pingwin. A tak swoją drogą, to chciałem ją pochwycić w ramiona i nigdy nie puszczać.
-Harry!- wykrzyczała podekscytowana, bez wahania obejmując ramionami moją szyję. Ostrożnie oddałem uścisk, świadom, że wokół kręci się mnóstwo paparazzi albo fanów, oglądających nas. Nie chcę, żeby ktokolwiek wywołał zamieszanie.
-Cześć, piękna- uśmiechnąłem się, kiedy poluźniła uścisk. Jej buty trzeszczały w śniegu. Jej długie blond włosy zakrywały jej ramiona. Była absolutnie oszałamiająca pod każdym względem.
-Podekscytowany?- zapytała, kierując się w stronę budynku, a ja podążałem za nią szybko- Minęły wieki, odkąd ostatnio jeździłam na łyżwach.
Przytaknąłem, chichocząc na jej dziecięce podekscytowanie- Jasne, nie mogę się doczekać.
Zajęte rodziny krążyły wokół nas, a dookoła słychać było nieprzerwane melodie i paplaninę. Jingle bells rozbrzmiewało z nikąd, mogłem dosłyszeć nikłe brzmienie klasycznego Wham** gdzieś w tle. Szliśmy w niezręcznej ciszy, nie wiedząc, co powiedzieć. Złapałem jej wzrok i oboje uśmiechnęliśmy się niezręcznie, chichocząc. Kopnąłem się wewnętrznie.
Powiedz coś, idioto! Zagadaj do niej!  Jesteś tutaj z zajebistą laską, musisz ją poznać, gadaj! Boże, dlaczego jesteś taki przytrzymany?!
-Jeździłeś już kiedyś?- zapytała, łatwo przełamując ciszę.
Westchnąłem ze znaczącą ulgą, potrząsając głową- Nie, nie sądzę. A ty?
Przytaknęła, uśmiechając się- Mój tata brał mnie i moją siostrę na lodowisko każdej zimy, kiedy byłam mała. Jeździliśmy do Rockafellar Centre co roku na święta. Kolejki były ogromne, ale nie przejmowaliśmy się tym. Było warto.
Uśmiechnąłem się, oczarowany wspomnieniami z jej przeszłości- Wow, nie wiedziałem, że jesteś z Nowego Jorku.
Zachichotała na moje nagłe zainteresowanie- Oh, nie jestem. Urodziłam się w New Jersey i tam dorastałam, a w Nowym Jorku mam krewnych, kuzynów i tym podobnych. Co roku spędzaliśmy tam święta. To było piękne, kiedy wszędzie były dekoracje, tak jak w „Kevin sam w domu”. Byłam zupełnie oczarowana sklepami z zabawkami, tata powiedział mi, że kiedyś omal nie zostałam potrącona przez taksówkę, bo nie mogłam przestać patrzeć się na lalki.
Śmiałem się razem z nią, zaskoczony, jak łatwo potrafiła mnie zrelaksować. Kilka minut rozmowy z nią i wpadłem- jest osobą, z którą łatwo się rozmawia.
-A byłaś kiedykolwiek w tym wielkim hotelu, jak on się nazywał? Był w filmie- potrząsnąłem głową z frustracji, wytężając mózg, kiedy nagle mnie to uderzyło- Plaza! Ten, w którym został Kevin.
Zachichotała nerwowo- Oczywiście, że nie, nie byliśmy aż tak dobrze usytuowani. Mój tata był tylko strażakiem, nigdy nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy. To znaczy nie byliśmy jakoś bardzo biedni, ale też nie byliśmy bogaci.
Dołączyliśmy na koniec zaskakująco długiej kolejki i oparłem się o bandę. Uśmiechnąłem się do niej, ale znów napiąłem się, widząc zagrożenie. Skuliłem się, szybko się obracając, kiedy grupka chichoczących dziewcząt, stojących kilka metrów od nas zaczęła piszczeć, zauważając mnie. Machnąłem zrezygnowany, bo to właśnie przekreśliło moją nadzieję, na spokojne spędzenie wieczoru. Zaczęły mdleć na mój gest, ale potem się opamiętały. Zauważyły, że mam ze sobą dziewczynę, a ich uśmiechy zniknęły.  Rozpoznały ją i mogłem to wyczytać z ich ust- Tamara Gold? Program pierwszy Disney’a?! Skąd ona zna Harry’ego Stylesa?- i teraz ich zniesmaczone miny zmieniły się w zszokowane spojrzenia.

Oczywiście, że aparaty w telefonach poszły w ruch…

-Twoi fani są strasznie niegrzeczni- skomentowała cicho Tamara- Mogłyby być chociaż na tyle sprytne i udawać, że nie publikują naszych zdjęć na całym twitter’ze.
Uśmiechnąłem się przepraszająco- Przepraszam. Teraz wszyscy będą myśleć, że jesteśmy ze sobą.
Zachichotała, patrząc na mnie w górę. Jej duże dziecięco-niebieskie oczy lśniły spod rąbka czapki- Oh, jak bardzo mnie to uraża!
Uśmiechnąłem się, a moje serce jęknęło, abym tego tak nie ukazywał- Co masz przez to na myśli?
Wzruszyła ramionami, mrugając bezczelnie- Cóż, nie jesteś brzydkim facetem, więc nie mogę być urażona faktem powiązania z tobą.
Uśmiechnąłem się, przygryzając wargę- To samo mogę powiedzieć o tobie, Tammy.
Jej brwi uniosły się nieco ku górze, wzrok miała badawczy, zastanawiałem się, co mogłem zrobić.
-Co?-  zmartwiłem się. Mam nadzieję, że nie uraziłem jej w żaden sposób.
Potrząsnęła powoli głową, wzruszając słabo ramionami- Nic, nie wiem. Po prostu nie pamiętam, kiedy ktoś ostatni raz nazwał mnie Tammy.
Przygryzłem z niepokojem wargę, zdając sobie sprawę z mojego błędu- Przepraszam! Nie lubisz, jak ktoś tak do ciebie mówi, czy coś? To tak po prostu ze mnie wyszło, nie chciałem tego powiedzieć…
Uśmiechnęła się, przerywając mi szybko- W porządku, Harry. Byłam po prostu zaskoczona. Możesz mnie nazywać jak chcesz- jej niewinne oczy pociemniały, a usta wydęły się figlarnie, jej zęby potarły dolną wargę- W sumie, to spodobało mi się, jak to powiedziałeś.
Przełknąłem głośno ślinę, uśmiechając się głupawo. Trudno było wyłapać wskazówkę w jej tonie, ale mi się to udało. Mam przeczucie, że jej nowa ksywka całkiem łatwo będzie wychodzić z moich ust na koniec nocy w akompaniamencie moich jęków.
-Tutaj jest pięknie- westchnęła, rozglądając się dookoła. Oszałamiająco przystrojone jodły, światełka i muzyka i iskry w powietrzu, tworzyły niesamowitą świąteczną atmosferę- Jeszcze nigdy tutaj nie byłam.
Rozejrzałem się i pomyślałem sobie, że to naprawdę wygląda bardzo magicznie; drzewa lśniące srebrnymi światełkami, jak w bajce. Nocne niebo jaśniało pięknie, rozświetlone blaskiem księżyca, a bardzo drobniutki śnieżny puszek lądował delikatnie na moich lokach, kiedy oglądałem, jak ludzie ślizgali się po lodowisku. Słyszałem, jak ich buty skrobały wdzięcznie po powierzchni lodu. Pary asekurowały się nawzajem, trzymając się za dłonie. Rodzice kontrolowali swoje pociechy, spowalniając ich prędkość do ślimaczego tempa. Ich dziwne, profesjonalne obroty i skręty. Jakiś żartowniś przemknął przez całą grupę, upadając boleśnie na swój tyłek. Westchnąwszy, zdałam sobie sprawę, że to mogę być ja.
Jesteśmy w Somerset House,  w samym centrum Londynu- Nie byłem tutaj nigdy, ale moja siostra poleca to miejsce.  Przychodzi tutaj w trakcie nocy filmowych dla E4 i słyszała, że tutaj jeżdżą, więc..
Tamara przytaknęła, poruszając się nieznacznie razem z kolejką. Mężczyzna przed nami, ściskający dziecko ruszył się zbyt szybko, w wyniku czego maluch zamarudził w proteście, co wkrótce przemieniło się w delikatny szloch z powodu przerwanej drzemki.  Widziałem, jak facet głaskał dziecko delikatnie, kołysząc je w ramionach. To ewidentnie był mały chłopiec w niebieskiej czapeczce. Był ciepło opatulony. Uspokoił się ponownie.
Powędrowała za moim wzrokiem, dopóki ten nie zatrzymał się na dziecku. Uśmiechnęła się ciepło, instynktownie, jak to każda dziewczyna na widok dziecka- Oh, to urocze!- westchnęła, widocznie się rozczulając.
-Taa- zgodziłem się, nie chcą brzmieć zbyt entuzjastycznie- Kocham dzieci.
Popatrzyła na mnie zaskoczona- Serio?
Przytaknąłem- Nie chcę, by chłopaki o tym wiedzieli, ale uwielbiam dzieci- Zamknij się, Harry. Dlaczego jej o tym mówię?
Przygryzła nieśmiało wargę i wiem, że sekretnie była pod wrażeniem tego, co powiedziałem. Spokojnie, każda dziewczyna jest zachwycona. Sympatia do dzieci, oczarowuje je w ciągu sekundy.
-Nie mogę się doczekać, żeby mieć własne- kontynuowałem, nie wiedząc, dlaczego jej to mówię- Sądzę, że bycie tatą może być fajne.
Zachichotała, a ja posłałem jej zaskoczone spojrzenie- Nie, dzięki- powiedziała, garbiąc się i marszcząc nos w zdegustowaniu- Nie sądzę, żebym chciała kiedykolwiek mieć dzieci.

Moja szczęka opadła- Ale powiedziałaś, że to było słodkie…

-Tak, kiedy to pasuje komuś innemu. Nie chciałabym mieć swoich dzieci. Wyobrażając sobie ciążę, hormony, obwisłe cycki, późne noce i krzyki i wymiociny i smarki…- wzdrygnęła się widocznie- To nie dla mnie. Nie wspominając o porodzie… wyobrażasz sobie próby wyciśnięcia ze swojego tyłka trzy-kilowego dzieciaka? Spasuję.
Nie mogłem zrobić nic innego, jak patrzeć na nią w szoku. Zaśmiała się cicho.
-Co? Wyglądasz na zaskoczonego.
Wzruszyłem ramionami- No cóż. Nigdy wcześniej nie spotkałem dziewczyny z takim poglądem. Myślałem, że wy wszystkie instynktownie pragniecie dzieci.
Wywróciła oczami- Nie ja, w każdym razie.
Kolejka ruszała się naprzód, a razem z nią nasza konwersacja się zmieniła. Zapytałem ją, jak się dostała do show-biznesu, Disney Channel i tego wszystkiego. Opowiedziała mi o swoim występie w „Barney i przyjaciele”, kiedy była mała, jej sporadycznych występach z ogłoszeń i dniach dramatu, aż do ewentualnych audycji i szczęśliwej roli w Disney Channel. Potem opowiadała o próbach solowej kariery i innych dziejach w Disney’u i nieoczekiwanym sukcesie- jej muzyka była teraz wszędzie.
Byłem zażenowany tym, że musiałem jej opowiedzieć moją dużo bardziej krótką historię- audycjach do X-Factor’a, przyjęciu, umiejscowieniu w zespole, zajęciu trzeciego miejsca- ale byłem dumny z wyjaśniania każdego detalu w naszej podróży od początku na szczyt tego; pojawialiśmy się na okładkach niemieckich magazynów, w Dutch TV*** i australijskich radiach. Jej to nie wzruszało. Jest ode mnie młodsza o półtora roku i miała trasę koncertową po czterech kontynentach, sprzedaje się w Australii, Południowej Ameryce, Stanach Zjednoczonych i Europie. Poczułem się trochę jakbyśmy rywalizowali. Powiedziałem jej, że bilety na naszą trasę po Wielkiej Brytanii wyprzedały się w dwanaście minut; a jej po Stanach Zjednoczonych wyprzedała się w osiem. Mieliśmy najwyższy pojedynczy wykres przedsprzedaży. A jej album wyprzedał się najszybciej już za czasów naszej generacji. Sądziłem, że mogę z nią chociaż wygrać w to, że zdobyłem dziewięć numerów telefonów do dziewczyn w jedną noc, ale ona zdobyła ich dwanaście.
To było dwanaście dziewczęcych numerów.
Mruknąłem na jej przekorność, a ona się zaśmiała i dotarliśmy na początek kolejki. Mimo jej protestów, zapłaciłem za naszą dwójkę i po założeniu naszych łyżew, stanęliśmy ostrożnie przy sobie i zaczęliśmy przebierać nogami w żółwim tempie.
-Dalej, Harry, ruszasz się jak staruszek- jęknęła, szybko dostosowując się do powierzchni, będąc dobrze przygotowaną, kiedy ja byłem w tym świeży. Sunąłem nogami cal po calu, dzieci o połowę mniejsze ode mnie robiły to szybciej. To nie zwiększało mojej pewności siebie, kiedy grupka chichoczących wcześniej dziewcząt teraz mnie nagrywała.
-Wywrócę się- wymamrotałem, utrzymując wzrok na stopach i powoli kuśtykając. Westchnęła niecierpliwie i następne, co poczułem, to jej dłonie, schowane w rękawiczkach, trzymające mnie. Popatrzyłem w górę w jej oczy, zaczerwieniłem się z zażenowania, albo zestresowania, albo podniecenia. Nie byłem pewien, dlaczego. Wszystko, co wiedziałem, to było to, że kiedy byłem w jej pobliżu i za każdym razem, kiedy dotknęła mnie tak pieszczotliwie, zamieniałem się w mięczaka.
-Pomogę ci- zapewniła mnie, popychając mnie cal po calu. Moje ruchy były niezdarne i niezręczne, nie tak, jak jej, wdzięczne i bardziej przypominające taniec. Przysięgam, mogłaby być baletnicą albo coś- Dlaczego się rumienisz, kiedy trzymam cię za rękę?
Jeszcze bardziej się zaczerwieniłem na jej słowa. Rozejrzałem się dookoła z czystego upokorzenia, a ona zachichotała dziewczęco- Nie martw się. To urocze, kiedy tak robisz.
Wzruszyłem ramionami, próbując być bardziej męskim, ale oczywiście to wyglądało głupio- Sprawiasz, że się stresuję.
Musiała już sikać ze śmiechu, a ja mogłem sobie tylko wyobrazić moją twarz, czerwoną jak pomidor.
-Aw, Harry. Jesteś taki słodki- wymruczała, łapiąc oddech. Ścisnęła mocniej moją dłoń, pociągając mnie wzdłuż siebie. Przyspieszyliśmy tempa i przypominaliśmy teraz trochę te zakochane pary, wirujące po lodowisku, szeptające do siebie czułe słówka. Nie wiem, czy Tamara uznałaby za stosowne, gdybym szeptał jej czułe słówka. Zdecydowałem się spróbować- jeśli mi się nie uda, po prostu zacznie się śmiać. Albo mnie wyśmieje. Ups.
-Poruszasz się bardzo wdzięcznie, Tammy- wymruczałem. Sądzę, że to jedyny komplement, który by nie zabrzmiał tak, jakbyśmy byli ze sobą.
Ku mojemu zaskoczeniu, jej policzki przybrały delikatny odcień różu, kiedy pospiesznie wymamrotała krótkie „dzięki” , uśmiechając się promiennie. Moje serce zaśpiewało radośnie i poczułem się lepiej, przez to, że sprawiłem, iż ona poczuła się dobrze.
Uśmiechnęła się radośnie- Chyba już wystarczająco ci pomogłam; dlaczego nie spróbujesz teraz sam?- zapytała, a jej dłoń nagle zniknęła. Moje serce zwolniło i zatrzymałem jej palce, ściskając mocno, odrzucając pustkę.
-Nie potrafię- pisnąłem. Mój głos podniósł się o oktawę, bądź dwie w przerażeniu- Upadnę!
Zachichotała, potrząsając uspakajająco głową- Nie upadniesz. Możesz to zrobić!
Natychmiast spanikowałem, mój puls wariował, a oddech stał się płytki- Nawet o tym nie myślę, ale jeśli tak się stanie, to będzie to na Youtube’ie…
Śmiała się rozbawiona. Jej palce prześlizgnęły się szybko po moich, nie pozostawiając mi innego wyjścia prócz złapania równowagi i nadziei na lepsze. Zachwiałem się, próbowałem pozostać w pionie, mój żołądek wywinął fikołka z przerażenia. Lód wydawał się być najboleśniejszą opcją, do upadku na twarz…
-Popatrz dobrze ci idzie- powiedziała, obserwując bacznie mój postęp, pozostając obok mnie, dalej przejęta asekuracją mnie- Spróbuj troszkę przyspieszyć.
Zrobiłem, co powiedziała, powtarzając ruchy jej nóg. Jedna na przemian drugiej, trochę szybciej, trochę szybciej… w końcu dorównałem tempo do innych ludzi. Dumny uśmieszek zagościł na mojej twarzy.
-Tak!- krzyknąłem, a ona zaśmiała się głośno- Robię to! Patrz, nie wywrócę się! Pokonałem lód, wygrałem, pokonałem go…- zanuciłem triumfalnie, rozluźniając biodra, do mojego własnego rytmu…
BUM. Moje ciało zderzyło się z lodem, kiedy potknąłem się o własne nogi. A za mną Tamara omal nie pokładała się ze śmiechu, kiedy flesze zaczęły błyskać z każdej strony, paparazzi zbliżyli się teraz i krzyczeli, bym się do nich uśmiechnął.
-Harry, wszystko w porządku?- zapytała Tammy przez te chichoty, przybliżając się do mnie, klękając  przy mnie i pomagając mi. Kiedy odpowiedziałem jej jękiem bólu, kontynuowała- Co cię boli?
Nie mogłem powstrzymać chichotu, kiedy przybliżyłem się do jej ucha i wyszeptałem- Mały Harry cholernie pulsuje...
Znów zaczęła się śmiać, ale tym razem do niej dołączyłem. Zwinęliśmy się, leżąc na lodzie, kiedy młoda blondynka i mężczyzna podeszli do nas z apteczką, niewzruszeni naszymi wybrykami.
-Potrzebuje pan pomocy? Jest pan ranny?
Tamara wybuchnęła, dusząc się i odpowiadając bezczelnie- Jego Wee Willy Winky**** boli, ale pocałuję go potem i wszystko będzie w porządku. Dziękujemy bardzo.
Chłopak rzucił jej tylko spojrzenie, zanim zebrał sprzęt i wyszedł, mamrocząc coś pod nosem. Tamara pomogła mi wstać, owinęła moją rękę wokół jej ramienia i pokuśtykałem do wyjścia. To było bardziej na żarty; czułem się dobrze, ale śmiesznie było poleżeć i udawać nieżywego, choćby dla reakcji, jaką otrzymaliśmy.
-Zaprowadzę cię do twojego samochodu, Panie Niezdaro- drażniła się ze mną, za to, że otrzymaliśmy tyle spojrzeń z mojego powodu- I pojedziemy do ciebie, żeby… jakby to powiedzieć, rozgrzać się.
Przytaknąłem zgodnie, wślizgując się na siedzenie kierowcy. Krótka podróż do domu minęła na droczeniu się, rozmowie, która teraz szła nam o wiele lepiej niż wcześniej, a to wszystko dzięki naszemu wypadkowi. Opisała mi dokładnie, jak mój upadek wyglądał z jej perspektywy. Rozmyślaliśmy, ile nagrań mogło powstać i spod wielu kątów było to zrobione. Rozmawialiśmy o żenujących sytuacjach, i opowiedziała mi o tym, jak utknęła na basenie bez tamponów, kiedy miała czternaście lat, a ja opowiedziałem jej, jak zostałem przyłapany, mówiąc „cipka” na żywo, w państwowej telewizji.
Potem zaczęliśmy się kłócić na temat tego, co boli bardziej; kopniak w jaja, dostanie z łokcia w cycki, czy poród. A z następnie, przeszliśmy na rozmowy odnośnie tego, co lubimy w Świętach Bożego Narodzenia- zapach cynamonu, ubieranie choinki, prezenty, indyka,  krakersy, Shelor*****, Świętego Mikołaja i świąteczne piosenki. Zastanawiałem się nad obdarowaniem jej prezentem w tym roku, i zdecydowałem, że bielizna będzie pasować. Wydaje się być dziewczyną, która by to doceniła.
Dotarliśmy do mojego mieszkania, opuściliśmy samochód i weszliśmy do windy na parterze. Budynek, w którym mieszkałem z Louis’m był bardzo ekskluzywny. Kiedy się tutaj wprowadziliśmy, czuliśmy, że tutaj nie pasujemy, ale teraz to jest jak normalny dom.
Wjechaliśmy na moje piętro i poprowadziłem ją do drzwi, popychając je. Louis zawsze zapomina, by je zamknąć.
-Cześć skarbie. Co jest?- zawołałem w głąb mieszkania, odwieszając płaszcz i jak zwykle, najpierw kierując się do lodówki. Potrafiłem grać dobrego gospodarza, jeśli chciałem, a teraz był właściwy czas na jedzenie.
Louis nie odpowiedział na moje pytanie i Tamara zachichotała z tego powodu.
-Wy dwoje jesteście tak bardzo heteroseksualni- powiedziała, pochylając się naprzeciwko, kiedy otwierałem drzwiczki lodówki, zauważając na nich neonową karteczkę. Ściągnąłem ją, rozpoznając na niej pismo Louis’ego.

Cześć, przystojniaku! :D

Pojechałem zobaczyć się z przepiękną  Eleonor, i może oglądniemy u niej film, czy coś. Wiem, wiem, będziesz tęsknił za naszym przytulaniem przed zaśnięciem, ale przyrzekam, że za to możesz mnie jutro posunąć super mocno, żeby to nadrobić.
Swoją drogą, nie wiem czy wrócę na noc. Jeśli tak, to masz szczęście. Jeśli nie, to ja mam super szczęście… oczko :D
Na zawsze,
Twój Boo Bear xxxxxxx
Uśmiechnąłem się, chichocząc, zanim włożyłem wiadomość do kieszeni, zaczynając szperać w naszej niezbyt kreatywnej zawartości zamrażarki. Nasza kolekcja opierała się na makaronie, szynce, kiełbaskach i paczce frytek. Typowi faceci, tak sądzę.
-Mamy dla siebie całe mieszkanie- obwieściłem- Więc nie musimy…. Być cicho, że tak powiem- obróciłem się w jej stronę, mrugając do niej sugestywnie.
Przygryzła wargę- Nie wiem, o czym mówisz, Harry.
Uśmiechałem się, rozrywając paczkę frytek i wystawiając je w jej kierunku- Głodna, kochanie?
Wzruszyła nonszalancko ramionami- Nie mam nic przeciwko. To całe śmianie się z twojego upadku na tyłek, sprawiło, że jestem głodna…
Uderzyłem ją zaczepnie w ramię, wysypując trochę do szklanej miski- Jestem mistrzem kuchni, poczekaj, aż tego spróbujesz. To pobudzi twoje zmysły.
-Mam nadzieję- wymamrotała, patrząc, jak wrzucam je do piekarnika, w celu upieczenia, szukając keczupu w jednej z najwyższych szafek. Mogłem poczuć, jak moja koszulka unosi się lekko, ale nic z tym nie zrobiłem.
-Umm, Harry- westchnęła, kiedy się przeciągnąłem, a uśmiech gwałtownie wyrósł na mojej twarzy- Widzę stąd twój sześciopak.
-Podoba się?- zachichotałem, wylewając w rogu sos.
-Oczywiście- wymruczała, przyciskając mnie tyłem do kontuaru. Jej palce wczepiły się w moje włosy, kiedy przycisnęła usta do mojej szyi. Jęknąłem posłusznie, będąc złym za to całe bawienie się w dobrego gospodarza, zamiast od razu wziąć ją do sypialni.
-Powinieneś oszczędzić jedzenie i zjeść mnie- warknęła, wgryzając się w moją skórę i momentalnie przejeżdżając językiem po bolącym miejscu.
-Sądzę, że mamy jakąś bitą śmietanę w lodówce- jęknąłem, chwytając ją za tyłek i przybliżając do siebie, zderzając nasze biodra.
-Brzmi pysznie- westchnęła w moją szyję- Wyobraź sobie wszystkie części ciała, z których chcę ją zlizać…
Jęknąłem, chwytając ją za talię i unosząc, po czym stanowczo posadziłem ją na blacie i stanąłem między jej nogami. Owinęła ciasno nogi wokół mojej talii. Nasze usta momentalnie się spotkały, a języki walczyły zawzięcie o dominację. Jej ręce szarpały moje włosy, a ja uszczypnąłem jej uda przez rajstopy. Dlaczego ona ma na sobie tyle ciuchów?
-Pieprz mnie, Harry- jęknęła, kiedy sięgnąłem dłońmi, by ściągnąć moją koszulkę. Zaczęła robić to samo i oglądałem z trwogą, jak przeciągała z wdziękiem przez głowę swoją sukienkę, rzucając ją na podłogę pod moje stopy. Ręce błąkały się po naszych ciałach, nasze usta poruszały się na sobie, jej dłonie ociągały się na moim podbrzuszu, a palce trącały mięśnie, o których mówiła kilka minut wcześniej. Męczyłem się sfrustrowany z zapięciem jej stanika, jęcząc ze złości. To jest tak cholernie skomplikowane.
Sięgnęła za siebie, chichocząc z mojej agresji i z lekkim wysiłkiem odpięła stanik, ściągając go i rzucając na podłogę.
-Dziękuję- wymamrotałem, uśmiechając się do niej bezczelnie. Mój język prześlizgnął się po jej obojczykach, schodziłem ustami niżej, do jej klatki piersiowej.
-Ugh, Harry- pisnęła, kiedy zatoczyłem kółko gorącym językiem po jej sutku. Odchyliła głowę do tyłu z przyjemności.
-Kurwa!- krzyknęła, kiedy jej głowa głośno uderzyła w drewnianą powierzchnię za nią. Nie mogłem powstrzymać wybuchu śmiechu, kiedy masowała skroń, wciąż klnąc siarczyście.
-Wszystko w porządku?- zapytałem przez chichot, a ona popatrzyła na mnie figlarnie.
-Przeżyję- westchnęła, powracając dłońmi do moich włosów- Kontynuuj. Spodobało mi się- utrzymywała na mnie swoje badawcze spojrzenie, opierając ostrożnie głowę o blat.
Wsunąłem palce za pasek jej rajstop, czując, jak zacieśnia uścisk na moich biodrach, kiedy pocałowałem ją z pasją, ściągając w dół jej nóg rajstopy wraz z figami i zrzucając je na ziemię, jednym, krótkim ruchem.
Przesunąłem palcami po jej wejściu, przygryzając wargę w satysfakcji, na delikatny jęk mojego imienia, kiedy przymknęła oczy z przyjemności.
-Podoba ci się?-  wymruczałem, kreśląc kciukiem kółka na jej łechtaczce. Przytaknęła wolno, patrząc na mnie z trwogą. Jej jasne oczy były ciemne i głodne z pożądania. Jej włosy były seksownie pomierzwione przez moje wędrujące w nich ręce. Wyglądała… chwila, jakiego słowa wcześniej użyła?
Oh, tak. Pysznie.
Jej ręce zjeżdżały w dół mojego brzucha, uśmiechając się bezczelnie, chwytając w dłoń moją twardość i wyciągając ją brutalnie ze spodni. Jęknąłem głośno, chwytając za jej nadgarstek, by ją powstrzymać. Moja erekcja wystawała teraz niezręcznie naprężona z moich spodni, a ona wcale nie pomagała.
-Coś nie tak, Harry?- wyszeptała z  diabelnym błyskiem w oku- To dla ciebie za dużo?
Zachichotałem sarkastycznie, potrząsając przekornie głową- Oczywiście, że nie. Mogę cię obsłużyć.
Oblizała kusząco usta- Więc dlaczego mnie zatrzymujesz?
Walczyłem o odpowiedź, ale dałem sobie spokój i poluźniłem uścisk, poddając się. Zatrzepotała rzęsami, chichocząc, kiedy odpinała guzik spodni, odpinając mój pasek w rekordowym tempie. Spodnie zsunęły się na podłogę i poczułem niewielką ulgę, ale moje bokserki i tak były zbyt ciasne jak na mój gust.
Jej oczy rozszerzyły się na moją wypukłość .  Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, kreśląc z roztargnieniem wzory na jej gładkich udach- Coś nie tak?- zapytałem- To nic, czego byś wcześniej nie widziała.   
Wzruszyła powoli ramionami, zaczepiając kciukami za pasek Calvin Klein’ów- Zapomniałam, jak duży jesteś.
Rozpromieniłem się, czując jak żałośnie się rumienię na jej komplement, moje ego nabrzmiało chyba bardziej niż mój członek.
Ściągnęła moje bokserki w dół moich nóg, a ja sapnąłem na uczucie chłodnego powietrza na mojej twardości. Owinęła swoje delikatne dłonie wokół mnie, a moja krew zagotowała się gwałtownie. W mojej głowie wirowało w reakcji na jej dotyk.  Wiedziała, gdzie ma chwycić, jak sprawić, żebym wariował.
Oparłem się o jej ciało, trzymając delikatnie za jej biodra, kiedy nasze usta połączyły się żarliwie. Zapierała mi dech w piersiach.
Pragnąłem jej.
-Harry- jęknęła, wyginając się w łuk, pociągając mnie bliżej jej nóg. Jej ręce błądziły po moim torsie- Pieprz mnie.
Uśmiechnąłem się powoli, przystając chętnie na jej propozycję.
-Oczywiście, Tamara- posadziłem ją na moich biodrach, więc moja główka szturchnęła jej wejście. Jej błagania o więcej sprawiły, że mój żołądek wywinął fikołka z podekscytowania. Moje oczy zatrzepotały leniwie, a mój tęskny wzrok wpływał na nią bardziej niż mój dotyk.
Wyszedłem z niej, ponawiając pchnięcie, nieco dalsze tym razem. Wyjęczała moje imię, wbijając palce w moje bicepsy, kiedy moje ściskały desperacko jej biodra.
-Jeszcze raz- wydyszała cicho, oddychając płytko i desperacko- Chcę cię głębiej, Harry.
Zobowiązałem się ochoczo, wchodząc w nią całą długością, jęki mojego imienia jedynie mnie podsycały. Na początku moje ruchy były nieregularne, ale wkrótce złapaliśmy rytm, piski i krzyki mojego imienia, sprawiały, że napinałem się z pożądania.
-Harry, nazwij mnie moją ksywką- błagała, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi, kiedy sapałem z wysiłku, trzymając ją ciasno blisko siebie, chcąc poczuć ją lepiej, kiedy wbijałem się w nią raz za razem.
-Jak ona ma brzmieć?- zapytałem, udając, że nie wiem, po to tylko, żeby ją podkręcić.
Jęknęła z frustracji, chichocząc z mojej dokuczliwej taktyki- Dokuczasz mi. Wiesz, o co mi chodziło.
Przygryzłem wargę, gorący pot wytworzył się na moim czole- Oh, pamiętam…- pozwoliłem, by moje usta trąciły jej ucho, szepcząc gorąco- Chcesz, żebym nazywał cię… Tammy?
Jęknęła gorąco, przytakując głową w moje ramię- Tak, Harry, proszę!
Mogłem poczuć zbliżający się orgazm- to znajome ciepło w dole mojego brzucha, mrowienie w skórze. Ale była jeszcze jedna rzecz, którą chciałem zrobić….
-Odwróć się-  wymruczałem, wychodząc z niej i okręcając ją łatwo w moich ramionach, przekładając ją przez kontuar, więc jej tyłek był teraz wypięty w moją stronę.
Zaśmiała się, patrząc na mnie przez ramię, kiedy wszedłem w nią gładko od tyłu- Oh, bardzo perwersyjnie…
Prawie doszedłem, kiedy ona kontynuowała wyśmiewanie się, moje myśli eksplodowały, kiedy sapnąłem desperacko na uczucie, kiedy zaciskała się wokół mnie, chichocząc w ten sposób.
-Czuje cię tak dobrze w tej pozycji…-  powiedziałem, wchodząc w nią ponownie i ponownie. Złączyłem razem nasze palce na blacie, kiedy wykrzyczała moje imię. Jej ciało drżało, kiedy złapałem za jej łechtaczkę. Moje szybkie ruchy stały się niechlujne, a mój oddech był nierówny, jej imię opuszczało moje usta wraz z każdym jękiem. Moje biodra nadal uderzały tam i z powrotem, wchodząc i wychodząc. Mój szczyt nadchodził, powalając mnie radosnym przypływem gorąca, oczyszczając moje myśli, a moje głośne krzyki prawdopodobnie pobudziły sąsiadów.
Okręciłem ją na nowo. Jej język prześlizgnął się po moim, kiedy się całowaliśmy. Nasze spocone ciała ślizgały się nawzajem. Jej łagodne dłonie ujęły moją twarz. Moje serce zamarło, kiedy otworzyła oczy i złapała moje spojrzenie, iskry przeleciały między nami. Czuła się tak dobrze w moich ramionach. Mógłbym ją tak trzymać już zawsze, dopóki nie przestałbym czuć rąk.
-To było niesamowite- wypiszczała. Przytaknąłem zgodnie, przeczesując palcami jej włosy, pozostawiając miękki pocałunek na jej ramieniu. Wdychałem słodki zapach jej skóry, który był przytłumiony przez kwaśny swąd, sprawiający, że wykrzywiłem się w grymasie. Pachniało, jakby coś się paliło.
-Czujesz spaleniznę?- wymruczałem, patrząc na nią spod moich rzęs.
Na jej twarzy pojawił się błysk paniki, uświadamiając jej coś, zanim odepchnęła mnie od siebie i coś kliknęło w mojej głowie.
-Pieprzone frytki!- krzyknąłem, chwytając ścierkę. Podważyłem drzwiczki piekarnika, kaszląc i wachlując przed sobą ścierką, kiedy wielka chmura czarnego dymu buchnęła w moją twarz, sprawiając, że moje oczy piekły i łzawiły.
Po tym, jak okopcone powietrze oczyściło się, dotarłem ostrożnie i wyciągnąłem szklaną miskę, pełną czarnych grudek, przypominających węgiel drzewny.
-Kurwa- powiedziałem wściekły, ale śmiech opuścił moje usta mimo ataku serca, jaki przeszedłem chwilę temu. Popatrzyłem na nią. Zaschło mi w gardle na widok jej długiego, opalonego i nagiego ciała, pochylającego się za mną, kiedy przygryzła wargę w obawie, wyglądając jak najwrażliwsza osoba na świecie. Mógłbym z powrotem położyć ją na blacie i posunąć jeszcze raz.
-Więc zgaduję, że nie będzie frytek- zachichotała, a ja potrząsnąłem głową, śmiejąc się.  Wstałem, wyrzucając jedzenie do kosza.
-Niestety. Nie frytki.
Popatrzyłem na nią, a ona uśmiechnęła się bezczelnie, bawiąc się kusząco włosami- Cóż, wiesz, co powiedziałam wcześniej. Zawsze możesz zjeść mnie.
Zwilżyłem usta, czując, jak znów staję się twardy- Cóż, w takim razie sądzę, że skorzystam- zachichotałem, ignorując jej krzyki, kiedy przerzuciłem ją sobie przez ramię, jak strażak.
-Postaw mnie, Haroldzie!- jęknęła, mało sukcesywnie uderzając piąstkami w moje plecy.
Klepnąłem jej tyłek zadziornie- Ciszej, skarbie. Jedzenie nie mówi!
-A jęczy?- zapytała, kiedy wtargnąłem do mojej sypialni, rzucając ją na przykrycie.
-Zazwyczaj nie, ale wątpię, byś była w stanie powstrzymać swoje jęki…
Zachichotała, przygryzając wargę, kiedy siadłem okrakiem na jej udach.
-Harry Styles, oficjalnie jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Zachichotałem złowieszczo, zniżając się, by pocałować jej brzuch. Mój język zatoczył kółko na jej kuszących udach. Pisnęła, kiedy wsunąłem koniuszek języka w jej wejście, delikatnie przyciskając nos do jej łechtaczki.
-Chciałbym, żeby tak było- wymamrotałem delikatnie-  Sądzę, że też jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
______________
*UGG- firma produkująca buty, zazwyczaj są to te zimowe typu emu.
**Wham- wykonawca.
***Dutch TV-Holandzka telewizja.
****Wee Willy Winky- szkocki wierszyk, opowiadany na dobranoc. Autorce chodziło jednak o członka Harry’ego. Być może w Anglii tak na to potocznie mówią.
*****Shelor- napój bezalkoholowy.

Wow, ile oni się uśmiechają ;o
Mam nadzieję, że tłumaczenie się podoba :)
~Lady Morfine <3

P.S. Dziękuję za 250 wyświetleń :*

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny blog ;)
    Fajnie iż piszesz długie rozdziały :D
    + Zapraszam do mnie na 3 rozdział http://zatracona-w-nadzieji.blogspot.com
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. :) Świetny rozdział.!

    U mnie pojawił się pierwszy rozdział:
    http://bezciebieniema.blogspot.com
    Miło mi, by było gdybyś zostawiła swoją opinię. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. oh , super tłumaczenie : ) czekam na kolejny rozdział , pozdrawiam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Jest przenikliwy i interesujący. Wow.. dłuugi rozdział ja tak nie umiem xd
    Serdecznie pozdrawiam Amy ;)

    Byłoby mi niezmiernie miło jakbyś wpadła:http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm dziwne byłam pewna,że komentowałam Twój rozdział. A tu proszę myliłam się,aż wstyd.
    Rozdział genialny i taki dłuugi!! Moje nie wychodzą mi takie długie.

    Zapraszam Cię do mnie na kolejny rozdział. Mam nadzieję,że znajdziesz chwilę na czytanie moich wypocin. po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny!! :)

    OdpowiedzUsuń