poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 31

Światło wpadające przez odsłonięte zasłony raziło mnie w oczy, kiedy stopniowo odzyskiwałem świadomość. Mój mózg był zamglony i gęsto zamazany, pulsował boleśnie w mojej czaszce, moje myśli były pogmatwane przez resztki alkoholu, które zostały w mojej krwi po wczorajszej pijatyce. Wyczyściłem lodówkę z połowy sześciopaków piwa i butelki wina, którą kiedyś miałem zamiar wypić z nią, kiedy mielibyśmy coś ważnego do świętowania. Teraz to już się nigdy nie stanie. Nigdy.
Tarłem oczy, dopóki nie zaczęły mnie piec. Moje usta były jak suche papier ścierny i nie mogłem przełknąć śliny. Czułem się jak trup, chcący wstać z grobu, w tym zimnym, pustym łóżku, które bardziej było jak cegły pod moim ciałem niżeli wygodny materac. Pomijając moją niewygodę, jakkolwiek mój maraton pitny nie był daremny, ponieważ dzisiaj czułem się otępiały. Rozległy, przeszywający ból, na który natknąłem się podczas bliskiego wypadku na drodze w święta wciąż gościł w mojej klatce piersiowej. Co było… co, kilka dni temu, co najmniej. Nie liczyłem czasu. Nie robię nic prócz upijania się do zapomnienia, odkąd tutaj jestem. Płakałem godzinami, szlochając w pustą przestrzeń, kiedy zatruwałem się wszystkim, co mogłem znaleźć. Ignorowałem telefony od mamy, podnosiłem komórkę jedynie po to, by zostawić kolejne bezsensowne wiadomości na sekretarce Tamary. Z frustracji pewnego dnia rzuciłem nim o ścianę, obserwując, jak rozpada się na kawałki, po czym znów zaszlochałem. Kiedy to było? Wczoraj? Przedwczoraj? To wszystko było zamglone. Czas nie miał znaczenia w mojej głowie nie, kiedy czułem się tak pusty, jak ten cholerny dom. Bez niej byłem pusty.
Kiedy wspomnienia zalewały moją głowę kawałek po kawałku, zdałem sobie sprawę z tego, co mnie obudziło. Przekręciłem się niekomfortowo i skrzywiłem się na światło, kiedy dłonią szukałem na stoliku nocnym budzika, zrzucając ramki i książki, kiedy wściekle go chwyciłem. Trzymałem go dokładnie przed oczami, patrząc na wyświetlacz- 10:03 rano. Uniosłem brew i ponownie opadłem, prychając i jęcząc na ból w moich mięśniach. Starałem się słuchać, nadstawić uszu i się skoncentrować, ale moja głowa pękała i tak ciężko było mi się skupić. Ale mogłem dosłyszeć grzechotanie, stukanie i ruchy. Odgłosy z dołu, jakby ktoś chodził i przesuwał rzeczy. Zmusiłem się do wstania, zakładając na siebie jakieś brudne dresy i zasuwaną bluzę, wzdrygnąłem się na zimne powietrze. Nawet nie myślałem o tym, by włączyć ogrzewanie. Ledwo jadłem, odkąd tutaj jestem;  wszystko odrzucałem, ale teraz miałem kaca, a mój żołądek zaburczał głośno, a ja prawie poczułem nikły głód.
Robiłem ostrożne kroki w dół korytarza, rozglądając się przekrwionymi oczami za sprawcą tych hałasów. Starałem się przypomnieć sobie, czy kłopociłem się nawet zamknięciem drzwi. Może ktoś się włamał, a w moim obecnym stanie, nie mógłbym nawet siebie obronić. Wytężyłem boleśnie wzrok, zawiódł mnie, zamazując wszystko i przerywając widoczność. Ale mogłem dostrzec stojącego w korytarzu niegroźnego chłopaka. Obserwowałem go, gdy kopnął za sobą drzwi, z pustymi kartonami stojącymi na podłodze przed nim. Przebiegł dłonią przez swoje blond włosy wzdychając, kiedy przyglądał się scenie przed nim, myśląc przez chwilę, prawdopodobnie decydując od czego ma zacząć. Kiedy schód zaskrzypiał pod moją nogą, jego niebieskie oczy uniosły się na ten dźwięk, zwężając się, gdy mnie ujrzały. Odchrząknąłem niezręcznie, mój nieużywany głos był ochrypły i niezdrowy.
-Co robisz?
Niall patrzył na mnie w ciszy. Mogłem dostrzec niechęć w jego oczach. Nienawiść.
-Jestem tu, by wziąć rzeczy Tamary.
Podniósł pudełko, chwytając dobrze karton, zanim ruszył stałym tempem do schodów. Stałem w połowie nich, zdezorientowany, oszołomiony, a najbardziej to smutny. Moje serce nie potrafiło sobie z tym poradzić, nie wiedząc, jak zareagować. Nie mogłem wymyśleć innej odpowiedzi niż nieszczęśliwy, pełen żalu zawód.
-Nie… nie możesz, nie możesz wziąć jej rzeczy. Ona tu mieszka.
-Już nie- obalił bez serca. Jego wyraz twarzy był jak z kamienia, kiedy wszedł na schody, stopień niżej niż ja, naprzeciw mnie. Wystawiłem rękę, zastępując mu drogę, by go powstrzymać.
-Zejdź mi z drogi, Harry.
-Nie możesz. Ona tu mieszka, tu jest jej miejsce…
-Ona zostaje ze mną- powiedział chłodno- Potrzebowała się gdzieś zatrzymać, po tym, jak potraktowałeś ją, jak gówno. Ona zasługuje na więcej niż to. Teraz złaź z drogi, prosiła mnie, bym to zrobił.
-Nie- walczyłem, moje suche oczy zaszły łzami, a głos trząsł się żałośnie. Teraz, kiedy przemawiałem mój głosy był delikatnym, słabym szeptem. Żałosne- Nie, ona wraca. Jej rzeczy powinny tutaj być, kiedy wróci…
-Ona tutaj nie wróci- krzyknął Niall w moją twarz, odsuwając moją słabą sylwetkę i kontynuując bezlitosne wspinanie się w górę. Odgarnąłem zmęczony włosy do tyłu, podążając za nim, głęboko w środku wiedząc, że ma rację. Dlaczego miałaby tu wrócić? Czego by chciała z takim nieudacznikiem, jak ja? Byłem nic niewart. Bezużyteczny. Ale było mi przykro, nawet wiedząc, że to wszystko moja wina. I nienawidziłem Niall’a. Odbierał mi ją, odciągając ją ode mnie dalej i nienawidziłem go za to.
Wkroczył do sypialni, a ja wszedłem po nim, czując zażenowanie na widok, w jakim stanie ona jest; puste kartony po jedzeniu i butelki o piwach walały się po podłodze, a pościel w połowie zwisała z lóżka. To był znak. Popatrzył na mnie ze zniesmaczeniem przez ramię, kiedy rozejrzał się po pomieszczeniu, przykładając pudełko do garderoby.
-Musisz się wziąć w garść, Harry. Spójrz na stan tego miejsca!
Jego głos był chłodny, złośliwy. Nie brzmiał, jak Niall, którego znałem, a w sumie było mi daleko do Harry’ego, którego kiedyś nazywał przyjacielem.
-Spójrz na siebie- potrząsnął z odrazą głową. Nie widziałem siebie, od nie wiem, kiedy. Zerknąłem przez ramię na daremnie wiszące na ścianie białe lustro, moje własne, zimne, puste spojrzenie wpatrywało się we mnie. Moje oczy były zapadnięte, czerwone i przekrwione, moja skóra była blada, jak u osoby, która leży na łożu śmierci. Miałem ciemny cień zarostu na szczęce, biegnący w górę policzków. Moje włosy były wiotkie i tłuste. Dzisiaj było mi daleko do wyglądu przystojnego członka pop’owego zespołu. Wyglądałem jak ktoś, kto powoli umiera.
-Ja po prostu…- mruknąłem, walcząc o wymówkę- Tęsknię za nią. Tak bardzo. Nie wiem, co robić, Niall, ja tylko chcę ją z powrotem.
Brzmiałem słabo, nędznie, kiedy głos mi się załamał i zaszedłem łzami. Otwierał przypadkowe szuflady, pakując jej rzeczy do pudła.
-Taa, ostrzegałem cię i posłuchałeś mnie? Nie, a teraz ona odeszła i to jest tylko i wyłącznie twoja wina, Harry, a ty się musisz kurwa w końcu obudzić i zdać sobie z tego sprawę- popatrzył na mnie, jego oczy pociemniały ze złości, wściekłość biegła głęboko w nich- Musisz przestać zachowywać się, jak dziecko i zacząć brać odpowiedzialność za swoje czyny. Tamara jest załamana. Nie możesz oczekiwać, że ktoś się będzie się nad tobą litował.
 Pociągnąłem nosem, powstrzymując się od łez, które chciały wypłynąć. Słuchanie takich opryskliwości bolało, to było wszystko, co w głębi siebie wiedziałem, ale nie chciałem tego do siebie dopuszczać. To, że tak bardzo spierdoliłem, a teraz to wszystko jest zniszczone. To, że tak długo zajęło mi zdecydowanie czy chcę być częścią życia Tamary i mojego dziecka, aż ona zdecydowała za mnie. To wszystko była moja wina. A ja nie mogłem tego odwrócić.
-Nigdy nie chciałem, by tak się stało- przeprosiłem niewystarczająco.
Potrząsnął głową, szydząc w buncie z moich pomyłek.
-Wychodziłeś pieprzyć jakieś dziwki, kiedy ona leżała w domu, sama, w ciąży. Nigdy nie chciałeś by, co się stało? Nie chciałeś jej zdradzić, czy nie chciałeś tego, by się dowiedziała?
-Wciąż ją kocham, Niall, zawsze kochałem, ale po prostu…
-Co?- warknął, odwracając się do mnie na pięcie i wyrzucając w powietrze jej koszulkę- Co się stało, Harry? Proszę wyjaśnij mi swój tok myślenia, bo ja go po prostu nie rozumiem.
Jego oczy były ciemne od gwałtowności. Wwiercały się we mnie. To bolało. Wszyscy odwrócili się przeciwko mnie, wszyscy, których kochałem. Wszyscy mnie nienawidzili.
-Spanikowałem- wymamrotałem- Spanikowałem i zjebałem.
-Zasługuje lepiej niż na ciebie- zagotowało się w nim, schylił się, by zebrać ostrożnie wszystkie jej rzeczy- Zasługuje na kogoś, kto mógłby ją właściwie pokochać, a ty nigdy nie potrafiłeś, Harry.
-Zawsze ją kochałem!- splunąłem w obronie- Nie kupuję tego gówna od ciebie, Niall, nie wiesz, przez co przechodziliśmy. Przyślij Tamarę po jej własne rzeczy- chciałem chwycić za pudełko, ale odciągnął je z mojego zasięgu, marszcząc brwi.
-Ona nie chce cię widzieć. Nie chce cię więcej w swoim życiu.
Nazwał sprawę po imieniu, a ja cofnąłem się z bólem. Trafiło w sedno- to zabolało najbardziej. Czy naprawdę aż tak mnie nienawidziła? Nie mogłaby nawet znieść widoku mojej twarzy?
Gorycz uderzyła  w zakopany, jak instynkt przetrwania bolesny smutek. Blokując obrażenia w zarozumiałej odpowiedzi.
-Przespała się z Joshem i przygarnąłem ją z powrotem- jad spływał z moich słów. Zostawiały kwas na moich ustach.
-To było co innego i dobrze o tym wiesz- argumentował Niall- Wasza dwójka nie była wtedy nawet razem.
-Och dobrze, okej- splunąłem, zaciskając pięści, kiedy stąpałem niezręcznie po mojej własnej sypialni- Rozmawiała z tobą, prawda? Przekręcając rzeczy. Mała suka.
Nie miałem tego na myśli. To po prostu tak wyszło w wyniku wściekłości na wszystko, na życie, na zwrot losu, który mnie niszczył. W każdym razie nie odpowiedział. Trzymał spuszczoną głowę, pakując piżamy, a wściekłość w mojej krwi zmieniła się w podstępną, dziecięcą falę oburzenia.
-Przedawkuję.
Niall nawet nie podniósł wzroku.
-Nie bądź kurewsko niemądry, Harry.
-Zrobię to- powiedziałem, zapewniając nawet, jeśli wiem, że bym nie mógł. Nigdy bym tego nie zrobił. Chciałem tylko wykorzystać to w celu otrzymania odrobiny litości. Czułem się, jakbym powinien być ofiarą, chciałem nią być. Nie lubiłem być tym złym, a to była moja odpowiedź- Nie mam powodu, by żyć.
-Masz swoje dziecko, na miłość boską, Harry. Nawet się nie waż być aż tak samolubnym.
Wiedziałem, że ma rację, pieprzoną rację, za każdym razem, to był Niall. Chciałem go kopnąć, uderzyć go, ponieważ byłem taki sfrustrowany, tak kurewsko zmęczony i miałem dość wszystkiego, nawet jego. Nienawidziłem tego wszystkiego. Wszystkiego. Chciałem umrzeć. Jak Boga kocham, marzyłem by po prostu paść tutaj trupem i zostawić to wszystko za sobą. Zasługiwałem na to. Nienawidziłem siebie, osoby, którą się stałem. Nie zasługiwałem na nic więcej, jak na śmierć. Zasługiwałem na tortury i wszelakie cierpienia, jakie tylko świat miał do zaoferowania.
Ale nie mogłem. Nigdy nie mógłbym odebrać sobie życia, niezależnie czy Tamara mnie zostawiła, czy nie, wciąż nosiła mojego potomka z krwi i kości. Nie mógłbym opuścić tego świata z wiedzą, że mój malutki miałby żyć beze mnie. nie mógłbym umrzeć, wiedząc, że nie byłoby mnie tu, by ich chronić, by ich kochać, by chociaż raz ich zobaczyć. Żyłem dla nich samotnie. Dla mojego maluszka.
Ale Tamara odeszła, zabierając ze sobą moje dziecko.  Jeśli nie chciała mnie w swoim życiu, czy nie dotyczyło to również życia dziecka?
-Co sprawia, że myślisz- osowiałem, potrząsając głową z chorego zawodu- Iż Tamara pozwoli mi widywać moje dziecko, skoro nie chce mnie w swoim życiu, Niall?- rzuciłem mu tym wyzwanie. Nie rozejrzał się, ale zapanowała długa cisza i wiedziałem, że mam rację. Miałem rację, kiedy mówiłem, że nie mam po co żyć. To była moja wina, ale wciąż byłem poważny.
-Ona nie chce cię tutaj- przemówił po, jakby się wydawało godzinach ciszy. Nawet nie ruszał ciuchów, tylko siedział- Kiedy dziecko się urodzi. Powiedziała, że nie chce cię tutaj.
Gula uformowała się w moim gardle. Chciałem ją przełknąć, ale to było niemożliwe. Zadyszałem, głupi, drżący odgłos i łzy spłynęły po moich policzkach, pozostawiając na moich ustach słonawy posmak. Miałem więcej racji niż sądziłem. Moje dziecko nie będzie częścią mojego życia, w ogóle. Będę szczęśliwy, jeśli kiedykolwiek będę mógł je spotkać.
-Niall- wyrzuciłem, opadając na podłogę z plecami naprzeciw ściany, z głową w dłoniach, kiedy zaniosłem się szlochem. Nie wiem, dlaczego wypowiedziałem jego imię, ale nie wiedziałem, co innego mam powiedzieć- Niall, proszę. Proszę…
-Napiszę do ciebie, Harry- powiedział stanowczo, wstając z pudłem i kierując się do drzwi. Starałem się przełknąć łzy i zerknąć na niego, górującego nade mną.
-C-co?
-Napiszę do ciebie. Kiedy będzie rodzić. Powinieneś tam być.
Zabrało mi chwilę, by słowa, które wypowiedział zaskoczyły, ale poczułem ciepło na sercu. Coś nowego. Prawie jak uśmiech.
-Dz-dzięki, Niall.
Przytaknął delikatnie, odsuwając się ode mnie, jakbym śmierdział, kiedy podciągnąłem się z podłogi.
-Spoko.
-Jest na dniach- zauważyłem- Który dzisiaj mamy?
 Niall spojrzał na mnie ponad zapakowanym pudełkiem i to był pierwszy raz dzisiaj, kiedy zobaczyłem coś w jego oczach. Litość.
-Harry, jest 3 stycznia.
Moje oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu- Nowy Rok przyszedł i odszedł w kompletnym zapomnieniu. Minęło 10 dni, odkąd wróciłem tutaj z Cheshire, w noc, kiedy odeszła. A ja przebrnąłem przez to pijany i nieświadomy.
-Och- wymamrotałem. Przytaknął smutno- Cóż. Zatem szczęśliwego Nowego Roku, Niall.
Oblizał wargi, wędrując swoim współczującym wzrokiem na podłogę.
-Taa, Harry. Szczęśliwego Nowego Roku.
_______________________________
Przepraszam za błędy, ale w ogóle nie miałam weny do tego rozdziału ;/
Co o tym sądzicie? Bo ja w pewnej chwili zdębiałam, kiedy Harry ponownie zaczął mówić o przedawkowaniu… Głupi idiota -.- No a Tamara z Niall’em :D Kto się tego spodziewał?
PISZCIE :)
Dziękuję za 13 tys. wyświeleń, które stuknęło przed chwilką :)
Następny dodam jakoś w przyszłym tygodniu :)
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl
~Lady Morfine <3

8 komentarzy:

  1. Hohoh! TAmara z Niallem to się porobiło! Żal mi Harrego :( dZiękuję, że tak swietnie tłumaczysz;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moge uwierzyć że to tlumaczenie jest mało popularne, swietnie tłumaczysz.
    Dodałam twojego bloga do polecanych na Dark Angel harry-styles-fan-fiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję bardzo. Może opowiadanie byłoby bardziej poczytane, gdyby to nie był już 3 blog z tlumaczeniem go. Niestety mój powstał jako ostatni, bo założyłam go, gdy tamte poupadaly i niewiele osób chce go jeszcze czytać :/

      Usuń
    2. Wiesz, znalazłam tego bloga bardzo przypadkowo a co do tego że to już 3 blog, dałaś mi pewność że to ja posunęłam pomysł z tym opowiadaniem pierwszej dziewczynie, która nie miała co tłumaczyć :)
      Szczerze, sama wtedy nie myślałam że to opowiadanie jest dobre, po prostu znalazłam je na wattpad'zie i dałam do niego linka.
      Taa, pierwsza dziewczyna zatrzymała się chyba na 4 rozdziale, co mnie lekko wkurzyło ale jak znalazłam te tłumaczenie to po prostu, brak słów, moja mina była bezcenna, cieszyłam się jak małe dziecko,
      Zresztą co się dziwić, na serio świetnie piszesz.

      Usuń
    3. Ja właśnie czytałam to opowiadanie i jak tłumaczka przestała tłumaczyć to też się zdenerwowałam, bo mi się spodobało i chciałam nawet być betą na tamtym blogu ale nie dostałam odzewu, więc samą zaczęłam od początku i było ciężko, zapewne pierwsze rozdziały się ciężko czyta, ale teraz się chyba poprawiłam. Dziękuję bardzo za mile słowa xx

      Usuń
  3. Ja też nie mogę w to uwierzyć, ponieważ jakość i całokształt jest naprawdę cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś [przeze mnie nominowana do Liebster Awards. Więcej na http://stalker-styles-fanfiction.blogspot.com/2014/04/liebster-awards.html :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 20 yr old Structural Engineer Rheta Hegarty, hailing from Kelowna enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Polo. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Neon. odniesienie

    OdpowiedzUsuń