Światło wpadające przez odsłonięte zasłony raziło mnie w
oczy, kiedy stopniowo odzyskiwałem świadomość. Mój mózg był zamglony i gęsto
zamazany, pulsował boleśnie w mojej czaszce, moje myśli były pogmatwane przez
resztki alkoholu, które zostały w mojej krwi po wczorajszej pijatyce.
Wyczyściłem lodówkę z połowy sześciopaków piwa i butelki wina, którą kiedyś
miałem zamiar wypić z nią, kiedy
mielibyśmy coś ważnego do świętowania. Teraz to już się nigdy nie stanie.
Nigdy.
Tarłem oczy, dopóki nie zaczęły mnie piec. Moje usta były
jak suche papier ścierny i nie mogłem przełknąć śliny. Czułem się jak trup,
chcący wstać z grobu, w tym zimnym, pustym łóżku, które bardziej było jak cegły
pod moim ciałem niżeli wygodny materac. Pomijając moją niewygodę, jakkolwiek
mój maraton pitny nie był daremny, ponieważ dzisiaj czułem się otępiały. Rozległy,
przeszywający ból, na który natknąłem się podczas bliskiego wypadku na drodze w
święta wciąż gościł w mojej klatce piersiowej. Co było… co, kilka dni temu, co
najmniej. Nie liczyłem czasu. Nie robię nic prócz upijania się do zapomnienia,
odkąd tutaj jestem. Płakałem godzinami, szlochając w pustą przestrzeń, kiedy zatruwałem
się wszystkim, co mogłem znaleźć. Ignorowałem telefony od mamy, podnosiłem
komórkę jedynie po to, by zostawić kolejne bezsensowne wiadomości na sekretarce
Tamary. Z frustracji pewnego dnia rzuciłem nim o ścianę, obserwując, jak
rozpada się na kawałki, po czym znów zaszlochałem. Kiedy to było? Wczoraj? Przedwczoraj?
To wszystko było zamglone. Czas nie miał znaczenia w mojej głowie nie, kiedy
czułem się tak pusty, jak ten cholerny dom. Bez niej byłem pusty.
Kiedy wspomnienia zalewały moją głowę kawałek po kawałku,
zdałem sobie sprawę z tego, co mnie obudziło. Przekręciłem się niekomfortowo i skrzywiłem
się na światło, kiedy dłonią szukałem na stoliku nocnym budzika, zrzucając
ramki i książki, kiedy wściekle go chwyciłem. Trzymałem go dokładnie przed
oczami, patrząc na wyświetlacz- 10:03 rano. Uniosłem brew i ponownie opadłem, prychając
i jęcząc na ból w moich mięśniach. Starałem się słuchać, nadstawić uszu i się skoncentrować,
ale moja głowa pękała i tak ciężko było mi się skupić. Ale mogłem dosłyszeć
grzechotanie, stukanie i ruchy. Odgłosy z dołu, jakby ktoś chodził i przesuwał
rzeczy. Zmusiłem się do wstania, zakładając na siebie jakieś brudne dresy i
zasuwaną bluzę, wzdrygnąłem się na zimne powietrze. Nawet nie myślałem o tym,
by włączyć ogrzewanie. Ledwo jadłem, odkąd tutaj jestem; wszystko odrzucałem, ale teraz miałem kaca, a
mój żołądek zaburczał głośno, a ja prawie poczułem nikły głód.
Robiłem ostrożne kroki w dół korytarza, rozglądając się
przekrwionymi oczami za sprawcą tych hałasów. Starałem się przypomnieć sobie,
czy kłopociłem się nawet zamknięciem drzwi. Może ktoś się włamał, a w moim
obecnym stanie, nie mógłbym nawet siebie obronić. Wytężyłem boleśnie wzrok,
zawiódł mnie, zamazując wszystko i przerywając widoczność. Ale mogłem dostrzec
stojącego w korytarzu niegroźnego chłopaka. Obserwowałem go, gdy kopnął za sobą
drzwi, z pustymi kartonami stojącymi na podłodze przed nim. Przebiegł dłonią
przez swoje blond włosy wzdychając, kiedy przyglądał się scenie przed nim,
myśląc przez chwilę, prawdopodobnie decydując od czego ma zacząć. Kiedy schód
zaskrzypiał pod moją nogą, jego niebieskie oczy uniosły się na ten dźwięk,
zwężając się, gdy mnie ujrzały. Odchrząknąłem niezręcznie, mój nieużywany głos
był ochrypły i niezdrowy.
-Co robisz?
Niall patrzył na mnie w ciszy. Mogłem dostrzec niechęć w jego
oczach. Nienawiść.
-Jestem tu, by wziąć rzeczy Tamary.
Podniósł pudełko, chwytając dobrze karton, zanim ruszył stałym
tempem do schodów. Stałem w połowie nich, zdezorientowany, oszołomiony, a
najbardziej to smutny. Moje serce nie potrafiło sobie z tym poradzić, nie
wiedząc, jak zareagować. Nie mogłem wymyśleć innej odpowiedzi niż
nieszczęśliwy, pełen żalu zawód.
-Nie… nie możesz, nie możesz wziąć jej rzeczy. Ona tu
mieszka.
-Już nie- obalił bez serca. Jego wyraz twarzy był jak z
kamienia, kiedy wszedł na schody, stopień niżej niż ja, naprzeciw mnie. Wystawiłem
rękę, zastępując mu drogę, by go powstrzymać.
-Zejdź mi z drogi, Harry.
-Nie możesz. Ona tu mieszka, tu jest jej miejsce…
-Ona zostaje ze mną- powiedział chłodno- Potrzebowała się
gdzieś zatrzymać, po tym, jak potraktowałeś ją, jak gówno. Ona zasługuje na
więcej niż to. Teraz złaź z drogi, prosiła mnie, bym to zrobił.
-Nie- walczyłem, moje suche oczy zaszły łzami, a głos trząsł
się żałośnie. Teraz, kiedy przemawiałem mój głosy był delikatnym, słabym
szeptem. Żałosne- Nie, ona wraca. Jej rzeczy powinny tutaj być, kiedy wróci…
-Ona tutaj nie wróci- krzyknął Niall w moją twarz, odsuwając
moją słabą sylwetkę i kontynuując bezlitosne wspinanie się w górę. Odgarnąłem zmęczony
włosy do tyłu, podążając za nim, głęboko w środku wiedząc, że ma rację. Dlaczego
miałaby tu wrócić? Czego by chciała z takim nieudacznikiem, jak ja? Byłem nic
niewart. Bezużyteczny. Ale było mi przykro, nawet wiedząc, że to wszystko moja
wina. I nienawidziłem Niall’a. Odbierał mi ją, odciągając ją ode mnie dalej i nienawidziłem go za to.
Wkroczył do sypialni, a ja wszedłem po nim, czując
zażenowanie na widok, w jakim stanie ona jest; puste kartony po jedzeniu i
butelki o piwach walały się po podłodze, a pościel w połowie zwisała z lóżka. To
był znak. Popatrzył na mnie ze zniesmaczeniem przez ramię, kiedy rozejrzał się
po pomieszczeniu, przykładając pudełko do garderoby.
-Musisz się wziąć w garść, Harry. Spójrz na stan tego
miejsca!
Jego głos był chłodny, złośliwy. Nie brzmiał, jak Niall,
którego znałem, a w sumie było mi daleko do Harry’ego, którego kiedyś nazywał
przyjacielem.
-Spójrz na siebie- potrząsnął z odrazą głową. Nie widziałem
siebie, od nie wiem, kiedy. Zerknąłem przez ramię na daremnie wiszące na
ścianie białe lustro, moje własne, zimne, puste spojrzenie wpatrywało się we
mnie. Moje oczy były zapadnięte, czerwone i przekrwione, moja skóra była blada,
jak u osoby, która leży na łożu śmierci. Miałem ciemny cień zarostu na szczęce,
biegnący w górę policzków. Moje włosy były wiotkie i tłuste. Dzisiaj było mi
daleko do wyglądu przystojnego członka pop’owego zespołu. Wyglądałem jak ktoś,
kto powoli umiera.
-Ja po prostu…- mruknąłem, walcząc o wymówkę- Tęsknię za
nią. Tak bardzo. Nie wiem, co robić, Niall, ja tylko chcę ją z powrotem.
Brzmiałem słabo, nędznie, kiedy głos mi się załamał i zaszedłem
łzami. Otwierał przypadkowe szuflady, pakując jej rzeczy do pudła.
-Taa, ostrzegałem cię i posłuchałeś mnie? Nie, a teraz ona
odeszła i to jest tylko i wyłącznie twoja wina, Harry, a ty się musisz kurwa w
końcu obudzić i zdać sobie z tego sprawę- popatrzył na mnie, jego oczy
pociemniały ze złości, wściekłość biegła głęboko w nich- Musisz przestać
zachowywać się, jak dziecko i zacząć brać odpowiedzialność za swoje czyny.
Tamara jest załamana. Nie możesz oczekiwać, że ktoś się będzie się nad tobą
litował.
Pociągnąłem nosem,
powstrzymując się od łez, które chciały wypłynąć. Słuchanie takich
opryskliwości bolało, to było wszystko, co w głębi siebie wiedziałem, ale nie
chciałem tego do siebie dopuszczać. To, że tak bardzo spierdoliłem, a teraz to
wszystko jest zniszczone. To, że tak długo zajęło mi zdecydowanie czy chcę być
częścią życia Tamary i mojego dziecka, aż ona zdecydowała za mnie. To wszystko
była moja wina. A ja nie mogłem tego odwrócić.
-Nigdy nie chciałem, by tak się stało- przeprosiłem
niewystarczająco.
Potrząsnął głową, szydząc w buncie z moich pomyłek.
-Wychodziłeś pieprzyć jakieś dziwki, kiedy ona leżała w
domu, sama, w ciąży. Nigdy nie chciałeś by, co się stało? Nie chciałeś jej zdradzić,
czy nie chciałeś tego, by się dowiedziała?
-Wciąż ją kocham, Niall, zawsze kochałem, ale po prostu…
-Co?- warknął, odwracając się do mnie na pięcie i wyrzucając
w powietrze jej koszulkę- Co się stało, Harry? Proszę wyjaśnij mi swój tok myślenia,
bo ja go po prostu nie rozumiem.
Jego oczy były ciemne od gwałtowności. Wwiercały się we
mnie. To bolało. Wszyscy odwrócili się przeciwko mnie, wszyscy, których
kochałem. Wszyscy mnie nienawidzili.
-Spanikowałem- wymamrotałem- Spanikowałem i zjebałem.
-Zasługuje lepiej niż na ciebie- zagotowało się w nim,
schylił się, by zebrać ostrożnie wszystkie jej rzeczy- Zasługuje na kogoś, kto
mógłby ją właściwie pokochać, a ty nigdy nie potrafiłeś, Harry.
-Zawsze ją kochałem!- splunąłem w obronie- Nie kupuję tego
gówna od ciebie, Niall, nie wiesz, przez co przechodziliśmy. Przyślij Tamarę po
jej własne rzeczy- chciałem chwycić za pudełko, ale odciągnął je z mojego
zasięgu, marszcząc brwi.
-Ona nie chce cię widzieć. Nie chce cię więcej w swoim
życiu.
Nazwał sprawę po imieniu, a ja cofnąłem się z bólem. Trafiło
w sedno- to zabolało najbardziej. Czy naprawdę aż tak mnie nienawidziła? Nie mogłaby
nawet znieść widoku mojej twarzy?
Gorycz uderzyła w
zakopany, jak instynkt przetrwania bolesny smutek. Blokując obrażenia w
zarozumiałej odpowiedzi.
-Przespała się z Joshem i przygarnąłem ją z powrotem- jad
spływał z moich słów. Zostawiały kwas na moich ustach.
-To było co innego i dobrze o tym wiesz- argumentował Niall-
Wasza dwójka nie była wtedy nawet razem.
-Och dobrze, okej- splunąłem, zaciskając pięści, kiedy
stąpałem niezręcznie po mojej własnej sypialni- Rozmawiała z tobą, prawda? Przekręcając
rzeczy. Mała suka.
Nie miałem tego na myśli. To po prostu tak wyszło w wyniku
wściekłości na wszystko, na życie, na zwrot losu, który mnie niszczył. W każdym
razie nie odpowiedział. Trzymał spuszczoną głowę, pakując piżamy, a wściekłość
w mojej krwi zmieniła się w podstępną, dziecięcą falę oburzenia.
-Przedawkuję.
Niall nawet nie podniósł wzroku.
-Nie bądź kurewsko niemądry, Harry.
-Zrobię to- powiedziałem, zapewniając nawet, jeśli wiem, że
bym nie mógł. Nigdy bym tego nie zrobił. Chciałem tylko wykorzystać to w celu
otrzymania odrobiny litości. Czułem się, jakbym powinien być ofiarą, chciałem
nią być. Nie lubiłem być tym złym, a to była moja odpowiedź- Nie mam powodu, by
żyć.
-Masz swoje dziecko, na miłość boską, Harry. Nawet się nie
waż być aż tak samolubnym.
Wiedziałem, że ma rację, pieprzoną rację, za każdym razem,
to był Niall. Chciałem go kopnąć, uderzyć go, ponieważ byłem taki sfrustrowany,
tak kurewsko zmęczony i miałem dość wszystkiego, nawet jego. Nienawidziłem tego
wszystkiego. Wszystkiego. Chciałem umrzeć. Jak Boga kocham, marzyłem by po prostu paść tutaj trupem
i zostawić to wszystko za sobą. Zasługiwałem na to. Nienawidziłem siebie,
osoby, którą się stałem. Nie zasługiwałem na nic więcej, jak na śmierć. Zasługiwałem
na tortury i wszelakie cierpienia, jakie tylko świat miał do zaoferowania.
Ale nie mogłem. Nigdy nie mógłbym odebrać sobie życia, niezależnie
czy Tamara mnie zostawiła, czy nie, wciąż nosiła mojego potomka z krwi i kości.
Nie mógłbym opuścić tego świata z wiedzą, że mój malutki miałby żyć beze mnie.
nie mógłbym umrzeć, wiedząc, że nie byłoby mnie tu, by ich chronić, by ich kochać,
by chociaż raz ich zobaczyć. Żyłem dla nich samotnie. Dla mojego maluszka.
Ale Tamara odeszła, zabierając ze sobą moje dziecko. Jeśli nie chciała mnie w swoim życiu, czy nie
dotyczyło to również życia dziecka?
-Co sprawia, że myślisz- osowiałem, potrząsając głową z
chorego zawodu- Iż Tamara pozwoli mi widywać moje dziecko, skoro nie chce mnie
w swoim życiu, Niall?- rzuciłem mu tym wyzwanie. Nie rozejrzał się, ale
zapanowała długa cisza i wiedziałem, że mam rację. Miałem rację, kiedy mówiłem,
że nie mam po co żyć. To była moja wina, ale wciąż byłem poważny.
-Ona nie chce cię tutaj- przemówił po, jakby się wydawało
godzinach ciszy. Nawet nie ruszał ciuchów, tylko siedział- Kiedy dziecko się
urodzi. Powiedziała, że nie chce cię tutaj.
Gula uformowała się w moim gardle. Chciałem ją przełknąć,
ale to było niemożliwe. Zadyszałem, głupi, drżący odgłos i łzy spłynęły po
moich policzkach, pozostawiając na moich ustach słonawy posmak. Miałem więcej
racji niż sądziłem. Moje dziecko nie będzie częścią mojego życia, w ogóle. Będę
szczęśliwy, jeśli kiedykolwiek będę mógł je spotkać.
-Niall- wyrzuciłem, opadając na podłogę z plecami naprzeciw
ściany, z głową w dłoniach, kiedy zaniosłem się szlochem. Nie wiem, dlaczego
wypowiedziałem jego imię, ale nie wiedziałem, co innego mam powiedzieć- Niall,
proszę. Proszę…
-Napiszę do ciebie, Harry- powiedział stanowczo, wstając z
pudłem i kierując się do drzwi. Starałem się przełknąć łzy i zerknąć na niego,
górującego nade mną.
-C-co?
-Napiszę do ciebie. Kiedy będzie rodzić. Powinieneś tam być.
Zabrało mi chwilę, by słowa, które wypowiedział zaskoczyły,
ale poczułem ciepło na sercu. Coś nowego. Prawie jak uśmiech.
-Dz-dzięki, Niall.
Przytaknął delikatnie, odsuwając się ode mnie, jakbym śmierdział,
kiedy podciągnąłem się z podłogi.
-Spoko.
-Jest na dniach- zauważyłem- Który dzisiaj mamy?
Niall spojrzał na
mnie ponad zapakowanym pudełkiem i to był pierwszy raz dzisiaj, kiedy
zobaczyłem coś w jego oczach. Litość.
-Harry, jest 3 stycznia.
Moje oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu- Nowy Rok przyszedł i
odszedł w kompletnym zapomnieniu. Minęło 10 dni, odkąd wróciłem tutaj z
Cheshire, w noc, kiedy odeszła. A ja przebrnąłem przez to pijany i nieświadomy.
-Och- wymamrotałem. Przytaknął smutno- Cóż. Zatem szczęśliwego
Nowego Roku, Niall.
Oblizał wargi, wędrując swoim współczującym wzrokiem na
podłogę.
-Taa, Harry. Szczęśliwego Nowego Roku.
_______________________________
Przepraszam za błędy, ale w ogóle nie miałam weny do tego
rozdziału ;/
Co o tym sądzicie? Bo ja w pewnej chwili zdębiałam, kiedy
Harry ponownie zaczął mówić o przedawkowaniu… Głupi idiota -.- No a Tamara z
Niall’em :D Kto się tego spodziewał?
PISZCIE :)
Dziękuję za 13 tys. wyświeleń, które stuknęło przed chwilką :)
Następny dodam jakoś w przyszłym tygodniu :)
@Harry_FWB
@Tamara_FWB
@ladymorfinepl~Lady Morfine <3
Hohoh! TAmara z Niallem to się porobiło! Żal mi Harrego :( dZiękuję, że tak swietnie tłumaczysz;)
OdpowiedzUsuńNie moge uwierzyć że to tlumaczenie jest mało popularne, swietnie tłumaczysz.
OdpowiedzUsuńDodałam twojego bloga do polecanych na Dark Angel harry-styles-fan-fiction.blogspot.com
O, dziękuję bardzo. Może opowiadanie byłoby bardziej poczytane, gdyby to nie był już 3 blog z tlumaczeniem go. Niestety mój powstał jako ostatni, bo założyłam go, gdy tamte poupadaly i niewiele osób chce go jeszcze czytać :/
UsuńWiesz, znalazłam tego bloga bardzo przypadkowo a co do tego że to już 3 blog, dałaś mi pewność że to ja posunęłam pomysł z tym opowiadaniem pierwszej dziewczynie, która nie miała co tłumaczyć :)
UsuńSzczerze, sama wtedy nie myślałam że to opowiadanie jest dobre, po prostu znalazłam je na wattpad'zie i dałam do niego linka.
Taa, pierwsza dziewczyna zatrzymała się chyba na 4 rozdziale, co mnie lekko wkurzyło ale jak znalazłam te tłumaczenie to po prostu, brak słów, moja mina była bezcenna, cieszyłam się jak małe dziecko,
Zresztą co się dziwić, na serio świetnie piszesz.
Ja właśnie czytałam to opowiadanie i jak tłumaczka przestała tłumaczyć to też się zdenerwowałam, bo mi się spodobało i chciałam nawet być betą na tamtym blogu ale nie dostałam odzewu, więc samą zaczęłam od początku i było ciężko, zapewne pierwsze rozdziały się ciężko czyta, ale teraz się chyba poprawiłam. Dziękuję bardzo za mile słowa xx
UsuńJa też nie mogę w to uwierzyć, ponieważ jakość i całokształt jest naprawdę cudowny!
OdpowiedzUsuńZostałaś [przeze mnie nominowana do Liebster Awards. Więcej na http://stalker-styles-fanfiction.blogspot.com/2014/04/liebster-awards.html :)
OdpowiedzUsuń20 yr old Structural Engineer Rheta Hegarty, hailing from Kelowna enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Polo. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Neon. odniesienie
OdpowiedzUsuń