niedziela, 6 października 2013

Rozdział 7



Chłodne, świąteczne powietrze z zewnątrz zmroziło ostro moją twarz, kiedy wyszedłem z samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. Obróciłem się w miejscu i kąciki moich ust uniosły się, kiedy obserwowałem, jak Tamara wychodzi z drugiej strony samochodu, okręcając się z wdziękiem, posyłając mi szybki, miażdżący serce uśmiech.
-Dom, słodki dom?- zapytała. Jej oczy błyszczały magicznymi iskierkami. Przytaknąłem, patrząc z podziwem na dom, gdzie się wychowałem, na miejsce, które zawierało tyle wspomnień. Wszystko, co stało się wcześniej.
Zanim wszystkie moje marzenia urzeczywistniły się .
Zanim spotkałem chłopców. Zanim zostałem idolem nastolatek.
Zanim ją poznałem.
-HARRY!
Rozejrzałem się, zaskoczony nawoływaniem mojego imienia. Mój wzrok napotkał wielbiące spojrzenia małej grupki dziewcząt, które wymachiwały w moją stronę zdjęciami i krzyczały jakieś czułe słówka w moim kierunku. Rozpromieniłem się na ich widok, machając do nich z uznaniem, na co w odpowiedzi zapiszczały zbiorowo.
-Daj mi chwilę, skarbie- powiedziałem, rzucając Tamarze spojrzenie przez ramię. Przytaknęła ze zrozumieniem, moje serce rozpływało się na to, jak uroczo wyglądała w jej czapce z pomponami i płaszczu w uniwersalnym rozmiarze. Pogoda była mroźna ostatnimi czasy, więc nalegałem, by się ogrzała- byłem opiekuńczy względem niej. Była jak młodsza siostra, której nigdy nie miałem.
-Poczekam w samochodzie- powiedziała słodko, wślizgując się z powrotem do środka. Uznałem jej wybór. Mogła się przeziębić, przebywając na zewnątrz.
Moje stopy trzeszczały w śniegu, kiedy przechodziłem do dolnej części mojego ogrodu, widząc podekscytowaną coraz bardziej dziewczynę, kiedy się zbliżałem. Nie mogłem zrobić nic innego, niż się zaczerwienić. Nie wiem, co ci ludzie tak we mnie kochali…. Nie jestem nikim specjalnym. Adorowały mnie i resztę chłopców. Byłem zaskoczony, jak bardzo potrafią się poświęcić, stojąc w śniegu i na mrozie, żeby tylko mnie zobaczyć. Nie mogę tego zrozumieć.
-Cześć dziewczęta, jak się macie?- zapytałem entuzjastycznie, uśmiechając się do nich najlepiej, jak potrafiłem. Jedna dziewczyna się zaczerwieniła i wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć, a inna otarła oczy, pełna zachwytu. Tylko jedna z nich zdobyła się na odwagę, żeby mi odpowiedzieć.
-Mamy się świetnie. Jest tylko trochę mroźno- odpowiedziała, a jakby na zawołanie, przeszły ją dreszcze.
Przytaknąłem, zgadzając się, mocniej okrywając się moim brązowym płaszczem- To okropne! Nie powinnyście tutaj stać i marznąć, czekając na mnie. Przeziębicie się!
Inna zaś wzruszyła ramionami- Spotkanie z tobą to wynagradza!
Zachichotały, przytakując entuzjastycznie, a ja zwiesiłem głowę. Moja twarz przybrała odcień pomidora- Dziękuję wam. Mam nadzieję, że będzie warto!
Zadawały mi pytania i zrobiły mi swoimi aparatami kilka zdjęć, dla znajomych, którzy nie mogli dotrzeć z powodu zakazu rodziców, albo byli mniej oddani niż te fanki. Zapamiętałem ich imiona- Char, Rachel, Tina, Alison i Ellen- podpisałem ich płyty i książki, i czoło jednej dziewczyny, ku uciesze większości, zanim kilka wziąłem na barana, pocałowałem i przytuliłem do zdjęć.
-Teraz spieszcie się do domów, ogrzejcie się, weźcie rozgrzewającą kąpiel, wypijcie gorącą czekoladę i zaczekajcie na rozwój wydarzeń, zrozumiano?- nakazałem im surowo, chociaż się uśmiechnąłem.
Char wywróciła oczami, co jak zdążyłem zauważyć w tak krótkim czasie, było jej najgorszym nawykiem- Brzmisz jak moja mama, Haroldzie!
-Cóż, jeśli twoja mama tak mówi, to prawda, powinnaś jej słuchać.
Zachichotały, przyrzekając mi, że się ogrzeją, kiedy dotrą na miejsce. Na zdrowie, pomyślałem. To był dla nich wysiłek, stać tutaj na mrozie, abym tylko poświęcił im nędzne 15 minut mojego czasu. Mam nadzieję, że dla nich ten trud był tego wart.
-Harry!
Obróciłem się w miejscu, usłyszałem słodki amerykański akcent, wołający mnie, widząc ją, wychylającą głowę z mojego samochodu.
-Skończyłeś?- zapytała, uśmiechając się ciepło. W moim brzuchy latały motyle, przytaknąłem gładko, promieniejąc w jej stronę.
-Tak, tylko minuta, skarbie.
Rozejrzałem się, odwracając do dziewczyn, które patrzyły teraz na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Właśnie zdałem sobie sprawę z mojego błędu- to może teraz krążyć po Internecie. Jak Tamara Gold spędza ze mną święta w moim rodzinnym domu.  Jak nazwałem ją skarbem. Pociemniało mi przed oczami z paniki na wszystkie plotki, historyjki i negatywne komentarze, jakie mogą na nią polecieć.
-Oooh, Harold. Co się tutaj dzieje?- zagruchały śpiewnym tonem, wyjąc i chichocząc. Pozwoliłem chłodnemu uśmiechowi wkraść się na moje usta, czując, jak moje dłonie zaczynają się pocić pomimo mroźnego powietrza.
-Nic. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, przyrzekam.
Zadrwiły, niedowierzając- I dlatego nazywasz ją „skarbem”?
Wzruszyłem ramionami- Na wszystkich tak mówię. To nic.
-I przypuszczam, że ta randka na lodowisku to też nic?
Przygryzłem wargę, czując znaczący rumieniec na moich policzkach, który mnie wydał- To był po prostu wieczorny, przyjacielski wypad, żeby lepiej się poznać. Nie miała gdzie się podziać na święta- zaprosiłem ją tutaj.
Wszystkie się śmiały i napierały jeszcze bardziej, zanim wypowiedziałem ostatnie słowa pożegnania, przytulając je i machając w ich kierunku, kiedy powlekłem się z powrotem do samochodu, spotykając się z pytającym spojrzeniem Tammy i moją kiwającą się głową.
-Sądzą, że się spotykamy. Powiedziałem im, że to nieprawda, ale nie bądź zaskoczona, jak będziemy jutro w trendach na Twitter’ze.
Westchnęła, uśmiechając się delikatnie, zanim jej uwagi nie przykuł bagażnik mojego Mercedesa i nie zaczęła w nim poszukiwania swojej dużej walizki w kwiatki.
-Ja to zrobię- powiedziałem , odbierając od niej ciężki bagaż. Nasze palce się zetknęły i poczułem na skórze ciepło. Moje serce trochę przyspieszyło. To było szalone, jaki efekt na mnie wywierała, jak potrafiła sprawić, żebym się tak czuł. Sprawiała, że czułem… Sam nie wiem. Nie potrafię tego opisać.  Przez nią przechodził mnie gorący dreszcz, moje serce biło głośniej i szybciej, a mój brzuch wywijał fikołki.  I sprawiała, że byłem szczęśliwy. Kiedy znajdowałem się w jej pobliżu, wszystko było inne, zachowywałem się inaczej niż przy innych dziewczynach. Byłem wyjątkowy. Nie potrafię tego sprecyzować.
To musi być spowodowane tym, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, powiedziałem sobie. To musi być powód, dla którego myślisz o niej tak często, powód, że potrafi doprowadzić cię do szaleństwa.
Szliśmy główną alejką. Moje palce spotkały się z dzwonkiem do drzwi, a moje myśli zalały wszystkie wspomnienia wydarzeń, jakie miały tutaj miejsce. Moje oczy zapiekły, kiedy zdałem sobie sprawę, jak dużo zdążyło wydarzyć się od tamtych czasów.
-Harry- wymamrotała cicho Tamara. Odwróciłem się w jej stronę, widząc jak zwiesiła trwożnie głowę, czerwieniąc się delikatnie.
-Tak, skarbie?- zachęciłem ją.
Zawahała się, potrząsając niezręcznie głową- Nie wiem. Jestem trochę zdenerwowana. Co jeśli mnie nie polubią?
Rozpromieniłem się, chichocząc pod nosem- Tammy, pokochają cię równie mocno, jak ja. Nie martw się.
Przełknąłem ciężko ślinę. Czy ja właśnie powiedziałem, że ją kocham?
Uśmiechnęła się nerwowo, przygryzając wargę. Poczułem, jak mój puls lekko przyspieszył.
Nie, Harry, nie przyspieszył. To musiał być po prostu dreszcz, czy coś.
Drzwi kliknęły, otwierając się żwawo. Zanim w ogóle miałem okazję, żeby radośnie się przywitać, rozpromieniona mama przyciągnęła mnie do siebie w ciasnym uścisku, sprawiając, że ledwie oddychałem.
-HAROLDZIE EDWARDZIE STYLES TAK BARDZO SIĘ STĘSKNIŁAM-  wybuchnęła, a ja zaciągnąłem się jej znajomym zapachem, chichocząc i odwzajemniając jej gest.
-Cześć mamo- powiedziałem ochryple, czując jak miażdży mi żebra. Wciągnęła mnie do holu, wciąż mocno mnie obejmując, a Tamara podążała za nami cicho, zamykając drzwi. Desperacko łapałem powietrze, kiedy ramiona mamy jeszcze bardziej się zacisnęły.
-Tak się cieszę, że cię widzę! Moje dzieciątko!
Westchnąłem bezradnie, słysząc, jak jej głos się załamuje. Moja mama zawsze jest taka uczuciowa podczas świąt- taka sentymentalna, a tego roku jest jeszcze gorzej. Zawsze wspomina, jak kilka lat temu byłem normalnym chłopcem, który chodził do szkoły i z nią mieszkał. Teraz byłem światową gwiazdą.
-Też się cieszę, że cię widzę- odpowiedziałem, a tlen z mojego mózgu szybko się ulatniał. Łypnąłem powietrze, kiedy nagle mnie puściła, wyobrażając sobie moją twarz w każdym odcieniu niebieskiego.
-HARRY!
Kiedy tylko zaczerpnąłem powietrza, kolejne ramiona zacisnęły się wokół mnie, ściskając tak mocno, dopóki z moich wnętrzności nie została miazga.
-Cześć Gemma- jęknąłem na wydechu, kiedy powietrze dotarło do moich płuc.
-Harry, tak bardzo za tobą tęskniłam, musisz częściej przyjeżdżać do domu! Nie mogę uwierzyć, że to ty. Jestem taka szczę- OMB JESTEŚ TAMARA Z DISNEY CHANNEL?!
Gemma gwałtownie się ode mnie oderwała, popychając mnie na ścianę, kiedy popędziła do Tammy, szeroko otwierając oczy z zachwytu. Zupełnie jak niecierpliwe dziecko, któremu znudziła się zabawka, zanim nie dostrzegło czegoś nowego. Poczułem się opuszczony i nie mogłem nic na to poradzić, więc roześmiałem się serdecznie.
Tammy spojrzała na mnie zdezorientowana, kiedy Gemma stanęła obok niej, z szeroko otworzonymi oczyma, ale jednak zbyt przestraszonymi, by się odezwać.
-Nie powiedziałeś im, że przyjeżdżam?- pisnęła, posyłając mi dyskretnie śmiertelne spojrzenie, Kiedy moja mama przyglądała się Nowej Interesującej Rzeczy, którą wziąłem ze sobą do domu. Mogłem już odczytać jej myśli; Spotykają się? Jest jego nową dziewczyną? Jeśli nią jest, to dlaczego nam nie powiedział? Wygląda znajomo, musi być sławna… Disney Channel, mam rację? Co lubi? Mam nadzieję, że jest miła. Czy przypadkiem nie widziałam jej na okładce More, w seksownych majtkach i staniku? Boże, mam nadzieję, że nie jest dziwką…
-Mogłem zapomnieć o tym drobnym szczególe- wymamrotałem przez uśmiech, kiedy Tammy patrzyła na mnie desperacko, przerażona tym, że moja rodzina może ją znienawidzić jeszcze bardziej za narzucanie się. Nie żeby w ogóle mogli jej nie polubić. Tamara była niesamowita, zabawna, mądra, piękna… kto mógłby ją nienawidzić? Miała wszystko. Była idealna.
Gemma popatrzyła na mnie pytająco, unosząc brwi. Zachichotałem, spuszczając wzrok, kiedy moja twarz się rozgrzała.
-Tamara to moja przyjaciółka i nie miała się gdzie podziać na święta, więc zaproponowałem, żeby przyjechała tutaj. Mam nadzieję, że to nic złego?
Mama wyglądała na zszokowaną, ale szybko przytaknęła, uśmiechając się ciepło do Tammy- Jesteś mile widziana, skarbie.  Cieszę się, że mój syn był na tyle gościnny, by zaprosić cię tutaj.
Tamara odwzajemniła uśmiech, a jej twarz zaróżowiła się jak u dziecka, a jej niebieskie oczy zabłysły, kiedy przytaknęła z wdzięcznością- Dziękuję. Miło mi. A Harry jest słodki, że mnie zaprosił.
Uśmiechnąłem się złowieszczo, śmiejąc się pod nosem- Cóż, zrobiłem dla przyjemności.
Tamara wywróciła na mnie oczami, kiedy spiekłem raka, przyswajając szybko, gdzie jestem i kto mnie słucha. Karcąco przygryzłem wargę, spuszczając wzrok w dół na moje Conversy, kiedy Gemma zmierzyła mnie zszokowanym wzrokiem.
W pokoju zapanowała długa, niezręczna cisza i słyszałem jedynie melodyjny głos Mariah Carrey, śpiewający All I want for Christmas, rozbrzmiewający z kuchni.
Mama odchrząknęła głośno- Okej. To ja może lepiej zajmę się obiadem.
Przytaknąłem wdzięcznie,  wzdychając głośno z zażenowania, kiedy ona i Gemma zniknęły w kuchni.
Oczy Tammy odszukały gniewnie mój wzrok, ganiąc mnie, mimo małego uśmieszku formującego się na jej ustach- Harry, co do kurwy?
Zachichotałem, potrząsając głową- Sam nie wiem, skarbie, to po prostu tak wyszło… nie martw się. Słyszały ode mnie gorsze rzeczy.
Potrząsnęła głową, przybliżając się do mnie i szepcząc, jakby miała mi wyjawić jakąś wielką tajemnicę, której nikt nie ma prawa usłyszeć.
-Gdzie jest łazienka?
Uśmiechnąłem się, wskazując na górę- Na piętrze w lewo, pierwsze drzwi po twojej prawej.
Przytaknęła dziękując, a ja patrzyłem, jak wspina się po schodach, zauważając, jak jej biodra kołyszą się przy każdym ruchu. Nie mogłem powstrzymać aroganckiego uśmieszku, tylko troszkę dumny z tego, że to ja jestem osobą, która może ją posiadać każdego wieczoru.
Skierowałem się w stronę kuchni, zostawiając nasze torby za sobą, opierając je o ścianę. Mogłem wyczuć, jak obie się na mnie patrzą, ale nie kwapiłem się, by odezwać się jako pierwszy- co do cholery mogę powiedzieć po tym całym zajściu?
Na szczęście moja kochana mamusia przełamała ciszę.
-Gdzie Tamara?- zapytała mama, nastawiając czajnik.
-W kiblu- odpowiedziałem krótko, a ona przytaknęła.
Podeszła do mnie, chichocząc-Tam są kubki, Harry- wyjaśniła ciepło, wręczając mi parujący kubek i paczkę herbaty Rich. Rozpromieniłem się w odpowiedzi.
-Dzięki, mamusiu- wyjaśniłem żwawo, okrążając blat, odkładając wrzątek i wgryzając się w ciastko. Rozejrzałem się szybko po pomieszczeniu; niewiele się zmieniło odkąd byłem tutaj po raz ostatni, tylko jakieś małe szczegóły. Kalendarz zbliżał się do końca miesiąca, nieznajome obraz wisiał oprawiony na ścianie, nowy toster zastąpił stary, który zepsuł się kilka tygodni temu. Zmarszczyłem delikatnie brwi, przypominając sobie, wszystkie małe rzeczy, które zdążyły się zmienić. Małe szczegóły, które mnie ominęły. Kiedy ja byłem gwiazdą popu, tutaj wszystko zmieniało się powoli, stopniowo, ale cała reszta wciąż była taka sama. Pomijając nowo oprawione zdjęcie mamy i Gemmy, którego nie zauważyłem. Ominęły mnie małe szczegóły w ich życiach. Małe rzeczy, które znaczyły najwięcej.
-Więc, Harry…- zaczęła Gemma, nagle przerywając mój wątek. Powróciłem do niej spojrzeniem, słysząc ten rozdzierający, niski ton w jej głosie, bojąc się, co zamierza powiedzieć.
-Tak Gemma, skarbie- odpowiedziałem sarkastycznie.
Przekrzywiła głowę w moją stronę- Co jest między Tobą a Tamarą?
Zachichotałem, unosząc w górę kubek i spoglądając na niezręcznie szurające stopy- Jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi, to wszystko.
Słyszałem jak szydzi ze mnie, niedowierzając, kiedy wziąłem nerwowy łyk mojej herbaty- I to dlatego zaprosiłeś ją tutaj dla przyjemności?
Prychnąłem w kubek, próbując powstrzymać dziecięcy chichot- To był tylko przypadkowy komentarz, który wzięłaś jako dwuznaczny!
Nie wyglądała na przekonaną. I nie winię jej za to.
Zauważyłem to. Zjebałem. To dziwne, jak tak na mnie patrzy- okej, to jest straszne, to tak jakby wbijała spojrzenie w głąb mojej duszy- sprawiając, że chciałem wykrzyczeć, iż jestem przyjacielem od pieprzenia Tamary Gold.
-Okej, okej, zanotowałem. Jesteśmy przyjaciółmi. Ale czasami…- przerwałem, starając się dobrać odpowiednie słowa- czasami się… się wygłupiamy, można tak powiedzieć.
Gemma zmarszczyła brwi, otwierając buzię- Wygłupiacie się? Harry Styles’ie, oby to nie było to, co myślę, że jest…
Zachichotałem, wzruszając ramionami- Oglądałaś kiedyś film To tylko seks?
Gema gwałtownie wciągnęła powietrze, rzucając mi oszołomione spojrzenie. Roześmiałem się głośno, siorbiąc herbatę, by uniknąć żenującego wyniku tego wyznania. Herbata poparzyła mi język, ale nawet się tym nie przejąłem.
-Co? Nie rozumiem. Nigdy nie widziałam tego filmu…- mama jęknęła zdezorientowana, patrząc raz na mnie- chichocząc z mojego kubka- a  raz na Gemmę, która wyglądała na zaskoczoną.
Gemma wyjaśniła- To opiera się na przyjaźni chłopaka i dziewczyny, którzy nie chcą być ze sobą w związku, ale lubią się nawzajem, więc czerpią… fizyczną przyjemność z bycia ze sobą. Przyjaciele z korzyściami.
Czułem na sobie nieme spojrzenie mamy, kiedy mój wzrok patrzył w każdym kierunku, byle tylko nie napotkać jej oczu.
-Hary Styles’ie, czy to prawda? Czerpiesz korzyści z przyjaźni z niewinnymi dziewczętami?
Omal nie oblałem się herbatą- Nie czerpię korzyści. Pozwól mi wyjaśnić, że to opiera się na obustronnym zaangażowaniu. Znamy granice, a to tylko zabawa. Znamy się dobrze, jesteśmy przyjaciółmi… tak wyszło, po prostu się pożądamy. Właściwie to był jej pomysł!
Obie posłały mi sceptyczne spojrzenia. Wzruszyłem tylko ramionami, uśmiechając się słabo,  przypominając sobie, jak wyglądały twarze chłopaków, kiedy powiedziałem im o propozycji, jaką dostałem. Louis jak zwykle poruszył zabawnie brwiami i poklepał mnie po plecach, Liam posłał mi zniechęcone spojrzenie, a Niall i Zayn w ogóle nie uwierzyli.
Prawie nie pękałem z zadowolenia. Nadal jestem zadowolony.
-Cóż, bądź ostrożny- ostrzegła mama- Nie chcę, żebyś został zraniony.
Zachichotałem kokieteryjnie, mimo uczucia ssania w żołądku. Zignorowałem to, przełykając powstałą w moim gardle gulę- Jak mogłoby się to stać?
Gemma zawtórowała sarkastycznie- Cóż, widziałeś film. Co jeśli skończysz, czując do niej coś więcej, a ona nie będzie tego chciała?
Przez moją skórę przeszedł dreszcz, w nagłym ataku paniki. Niespodziewanie poczułem niekomfortowe mdłości. Ciężko przełykałem ślinę, wzruszając ramionami, próbując wyglądać na wyluzowanego, pomimo gorąca, które uderzyło do mojej głowy- Nic do niej nie czuję. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie kocham jej czy coś, to znaczy, nie zakocham się w niej… nie ma mowy, nie- szybko wyrzucałem z siebie słowa, aż brzmiały jak jedna długa sylaba.
Byłem zdezorientowany. Dlaczego jej pytanie wywołało u mnie taką panikę? Nie lubię Tammy w ten sposób.
To znaczy, ona jest wspaniała, idealna w każdym calu. To co jest między nami jest niesamowicie dobre. Ona sprawiała, że moje serce szalało i była jedną z tych oszałamiających dziewczyn, które miałem okazję spotkać. Mogę stwierdzić, że byłaby idealną dziewczyną; chciałbym mieć taką dziewczynę. Zadurzenie się w niej byłoby tak proste. Tak łatwo ją pokochać; opiekować się nią, całować delikatnie i trzymać mocno w ramionach tak, jakby była najdelikatniejszą i najpiękniejszą rzeczą na świecie. Szeptać cicho do jej ucha czułe słówka, które dla niej znaczyłyby dużo.
Tak łatwo byłoby ją kochać.
Ale ja jej nie kocham. Oczywiście, że jej nie kocham.
Gemma też wzruszyła ramionami- Po prostu uważaj. Nie zrań jej, bądź miły, dobra?
Mój nastrój momentalnie się zmienił i uśmiechnąłem się zadowolony z siebie- Oh, nie martw się. Jestem dla niej bardzo miły…
Gemma wykrzywiła swoją twarz zdegustowana, a ja się zaśmiałem- Ył, Harold, nie chciałam tego usłyszeć…
Kiedy skończyłem chichotać, drzwi na górze zaskrzypiały i Tammy zeszła nieśmiało do kuchni, uśmiechając się nerwowo. Odwzajemniłem jej uśmiech.
-Tamara, lubisz fajitas?- zapytała mama, zaglądając do zamrażarki.
Tammy przytaknęła. Jej piękny uśmiech sprawił, że moje serce przyspieszyło w klatce piersiowej- Tak, dziękuję…
-Mów mi Anne- zaszczebiotała mama, uśmiechając się ciepło.
-Dziękuję, Anne- odpowiedziała Tamara, idąc w moim kierunku, gdzie zajęła miejsce przy blacie zaraz obok mnie. Asekuracyjnie owinąłem ramię wokół jej talii, ściskając ją delikatnie.
-Czuj się jak u siebie, Tamaro. Mam nadzieję, że miło spędzisz tutaj święta. Możemy później wyciągnąć stare albumy ze zdjęciami i pokażę ci małego Harry’ego- jest takie jedno zdjęcie, jak ma trzy lata i biega nago po ulicy. Kiedy był dzieckiem, nie przepadał za noszeniem ubrań. Zgaduję, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają!
Tammy chichotała, a ja poczułem, jak moje policzki nabierają szkarłatnego koloru- Mamo, przestań!- jęknąłem, spuszczając głowę ze wstydu.
Oh, kochana rodzinka.
_______________________
Nie rozpisuję się, bo za 15 minut mam autobus powrotny do Krakowa, a dopiero skończyłam tłumaczyć i sprawdzać :D
Dziękuję za wyświetlenia, miłe komentarze i w ogóle!
Mam nadzieję, że tłumaczenie się podoba :)
Do następnej niedzieli!
Pozdrawiam~Lady Morfine <3

2 komentarze: